PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak dać radę na studiach?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Od października rozpocząłem studia. Czuję, że jest to nowy rozdział w moim życiu i prawdopodobnie ostatnia okazja, żeby coś zmienić, znaleźć jakiś cel albo poczuć się chociaż czasami szczęśliwym. Nie mam żadnych marzeń oprócz tego, żeby wreszcie żyć normalnie.
Pochodzę z małego miasteczka, gdzie chodziłem do liceum. Tam praktycznie każdy był taki sam, nie miał żadnych ambicji. Przezwyczaiłem się do wegetacji tam. Przez to, że każdy miał mnie tam już za dziwaka i odludka, nie starałem się nawet, żeby coś zmienić. 
Wszystko zmieniło się gdy przyszedłem na studia. Mam grupę 11 osób na roku, jednak są to zupełnie inni ludzie niż ci których spotkałem w rodzinnym mieście. 
Praktycznie każdy jest uśmiechnięty, gdy wchodziłem pierwszy raz na wykład sami zaproponowali mi i koledze,żeby usiąść obok(jestem na kierunku ze kolegą, którego znam od dzieciństwa, ale nawet z nim nie potrafię już rozmawiać, mimo że w podstawówce potrafiliśmy przegadać całe dnie).
Jednak nie to mi teraz głównie doskwiera. Spotkałem tu ludzi, którzy mieli naprawdę ciężko np. niewidomy chłopak czy dziewczyna, która wychowała się bez rodziców, ale nie zważając na takie przeszkody przy których moje problemy są niczym oni nie poddali się tak jak ja. Wręcz przeciwnie - są pełni pozytywnej energii, ambicji, mają cele w życiu do których konsekwentnie dążą, angażują się społecznie, charytatywnie.
Ja nie potrafię z nikim rozmawiać, ciągle siedzę smutny, nie mam żadnego hobby, celów życiowych, jeśli coś się nie zmieni to moje życie jest skazane na nieuchronną porażkę. Chociaż nie czuję się tu przez nikogo oceniany z góry to odczuwam dyskomfort i jestem tym zdołowany. Chciałbym bym chociaż trochę taki jak oni.
Do tego wszystkiego za tydzień startują mi na studiach ćwiczenia z komunikacji społecznej, prezentacje, autoprezentacje, debaty w których trzeba się spierać z innymi. Nie ma szans na ten moment, żebym podołał temu, skoro nawet jak ktoś "ciągnie rozmowę" to nie potrafię z nim rozmawiać. Żadnej opinii też nie wyrażę.
Bardzo chciałbym zostać na tych studiach, bo jak wylecę i wrócę do rodzinnego miasta to pozostaje chyba strzelić sobie w łeb( nie, nie mam żadnych myśli samobójczych, tylko czuję taką bezsilność). Żadnego psychologa czy psychiatry na nfz tu nie znajdę tak szybko. Co mogę zrobić?
Może zmienić kierunek studiów na taki, w którym nie będzie na ćwiczeniach autoprezentacji i takich rzeczy?

Ale z drugiej strony, jeśli uda Ci się przeżyć te ćwiczenia, to być może będziesz trochę mocniejszy.
Raczej nie mam za dużego wyboru w innych kierunkach, bo wszystko zawiera albo takie przedmioty, których nienawidzę albo mam za słabe wyniki, żeby się tam dostać. Do tego jestem tu z kolegą, z którym zawsze się trzymam, mogę usiąść w ławce. Nie chcę iść teraz gdzieś sam, gdzie będę jedynym nowym, a cała reszta grupy będzie się znała.
I jak sam wspominasz, chciałbym posiąść te zdolności komunikacji z ludźmi. Po prostu reszta potrafi się komunikować i będzie to dla nich rozwijanie już nabytych umiejętności, a ja czuję się jakby ktoś miał mnie wyrzucić z łódki na środku jeziora, kiedy nie potrafię pływać.
Studia bardzo otwierają ludzi. Zwłaszcza jak masz tak mało osób na roku, to idealna okazja, żeby się wykazać wiedzą, talentem. Tak na prawdę najtrudniej zacząć, potem jakoś człowiek się przyzwyczaja, że jednak nie można być takim pasywnym na studiach, zwłaszcza humanistycznych. Zresztą prowadzący też widzą kto się dużo odzywa, a kto unika kontaktu, na pewno taką osobę będą wyciągać do rozmowy. Tak czy inaczej będziesz musiał uczestniczyć, po to są studia, żeby otworzyć się bardziej na świat.

