PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Straciłam nadzieję,że uda mi się wyjść z depresji ... Udało sie komuś ?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Zażywam leki ale nie czuje poprawy,czy w ogóle leki potrafią wyleczyc? Bo wg mnie zmiany najpierw  muszą zajść w mózgu,zadne psychoterapie na mnie nie działają,obecnie uczęstnicze w drugiej.. A może ja nie mam depresji? tylko brak pracy,zajęć i dostaje kota w domu z tego nicnierobienia. Moze tak świat wygląda szaro buro i nijak??..

Z drugiej strony, jak sie do czegokolwiek zmotywować jak totalnie nie czuje tego ''czegoś'' , taka pustka,obojętność i znużenie.. Dziś mialam iść na joge. Wczoraj potwierdziłam,że będe. Przyjechałam z miasta, bo musialam załatwic kilka spraw i marzyłam tylko o lózku, walnełam sie na dwie godziny i nastawiłam telefon,żeby się dobudzić na te zajęcia.Myslalam,że jak się prześpię to będe mieć lepsze samopoczucie. Telefon dzwoni, a mi się nie chce wstac,samopoczucie nie uległo poprawie. Napisałam ,że cos mi wypadło i mnie nie bedzie, a jeszcze wczoraj tak się cieszyłam na tą jogę :Stan - Niezadowolony - Płacze: ale dziś wszystko mi się pozmieniało. Nie wiem czy to lenistwo czy może tak działa depresja'' ?  Jakkolwiek głupio to zabrzmiało.Nie umiem się wypowiedzieć , bo ten stan odczuwam praktycznie od ''dziecka'',może jako dzieciak byłam energiczna, lubiłam bawic sie z innymi dziećmi..Potem gimnazjum ,szkoła średnia, dziś 24 lata i tak się ciągnie. Mój stan nie trwa 2,3 lata więc nie wiem jak to było przed, nie mam porównania. Na pewno wiem,że przez to ciągłe zmęczenie i obniżony nastrój spada mi jakość życia..

Jestem żałosna i zmiast przeć do przodu stoję w miejscu. Paradoksalnie nie mam ochoty na wykonywanie domowych obowiązków, wszystko mnie nuży, nie sprawia przyjemności...Nie mam tez znajomych. Z drugiej strony jestem zadbana , lubie dbać o siebie, depresja = niechlujstwo ? Często słyszę,że osoby borykające sie z depresją nie mają siły się umyć,nie przywiązują uwagi do wyglądu...A ja mam na odwrót, jestem przewrażliwiona na swoim punkcie,i nie lubię jak ludzie oceniają mnie źle,ale mimo wszystko z ludźmi jestem obok a nie żyje z nimi. Mogą sobie tam gdzieś być w tle ale jak dochodzi miedzy mną a kimś do interakcji to często czuje się nieswojo, i płoszę.

