PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy jesteś aspołeczny
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Kogo z was ciągnie do ludzi a kto z was ich unika nie tylko że względu na fobie?
Mnie ogolnie ciagnie do ludzi jak juz to nie mam z nimi jakis konfliktow. Najgorsze jest to ze czesto moja sytuacja wyglada tak ze nie man mozliwosci pozmawania ludzi :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć. Bywają dni gdy chcę być wśród ludzi, rozmawiać, mieć kontakt i ogólnie myślę, że lubię ludzi. Są też momenty gdy najchętniej nie wychodziłabym z pokoju i nawet z mamą nie chce mi się rozmawiać. I nie wiem który stan przeważa.
Silnie aspołeczny byłem w czasach gimnazjalnych i liceum. W wieku dorosłym zaczęło się to zmieniać i już rozmawiam z większością ludzi. Przyjaciół i kolegów jednak nie szukam, bo wystarczy mi jeden i nie chcę się rozdrabniać.
Bardzo bym chciała mieć grono życzliwych koleżanek, ale do dziś mi się to nie udało, to już raczej "po ptokach"
Myślałam, że jestem aspołeczna ale wydaję mi się, że to bardziej introwertyzm. Lubię przebywać z ludźmi ale nie za długo, np. teraz w święta mam już dosyć obecności mojej rodziny u mnie. Pomimo, że oglądamy filmy/gramy i ogólnie robimy rzeczy które lubię to i tak mnie to męczy, potrzebuje przestrzeni tylko dla siebie. Aż muszę wychodzić z domu na długie spacery bo źle się czuję, jak osaczona osoba.
(29 Gru 2018, Sob 9:17)melancolie napisał(a): [ -> ]Myślałam, że jestem aspołeczna ale wydaję mi się, że to bardziej introwertyzm. Lubię przebywać z ludźmi ale nie za długo, np. teraz w święta mam już dosyć obecności mojej rodziny u mnie. Pomimo, że oglądamy filmy/gramy i ogólnie robimy rzeczy które lubię to i tak mnie to męczy, potrzebuje przestrzeni tylko dla siebie. Aż muszę wychodzić z domu na długie spacery bo źle się czuję, jak osaczona osoba.
też tak mam, 3 dni wśród rodzinki i potem 3 dni na odpoczynek :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Jestem umiarkowanie prospołeczny.
Jednocześnie zbyt zaburzony, żeby swoje potrzeby społeczne realizować.
Chciałbym mieć jakichś znajomych z którymi można czasem gdzieś wyjść i pogadać, ale najlepiej nie za często :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nie wiem czy to przez to, że już "zdziczałem" od siedzenia w 4 ścianach czy z powodu mojej wrodzonej introwersji, ale jak z drugiej strony sobie pomyślę, że mam tabun znajomych, którzy co chwile do mnie piszą, dzwonią i zapraszają gdzieś, to by mnie szlag jasny trafił, krew nagła zalała :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Już bym wolał nie mieć nikogo jak teraz.

No i też tak mam, że po dłuższym przebywaniu z wieloma osobami na raz potrzebuję potem przez co najmniej kilka godzin siedzieć w samotności by naładować baterie.
Szuflada aspołeczna, szuflada introwertyczna, szuflada... Ja nie czuję przynależności do żadnej szuflady, nawet do fobicznej, bo bywam towarzyski i śmiały. Trudno przez to zaspokoić potrzebę przynależności, a jeszcze trudniej nie zostać posądzonym o dwulicowość gdy skacze się z jednej do drugiej lub po prostu nie mieści się w pełni w żadnej.
Z jednej strony chciałbym spotkać się z ludźmi i porozmawiać albo porobić coś wspólnie, ale z drugiej strony gdy jestem zbyt długo w towarzystwie to stosunkowo szybko się męczę i szukam odosobnienia. Jeszcze problemem jest to że nie mam zabardzo z kim się spotkać, a poznawanie nowych osób przychodzi mi z niesmiernym trudem.
(29 Gru 2018, Sob 21:41)Hulio napisał(a): [ -> ]Z jednej strony chciałbym spotkać się z ludźmi i porozmawiać albo porobić coś wspólnie, ale z drugiej strony gdy jestem zbyt długo w towarzystwie to stosunkowo szybko się męczę i szukam odosobnienia.
To typowe też dla mnie i chyba wielu z nas tutaj...
Co poradzić? Trzeba chyba jakąś taką granicę znaleźć, do jakiego stopnia damy radę być w towarzystwie. Nie przekraczać jej gwałtownie, ale dawać się ponieść pozytywnym bodźcom płynącym ze spotkań z ludźmi.
jeszcze trzeba udawać zainteresowanie tym czym jarają się wszystkie ciotki, babcie, rodzice, kuzynostwo i inni przeciętni ludzie, wiecznie pod górkę
Nie lubię ludzi ale bardzo mi źle, kiedy ktoś mnie gdzieś zaprasza a ja odmawiam : /
Ja unikam ludzi, już od dzieciństwa nie lubiłam ludzi, lubiłam tylko siebie, lubiłam naukę i książki.

Szary

A ja lubię ludzi, choć też zależy jakich. Problem w tym, że nie lubię siebie. Ot cała filozofia.
Lubie ludzi którzy nie wywierają na mnie presji mówienia, ale tez takich przy których czuje sie swobodnie. Jedno nie musi łączyć sie z drugim. Zwyczajne ludzi nie oceniających :Stan - Uśmiecha się:, nie łączących np mało mownosci z dziwactwem
(29 Gru 2018, Sob 21:41)Hulio napisał(a): [ -> ]Z jednej strony chciałbym spotkać się z ludźmi i porozmawiać albo porobić coś wspólnie, ale z drugiej strony gdy jestem zbyt długo w towarzystwie to stosunkowo szybko się męczę i szukam odosobnienia. Jeszcze problemem jest to że nie mam zabardzo z kim się spotkać, a poznawanie nowych osób przychodzi mi z niesmiernym trudem.

Dokładnie mam tak samo
(19 Sty 2019, Sob 9:19)Szary napisał(a): [ -> ]A ja lubię ludzi, choć też zależy jakich. Problem w tym, że nie lubię siebie. Ot cała filozofia.
Nic dodać, nic ująć. Też tak się czuję  :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
@Szary I w ten niepotrzebny sposób sami siebie krzywdzimy takimi myślami.
Ile razy w myślach sobie powtarzam "Jak ja siebie nienawidzę...". Tylko czemu tak właściwie to służy? Ani ulgi nie odczuwam, ani szczęścia to nie daje. Może działa to na zasadzie okaleczania, gdzie tutaj po prostu ranię swoją duszę w imię chwilowej racjonalizacji swojego położenia.
A ja siebie lubię. Wiem jak potoczyło się moje życie, wiem przez co przeszedłem i wiem, że w obliczu tego wszystkiego nie mogę być inny niż jestem. Do siebie nie mogę mieć zbyt wielu uwag.
(19 Sty 2019, Sob 11:55)Acj napisał(a): [ -> ]Ile razy w myślach sobie powtarzam "Jak ja siebie nienawidzę..."
Autoagresja. Może mniej „spektakularna” niż cięcie, ale równie, a może bardziej bolesna i szkodliwa.
Męczą mnie ludzie a w szczególności ich gadatliwość. Wolę dlatego przesiadywać samotnie w pokoju niż siedzieć z rozkrzyczanym towarzystwem.
Mnie się wydaje patrząc kolejny raz na to pytanie, że każdy człowiek z fobią społeczną jest, lub z czasem staje się aspołeczny, natomiast nie każdy aspołeczny typ musi mieć fobię. Ja od małego nie lubiłem (nawet w wieku przedszkolnym) nie lubiłem towarzystwa i wolałem siedzieć w domu. Uważam większość ludzi za mało wartościowych i przede wszystkim niezbyt inteligentnych, interesujących się głupotami. Czasem myślę, że fajnie byłoby móc do kogoś pójść i pogadać, ale z drugiej strony gdyby ktoś mnie zaprosił - odmówiłbym. Nie miałbym wspólnych tematów do rozmowy. Nie wydaje mi się, że można być prospołecznym i mieć fobię, to tak jakby jeść mięso i uważać się za wegetarianina.
Nie wiem do końca co oznacza aspołeczny, ale z tego co czytam niektórych fobików naprawdę ciągnie do ludzi, tylko lęk im przeszkadza w zawieraniu znajomości. Też od dziecka stronię od ludzi, ale jednak zawsze kogoś tam miałem, w podstawówce, gimnazjum, jednego kolegę przynajmniej. Dopiero potem się odizolowałem całkowicie i chyba trochę sobie wmówiłem, że nie potrzebuję żadnych znajomości. Oczywiście nie ciągnie mnie na imprezy o w tłoczne miejsca, ale jak sobie przypomnę jednego sylwestra z paroma kolegami, albo nieliczne udane rozmowy w moim życiu, to jednak było to fajne uczucie. Gdyby nie lęk, brak social skilla i ujeme poczucie wartości, to pewnie miałbym jakieś życie towarzyskie. Wydaje mi się, że jednak każdy człowiek jest z natury, mniej lub bardziej, ale jednak prospołeczną istotą.
Stron: 1 2 3