PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Emocjonalna kastracja po benzodiazepinach.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Swoją historię opisałem w wątku o Antropofobii https://phobiasocialis.pl/antropofobia--...#pid764159
Pobieram kwas walproinowy na padaczkę w dawce 2x1000 mg/dz i klonazepam 2x 1,5 mg. Nie jest to mój rekord. Lata temu klonazepam zażywałem w dawkach powyżej 10 mg/dz. Niewiele z tego okresu pamiętam. 
Jednak obecne połączenie po prostu mnie "porobiło". Czuję się jakby mi ktoś usunął ośrodki odpowiedzialne za emocje. Nie potrafię się z niczego cieszyć, nie jestem zdolny do agresji (chyba, że zażyję więcej klonazepamu niż zwykle) stałem się jakiś nijaki. Zero poczucia humoru, nic mnie nie interesuje, muzyka która dawniej sprawiała u mnie stan euforii i gęsią skórkę dziś nie budzi nic. Zero myśli w głowie i takie przyjemne otępienie. 
Próbowałem z tym skończyć, odwyk od bezno spowodował u mnie nawrót zaleczonej epilepsji i koszmar przy próbie kontaktu ze społeczeństwem. Dziś wiem, że nie odstawię klonów już nigdy między innymi dlatego, że świetnie redukuje u mnie napady i działa przeciwlękowo. Ale zdaję sobie sprawę, że tolerancja znowu wzrośnie. 

Jak przywrócić chociaż część emocji nie odstawiając benzo?
Nie mam pojęcia. Może zmodyfikować leczenie przeciwpadaczkowe i przeciwlękowe?