PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Meteoropatia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Jeden z najbardziej znienawidzonych przeze mnie problemów zdrowotnych: co zmiana pogody, to czuje się jakbym miał umrzeć a na dodatek siada mi na głowę i nie mogę tego niczym zniwelować. Wczoraj tak się czułem i przyszło mi na myśl żeby w końcu o tym poszperać, bo nie wiedziałem czy wynika to z nerwicy czy to coś somatycznego. Znalazłem taki artykuł, z którego wynika, że to skutek siedzenia w domu(czyli pośrednio przez FS):

http://www.slowoludu.com.pl/gazeta/codzi...X/29/7.pdf
Ja czytałem, że to pewnie mikroorganizmy które w tobie żyją mogą tak reagować, te patologiczne, które się rozrosły. Ale nie pamiętam więcej.
Mi się wydaje, że to jednak to siedzenie w domu i oderwanie od natury. Cały czas siedzę w betonie, czasami tylko na rower wyjadę na łono natury(i tak względnej bo otoczonej półmilionowym miastem). To by było dobre wyjaśnienie.
W takim razie każdy fobik miałby z tym pewnie problemy, a tak nie jest.
Mogę się założyć, że niedługo będzie padało, a prognozy pogody nie oglądałem. Czuje się jakbym miał zemdleć, ale nie zemdleje.
Czuję się podobnie, ale nie wiem czy to od pogody. Podobno przy Candidzie jest się właśnie meteopatą, więc coś w tym musi być. Jak się zaczyna robić gęsta atmosfera, to ja umieram.
Ostatnio pogoda wykańcza mnie totalnie. Myślałam, że to starość... pocieszające, że to tylko cywilizacja. :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Tylko i tak, co to za pocieszenie, jeśli nie mogę odpowiednio na to zareagować...
Po długoletnich obserwacjach-z całą pewnością mogę stwierdzić, że moimi problemami są objawy meteoropatii występujące w 2-4 dniach przed zmianą pogody. Im większa zmiana tym objawy są silniejsze. Wyobraźcie sobie: jest upalne lato, od 2 tygodni nie pada, temp. nie spada poniżej 28 stopni C, a mnie nagle zaczyna boleć głowa-biorę tabletkę jedną,drugą i nic, dochodzi do silnej migreny,światłowstrętu, dźwiękowstręt, nudności. Płaczę cały dzień bez powodu, nic nie jem, jestem wyczerpana, nie mam siły iść do sklepu-po prostu nie funkcjonuje, cały rzeczywisty świat dla mnie nie istnieje i tak przez np. 3 dni.
Czwartego dnia zaczyna się wichura, ulewa, burze, jest zimno, a ja czuje się jak nowo narodzona! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Tylko, że nic już nie wraca do normy tzn. dostaje czegoś w rodzaju lekkiego stresu pourazowego-przestaje rozmawiać i spotykać się z ludźmi, którzy na pewno by tego chcieli. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Wiele kontaktów, przyjaźni zerwałam w taki sposób te z mojego dawnego miejsca zamieszkania i obecnego-nawet na tym forum jest parę osób, do których bez podania powodu -przestałam się odzywać. Na pewno wiele osób ma o to do mnie żal-nie dziwię się. Nie wiem jak to naprawić, jak wyeliminować ten problem. Pewnie tak już musi być...
Jeśli ktoś miałby jakąś rade dla mnie to z chęcią posłucham.
...
Myślę, że takie problemy są wynikiem braku równowagi w nas samych.
Imponderabilia napisał(a):Pewnie tak już musi być...
wcale nie musi :Stan - Uśmiecha się - LOL:
U mnie dzisiaj tragedia. Właściwie od wczoraj boli/ściska mnie głowa i jestem przygaszony. Ale nie potrafię stwierdzić, czy to się pojawia tylko przy zmianie pogody.
a ja nie siedzę w domu i też mi zmiany pogody nie dają spokoju. Jak tylko spada ciśnienie, to koniec - czuję się jak mumia. Burza- migrena. Zmiany temperatury - ból kości. Czuję się bezradna przez te zmiany pogody.