Prezentacja to jeszcze nie koniec świata, bo sam ją prowadzisz, gorzej jest jak musisz mieć kontakt z innymi osobami. Myślę, że najlepsze co możesz zrobić to się dobrze przygotować zawsze, nawet jak nie powiesz połowy tego co masz w głowie to i tak jest się bardziej pewnym, że nie będzie wstydu, że czegoś nie wiesz. Poza tym poza zajęciami znajdź jakieś techniki medytacji, zacznij spacerować, może jakiś rower albo inny prosty sport, żeby rozładować stres z zajęć.

Lepiej się zaakceptować takim jakim się jest i szukać sposobów na radzenie sobie z życiem w takim stanie niż ciągle myśleć, że muszę być inny i sam na siebie kłaść presję. Na pewno masz dużo zalet, których inni ludzie nie mają. A na pierwszym roku to zawsze każdy próbuje być miły i energiczny, potem dopiero się widzi, kto udawał, kto ma inne cele (np. imprezowanie), kto się z kim trzyma itp. Trzeba trochę czasu żeby wszystko się unormowało. Jak masz jakieś pytania to chętnie udzielę pomocy, sama studiuje filologię gdzie muszę często uczestniczyć w zajęciach (mimo, że w środku krzyczę ''zabierzcie mnie stąd''). Nie poddawaj się, powodzenia :Stan - Uśmiecha się:
Nie wiem czy to dobra rada ale nie opuszczaj zajęć-ze swojego doświadczenia wiem, że jak opuści się jedne to potem od razu drugie, aż w końcu masz takie zaległości, na konsultacje boisz się iść odrabiać i nagle chcesz rzucać studia :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

co do prezentacji to sama się ich boję(chociaz mam ich na szczęście mało) ale z doświadczenia wiem, że one straszne tylko się wydają, myślę, że jeśli kilka razy całą prezentacje przeprowadzisz sam przed lustrem, na głos, to o wiele łatwiej bedzie ci to zrobić przed ludźmi, ja np nigdy tak nie robiłam i szłam na zywioł a improwizować nie umiem... i wychodziło beznadziejnie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Skoro są tam ludzie,którzy mimo takich przeciwności losu jak bycie niewidomym są pełni pozytywnej energii to może zacznij się tym inspirować, motywować? Wiem, że to takie pie#$%nie "weź się zainspiruj" ale to naprawdę może zadziałać, zwłaszcza jak poobserwujesz jedną taką osobę. Mi czasem ktoś obcy potrafi dodać motywacji jak widzę jak ciężko pracuje,stara się itd. Natomiast jak widze jak komuś z łatwością przychodzą dobre oceny to mnie to dołuje i zabiera chęć do jakichkolwiek działań(bo po co ja mam się męczyć żeby osiągnąć to samo co ktoś,kto nic nie musi robić żeby to osiągnąć)

A co do tych ćwiczeń, mnie samą by one przerażały ale ja bym spróbowała podejść do tego jako takiej mini terapii szokowej dla swojej fobii-troche jesteś przymuszony do tych prezentacji,wystąpień przed grupą ale pomyśl, jeśli to wszystko przejdziesz, lepiej bądź gorzej, to o wiele silniejszy będziesz i lepiej doświadczony-w nastepnym semestrze już nie bedziesz tak bardzo bał się takich prezentacji. Pomyśl o tym jako o szansie. Mam nadzieje,że ci to jakoś pomogło, to co napisałam :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Dzięki za odpowiedź, ale zdecydowałem, że przed pierwszymi tego typu zajęciami muszę poszukać psychiatry, żeby mi zapisał jakieś leki. Oprócz fobii dostałem też depresji, czuję ciągły stres, prawie nic nie jem :Stan - Niezadowolony - Smuci się: