PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy często macie myśli samobójcze?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Chcę się zabić, bo nie zgadzam się z tym, jak wygląda moje życie i nie potrafię tego zmienić.

Wiem, że na forum jesteście wyrozumiali, ale bardziej chodzi mi o to, jak postrzegają to ludzie z zewnątrz, bo to przecież wokół nich kręci się życie. Niby mogą mi powiedzieć "weź się w garść i nie użalaj się nad sobą, każdy ma ciężko", jednak to tylko głupie słowa, nikt nie zna moich myśli, mojej codzienności, czy charakteru i nikt nie wie, że na co dzień użeram się z fobią społeczną, która hamuje mnie we wszystkim, a moja świadomość siebie i rozległy sposób myślenia sprawiają, że nie mogę tego znieść. Nie uważam się za osobę słabą psychicznie i nie jest to użalanie się nad sobą, tylko wniosek po wielu miesiącach intensywnego rozmyślania nad sobą i swoim położeniem.

W końcu kto z nas nie chciałby być po tej drugiej stronie spełnionych, cieszących się życiem ludzi, zamiast ciągłego bycia niewidzialnym, bojącym się własnego cienia fobikiem, bez znajomych, bez pracy, bez przyszłości, bez działania i bez wiary, że cokolwiek się uda. Nic tylko kula w łeb.
Czasem łudzę się, że do poprawy obecnego stanu rzeczy i odepchnięcia zbędnych myśli potrzebna jest tylko osoba, co to by "zdefiniowała mnie". Osoba dla której chciałbym się zmienic i co to by sprawiała, ze mimo ogromnej niechęci siłę bym odnalazł. Osoba, co to by wskazała, że istnieją jeszcze inne kolory prócz czerni i bieli. Osoba, co to by tą skałę ruszyla. Tylko po co by miał ktokolwiek się tak trudzić?
Parę razy z kumplem gadałem o moich problemach i za każdym razem usłyszałem "ogarnij się" i on już przywykł do mojego pesymizmu. Znaczy się, sporo udaję chłopaka w miarę pogodnego, ale wewnętrznie to mnie wykańcza często. Często się uśmiecham, gdy wewnątrz do śmiechu mi nie jest.
Ostatnio jednak przestałem nieco tak bardzo skupiać swoje myśli na sobie, bo praca całkowicie mnie absorbuje.
Powien tylko tyle, że samobójstwo to nie jest rozwiązanie, bo odcinasz się od potencjalnego szczęścia. Ja nadal mam nadzieję, że życie moje się zmieni i w końcu i ja zaznać trochę szczęścia będę mógł, a nie żył wyłącznie szczęściem innych.
Pozdrawiam.
Ja również żyje nadzieją,że jeszcze coś dobrego w życiu mnie spotyka,choć wiem,że jeśli nie będę o to walczyć niewiele się zmieni. 
Zmienia się ,ale dzięki stagnacji- na gorsze. Ciężko znaleźć siłę do działania, gdy tkwisz po uszy w :Różne - Koopa: sam ten fakt powinien motywować,ale nie jest łatwo "wziąć się w garść" po latach życia w ten sposób. :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: 

Ludzie z zewnątrz tak jak piszesz nigdy nie potrafili wczuć się w moją sytuacje, ani nie byli zbyt wyrozumiali. Szkoda. 
Do tej pory codziennie wieczorem rozpaczałam nad swym losem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ,a teraz moje własne problemy ,potrzeby odeszły na drugi plan i muszę nieustannie martwić się o zdrowie rodziny i myśleć jak im pomóc. Pewnie to kolejny powód dla którego jeszcze ledwo ledwo,ale wciąż dycham.
Ostatnimi czasy nie ma dnia, w którym nie borykałabym się z takimi myślami. Przechodzę przez ciężki okres w życiu. Pojawiają się jako reakcja na silny stres. Łudzi mi się to "niewyjście" jako kres cierpienia. Czemu jeszcze im się nie poddałam? Bo z pozoru słaby człowieczek ma dosyć silną osobowość i żadne chwilowe załamanie nie będzie mi tu się panoszyć. Wiem również, że myśli są stanem przejściowym, jak pogoda - nie zawsze przecież pada deszcz ;:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Próbuję to wyeliminować, lecz zbyt długo traktowałam to jako "who cares, zawsze w razie czego jest to niewyjście" i jakoś to szło. Aktualnie biorę się za siebie od strony fachowej. Nie jestem w stanie sama wyrobić ze sobą i z tym co się ze mną dzieje - przeraża mnie to. Mam parę wyuczonych schematów postępowania w razie czego. Przykładowo noszę przy sobie plan bezpieczeństwa z tej strony https://emocje.pro/formularz-samobojstwo...likoptera/ czy po prostu wchodzę tu i odwracam swoją uwagę. Próbuję tłumaczyć łepetynie fakty, nie ulegać emocjom, gdy to zawodzi - przestaję myśleć. Skupiam się maksymalnie na jednej rzeczy. Przykładowo na myciu garów. Jestem tylko ja, woda, piana i gary. Nic więcej. Żadnych myśli. Jeśli się pojawiają, to znowu: ja, woda, piana, gary. Skupiam się na tu i teraz i nic więcej mnie nie obchodzi. 

Fascynujące jest, że to w jakim jesteśmy stanie zależy w głównej mierze od nas samych, bo kto inny potrafi celniej i boleśniej obrzucić się błotem jak nie my:Stan - Uśmiecha się:

Po burzy zawsze wychodzi słońce. 
 :Tuzki - Wbrew przeciwnościom:
Chyba tak jak wyżej piszą tylko nadzieja i wiara, że będzie inaczej, lepiej pozwalają się jeszcze trzymać przy życiu. Tak jak było w jednym filmiku na youtubie, że to nie jest tak, że się nie chce żyć tylko bardziej nie chce się tak żyć jak dotąd i się nie wie jak to zmienić lub nie daje rady.
Do autorki, masz jeszcze jakąś nadzieję, że będzie lepiej?
Ostatnio nie mam takich myśli.

Miewałem jeszcze za nastolatka. Nie były one tak ściśle depresyjne ("nie chcę w ogóle żyć"), były krzykiem o pomoc ("nie chcę TAK żyć, chcę inaczej, ale nie umiem, pomóżcie mi"). Był w nich też element złości na tatę ("udowodnię, że moje problemy są prawdziwe i sobie ich nie wmawiam, tak jak ty sądzisz").

Mimo tego w skrajnych sytuacjach myśli te pchały do zachowań, które realnie dawały zagrożenie życia. W tym krzyku o pomoc dopuszczałem ewentualność tragicznego końca. Dwa razy było poważnie. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

Teraz ogólnie chce mi się żyć, choć jakość życia jest, jaka jest. Czasem czuję, że powinien mi się należeć medal za to, że doczłapałem do dzisiejszych czasów. To demotywuje. Przyzwyczaiłem się do minimalistycznej wegetacji i boję się starać, żeby było lepiej. Tak jakbym się zmęczył dotychczasowym postępem (w porównaniu do stanu sprzed 10 lat).
Ja czasami mam bo czuje sie beznadziejnie.
Tez mam tak ze staram się znaleźć jakiś sens, nadzieje ze jakoś cudownie będę kimś innym.. Mnie trzyma myśl ze i tak umrę, wiec zobaczę jak to się kończy : ) Moze coś się polepszy. Autorka tego posta tez chyba ma nadzieje. Dlatego napisała tego posta/temat żeby znaleźć tu wsparcie? :Stan - Uśmiecha się:
Ja mam nawet cały plan upozorowanego wypadku. Kiedyś go zrealizuję, bo nie chcę takiego życia jak mam teraz w wieku 40 czy 50 lat. To nawet nie będzie w akcie desperacji (choć tego też nie mogę wykluczyć), to będzie rozsądna decyzja.

Użytkownik 100618

Nie chcę się zabić, chcę nie czuć albo nie być... ale zabicie się jest zbyt trudną decyzją do podjęcia.
Boję się czuć szczęśliwa, skoro zawsze sinusoida musi zlecieć w dół. Ale ja chyba nie zasługuję na szczęście.
(26 Mar 2019, Wto 14:14)koniec napisał(a): [ -> ]Kiedyś go zrealizuję, bo nie chcę takiego życia jak mam teraz w wieku 40 czy 50 lat.
Może to nie będzie wyszukane pocieszenie, ale czasem pewne objawy same się prostują z wiekiem. Zewnętrzne okoliczności też mogą pozytywnie zaskoczyć.
Jeden doktorek mi powiedział, że "do czterdziestki mi przejdzie"...

W sumie niektóre objawy, które miałem 10 lat temu, rzeczywiście znikły. To może za 10 lat będzie jeszcze lepiej. Czego i wszystkim życzę! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Mi się już nic nie chce, nawet myśleć o samobójstwie.
Ostatnio co raz częściej. Szczerze mówiąc chciałbym się zabić ale nie potrafię tego zrobić.
(26 Mar 2019, Wto 5:22)Acj napisał(a): [ -> ]Czasem łudzę się, że do poprawy obecnego stanu rzeczy i odepchnięcia zbędnych myśli potrzebna jest tylko osoba, co to by "zdefiniowała mnie".

Chyba każdy z nas potrzebuje takiej osoby, ale trzeba uważać, żeby nie uzależniać od niej naszego szczęścia i poczucia wartości.

(26 Mar 2019, Wto 5:22)Acj napisał(a): [ -> ]Powien tylko tyle, że samobójstwo to nie jest rozwiązanie, bo odcinasz się od potencjalnego szczęścia.

W moim życiu nie ma szczęścia, to tylko wegetacja.

(26 Mar 2019, Wto 12:38)MamMokrePranie napisał(a): [ -> ]Mam parę wyuczonych schematów postępowania w razie czego. Przykładowo noszę przy sobie plan bezpieczeństwa z tej strony

Mnie się to wydaje robieniem wiele niczego. Potrzebuję celu i konkretnego działania, po co mi ta wegetacja. Nie mogę zacząć działać, bo hamuje mnie fobia, a żeby zniwelować fobię muszę działać. Kółko się zamyka, jestem w dup*e. Pozostaje tylko się zabić. Chociaż, gdybym potrafiła wykonać jakieś działanie, to wolałabym polepszyć jakość swego życia, a nie się zabijać.

(26 Mar 2019, Wto 12:39)damiandamianfb napisał(a): [ -> ]Chyba tak jak wyżej piszą tylko nadzieja i wiara, że będzie inaczej, lepiej pozwalają się jeszcze trzymać przy życiu. Tak jak było w jednym filmiku na youtubie, że to nie jest tak, że się nie chce żyć tylko bardziej nie chce się tak żyć jak dotąd i się nie wie jak to zmienić lub nie daje rady.
Do autorki, masz jeszcze jakąś nadzieję, że będzie lepiej?

Nadzieja i wiara są ważne, ale stają się bezużyteczne, gdy nie idą za nimi żadne czyny. Nie lepiej wziąć życie w swoje ręce, niż liczyć na to, że zdarzy się cud?
W sumie to chyba nie mam nadziei. Po prostu nie potrafię wykonać działania, dlatego też nie potrafię się zabić i tak trwam dalej w tej wegetacji. Jakiś koszmar.

(26 Mar 2019, Wto 13:47)Karol1991 napisał(a): [ -> ]Dlatego napisała tego posta/temat żeby znaleźć tu wsparcie? :Stan - Uśmiecha się:

Raczej żeby zrobić mały research. Zaciekawiło mnie jak inni to postrzegają.

(26 Mar 2019, Wto 17:44)Czereśnia napisał(a): [ -> ]Ale ja chyba nie zasługuję na szczęście.

Czemu masz nie zasługiwać? Każdy zasługuje na szczęście, no chyba, że krzywdzi innych. Może szczęściu czasem trzeba dopomóc.
(27 Mar 2019, Śro 2:59)lauradelvalle napisał(a): [ -> ]Chyba każdy z nas potrzebuje takiej osoby, ale trzeba uważać, żeby nie uzależniać od niej naszego szczęścia i poczucia wartości.
Ja jestem człowiekiem, co to zawsze się 'kierował' cudzym dobrem i mało zwracał uwagi na własne. Innego rozwiązania nie widzę jak uzależnienie mojego szczęścia od szczęścia drugiej osoby i mam nadzieję moich przyszłych dzieci.;p
Życie hedonistyczne i samo dla siebie mnie jakoś nie kręci. Zakładam, że to też powód dlaczego jestem w takim położeniu, a nie innym, bo w życiu jednak trzeba też być egoistą. Brać to, co uznajesz, że Ci się należy (w granicach zdrowego rozsądku, proszę nie wyrywać z kontekstu;p).
Teraz jestem taki ciamciaramcia, co to przejmuje się każdym, a siebie ma za nikogo. Nie potrafię nikogo zaciekawić sobą, bo sam wewnętrznie czuję, że nie ma kompletnie czym. Nie czuję, że potrafiłbym kogokolwiek czymś pociągać. Wierzę, że by być z kimś bym musiał się stać kimś zupełnie innym. A przecież chyba nie chodzi o to by się zmieniać byle kogoś zadowolić, a być kimś kim się w istocie chce? ;p
Została mi praca, ale tutaj też ostatnio 'odkryłem', że praca mnie nie kocha. Ile godzin bym nie siedział. Czy to 10h, czy 12h, czy czasem i 16h. Wszystko i tak na marne.
Pozdrawiam.
Teraz wychodzę z założenia ze i tak zdążę umrzeć czeka to mnie Ciebie i wszystkich, mimo problemów psychicznych postaram się dojść do końca drogi, bo po co przyspieszać ten proces? Nie chce się tylko zbytnio stresować w trakcie i w sumie tyle. Miewam dalej myśli samobójcze chyba dlatego ze nie akceptuje siebie i z przyzwyczajenia. Od ok. 12 roku życia czyli ponad polowe zycia mam myśli samobójcze, wyuczone jest to myślenie. Budzisz się z tym i zasypiasz. Gorszy moment i znów nasilenie. Spadek nastroju, mniemania o sobie. Analizowanie życia, świata i poczucie bezsensu. Pesymistyczne postrzeganie rzeczywistości i przyszłości. Niestety tak mam. Myślenie o czymś a zrobienie tego to cos zupełnie innego.
Dziewczyna z którą byłem powiedziała, że popełni samobójstwo, była gdzieś w lesie. Włącza się poczta głosowa.  -:Stan - Niezadowolony - Płacze: wróciła do byłego, który ją bił i została podbita wiele razy. Poszła do lasu była mocno pijana ale wzięła ze sobą zeszyt, długopis i nóż. Już cięła się kiedyś.
Powiadomilem policję na miejscu i jej brata :Stan - Niezadowolony - Płacze: pojechałbym jej szukać ale to 600km i mam niesprawne auto chwilowo.
Sam 3 razy wyrywalem jej nóż z ręki i nie potrafiłem jej znieść, kiedy się upiła. Dzisiaj mnie przepraszala za to. Choć to kolejny dzień, który mi zepsuła do reszty, to jednak mam nadzieję, że jeszcze zrobi to kiedyś.
(27 Mar 2019, Śro 2:59)lauradelvalle napisał(a): [ -> ]Nadzieja i wiara są ważne, ale stają się bezużyteczne, gdy nie idą za nimi żadne czyny. Nie lepiej wziąć życie w swoje ręce, niż liczyć na to, że zdarzy się cud?
W sumie to chyba nie mam nadziei. Po prostu nie potrafię wykonać działania, dlatego też nie potrafię się zabić i tak trwam dalej w tej wegetacji. Jakiś koszmar.
Pewnie, że lepiej, ale trudniej. Wygodniej jest się oszukiwać i czekać sobie tylko na jakiś ruch świata czy kogokolwiek innego
Niestety zbyt często a swoje pierwsze myśli to pamiętam jeszcze z maleńkości ale to było raczej w stylu, że byłam zła na najbliższą rodzine za jakąs karę i sobie wyobrażałam, jak będą płakac za mną gdyby teraz umarła. Chore co? xDDD
Potem mi tak na poważnie takie myśli powróciły w 6 klasie podstawówki. I od tamtej pory trzymają się bardzo mocno. Czasem mocniej, czasem słabiej... Na pewno się kiedyś zabije. No chyba,że mnie auto na ulicy :Ikony bluzgi pierd: niespodziewanie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
(01 Kwi 2019, Pon 23:27)kapcie napisał(a): [ -> ]Niestety zbyt często a swoje pierwsze myśli to pamiętam jeszcze z maleńkości ale to było raczej w stylu, że byłam zła na najbliższą rodzine za jakąs karę i sobie wyobrażałam, jak będą płakac za mną gdyby teraz umarła. Chore co? xDDD
Potem mi tak na poważnie takie myśli powróciły w 6 klasie podstawówki. I od tamtej pory trzymają się bardzo mocno. Czasem mocniej, czasem słabiej... Na pewno się kiedyś zabije. No chyba,że mnie auto na ulicy pierd***lnie niespodziewanie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Pamietam, ze jak chodzilem do szkoly to liczylem na to ze pierdzielnie mnie jakies auto albo autobus xD Raczej nie na serio, bo bym sie zabil jakbym byl tak na 100% gotowy. Jednak w tamtym czasie mialem jakas glebsza depresje, w porownaniu do tamtego okresu to jestem w duzo lepszym stanie teraz a i tak czasem mam takie mysli :Stan - Uśmiecha się:

Co sie wydarzylo w 6 klasie?  :Stan - Uśmiecha się:
(26 Mar 2019, Wto 2:35)lauradelvalle napisał(a): [ -> ]Nie uważam się za osobę słabą psychicznie i nie jest to użalanie się nad sobą, tylko wniosek po wielu miesiącach intensywnego rozmyślania nad sobą i swoim położeniem.

W końcu kto z nas nie chciałby być po tej drugiej stronie spełnionych, cieszących się życiem ludzi, zamiast ciągłego bycia niewidzialnym, bojącym się własnego cienia fobikiem, bez znajomych, bez pracy, bez przyszłości, bez działania i bez wiary, że cokolwiek się uda. Nic tylko kula w łeb.
W życiu bym tego lepiej nie opisał, mam dokładnie te same odczucia! Nie jesteśmy osobami słabymi psychicznie, jest zupełnie odwrotnie. Zwyczajni ludzie, którym życie oszczędziło traumatycznych wspomnień i doświadczeń przez co dotknęły nas wiadome problemy, nawet nie zdają sobie sprawy jak trudna jest nasza wegetacja i na jak żałosnym poziomie znajduje się nasz komfort codziennego życia. Chciałbym żeby choć na tydzień mogli się poczuć tak, jak ja się czuje cały czas. A tendencja jest niestety spadkowa.
Co do samego samobójstwa to ostatnio myślę o tym bardzo często. Czasami niemal cały dzień. Ja, las, lina i drzewko. Wiem, że to rzecz straszna, ale w moim życiu nie ma nawet chwil obiektywnego zadowolenia, nie mówiąc już o czymś takim jak szczęście. I to się nie zmieni, moja sytuacja rodzinna, materialna, tego się nawet opisać nie da. Trwam w tym, bo muszę, ale nawet najbardziej cierpliwy człowiek ma swoje granice wytrzymałości.
Tak, bardzo często, a ostatnio coraz częściej  
Na takiego żałosnego śmiecia jak ja nie ma miejsca na Ziemi :Stan - Niezadowolony - Nie-nie:  :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Normalnie jakbym przeczytała siebie :Stan - Uśmiecha się:
Mam podobnie. Myśli samobójcze mam coraz częściej, życie po prostu mnie przerasta i chce mi się krzyczeć "nie radzę sobie". Niestety nikogo to nie obchodzi, bo też słyszę teksty w stylu "zapomnij", "weź się w garść i przestań użalać". Moje serce krwawi, bo nikt mnie nie rozumie.
W moim życiu wydarzyły się rzeczy, które wydarzyć się nigdy nie powinny i cholernie ciężko się z tym żyję. Patrząc w swoją przyszłość mam ochotę położyć się i czekać na śmierć, bo nie mam już siły. Jestem zmęczona życiem w ciągłym stresie....
Codziennie i wiem już raczej jak to zrobię. Szkoda mi tylko matki jeszcze.
(28 Kwi 2019, Nie 14:26)Unseen napisał(a): [ -> ]Codziennie i wiem już raczej jak to zrobię. Szkoda mi tylko matki jeszcze.

Znajome xd
Stron: 1 2