PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak zabezpieczyć się na życie?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mam szereg różnych zaburzeń psychicznych - schizofrenia, depresja, nerwica lękowa, nerwica natręctw, fobia społeczna. Można się też okresowo u mnie doszukać dysmorfobii, hipochondrii i jeszcze objawów osobowości unikającej i schizoidalnej. Leczę się też z powodu choroby neurologicznej.

Występuje u mnie duży lęk przed dalszym życiem. Na razie jest wszystko OK, bo mieszkam z rodzicami, mam rentę. No, ale rodzice są już nie młodzi, bo mają 60 lat, powoli już się zaczynają choroby.

Mam małą rodzinę, z którą nie utrzymujemy praktycznie kontaktów, są to bardzo luźne te kontakty.

Ja sam mam prawie 30 lat. Znajomych żadnych, ale mam jednego bliskiego przyjaciela. Nie grozi mi raczej coś takiego jak związek, więc nie będę miał oparcia w partnerze, dzieci również z tego by nie było.

Chciałbym się dowiedzieć w jaki sposób mogę się jakoś zabezpieczyć na życie, bo mam normalnie lęki, że jak rodzice, a szczególnie mama umrą, to czy to nie będzie zwyczajnie mój ostateczny koniec. Dobiła mnie jeszcze pewna rozmowa, bo ojciec powiedział "on nie da sobie rady samemu".

To nie jest tak, że nie umiem zrobić sobie jedzenia, zrobić zakupów, załatwiać swoich spraw czy nawet pracować. Ale obawiam się, że sam nie ogarnę tych spraw, gdy się nagle wszystkie one na mnie zwalą.

Obecnie wyleczyłem się? z kilkumiesięcznej depresji, ale dalej mam pewnym sensie zdeformowany umysł i nie wiem czy nie powinienem antydepresantów brać do końca życia....

Plis help. -:Stan - Niezadowolony - Płacze: Na razie wiem tylko tyle, że w razie śmierci rodzica, miałbym dodatkowo rentę rodzinną.
Żadne to dla Ciebie pocieszenie, ale Ty masz rentę i pewnie będziesz ją miał dożywotnio. Ja na coś takiego nie mogę liczyć i zostanę sam jak palec. Jedyną formą zabezpieczenia jest albo wygrana w totolotka, albo spadek i to nie byle jaki. Szanse na totka, wiadomo jakie są, a jak sobie pomyślę moim spadku, to chyba trzeba planować możliwie najłagodniejszą i skuteczną wersję samobójstwa.
Graj w Lotto.
Tzn. ja nie gram, ale wiem, że tylko taka wygrana to byłaby dla mnie jakaś nadzieja
Tak z 10 milionów byłoby OK jako odszkodowanie od losu za złamane życie... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Niestety, takie rzeczy tylko w filmach.

Można też spróbować zostać programistą. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Ja kiedy byłem młodszy i miałem mniej lęków, to planowałem jakiś wyjazd na stałe za granicę np. do Szwecji do pracy, bo tam jest dobra opieka społeczna. Podobno każdy niepełnosprawny ma swojego opiekuna, co bardzo ułatwiłoby mi mój żywot tam.

Dałem sobie jednak spokój, bo dopadła mnie depresja, przestało mi się wszystkiego chcieć i poczułem się nieudolny.

Też myślałem o wygraniu w lotka, nawet zacząłem w niego grać przez jakiś czas, bo uroiło mi się, że trafię najwyższą wygraną - wszystkie moje problemy by się rozwiązały.... ale po czasie przyszedł rozum do głowy, bo ciągle byłem stratny.

Na programistę jestem za tępy.
No to masz przejebane jak my wszyscy z ZNU :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
No mam przejebane. Szczerze, to ja myślałem nawet o DPSie. Tylko, że moja psajko w ogóle, by tego nie brała pod uwagę, bo moje zaburzenia mają lekki przebieg i funkcjonuję całkiem nieźle. W DPSie, to są już skrajne przypadki nie kumate.