Do tego lęki społeczne i brak nawiązywania kontaktów z ludźmi sprawił,że nie są mi do niczego potrzebni bo ile można słuchać ''Czemu się tak stresujesz?'' ''Czemu nic nie mówisz?'' , ''Czemu unikasz kontaktu wzrokowego'', ''Jesteś za spokojna'' ...Taka śmaka owaka... Jedyny ''lek'' po ktorym dobrze się czułam i mniej stresowałam był alkohol , ale odkąd biorę mózgotrzepy odstawiłam alko.. Sama nie wiem czy leki mi pomogą?? Czy pomagają? Nie chce być związana z nimi do końca życia.. A co u Was? Opiszcie kochani swoje historie z lekami, czy one pomagają w ogole?
Odnośnie leków, to rzeczywiście neuroleptyki powodują mniejsze ciągotki do alkoholu. Ja też mniej piję na lekach, ale jest jedno ale...
Depresja nie zawsze wiąże się z niechlujstwem. W społeczeństwie wykreował się właśnie taki zestaw "typowych" cech osób chorujących na depresję, które mają być dla zdrowych czerwoną lampeczką, która w odpowiednim momencie zaalarmuje ich, że może jednak coś jest nie tak i że może należałoby jakoś zareagować. Ale tak naprawdę każdy przypadek jest inny i u każdego zazwyczaj wygląda to nieco inaczej; u jednego niechęć do wstania z łóżka będzie lenistwem, u drugiego to już będzie depresja. Także nie sugeruj się tak do końca objawami, które występowały u innych ludzi, nie doszukuj się ich u siebie na siłę, ale też oczywiście nie bagatelizuj swojego stanu i jeśli masz podejrzenie, jeśli najzwyczajniej w świecie czujesz, że problem jest głębszy, to skonsultuj to z lekarzem. Ja np. na pierwszej wizycie miałam robiony test (co prawda pozostawiający wiele do życzenia, ale jednak na jego podstawie oficjalnie stwierdzono u mnie depresję) i przepisano mi leki). Także nie ma co gdybać i tracić czasu na zastanawianie się, czy to już depresja, czy może jednak nie, tylko umów się do specjalisty, niech to on to oceni i poprowadzi Cię już dalej.
Co do samych psychoterapii - jak pewnie wiesz, psychiatra niechętnie da Ci receptę, jeśli nie będziesz pod opieką psychologa.
Może zwyczajnie trafiłaś na złych lekarzy; ja też parokrotnie rezygnowałam i szukałam lepszego - kosztowało mnie to sporo (dosłownie i w przenośni), ale szukałam do skutku i w końcu trafiłam na takiego, który mi pomógł.
Musisz też pamiętać, że taka terapia wymaga jednak trochę czasu; jakby nie patrzeć to jednak rozgrzebywanie psychicznych ran, więc to nie będzie tak, że wszystko się zmieni z dnia na dzień.
(22 Mar 2019, Pią 18:35)Fala napisał(a): [ -> ]Zażywam leki ale nie czuje poprawy,czy w ogóle leki potrafią wyleczyc? Bo wg mnie zmiany najpierw muszą zajść w mózgu,zadne psychoterapie na mnie nie działają,obecnie uczęstnicze w drugiej.. A może ja nie mam depresji? tylko brak pracy,zajęć i dostaje kota w domu z tego nicnierobienia. Moze tak świat wygląda szaro buro i nijak??..
Psychoterapia też zmienia mózg. :Stan - Uśmiecha się:
https://phobiasocialis.pl/czy-psychotera...2134w.html
(22 Mar 2019, Pią 19:15)dawiq napisał(a): [ -> ]Odnośnie leków, to rzeczywiście neuroleptyki powodują mniejsze ciągotki do alkoholu. Ja też mniej piję na lekach, ale jest jedno ale...
jakie ''ale'' ??

(22 Mar 2019, Pią 19:15)dawiq napisał(a): [ -> ].
(22 Mar 2019, Pią 20:32)Żółwik napisał(a): [ -> ]
(22 Mar 2019, Pią 18:35)Fala napisał(a): [ -> ]Zażywam leki ale nie czuje poprawy,czy w ogóle leki potrafią wyleczyc? Bo wg mnie zmiany najpierw muszą zajść w mózgu,zadne psychoterapie na mnie nie działają,obecnie uczęstnicze w drugiej.. A może ja nie mam depresji? tylko brak pracy,zajęć i dostaje kota w domu z tego nicnierobienia. Moze tak świat wygląda szaro buro i nijak??..
Psychoterapia też zmienia mózg. :Stan - Uśmiecha się:
https://phobiasocialis.pl/czy-psychotera...2134w.html
w jaki sposob? nie zauwazyłam specjalnej poprawy,może po pierwszej terapii stalam się ciutkę pewniejsza siebie,ale to wciąż nie to,nauczylam sie tylko maskowac swój lęk..Dla mnie takie gadanie ''Jest pani dużo warta'' , ''Za bardzo pani siebie karci'' jest mało przekonujące, nie osiągnęłam nic, praktycznie nie pracowalam nigdy majac 24 lata . Chodze do jakiejś szkoły, z braku laku wzięłam jakis kierunek, ktory mi niezbyt lezy,ale ze nie było wyoru to ze wzgledu na rente sie ucze..I terapeuci wmawiaja,że robie coś w zyciu,że się ucze,że brawo, wow...Normalnie czapki z głow. Zaczełam chodzic na angielski , ale znużyło mnie to, poza tym nie wiele wynosiłam z tych lekcji i zrezygnowałam..Jestem mdła,nie gadam praktycznie z ludźmi, wiec na jakiej podstawie mowi mi,że jestem wartościowa i moge duzo??,skoro jestem i czuje sie tępa jak młot i nie mam nawet motywacji by to zmienić,...Na mnie takie gadanie nie działa,bo wiem jaka jestem,patrze trzeźwo na świat na siebie i wyciągam wnioski i widzę,że nic nie osiągnęłam,zero pasji,zero zainteresowań..Mam wrazenie,że Ci wszyscy psychoterapuci i psychodzlodzy traktują nas pacjentów jak naiwnych głupkow, nie jestem Ania co ma 2 latka i kręcone włoski,nikt mi nie wmowi,że czarne jest białe ,że jestem ambitna bo wiem,że nie jestem..I to ma mnie uleczyc? walenie ściemy?
@Fala , z twoich wypowiedzi wynika że jesteś ambitna. Nic się nam nie należy od życia, jesteśmy i przeminiemy i świata nie zmienimy.

Jakie leki bierzesz ?
(22 Mar 2019, Pią 21:53)dawiq napisał(a): [ -> ]@Fala , z twoich wypowiedzi wynika że jesteś ambitna. Nic się nam nie należy od życia, jesteśmy i przeminiemy i świata nie zmienimy.

Jakie leki bierzesz ?
Gdybym była ambitna to bym coś osiągnęla w zyciu, pięła się w góre a nie stała w miejscu. Jestem bierna,takie określenie bardziej do mnie pasuje.
A obecnie biorę fluoksetyne, sama nie wiem czy to dobry lek ?
Może jest tak że jesteś mega ambitna i stawiasz sobie za duże poprzeczki przez co na starcie się zniechecasz i wracasz do punktu wyjścia.

Długo zażywasz fluoksetynę?
(22 Mar 2019, Pią 20:54)Fala napisał(a): [ -> ]Na mnie takie gadanie nie działa
Okej, ale mówisz, że uczestniczyłaś jak na razie w dwóch terapiach. Nie sądzisz, że to trochę za mało "danych", żeby generalizować?
Z takiego mówienia, że wszyscy są źli i głupi, nic nie wynika. Jedynie próbujesz sobie w ten sposób wmówić, że nie jesteś w stanie niczego zmienić. Ja wiem, że jak się ma depresję, to trudno właściwie zmotywować się do czegokolwiek, a już zwłaszcza do górnolotnie brzmiącej "zmiany życia", ale przecież tu nie chodzi o jakieś spektakularne akcje - nie od razu Kraków zbudowano, jak będziesz chciała zmienić wszystko, to nie zmienisz niczego; nie tyle z braku siły, co motywacji. Wyobraź sobie, że masz w zlewie całą stertę brudnych talerzy i analogiczną sytuację, kiedy w tym zlewie stoi tylko jeden kubek (tak, wiem, że teraz każdy ma zmywarkę) - za kubek od razu się zabierzesz, natomiast wokół góry talerzy będziesz chodzić przez cały dzień, udawać, że jej nie widzisz i że w ogóle to nie Twoje talerze. Bo jest ich na tyle dużo, że nawet nie chce Ci się na nie spojrzeć, a co dopiero wszystkie je umyć. I tak samo jest w przypadku Twoich problemów, Twoich strachów i wszelkich lęków. Rozpraw się raz, a dobrze z jednym, dwoma, trzema, a dopiero później bierz na warsztat kolejne. Bo póki co, to Ty widzisz tylko to wielkie tło, tę wielką stertę talerzy, która się nad Tobą piętrzy i która zwyczajnie Cię przerasta. Jak masz takie podejście i patrzysz na swoje bagienko jak na jedną całość, to nawet nie wiesz, od czego zacząć, więc odpuszczasz i się poddajesz. Daj sobie czas, skup się póki co na ogarnięciu depresji, poświęć jeden dzień na poszukanie dobrego lekarza, z doświadczeniem, z dobrymi opiniami, może trochę droższego, ale przynajmniej mającego jakieś pojęcie o tym, czym się zajmuje; i tak jak mówię - wszystko metodą małych kroczków.
(22 Mar 2019, Pią 20:54)Fala napisał(a): [ -> ]Dla mnie takie gadanie ''Jest pani dużo warta'' , ''Za bardzo pani siebie karci'' jest mało przekonujące, nie osiągnęłam nic, praktycznie nie pracowalam nigdy majac 24 lata . Chodze do jakiejś szkoły, z braku laku wzięłam jakis kierunek, ktory mi niezbyt lezy,ale ze nie było wyoru to ze wzgledu na rente sie ucze..I terapeuci wmawiaja,że robie coś w zyciu,że się ucze,że brawo, wow...Normalnie czapki z głow. Zaczełam chodzic na angielski , ale znużyło mnie to, poza tym nie wiele wynosiłam z tych lekcji i zrezygnowałam..Jestem mdła,nie gadam praktycznie z ludźmi, wiec na jakiej podstawie mowi mi,że jestem wartościowa i moge duzo??,skoro jestem i czuje sie tępa jak młot i nie mam nawet motywacji by to zmienić,...Na mnie takie gadanie nie działa,bo wiem jaka jestem,patrze trzeźwo na świat na siebie i wyciągam wnioski i widzę,że nic nie osiągnęłam,zero pasji,zero zainteresowań..Mam wrazenie,że Ci wszyscy psychoterapuci i psychodzlodzy traktują nas pacjentów jak naiwnych głupkow, nie jestem Ania co ma 2 latka i kręcone włoski,nikt mi nie wmowi,że czarne jest białe ,że jestem ambitna bo wiem,że nie jestem..I to ma mnie uleczyc? walenie ściemy?

Hej Fala. Nie dziwię się, że jest mało przekonujące, bo to tylko opinia obcej osoby, właściwie z zasady powinna być nic nieznacząca.

Nie rozumiem natomiast Twojego podejścia co do osiągnięć. Czy fakt, że ktoś pracował czyni go "lepszym"? A gdybyś pracowała sprzedając dziadkom g. warte garnki wykorzystując ich naiwność, to byłabyś z siebie dumna? Albo w kasynie? Wiele prac jest wręcz niemoralnych i należy być dumnym, że się ich nie wykonywało.

Poza tym, co to znaczy "praktycznie nie pracowałam"? Codziennie wykonujesz masę czynności, jedyna różnica jest taka, że nikt Ci za to nie płaci. Ale to nie wpływa w żaden sposób na wartościowość tych zajęć. Czy chodzi Ci o to, że nigdy nie płaciłaś podatków? Tyle że z podatków finansowane są wszystkie te patologie, tj. politycy, więźniowie, świadczenia 500+ dla czeczeńskich rodzin które potem terroryzują wioski etc. Ja na przykład pracuję i z ręką na sercu powiem Ci, że jest mi potwornie wstyd za każde euro, które oddaję państwu jako różnicę między brutto a netto, dlatego też staram się zbyt wiele nie zarabiać i nie wspierać tego chorego systemu.

To że nauka angielskiego na jakimś kursie Cię znużyła wcale mnie nie dziwi. Ciężko się uczyć gdy inni w grupie rozpraszają, mają inne poziomy znajomości języka, przez co przy jednych możesz się czuć totalnie do niczego, a przy drugich uświadamiasz sobie, że marnujesz czas, gdy prowadzący wyjaśnia im jakieś banalne zagadnienia. Spróbuj innej metody, może korepetycje indywidualne, może kurs online?

A od kiedy to "gadanie z ludźmi" czyni kogokolwiek wartościowym? Czy ja to zdanie źle zrozumiałam? Bo serio, jak słucham o czym gada duża część ludzi to utwierdzam się w przekonaniu, że wielką wartością byłoby, gdyby po prostu zamilkli :Stan - Uśmiecha się: