Myślicie ze napisanie czy rozmowa z wykładowcą profesorem o złym stanie psychicznym w jakim się jest to dobry pomysł? Chodzi mi o wyrozumiałość i wyjaśnienie czemu np opuszczam zajecia i ze nie jest to spowodowane lenistwem.
To zależy jaki z charakteru jest Twój wykładowca, w porównaniu do amputowanej kończyny chorobę psychiczną można symulować, nie wiadomo jak to odbierze.
Jest terapeutą
Myślę, że jak najbardziej.
Dużo zależy oczywiście od wykładowcy, bo wśród nich niestety też znajdą się tacy, co powiedzą "ta dzisiejsza młodzież to taka wrażliwa i nieprzystosowana do życia", ale na pewno lepiej pójść się usprawiedliwić niż nie powiedzieć nic.
Jeśli się leczysz, to możesz tez ubiegać się o indywidualny tok nauczania.
Mogę przynieść papierek od psychiatry czy cos pewnie jak potrzeba
A najlepiej będzie pogadać z nim po wykładach w 4 oczy o problemie i przedstawić zaświadczenie, choć rozumiem że może nie być Ci łatwo.
Nom to ostatni rok a miałem tez dziekanke zostały mi w sumie 2 miechy wszystko zaliczone, debilnie byłoby zrezygnować. Mam jednak tak nasilona fobie ze czuje jakbym miał dostać ataku paniki ostatnio
To możesz też mailowo umówić się z nim na konsultacje i spróbować pogadać na spokojnie - może tak będzie Ci łatwiej niż zagadywać po wykładzie, gdy wokół jeszcze pałętają się inni studenci, a prowadzący pewnie spieszy się na inne zajęcia. Skoro jest terapeutą, to powinien wszystko zrozumieć.
Trzymam kciuki, powodzenia!
Dzięki za pomoc myślałem ze to durny pomysł
Pomysł nie jest durny. Szczerość (bez wchodzenia w głębokie detale Twoich problemów) może Ci potem ułatwić spokojne rozwiązanie sprawy.
Przy odrobinie szczęścia ten wykładowca może też trochę Ci pomóc w innych kwestiach uczelnianych (doceniając Twój wysiłek w przyznanie się i zaufanie mu).
Pomyśl też, że po drugiej stronie również trafiają się fobicy bojący się pisać do studentów i przeżywający podobne rozterki.