Ale tak sobie w tej chwili myślę, czy może jakbym znowu zaczął brać antydepresanty, zostałbym znowu znieczulony, więc przestałbym się zamartwiać. Poszedłbym na jakąś psychoterapię - na zwykłą rozmowę psychologiczną byłem bardzo podatny, ale to trafiłem na świetną psycholog. Zacząłbym się uczyć języka szwedzkiego, bo mam talent do nauki języków, ew. innego języka kraju, gdzie niepełnosprawni mają dobrze. Zbierałbym teraz pieniądze, które obecnie trwonie i spróbował wyjechać stąd, bo mnie w sumie nic tutaj nie trzyma, może sentymenty jakieś.
28 skończę w tym roku. Przepraszam, że tak Cię śledzę w wątkach, ale Twoje tematy przykuły moją uwagę. Widzę, że życiowo mamy podobnie z wyjątkiem jednostek chorobowych, "jednego bliskiego przyjaciela" i renty.
Nie bierz w ogóle pod uwagę, że sobie nie poradzisz. Musisz i :Ikony bluzgi grzybek:. Nie licz na Lotto albo na spadek, jak czegoś nie sam nie ukradniesz, albo nie zarobisz to za darmo nic od życia nie dostaniesz. Na DPS nie masz co liczyć, trzeba mieć na prawdę mocne kwity a poza tym na miejsce czeka się latami.
Chodź na psychoterapie, bierz leki garściami, musisz funkcjonować społecznie, uczyć się, pracować jak normalny człowiek. Masz talent do nauki języków to szkoda żeby się zmarnował.
Ja jestem w tak :Ikony bluzgi grzybek: sytuacji, że nawet renty nie mam. Jakby mi rodzice nagle umarli, to musiałbym się powiesić, bo i tak czekałaby mnie śmierć z powodu braku środków na niezbędne do przeżycia leki.
Nic nie szkodzi, że mnie ''śledzisz" :Stan - Uśmiecha się: Nawet cieszę się, że zwróciłem czyjąś uwagę, bo czasem mam wrażenie, że każdy ma w d**pie moje wpisy, że nic normalnie wartościowego nie wnoszą.

Dlaczego uważasz, że jesteś w :Ikony bluzgi grzybek: sytuacji? Dlaczego i Ty sam też nie możesz brać leków garściami i chodzić na psychoterapię? Jeśli to za trudne dla Ciebie, to nie musisz pisać.
Mam takie samo spostrzeżenie. Może to dlatego, że większość fobików jest wyjątkowo introwertyczna i niezbyt skora do rozmów, nawet wirtualnych. Albo może to ja jestem taki :Ikony bluzgi grzybek: i nikt nie chce ze mną gadać... :forak:

U mnie jest sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Tutaj rozchodzi się o tematy o których nawet z rodziną nie rozmawiam. Zupełnie inne jednostki chorobowe, oprócz fobii oraz padaczki mam także inne schorzenia. Niedługo idę do szpitala, może w końcu będę miał wystarczającą dokumentację, aby starać się o uzyskanie orzeczenia o niepełnosprawności. Jak dostanę grupę, to może będzie mi łatwiej znaleźć pracę. I wtedy nie ważne czy będę łykał 2,4,8 czy 10 mg/dz Klonazepamu, muszę pracować, bo jak nie to las,linka,pętla i gałąź.
Ja stałem się wyjątkowo płodny na forach po lekach alzhaimerowskich. Nawet i "ustnie" z chęcią, bym gadał np. z psychologiem, do którego mam zamiar się wybrać niedługo. Neurolog podejrzewa u mnie lekką encefalopatię lub organikę, a ta zmiana na lepsze po tych lekach jest ogromna. Wiedziałem, że te leki mi pomogą i wreszcie trafiłem na lekarza, który mi je przepisał.
To bardzo dobrze, że Ci służą.
A jak znosisz hospitalizację? Może jakiś dłuższy pobyt na oddziale leczenia zaburzeń nerwicowych z terapią grupową by Ci pomógł? Tylko niektórzy psychiatrzy to sami nadają się na leczenie, więcej szkód narobią eksperymentując z lekami niż pożytku.
W dzieciństwie byłem hospitalizowany(somatycznie) i bardzo dobrze to zniosłem, ale na "dorosłą" hospitalizację i to na oddziale psychiatrycznym, bym się nie odważył. Z resztą o ile wiem, to mając psychozę, to droga jest zamknięta na oddział nerwicowy - musiałbym z innymi schizofrenikami przebywać i to jeszcze spać z nimi w jednej sali, gdzie jeden się drze drugi jest w pasach. NIE TO NIE DLA MNIE.
Nerwicowy oddział, to jedyny na jaki bym się zgodził...

Na terapii grupowej byłem, na oddziale dziennym. Przychodziło się do takiego ośrodka na terapię. Wytrzymałem tam miesiąc. Ludzie byli w porządku, po za jedną osobą, która w bezczelny sposób się ze mnie wyśmiewała - typ się na mnie gapił i dostawał głupawki. A przecież wyglądam normalnie a nie jak jakiś cudak z irokezem.
Uciekłem jednak stamtąd, bo zaczynała się wtedy depresja, taka z prawdziwego zdarzenia, więc nie miałem już sił codziennie przychodzić. Lekarz ignorował pierwsze objawy, które zgłaszałem.

A psychiatrę mam wyjątkową, bo ma podejście jak psycholog, słucha mnie zawsze co mam do powiedzenia, wspiera itd.
Ja mam troche odmienna sytuacje.Polega to na tym ze nie moge znalezc sensownej pracy. Dodatkowo chcialbym w Warszawie bo tam mialbym zycie a nie tak jak w swoim miescie tylko praca-dom dom-praca co mnie dodatkowo dobija. Tak to wyglada bo przez wczesniejsze kompleksy zaprzepascilem wiele relacji. Drecza mnie pesymistyczne mysli ze juz tak zostanie na zawsze :Stan - Niezadowolony - Smuci się: co do zabezpieczenia sie na zycie to wg. Mnie sprawy wziac trzeba w swoje rece. Nie ma co liczyc na Zus pracownicze plany kapitalowe i inne tego typu.Teraz wykorzystuje ten czas w ktorym musze siedziec ze starszymi. Z pensji (najnizszej krajowej) staram sie odlozyc jak najwiecej. Biore nadgodziny w soboty jak dam rady. No i caly czas szukam lepszej roboty. Mam sporo oszczednosci ktore trzymam na obligacjach czesc w walutach. W totka gralem kiedys ale to bez sensu. Najwyzsza moja wygrana to jakies 15 zl. A ile kasy czlowiek wydal to glowa mala.
Mysle ze najlepiej wlasnie lokowac w obligacje co jest najpewniejsze i procentuje. Frank szwajcarski tez jest dobry. No i jeszcze akcje. Jesli ma sie szczescie to podobno mozna zarobic. Ja w to sie nie bawilem bo nie chce ryzykowac. Wchodze w to gdzie wiem ze jak nie zyskam to nie strace.
Co do rent to moge o tym zapomniec bo z punktu widzenia medycyny jestem sprawny i zdolny do pracy. Co do chorob psychicznych to trzeba miec troche pod sufitem aby cos dostac.
A co sądzicie o tym pomyśle wyjazdu do lepszego kraju? Choć mi się wydaje, że na taki krok raczej bym się nie odważył...
Jeśli ktoś coś umie to dzisiaj jedyne dobre wyjście, gdy nie może dużo zarobić w Polsce.Ja nic nie umiem, a na fizycznego sie nie nadaję przez wzrok, ZNU i brak krzepy... poza tym nie zniósłbym gnieżdzenai siew jakimś wynajętym obskurnym pokoju.

Ale jeśli cos umiesz, nie przeraża cię obcy język ani techniczne aspekty mieszkania tam, to może być jakaś szansa. Tylko IMHO trzeba mieć jakiś pomysł i plan. Tak na żywioł to raczej ciężko takim jak my.
Sądzę, że to dobry pomysł, zwłaszcza, że w tym kraju nie ma przyszłości, ale nie samemu. Twój przyjaciel nie ma przypadkiem podobnych planów? Może spróbowalibyście razem wyjechać do pracy? Albo może do tego czasu poznasz jakąś dziewczynę i z nią wyjdziesz. Chodzi o to, że w razie pogorszenia stanu zdrowia lepiej żeby ktoś był przy Tobie.
Nie twierdzę, że sam sobie nie poradzisz, tylko mając problemy zdrowotne lepiej mieć ze sobą jakiegoś Amigo.
Cytat:Ale jeśli cos umiesz,
No niestety, również niczego nie umiem.

Zapisałem się do szkoły policealnej na kierunek "higienistka stomatologiczna". s+:Ikony bluzgi pieprz: stamtąd po paru zajęciach, bo nie wyrabiałem normalnie. 5 dni praca + łikend zajęcia. W sumie dobrze zrobiłem, bo był przedmiot gdzie było trochę matematyki, z którą sobie dosłownie nie radzę - dyskalkulia oraz podejrzenie akalkulii.

Do tego jestem powolny - pisałem już o pracy w szatni. Nie nadawałem się na sprzątanie(dla tych z orzeczeniem) i baba całą robotę praktycznie za mnie robiła. Dobrze, że była w porządku i mnie nie gnębiła, chociaż była prosta i strasznie wulgarna. Uciekłem więc stamtąd po kilku dniach...

Cytat:Twój przyjaciel nie ma przypadkiem podobnych planów?
Nie ma takich planów, niestety. Przyjaciel z resztą do języków nie bardzo, więc wszystkim musiałbym ja się zajmować.
A korzystałeś z usług doradcy zawodowego?
(26 Sty 2019, Sob 20:13)Piesek napisał(a): [ -> ]A co sądzicie o tym pomyśle wyjazdu do lepszego kraju? Choć mi się wydaje, że na taki krok raczej bym się nie odważył...

Ja zaczynam myśleć nad tym, ale boję się że wpadnę w jakieś bagno. Nie znam niestety nikogo, kto jest za granicą lub zamierza wyjechać.
Cytat: A korzystałeś z usług doradcy zawodowego?
Chodziłem do takowego, dla osób niepełnosprawnych, ale się na mnie obrazili, bo nie przychodziłem na ich "wypady" do jakichś miejsc i tracili pieniądze. Przestali się odzywać, wręcz ignorowali mnie. Dwa razy tak zrobiłem, nie celowo, ale ze względu na schorzenia.

O ile pamiętam, to mi wyszło, że powinienem iść na pracę biurową, ale do pracy biurowej szukają praktycznie tylko z wyższym wykształceniem. Ja nie mam matury nawet i nie będę jej miał.
@Piesek
Hej :Stan - Uśmiecha się: Ja mieszkam za granica.. nie polecam dla kogoś z fobia i innymi stanami tego typu.. Szczególnie w kraju z dużym kryzysem jak Norwegia.
Ale masz szanse, dzięki temu ze umiesz się uczyć języków obcych : ) Ja tego nie potrafię... ogólnie niczego nie potrafię...
W Polsce moje życie było do d*py bo jestem dziwakiem. Tu za granica do bycia dziwakiem, doszło bycie polakiem co jest niemile widziane i w dodatku słabo łapię języki obce...
Panie piesku :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Jeśli jesteś w stanie nauczyć się tego szwedzkiego to możesz spróbować :Stan - Uśmiecha się:
Tez nie mam matury, tam jest matma wiec tez nie będę miał :Stan - Różne - Zaskoczony: