PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Mieszkanie ze współlokatorem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mam taki problem: przez ostatnie 1,5 roku mieszkałam sama, a teraz przeprowadziłam się do nowego mieszkania, które będę dzielić z drugą osobą. W dodatku nie znamy się w ogóle, pierwszy raz spotkałyśmy się wczoraj, kiedy przywiozła trochę swoich rzeczy. Wprowadza się w ten weekend, a ja już od miesiąca się całą sytuacją strasznie stresuję. 

Generalnie nie mam problemu z tym, żeby dzielić z kimś wspólną przestrzeń, kuchnię, łazienkę. Może nawet dobrze mi zrobi sama obecność kogoś w mieszkaniu. Gdyby to był ktoś kogo znam i z kim czuję się względnie komfortowo to mogłoby być całkiem fajnie. Problem w tym, że to obca osoba, a mi strasznie trudno nawiązywać kontakty z ludźmi. Nigdy nie wiem co powiedzieć i jak się zachować. Boję się, że pomyśli, że jestem dziwna/nienormalna i że będzie się źle czuła ze mną w mieszkaniu. 

Czytałam trochę na forach i blogach o mieszkaniu ze współlokatorami i trochę zdziwił mnie fakt jak dużo osób podaje nieśmiałość jako wadę u współlokatorów. "Ludzie duchy, którzy tylko przemykają między drzwiami swojego pokoju, a wejściowymi, a najdłuższa wypowiedź, jaką możesz od nich usłyszeć, to „cześć”, gdy przypadkiem trafisz na nich w kuchni." No i właśnie się boję, że takim ludziem duchem zostanę. Bo będę się bała odezwać albo nie będę miała nic do powiedzenia. I ona potem pomyśli, że jej nie lubię i atmosfera w mieszkaniu będzie kiepska.

Na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia już za późno - widziałyśmy się tylko przez chwilę, ale byłam strasznie spięta i nerwowa. Na pewno to zauważyła. Sytuacji nie poprawia fakt, że jest w moim wieku, więc automatycznie się z nią porównuję. I w tym porównaniu wypadam dużo gorzej. Ona jest bardzo sympatyczna i miła, ładna, ma pracę, chłopaka i znajomych. Chcąc nie chcąc czuję się jak straszny przegryw przy niej, co tylko potęguje mój stres.

Poza tym mam nieprzyjemne wspomnienia z ostatniego razu, kiedy dzieliłam mieszkanie z innymi (mieszkałam z trzema dziewczynami przez 2 lata zaraz po liceum). Na początku było w miarę, ale im gorzej się czułam psychicznie, tym więcej się izolowałam. Na końcu nie wychodziłam z pokoju, jeżeli ktoś inny był w części wspólnej mieszkania, bo się bałam. Nie raz też słyszałam jak współlokatorki śmieją się z mojego dziwactwa.

Pocieszam się, że tym razem jest to tylko jedna osoba i mamy dość rozbieżne grafiki pracy, więc może będzie łatwiej... 

Macie jakieś sposoby na rozpoczęcie dobrej relacji ze współlokatorem?
Weź ja na jakiś alkohol, może się poznacie bliżej xd
A tak serio to jeśli jest naprawde sympatyczna i miła to może Ci nawet pomóc w jakiś sposób, może Cie wysłucha, zaprzyjaźnicie się. To, że ona ma chłopaka, znajomych itd nie znaczy, że musi być super szczęśliwa, na pewno też ma/miała lub będzie miała jakieś problemy w życiu, to nieuniknione. Może ona też sie stresuje mieszkaniem z Tobą i myśli jak wypadła?
Ja bym radził raczej nie udawać zbytnio kogoś kim nie jesteś. Wiadomo możesz być miła, pogadać, zapytać o coś bo tego samego pewnie oczekujesz od niej, ale nie tak na siłę grać kogoś. To tak mówie ze swoich odczuć, że potem ciagniecie tego dalej jest strasznie meczace, a jeszcze gorzej jak ktoś tego nieprawdziwego Cb polubił i nie chcesz już pokazać "Siebie" by tego nie stracić.

