PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nieumiejętność zorganizowania, odnalezienia się w dorosłym życiu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Nie wiem czy taki temat już powstał ale zaryzykuję. 

Macie tez tak, że kompletnie nie czaicie większości rzeczy, które czają normiki i związane są z dorosłym życiem? 
Może podam przykład. Należę na fejsie do grupy związanej z prawem pracy i co jakiś czas pojawiają się wpisy na temat. np. zakładania działalności. Oczywiście w tych wpisach są poruszane kwestie na temat finansów, podatków o bardzo dziwnych nazwach, których nie potrafię powtórzyć. Najlepsze jest to, że człowiek sobie myśli czasem ile osób w młodym wieku, młodszych często ode mnie (mam 24 lata) zaczyna zakładać firmę. Tak wiem, że nie wszyscy i większość pracuje na etacie ale ci ludzie i tak rozumieją takie podstawy finansowo-gospodarcze. Np. już w liceum na lekcjach przedsiębiorczości ludzie dyskutowali z nauczycielem o tych wszystkich umowach, bankach, kredytach, a ja kompletnie NIC nie rozumiałam z tego. Do dzisiaj nie czaję dokładnych różnic między poszczególnymi umowami, ni wiem gdzie się wiele rzeczy łatwi (np. jak ktoś bierze ślub to musi gdzieś tam chodzić po urzędach różnego typu papiery łatwić, ja bym nie wiedziała nawet gdzie). To samo z wszelkiego rodzaju umowami, regulaminami, wszystkimi papierzyskami pisanymi prawniczym językiem. Przez większość studenckiego życia mieszkałam w akademiku, bo nie stać mnie było na nic innego. Żeby się tam dostać musiałam złożyć masę papierów, więcej niż inni bo pochodzę z rodziny zastępczej. Oczywiście do 23 roku życia papiery składała za mnie siostra. Nie z lenistwa, ja po prostu nie czaję co w tych umowach jest napisane. Zdania są dla mnie za długie, pisane w taki sposób, że wynika z nich wszystko lub nic, dziwne zamienniki słów sa używane, często uprzedmiotowiające człowieka. Nie rozumiem kompletnie umów. A mam wrażenie, że jakimś dziwnym cudem wszyscy je czają, u mnie wszystkie współlokatorki sobie same akademik łatwiły. 
Dalej, kwestia spraw codziennych. Nie porafię NIC zorganizować. Ja miałam 20 lat i poszłam na studia to bałam się dosłownie wszystkiego, bałam się dorosłego życia, tymczasem moja 21 letnia przyjaciółka jakiś czas temu pojechała z chłopakiem za granicę i zarobiła na wyjazd do Japonii czego ja bym się bała potwornie ( w sensie jechać tak daleko na obcy kontynent). To samo moja siotrzenica. Jest dobrym sportowcem i całkiem SAMA poleciała na studia do USA w wieku 19 lat gdzie nawet języka nie znała. Nie wiem skąd ludzie biorą tą pewność siebie i odwagę ale wokół mnie notorycznie ktoś gdzieś wyjeżdża, czy do pracy czy na wakacje, a ja boję się wsiąść do pociągu i pojechać np. do Wawy, boję się, że się zgubię :Stan - Niezadowolony - Obraża się: 
Boli mnie tez takie niezoganizowanie życiowe. Np. są święta a ja nic, dom jak wygląda tak wyglądał. Ostatnio do przyjaciółki poszłam to w szoku byłam jak pięknie świątecznie chatę potrafią przydekorować.  Albo zorganizować wyjazdy, gdzie ja z planowaniem czegokolwiek mam duże problemy.
My, Kartofel, mamy tak.
Tyle, że ja akurat jestem control freakiem i muszę mieć wszystko zaplanowane, bo brak kontroli nad sytuacją dodatkowo mnie stresuje.
Co do papierologii okołouczelnianej - zawsze czytam regulaminy po kilka razy, w obawie, że zapomnę o jakimś świstku i pani z dziekanatu pomyśli, że jestem głupia.
(09 Sty 2019, Śro 17:36)kartofel napisał(a): [ -> ]My, Kartofel, mamy tak.
Tyle, że ja akurat jestem control freakiem i muszę mieć wszystko zaplanowane, bo brak kontroli nad sytuacją dodatkowo mnie  stresuje.
Co do papierologii okołouczelnianej - zawsze czytam regulaminy po kilka razy, w obawie, że zapomnę o jakimś świstku i pani z dziekanatu pomyśli, że jestem głupia.

No ja np. nie potrafię. Dla mnie za dużo tego jest jak mialbym zaplanować wycieczkę gdzieś. Tu podzwonić, tu załatwić, tu wziąć to i tamto, gubię się w tym. 
Ja też czytam po kilka razy ale i tak nic nie czaję ostatecznie i zapominam. A o świstkach zapominałam już wiele razy. Teraz mieszkam w pokoju i płacę więcej bo jak zmienili nam zasady papierologii w dziekanacie na akademik plus ja dodatkowo zaczęłam pracować i zmieniałam agencje to trochę lipa, bo tyle tego było, że połowy nie wiedziałam gdzie łatwić, o drugą połowę wstydzłam się zapytać xd Zdecydowalam się na droższy pokój dla świętego spokoju.
1) zmieniam nazwę tematu na "Nieumiejętność zorganizowania, odnalezienia się w dorosłym życiu". Literacko lepiej wyżywać się w tekście a nie w tytule

2) przenoszę do działu "Szkoła, studia, praca", opisanego "Wszystko co związane ze szkołą, pracą i usamodzielnianiem się.", gdyż nieznajomość rodzajów umów o pracę czy kredytów nie jest kryterium diagnostycznym fobii społecznej.
Też mam taki problem, nawet niedawno miałam identyczną rozkminę odnośnie zakładania firm. Jeśli chodzi o wszelkie papierologie, czuję się jak bezradne dziecko i rzecz jasna wstydzę się kogokolwiek o cokolwiek zapytać, nie chcąc znowu wyjść na kompletnego debila. W dodatku zawsze panicznie się boję że coś zrobię nie tak i ktoś mi to wypomni, wyniknie jakaś niemiła sytuacja, będę mieć z tego powodu problem itd...
Co do wyjazdów, nawet wyjazd do innego miasta oddalonego o 100 km jest dla mnie niezłym stresem, co dopiero do innego kraju. Tylko 3 razy w życiu byłam za granicą, w tym 2 jako dziecko z rodzicami. I to właściwie tuż za polską granicą :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Nie wiem skąd ludzie biorą śmiałość i odwagę, a także jakiś taki pęd by te wszystkie rzeczy (w moim mniemaniu bardzo trudne) robić...
A nie lepiej iść do jakiegoś radcy prawnego? W Niemczech co piąty człowiek jeśli nie co drugi ma takiego, nawet w tej NRD-owskiej części Niemiec...
Po cholerę sobie łamać głowę nad przepisami których i tam pewnie z 95% ludzi nie potrafi zinterpretować...
Człowiek nie może być alfonsem i omegą, no bez przesady, w Niemczech cenieni są specjaliści, również z Polski - ważne byś umiał np.spawać ,jeśli chodzi o resztę to cię poprowadzą za rączkę.
(09 Sty 2019, Śro 18:51)Monoceros napisał(a): [ -> ]Też mam taki problem, nawet niedawno miałam identyczną rozkminę odnośnie zakładania firm. Jeśli chodzi o wszelkie papierologie, czuję się jak bezradne dziecko i rzecz jasna wstydzę się kogokolwiek o cokolwiek zapytać, nie chcąc znowu wyjść na kompletnego debila. W dodatku zawsze panicznie się boję że coś zrobię nie tak i ktoś mi to wypomni, wyniknie jakaś niemiła sytuacja, będę mieć z tego powodu problem itd...
Co do wyjazdów, nawet wyjazd do innego miasta oddalonego o 100 km jest dla mnie niezłym stresem, co dopiero do innego kraju. Tylko 3 razy w życiu byłam za granicą, w tym 2 jako dziecko z rodzicami. I to właściwie tuż za polską granicą :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Nie wiem skąd ludzie biorą śmiałość i odwagę, a także jakiś taki pęd by te wszystkie rzeczy (w moim mniemaniu bardzo trudne) robić...

U mnie też rodzinka nie pomagała. Demonizowali wszystko. Stale słyszałam, że zakładanie firmy to śmierć, bo podatki, bo skarbówka, bo coś tam. Bo luzie z długami lądują itp. To samo z zakładaniem rodziny. Zawsze mnie odstarszano, żeby mieć dzieci w młodym wieku tak, że byłam święcie przekonana, że wszyscy rówieśnicy rodziny będą zakładać koło 30 a tu zonk, bo większość zakładała po liceum.  I trochę światopogląd mi się zawalił, czułam się (w sumie czuję nadal) jakby ktoś mnie oszukał i niepotrzebnie straszył tym wszystkim :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Swoją drogą w wynajmowanym mieszkaniu mam pośrednika, który ma jeszcze parę innych mieszkań. Koleś jest młodszy ode mnie o kilka lat a robi wszystko od remontów po podpisywanie umów i zajmowanie się rachunkami. Nie pojmuję tego, dlaczego mi takie rzeczy przychodzą trudno.

(09 Sty 2019, Śro 19:01)tomde878 napisał(a): [ -> ]A nie lepiej iść do jakiegoś radcy prawnego? W Niemczech co piąty człowiek jeśli nie co drugi ma takiego, nawet w tej NRD-owskiej części Niemiec...
Po cholerę sobie łamać głowę nad przepisami których i tam pewnie z 95% ludzi nie potrafi zinterpretować...
Człowiek nie może być alfonsem i omegą, no bez przesady, w Niemczech cenieni są specjaliści, również z Polski - ważne byś umiał np.spawać ,jeśli chodzi o resztę to cię poprowadzą za rączkę.

No za granicą bym poszła, innej opcji nie widzę. Ale nie zawsze masz taką możliwość. Moja siostrzenica nie miała, tzn. pewnie i miała ale z jakiegoś powodu tego nie potrzebowała i w stanach z wszystkim doskonale sobie radzi, a dodam, że tuż przed wyjazdem nie kapowała język ni w ząb.
(09 Sty 2019, Śro 19:05)Ciasteczko napisał(a): [ -> ]
(09 Sty 2019, Śro 18:51)Monoceros napisał(a): [ -> ]Też mam taki problem, nawet niedawno miałam identyczną rozkminę odnośnie zakładania firm. Jeśli chodzi o wszelkie papierologie, czuję się jak bezradne dziecko i rzecz jasna wstydzę się kogokolwiek o cokolwiek zapytać, nie chcąc znowu wyjść na kompletnego debila. W dodatku zawsze panicznie się boję że coś zrobię nie tak i ktoś mi to wypomni, wyniknie jakaś niemiła sytuacja, będę mieć z tego powodu problem itd...
Co do wyjazdów, nawet wyjazd do innego miasta oddalonego o 100 km jest dla mnie niezłym stresem, co dopiero do innego kraju. Tylko 3 razy w życiu byłam za granicą, w tym 2 jako dziecko z rodzicami. I to właściwie tuż za polską granicą :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Nie wiem skąd ludzie biorą śmiałość i odwagę, a także jakiś taki pęd by te wszystkie rzeczy (w moim mniemaniu bardzo trudne) robić...

U mnie też rodzinka nie pomagała. Demonizowali wszystko. Stale słyszałam, że zakładanie firmy to śmierć, bo podatki, bo skarbówka, bo coś tam. Bo luzie z długami lądują itp. To samo z zakładaniem rodziny. Zawsze mnie odstarszano, żeby mieć dzieci w młodym wieku tak, że byłam święcie przekonana, że wszyscy rówieśnicy rodziny będą zakładać koło 30 a tu zonk, bo większość zakładała po liceum.  I trochę światopogląd mi się zawalił, czułam się (w sumie czuję nadal) jakby ktoś mnie oszukał i niepotrzebnie straszył tym wszystkim :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Swoją drogą w wynajmowanym mieszkaniu mam pośrednika, który ma jeszcze parę innych mieszkań. Koleś jest młodszy ode mnie o kilka lat a robi wszystko od remontów po podpisywanie umów i zajmowanie się rachunkami. Nie pojmuję tego, dlaczego mi takie rzeczy przychodzą trudno.

(09 Sty 2019, Śro 19:01)tomde878 napisał(a): [ -> ]A nie lepiej iść do jakiegoś radcy prawnego? W Niemczech co piąty człowiek jeśli nie co drugi ma takiego, nawet w tej NRD-owskiej części Niemiec...
Po cholerę sobie łamać głowę nad przepisami których i tam pewnie z 95% ludzi nie potrafi zinterpretować...
Człowiek nie może być alfonsem i omegą, no bez przesady, w Niemczech cenieni są specjaliści, również z Polski - ważne byś umiał np.spawać ,jeśli chodzi o resztę to cię poprowadzą za rączkę.

No za granicą bym poszła, innej opcji nie widzę. Ale nie zawsze masz taką możliwość. Moja siostrzenica nie miała, tzn. pewnie i miała ale z jakiegoś powodu tego nie potrzebowała i w stanach z wszystkim doskonale sobie radzi, a dodam, że tuż przed wyjazdem nie kapowała język ni w ząb.
No to ja nie wiem jak można wyjechać za granicę nie znając choćby podstaw angielskiego?
Widać fenomeny są w śród nas :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
(09 Sty 2019, Śro 19:12)tomde878 napisał(a): [ -> ]
(09 Sty 2019, Śro 19:05)Ciasteczko napisał(a): [ -> ]
(09 Sty 2019, Śro 18:51)Monoceros napisał(a): [ -> ]Też mam taki problem, nawet niedawno miałam identyczną rozkminę odnośnie zakładania firm. Jeśli chodzi o wszelkie papierologie, czuję się jak bezradne dziecko i rzecz jasna wstydzę się kogokolwiek o cokolwiek zapytać, nie chcąc znowu wyjść na kompletnego debila. W dodatku zawsze panicznie się boję że coś zrobię nie tak i ktoś mi to wypomni, wyniknie jakaś niemiła sytuacja, będę mieć z tego powodu problem itd...
Co do wyjazdów, nawet wyjazd do innego miasta oddalonego o 100 km jest dla mnie niezłym stresem, co dopiero do innego kraju. Tylko 3 razy w życiu byłam za granicą, w tym 2 jako dziecko z rodzicami. I to właściwie tuż za polską granicą :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Nie wiem skąd ludzie biorą śmiałość i odwagę, a także jakiś taki pęd by te wszystkie rzeczy (w moim mniemaniu bardzo trudne) robić...

U mnie też rodzinka nie pomagała. Demonizowali wszystko. Stale słyszałam, że zakładanie firmy to śmierć, bo podatki, bo skarbówka, bo coś tam. Bo luzie z długami lądują itp. To samo z zakładaniem rodziny. Zawsze mnie odstarszano, żeby mieć dzieci w młodym wieku tak, że byłam święcie przekonana, że wszyscy rówieśnicy rodziny będą zakładać koło 30 a tu zonk, bo większość zakładała po liceum.  I trochę światopogląd mi się zawalił, czułam się (w sumie czuję nadal) jakby ktoś mnie oszukał i niepotrzebnie straszył tym wszystkim :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Swoją drogą w wynajmowanym mieszkaniu mam pośrednika, który ma jeszcze parę innych mieszkań. Koleś jest młodszy ode mnie o kilka lat a robi wszystko od remontów po podpisywanie umów i zajmowanie się rachunkami. Nie pojmuję tego, dlaczego mi takie rzeczy przychodzą trudno.

(09 Sty 2019, Śro 19:01)tomde878 napisał(a): [ -> ]A nie lepiej iść do jakiegoś radcy prawnego? W Niemczech co piąty człowiek jeśli nie co drugi ma takiego, nawet w tej NRD-owskiej części Niemiec...
Po cholerę sobie łamać głowę nad przepisami których i tam pewnie z 95% ludzi nie potrafi zinterpretować...
Człowiek nie może być alfonsem i omegą, no bez przesady, w Niemczech cenieni są specjaliści, również z Polski - ważne byś umiał np.spawać ,jeśli chodzi o resztę to cię poprowadzą za rączkę.

No za granicą bym poszła, innej opcji nie widzę. Ale nie zawsze masz taką możliwość. Moja siostrzenica nie miała, tzn. pewnie i miała ale z jakiegoś powodu tego nie potrzebowała i w stanach z wszystkim doskonale sobie radzi, a dodam, że tuż przed wyjazdem nie kapowała język ni w ząb.
No to ja nie wiem jak można wyjechać za granicę nie znając choćby podstaw angielskiego?
Widać fenomeny są w śród nas :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Można. Większość Polaków jedzie do roboty na zachód nie znając języka. Moja druga siostrzenica w Niemczech pracuje to się jej pytałąm jak to wygląda, ona mi powiedziała, że większość Polaków w jej robocie nic powiedzieć nie potrafi, na sali tłumacza mają.
(09 Sty 2019, Śro 19:21)Ciasteczko napisał(a): [ -> ]
(09 Sty 2019, Śro 19:12)tomde878 napisał(a): [ -> ]
(09 Sty 2019, Śro 19:05)Ciasteczko napisał(a): [ -> ]
(09 Sty 2019, Śro 18:51)Monoceros napisał(a): [ -> ]Też mam taki problem, nawet niedawno miałam identyczną rozkminę odnośnie zakładania firm. Jeśli chodzi o wszelkie papierologie, czuję się jak bezradne dziecko i rzecz jasna wstydzę się kogokolwiek o cokolwiek zapytać, nie chcąc znowu wyjść na kompletnego debila. W dodatku zawsze panicznie się boję że coś zrobię nie tak i ktoś mi to wypomni, wyniknie jakaś niemiła sytuacja, będę mieć z tego powodu problem itd...
Co do wyjazdów, nawet wyjazd do innego miasta oddalonego o 100 km jest dla mnie niezłym stresem, co dopiero do innego kraju. Tylko 3 razy w życiu byłam za granicą, w tym 2 jako dziecko z rodzicami. I to właściwie tuż za polską granicą :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Nie wiem skąd ludzie biorą śmiałość i odwagę, a także jakiś taki pęd by te wszystkie rzeczy (w moim mniemaniu bardzo trudne) robić...

U mnie też rodzinka nie pomagała. Demonizowali wszystko. Stale słyszałam, że zakładanie firmy to śmierć, bo podatki, bo skarbówka, bo coś tam. Bo luzie z długami lądują itp. To samo z zakładaniem rodziny. Zawsze mnie odstarszano, żeby mieć dzieci w młodym wieku tak, że byłam święcie przekonana, że wszyscy rówieśnicy rodziny będą zakładać koło 30 a tu zonk, bo większość zakładała po liceum.  I trochę światopogląd mi się zawalił, czułam się (w sumie czuję nadal) jakby ktoś mnie oszukał i niepotrzebnie straszył tym wszystkim :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Swoją drogą w wynajmowanym mieszkaniu mam pośrednika, który ma jeszcze parę innych mieszkań. Koleś jest młodszy ode mnie o kilka lat a robi wszystko od remontów po podpisywanie umów i zajmowanie się rachunkami. Nie pojmuję tego, dlaczego mi takie rzeczy przychodzą trudno.

(09 Sty 2019, Śro 19:01)tomde878 napisał(a): [ -> ]A nie lepiej iść do jakiegoś radcy prawnego? W Niemczech co piąty człowiek jeśli nie co drugi ma takiego, nawet w tej NRD-owskiej części Niemiec...
Po cholerę sobie łamać głowę nad przepisami których i tam pewnie z 95% ludzi nie potrafi zinterpretować...
Człowiek nie może być alfonsem i omegą, no bez przesady, w Niemczech cenieni są specjaliści, również z Polski - ważne byś umiał np.spawać ,jeśli chodzi o resztę to cię poprowadzą za rączkę.

No za granicą bym poszła, innej opcji nie widzę. Ale nie zawsze masz taką możliwość. Moja siostrzenica nie miała, tzn. pewnie i miała ale z jakiegoś powodu tego nie potrzebowała i w stanach z wszystkim doskonale sobie radzi, a dodam, że tuż przed wyjazdem nie kapowała język ni w ząb.
No to ja nie wiem jak można wyjechać za granicę nie znając choćby podstaw angielskiego?
Widać fenomeny są w śród nas :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Można. Większość Polaków jedzie do roboty na zachód nie znając języka. Moja druga siostrzenica w Niemczech pracuje to się jej pytałąm jak to wygląda, ona mi powiedziała, że większość Polaków w jej robocie nic powiedzieć nie potrafi, na sali tłumacza mają.
Może i tak jest, ja sobie tego jednak nie wyobrażam, bo po robocie trzeba kupić sobie bułki i kiełbę w sklepie i załatwić wiele innych spraw związanych z m.in. zakwaterowaniem również...
Jak powiadam fenomeny są w śród nas :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Akurat języka stosowanego w umowach nie rozumie większość społeczeństwa, więc nie jesteś jakimś wyjątkiem. Zresztą celowo są pisane w taki sposób, żeby nieświadomy człowiek podpisał i stracił na swojej niewiedzy. Dawniej ludzie mieli niewolników, dzisiaj oficjalnie nie wolno, więc ci bardziej cwani muszą się chwytać różnych sztuczek, aby wyzyskać innych.

Generalnie to nie jest tak, że ktoś się rodzi ze zdolnością radzenia sobie w życiu. To co Ty u nich widzisz to jest efekt wieloletniego zbierania doświadczenia, czytania dziesiątek stron w internecie, pytania setek osób, przysłuchiwania się tysiącom rozmów wśród rodziny i znajomych, do tego liczne niepowodzenia własne, z których wyciągnęli wnioski na przyszłość. To wszystko to wykonana przez nich świadomie lub nieświadomie praca. Skoro Ty jej nie wykonałaś, to nie masz się co dziwić, że brakuje Ci tej wiedzy i umiejętności. Powiedzenie sobie, że ja nie umiem, nie znam się, to nie dla mnie itd. jest pójściem na łatwiznę, bo wówczas tych wszystkich wyżej wymienionych czynności nie musisz wykonywać.
(09 Sty 2019, Śro 20:09)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): [ -> ]Akurat języka stosowanego w umowach nie rozumie większość społeczeństwa, więc nie jesteś jakimś wyjątkiem. Zresztą celowo są pisane w taki sposób, żeby nieświadomy człowiek podpisał i stracił na swojej niewiedzy. Dawniej ludzie mieli niewolników, dzisiaj oficjalnie nie wolno, więc ci bardziej cwani muszą się chwytać różnych sztuczek, aby wyzyskać innych.

Generalnie to nie jest tak, że ktoś się rodzi ze zdolnością radzenia sobie w życiu. To co Ty u nich widzisz to jest efekt wieloletniego zbierania doświadczenia, czytania dziesiątek stron w internecie, pytania setek osób, przysłuchiwania się tysiącom rozmów wśród rodziny i znajomych, do tego liczne niepowodzenia własne, z których wyciągnęli wnioski na przyszłość. To wszystko to wykonana przez nich świadomie lub nieświadomie praca. Skoro Ty jej nie wykonałaś, to nie masz się co dziwić, że brakuje Ci tej wiedzy i umiejętności. Powiedzenie sobie, że ja nie umiem, nie znam się, to nie dla mnie itd. jest pójściem na łatwiznę, bo wówczas tych wszystkich wyżej wymienionych czynności nie musisz wykonywać.
Ładnie to napisałaś, nie podlizuje się gdyż nie znoszę lizusostwa ale po prostu lubię jak ktoś mądrze pisze :Stan - Uśmiecha się:
Dodano:
Nie chciałbym Cię przelecieć, choć może i bym chciał ale nie wiem jak wyglądasz... :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:




Uwaga:
Lubię się powygłupiać :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
(09 Sty 2019, Śro 20:09)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): [ -> ]Akurat języka stosowanego w umowach nie rozumie większość społeczeństwa, więc nie jesteś jakimś wyjątkiem. Zresztą celowo są pisane w taki sposób, żeby nieświadomy człowiek podpisał i stracił na swojej niewiedzy. Dawniej ludzie mieli niewolników, dzisiaj oficjalnie nie wolno, więc ci bardziej cwani muszą się chwytać różnych sztuczek, aby wyzyskać innych.

Generalnie to nie jest tak, że ktoś się rodzi ze zdolnością radzenia sobie w życiu. To co Ty u nich widzisz to jest efekt wieloletniego zbierania doświadczenia, czytania dziesiątek stron w internecie, pytania setek osób, przysłuchiwania się tysiącom rozmów wśród rodziny i znajomych, do tego liczne niepowodzenia własne, z których wyciągnęli wnioski na przyszłość. To wszystko to wykonana przez nich świadomie lub nieświadomie praca. Skoro Ty jej nie wykonałaś, to nie masz się co dziwić, że brakuje Ci tej wiedzy i umiejętności. Powiedzenie sobie, że ja nie umiem, nie znam się, to nie dla mnie itd. jest pójściem na łatwiznę, bo wówczas tych wszystkich wyżej wymienionych czynności nie musisz wykonywać.

Mi się wydaje, że to bardziej zależy od tego, że te osoby to interesuje. No np. prawo jazdy. Ja prawka nie mam, jak miałam zdawać to przed 18 to mnie to kompletnie nie obchodziło co się dzieje na drodze, nie interesowały mnie samochody, nie interesowały mnie żadne oc/ac, jak w radiu cy telewizji głośno było, że jakieś ustawy weszły z prawkiem związane czy przepisami i ludzie nad tym dyskutowali to ja miałam to w assholu. A dodam, że za parę miesięcy prawko miałam zdawać. Jak jechaliśmy samochodem z rodziną to zawsze były jakieś rozmowy np. szwagier zarzucił jak kiedyś gdzieś tam ktoś mu wjechał pod auto i zaczynała się dyskusja nad przepisami czy powinien zrobić tak czy inaczej, to samo jak siostrzenica, która jest dużo młodsza (5 lat młodsza), była wtedy w gimnazjum, pytała o przepisy ruchu drogowego. Ja podczas taich rozmów zakładałam słuchawki na uszy bo tych nudów nie mogłam znieść. Serio nudzą mnie takie przyziemne tematy, a mam wrażenie, że większość ludzi to ciekawi. Ja mam wszystko gdzieś niestety, mam zaintereswania ale są one kompletnie niepotrzebne. Np. interesuje mnie biologia bardzo, kosmos, dinozaury, dużo czytam o takich rzeczach ale po co to komu skoro znam ludzi, których interesują tylko sprawy przyzimne (ci wszyscy co chcą gadać tylko o polityce, gospodarce, czy pogodzie lub korkach na drodze) a lepiej sobie w 100% radzą ode mnie. Tamta siostrzenica zdała prawo za 1, podobnie jak cała rodzina (jej siostra i brat), ja nie zdałam go wcale.
Ja większość rzeczy ogarniam, ale są takie, które za Chiny się mojego łba nie utrzymają. Np. banalny podatek vat. Niby banalne, niby podatek od wartości dodanej, ale ja nie mam do tej pory pewności,jak to rozliczać i kiedy warto być vatowcem, a kiedy nie. Z tego co pamiętam lepiej być vatowcem, jak się ma dużo transakcji z innymi firmami, a jak ma się głównie klientów indywidualnych to nie jestto takie potrzebne... Czy źle mówię :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Też mam takie problemy, ale rok temu w wakacje tak spontanicznie zdecydowałem wieczorem, że jutro rano pojadę do Gdańska. Zamówiłem tylko bilet na autobus i wynająłem pokój na 1 osobę. Nic szczególnego nie robiłem, ale od 12:00 do 4:00 byłem na nogach, spacerowałem sobie, 3 ludzi pytało mnie o coś po angielsku. Jakoś lepiej się czułem nawet po takim krótkim wyjeździe.
Papierologii bardzo nie lubię, ale jak już muszę coś załatwić w urzędzie czy innym podobnym miejscu to jakoś ogarniam. Zawsze robię tak, że rozbijam dane zadanie na najmniejsze możliwe kroki. Przykładowo - powiedzmy, że muszę złożyć wniosek w urzędzie. Krok pierwszy to sprawdzenie w internecie jaki formularz jest mi potrzebny. Krok drugi to wydrukowanie tego formularza. Krok trzeci to wypełnienie go. Krok czwarty to sprawdzenie, gdzie należy go zanieść, itd. 

Na każdym etapie skupiam się wyłącznie na danym kroku i nie myślę o następnych - najważniejsze to nie dać się uczuciu przytłoczenia. Wiem, że planowanie takich prostych czynności jak wydrukowanie dokumentu może wydawać się głupie, ale mi bardzo pomaga rozbicie całego procesu na małe elementy i odhaczanie kolejnych wykonanych kroków.