Zawsze wszystko możecie sobie wyjaśnić szczera rozmowa.
A jezeli bedzie się z Ciebie wysmiewac to watpie by była warta Twoich zmartwień o tym jak dla niej wypaść

Powodzenia
Ja zawsze ze swoimi wspollokatorami mialem dobre relacje. Kazdy byl otwarty i chetny do znajomosci.
Moze Twoj okaze sie bardzo towarzyski i dzieki niemu poznasz ludzi i wyjdziesz z fobii :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
(30 Lis 2018, Pią 22:37)argo napisał(a): [ -> ]Na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia już za późno - widziałyśmy się tylko przez chwilę, ale byłam strasznie spięta i nerwowa. Na pewno to zauważyła. Sytuacji nie poprawia fakt, że jest w moim wieku, więc automatycznie się z nią porównuję. I w tym porównaniu wypadam dużo gorzej. Ona jest bardzo sympatyczna i miła, ładna, ma pracę, chłopaka i znajomych. Chcąc nie chcąc czuję się jak straszny przegryw przy niej, co tylko potęguje mój stres.

@argo, nie pozbędziesz się tego spięcia i nerwowości z dnia na dzień. Ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że bardziej Ty się skupiasz na tym, że ona być może to zauważyła, niż ona na Twoim ewentualnym spięciu.
Wiem dobrze, że łatwo mi się tak z zewnątrz racjonalizuje Twoją sytuację, a od środka postrzegasz ją jako realny stres.

Sporo zależy od tej osoby. Być może będzie życzliwa wobec Ciebie i sama okaże Ci jakąś sympatię. Wtedy skorzystaj z tego i daj się oswoić.
Może będzie neutralna. Będziesz z nią "tylko" mieszkać.
Jeśli to w miarę ustatkowana osoba i wyrośnięta z czasów licealno-studencko-imprezowych, to nie spodziewałbym jakiegoś wyśmiewania pod nosem czy innych niesmacznych zachowań.

Tak jak @damiandamianfb pisał, nie udawaj kogoś innego, nie staraj się za wszelką cenę ukrywać swojej fobiczności.

(30 Lis 2018, Pią 22:37)argo napisał(a): [ -> ]Poza tym mam nieprzyjemne wspomnienia z ostatniego razu, kiedy dzieliłam mieszkanie z innymi (mieszkałam z trzema dziewczynami przez 2 lata zaraz po liceum). Na początku było w miarę, ale im gorzej się czułam psychicznie, tym więcej się izolowałam. Na końcu nie wychodziłam z pokoju, jeżeli ktoś inny był w części wspólnej mieszkania, bo się bałam. Nie raz też słyszałam jak współlokatorki śmieją się z mojego dziwactwa.

Znam ten ból. W pewnym okresie mieszkania na stancji przystawiałem ucho do podłogi przy drzwiach, żeby usłyszeć, czy ktoś nie przebywa w kuchni czy na korytarzu. :Stan - Uśmiecha się:
(30 Lis 2018, Pią 22:55)damiandamianfb napisał(a): [ -> ]Ja bym radził raczej nie udawać zbytnio kogoś kim nie jesteś. Wiadomo możesz być miła, pogadać, zapytać o coś bo tego samego pewnie oczekujesz od niej, ale nie tak na siłę grać kogoś. To tak mówie ze swoich odczuć, że potem ciagniecie tego dalej jest strasznie meczace, a jeszcze gorzej jak ktoś tego nieprawdziwego Cb polubił i nie chcesz już pokazać "Siebie" by tego nie stracić.
Udawanie kogoś kim zupełnie nie jestem raczej w grę nie wchodzi, bo nie potrafię tego umiejętnie robić. Jak się do czegoś za bardzo zmuszam to wychodzi strasznie sztucznie. Z drugiej strony nie wiem czy to dobry pomysł zaczynać relację od ''A tak przy okazji to jestem trochę porąbana w głowę i panicznie boję się ludzi".
(01 Gru 2018, Sob 18:32)Żółwik napisał(a): [ -> ]
(30 Lis 2018, Pią 22:37)argo napisał(a): [ -> ]Na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia już za późno - widziałyśmy się tylko przez chwilę, ale byłam strasznie spięta i nerwowa. Na pewno to zauważyła. Sytuacji nie poprawia fakt, że jest w moim wieku, więc automatycznie się z nią porównuję. I w tym porównaniu wypadam dużo gorzej. Ona jest bardzo sympatyczna i miła, ładna, ma pracę, chłopaka i znajomych. Chcąc nie chcąc czuję się jak straszny przegryw przy niej, co tylko potęguje mój stres.

@argo, nie pozbędziesz się tego spięcia i nerwowości z dnia na dzień. Ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że bardziej Ty się skupiasz na tym, że ona być może to zauważyła, niż ona na Twoim ewentualnym spięciu.
Wiem dobrze, że łatwo mi się tak z zewnątrz racjonalizuje Twoją sytuację, a od środka postrzegasz ją jako realny stres.

Sporo zależy od tej osoby. Być może będzie życzliwa wobec Ciebie i sama okaże Ci jakąś sympatię. Wtedy skorzystaj z tego i daj się oswoić.
Może będzie neutralna. Będziesz z nią "tylko" mieszkać.
Jeśli to w miarę ustatkowana osoba i wyrośnięta z czasów licealno-studencko-imprezowych, to nie spodziewałbym jakiegoś wyśmiewania pod nosem czy innych niesmacznych zachowań.

Tak jak @damiandamianfb pisał, nie udawaj kogoś innego, nie staraj się za wszelką cenę ukrywać swojej fobiczności.

(30 Lis 2018, Pią 22:37)argo napisał(a): [ -> ]Poza tym mam nieprzyjemne wspomnienia z ostatniego razu, kiedy dzieliłam mieszkanie z innymi (mieszkałam z trzema dziewczynami przez 2 lata zaraz po liceum). Na początku było w miarę, ale im gorzej się czułam psychicznie, tym więcej się izolowałam. Na końcu nie wychodziłam z pokoju, jeżeli ktoś inny był w części wspólnej mieszkania, bo się bałam. Nie raz też słyszałam jak współlokatorki śmieją się z mojego dziwactwa.

Znam ten ból. W pewnym okresie mieszkania na stancji przystawiałem ucho do podłogi przy drzwiach, żeby usłyszeć, czy ktoś nie przebywa w kuchni czy na korytarzu. :Stan - Uśmiecha się:
Dokładnie, próbuję sobie powtarzać, że nie musimy od razu się przyjaźnić, wystarczą neutralne relacje i spokojna atmosfera w mieszkaniu. No nic, zobaczymy jutro, jak się już wprowadzi.

I przykro mi, że też miałeś podobną sytuację ze współlokatorami. To jest straszne, że lęk powoduje takie męki w miejscu, gdzie człowiek mieszka i powinien się czuć bezpiecznie.

Dzięki wszystkim za słowa otuchy :Stan - Uśmiecha się:
Update, o który nikt nie prosił:

Współlokatorka wprowadziła się w niedzielę i na razie sytuacja jest w miarę ok, aż sama jestem zdziwiona? Nawet zjadłyśmy razem obiad i pogadałyśmy trochę, głównie o pracy. Tylko, że nadal jestem mocno nerwowa i język mi się plącze w rozmowie z nią. Jak słyszę dźwięk klucza w zamku jak wchodzi do mieszkania to mi mimowolnie tętno skacze i łomocze serce  -:Stan - Niezadowolony - Płacze: Ale mimo to staram się zmuszać do kontaktu i nie zamykać się w pokoju cały czas.

Najbardziej mnie męczy to, że nie wiem co ona o mnie myśli. Mam takie poczucie cały czas, że na pewno wolałaby mieszkać z kimś bardziej towarzyskim i otwartym.

I czuję się strasznie nieogarnięta życiowo w porównaniu z nią. Mieszka tu od 2 dni, a już ma pokój całkiem urządzony, włącznie ze zdjęciami chłopaka i znajomych oraz aesthetic lampkami jak z tumblra. Tymczasem u mnie skandynawskie więzienie. Gołe ściany i meble z Ikei sztuk trzy. Nawet firanek jeszcze nie mam :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Dobrze, że sie układa. Wyobrażam sobie i czuje jak to musi być stresujace
(03 Gru 2018, Pon 23:02)damiandamianfb napisał(a): [ -> ]Dobrze, że sie układa. Wyobrażam sobie i czuje jak to musi być stresujace
No, jest duży stres. Ale powtarzam sobie, że im dłużej będziemy mieszkać razem, tym bardziej będę się "oswajać" z drugą osobą w mieszkaniu.

I może jej obecność mnie zmotywuje, żeby się bardziej ogarnąć (koniec z chodzeniem w piżamie cały weekend..)
(03 Gru 2018, Pon 22:44)argo napisał(a): [ -> ]Update, o który nikt nie prosił:

Współlokatorka wprowadziła się w niedzielę i na razie sytuacja jest w miarę ok, aż sama jestem zdziwiona? Nawet zjadłyśmy razem obiad i pogadałyśmy trochę, głównie o pracy. Tylko, że nadal jestem mocno nerwowa i język mi się plącze w rozmowie z nią. Jak słyszę dźwięk klucza w zamku jak wchodzi do mieszkania to mi mimowolnie tętno skacze i łomocze serce  -:Stan - Niezadowolony - Płacze: Ale mimo to staram się zmuszać do kontaktu i nie zamykać się w pokoju cały czas.

Najbardziej mnie męczy to, że nie wiem co ona o mnie myśli. Mam takie poczucie cały czas, że na pewno wolałaby mieszkać z kimś bardziej towarzyskim i otwartym.

I czuję się strasznie nieogarnięta życiowo w porównaniu z nią. Mieszka tu od 2 dni, a już ma pokój całkiem urządzony, włącznie ze zdjęciami chłopaka i znajomych oraz aesthetic lampkami jak z tumblra. Tymczasem u mnie skandynawskie więzienie. Gołe ściany i meble z Ikei sztuk trzy. Nawet firanek jeszcze nie mam :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Wiem, że to łatwo powiedzieć, ale nie porównuj się z nią. Ona jest towarzyska i lubi mieć przytulnie w pokoju, a Ty wolisz minimalizm lub nie przywiązujesz wagi do rzeczy w otoczeniu, ale to nie znaczy, że jesteś gorsza czy życiowo nieogarnięta.
(03 Gru 2018, Pon 23:27)kriss_de_valnor napisał(a): [ -> ]Ona jest towarzyska i lubi mieć przytulnie w pokoju, a Ty wolisz minimalizm lub nie przywiązujesz wagi do rzeczy w otoczeniu, ale to nie znaczy, że jesteś gorsza czy życiowo nieogarnięta.

Tak ładnie to ujęłaś, że nawet mi trochę lepiej :Husky - Podekscytowany:
(03 Gru 2018, Pon 23:17)argo napisał(a): [ -> ]No, jest duży stres. Ale powtarzam sobie, że im dłużej będziemy mieszkać razem, tym bardziej będę się "oswajać" z drugą osobą w mieszkaniu.

I może jej obecność mnie zmotywuje, żeby się bardziej ogarnąć (koniec z chodzeniem w piżamie cały weekend..)

Tak trzymać, mam nadzieję, że to będzie pozytywnie motywujące. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Brakuje mi teraz w życiu takiego oswajania się. Z jednej strony wróciłbym się do czasów mieszkania na stancji. Z drugiej strony mój stan psychiczny nie pozwala mi jeszcze na podejmowanie takich wyzwań – pracuję i "walczę o życie".
Wolałbym dzielić przestrzeń mieszkalną ze spokojnym współlokatorem dziwakiem, niż wiecznym imprezowiczem.
(04 Gru 2018, Wto 21:07)Żółwik napisał(a): [ -> ]Tak trzymać, mam nadzieję, że to będzie pozytywnie motywujące. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Brakuje mi teraz w życiu takiego oswajania się. Z jednej strony wróciłbym się do czasów mieszkania na stancji. Z drugiej strony mój stan psychiczny nie pozwala mi jeszcze na podejmowanie takich wyzwań – pracuję i "walczę o życie".
Ja już od dłuższego czasu zastanawiałam się czy nie spróbować znowu mieszkać z kimś, żeby się oswajać i mieć więcej kontaktu z ludźmi. Tak długo myślałam, aż mnie życie zmusiło do wyprowadzki z kawalerki. A mówiąc życie mam na myśli natrętnie powracające karaluchy  xC Przy perspektywie życia dalej z tym paskudztwem przeprowadzka do mieszkania dzielonego z drugą osobą nagle przestała wydawać się niewykonalna. Tak więc jeśli wachasz się przed zmianą sytuacji mieszkalnej to polecam inwazję robactwa  :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
(04 Gru 2018, Wto 21:24)Strachliwy napisał(a): [ -> ]Wolałbym dzielić przestrzeń mieszkalną ze spokojnym współlokatorem dziwakiem, niż wiecznym imprezowiczem.
Może rzeczywiście z dwojga złego lepiej mieszkać z dziwakiem pustelnikiem..
(05 Gru 2018, Śro 23:30)argo napisał(a): [ -> ]Ja już od dłuższego czasu zastanawiałam się czy nie spróbować znowu mieszkać z kimś, żeby się oswajać i mieć więcej kontaktu z ludźmi. Tak długo myślałam, aż mnie życie zmusiło do wyprowadzki z kawalerki. A mówiąc życie mam na myśli natrętnie powracające karaluchy :Postacie - Czacha: Przy perspektywie życia dalej z tym paskudztwem przeprowadzka do mieszkania dzielonego z drugą osobą nagle przestała wydawać się niewykonalna. Tak więc jeśli wahasz się przed zmianą sytuacji mieszkalnej to polecam inwazję robactwa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Wiesz, w domku mam co jesień inwazję do dziesięciu myszy i mnie to nie wyprowadza. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Lepsze w moim przypadku byłoby pojawienie się takiej ilości obowiązków w pracy, że dojeżdżanie stałoby się niemożliwe.
(06 Gru 2018, Czw 8:54)Żółwik napisał(a): [ -> ]Wiesz, w domku mam co jesień inwazję do dziesięciu myszy i mnie to nie wyprowadza. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Lepsze w moim przypadku byłoby pojawienie się takiej ilości obowiązków w pracy, że dojeżdżanie stałoby się niemożliwe.
To ja już chyba wolę inwazję myszy, przynajmniej to takie obiektywnie urocze zwierzęta  :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: A u karaluchów się nijak nie doszukasz pozytywnych cech  :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Ok, pierwszy tydzień za mną:

- Ogarnęła mnie jakaś kompulsja sprzątania, mam wrażenie, że cały czas latam ze zmiotką po mieszkaniu. Z jednej strony fajnie mieć motywację do czegoś (już zapomniałam jak to jest). Z drugiej strony obawy, że jak nie posprzątam w łazience wszystkich swoich włosów, co do jednego, to Współlokatorka pomyśli, że jestem obrzydliwa i brudna, już nie są fajne.

- Lepiej mi się śpi, jak wiem, że ktoś inny jest w mieszkaniu. Chyba czuję się bezpieczniej.

- Wstaję i kładę się spać wcześniej. To pierwsze jest dużym plusem - kiedyś ciężko mi było wstać po 20 budzikach nastawionych w odstępach kilku minut. Teraz budzę się po pierwszym - chyba stresuję się tym, że ją obudzę jak alarm będzie zdzwonił wiele razy. Wcześniejsze chodzenie spać to już moje tchórzostwo - wiem, że ona przychodzi z pracy między 23 a 24, więc kładę się spać wcześniej, żeby nie mieć problemu z tym jak się zachować, jak wróci.

- Dalej stresuję się rozmawianiem i interakcją generalnie. Przed chwilą przyszłam z pracy i jest u niej koleżanka, siedzą zamknięte w pokoju. Po wejściu do mieszkania tak długo się namyślałam czy się jakoś przywitać, zawołać cześć czy coś, aż zrobiło się za późno na cokolwiek i teraz pewnie myśli, że jestem aspołecznym gburem. A teraz siedzę zamknięta w pokoju i jem czekoladę zamiast obiadu jak jakiś dzikus. Żeby się nie kręcić po mieszkaniu za dużo.
odkopuję, bo minęło kilka miesięcy i już znowu wszystko zepsułam :^) no może nie do końca zepsułam, ale na pewno się nie popisałam.
  • cały! czas! jestem! spięta! cały czas. mimo, że mamy rozbieżne godziny pracy i się głównie mijamy to jestem spięta nawet jak nie ma jej w domu, bo przecież w każdej chwili może wrócić, nie znam jej grafiku. złapałam się na tym, że jak przychodzę z pracy i jej nie ma to od razu zamieniam się w detektywa i szukam poszlak, które wskazują na to czy jest w pracy czy tylko wyszła na chwilę. 
  • a jak obie jesteśmy w domu to nie wiem co mam ze sobą zrobić nawet jak każda zajmuje się swoimi sprawami. no bo ona może w każdej chwili wstać do łazienki, a wtedy musi przejść obok mojego pokoju. w głowie mam tylko natłok durnych pytań: co robić? jak siedzieć? jak leżeć? jak żyć? czy jedzenie jajek na miękko jest dziwne? czy jak zobaczy moją piżamę to pomyśli, że jestem dziecinna i do niczego się nie nadaję? odpowiedzi na pytania na razie brak.
  • jest mi tak okropnie wstyd za każdym razem jak z nią rozmawiam albo jak na mnie patrzy albo jak żyję w jej obecności. wstydzę się tego jak wyglądam, co mówię, co robię, co jem, czego nie jem, wszystkiego się straszliwie wstydzę.
  • ostatnio co tydzień uciekam do rodziców na weekend i tego też się wstydzę.
  • bardzo szybko powstało Konundrum Zamykania Drzwi. ja lubię siedzieć przy zamkniętych drzwiach, po prostu lepiej się czuję jak na pewno nikt na mnie nie patrzy. ona z kolei zamyka drzwi dopiero późno w nocy jak kładzie się spać. chcąc nie chcąc zmuszam się, żeby w dzień drzwi mieć otwarte, żeby nie pomyślała, że jestem totalnie aspołeczna albo że jej nie lubię. ale wieczorem to już nie mogę wytrzymać i jak tylko wezmę prysznic muszę mieć trochę czasu, żeby się w końcu zrelaksować i oddać goblińskim rozrywkom takim jak leżenie do góry brzuchem, zgaszone światło, netflix, chrupsy, płacz, granie, maseczki, świeczki zapachowe i tym podobne. a przy otwartych drzwiach nie potrafię. i wychodzi tak, że ok. 20 się zamykam u siebie. nie wiem czy to wygląda niegrzecznie z zewnątrz, czy to może ją urazić??
  • najbardziej mnie dołuje, że nawet jak się staram (patrząc na to, co było ostatnim razem jak z kimś mieszkałam, to zachowuję się dużo lepiej) to i tak jestem daleko w tyle za wszystkimi. dla mnie dużym wysiłkiem jest zwykły small talk jak się mijamy w kuchni (ostatnio pierwsza zagadałam coś tam o urlopie, duży sukces), a i tak wypada to niezręcznie z mojej strony i może być odebrane jako dziwne.
  • nawet nie piszę o swoim zachowaniu jak przychodzą do niej goście, bo to jest wstyd i hańba po prostu. 
Jajka na miękko są bardzo dobre, btw, mówiła Ci o tym, że Twoje zachowanie jej przeszkadza?
@WinterWolf‍ wprost nic mi nie mówiła, ale my generalnie nie rozmawiamy za dużo, tylko jakaś gadka szmatka w kuchni albo sprawy związane z mieszkaniem/opłatami/itd.
Doskonale Cię rozumiem w tym przypadku ale może właśnie Twoje obawy nie są realne. W sensie, wiesz, może ona wcale o Tobie nie myśli w taki sposób, albo może wcale nie myśli. Może sama też jest intro kto wie
może być i tak. w sumie to nigdy na 100% nie będę pewna co ona o moim zachowaniu sądzi. ale jest bardzo ogarnięta towarzysko, ma wielu znajomych, a z poprzednimi współlokatorkami była bardzo zżyta, więc pomyślałam, że taka bardzo skryta osoba jak ja może jej przeszkadzać.

generalnie mi neutralny układ pasuje, nie musimy od razu być bliskimi koleżankami, ale jestem zła na siebie, że się spinam cały czas. mam porównanie jak jadę do domu, tam jest dużo więcej osób na m2, prywatności zero, a i tak czuję i zachowuję się dużo swobodniej niż tutaj.
W jaki sposób miałabyś jej przeszkadzać? Dostosowujesz się niejako do niej, żeby nie wejść jej czasem w drogę, jesteś cicha, taki współlokator to skarb. Spięcia będą, nieodłączny element życia intro. Ciężko jest powiedzieć co i jak, dopiero jakby sama powiedziała czy jest dobrze czy źle to można by myśleć co robić. Ale dopóki nie zwraca Ci uwagi to miej drzwi zamknięte, będzie coś chciała to zapuka
przeszkadzać to może nie jest dobre określenie, chodzi mi tylko o to, że taki introwertyzm może wydawać się jej bardzo dziwny i może czuć się źle mieszkając ze mną. no, ale rzeczywiście póki wprost nie powie mi, że to dla niej problem, mogę tylko snuć domysły. 

chyba muszę po prostu skupić się na tym jak ogarnąć to jak ja się czuję w mieszkaniu, bo po powrocie z pracy chciałabym odpocząć, a nie stresować się na nowo.