PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: O depresji inaczej
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czytając dyskusję na facebooku trafiłam na kilka ciekawych wypowiedzi różnych osób i pomyślałam, że dobrze by było się nimi podzielić, bo temat dotyczy sporo osób na tym forum.
 
"Depresja wygląda trochę inaczej. To jest jak oglądanie swojego życia zza szyby lub ekranu, będąc kompletnie obojętnym na to co się dzieje. Trochę jak oglądanie najnudniejszego filmu pod słońcem, na dodatek będąc już zmęczonym. Chcesz go wyłączyć, masz dość, ale jednak nie możesz, bo ten film to twoje życie. Zdarzają się czasem momenty, lepsze sceny, gdzie chcesz dać filmowi szansę, ale zaraz potem znowu nadchodzi rozczarowanie. Na przykład miałam taki dzień, gdzie byłam z dużą grupą znajomych, byłam w centrum uwagi, śmiałam się, każdy mnie słuchał i doceniał. Wiedziałam, że powinnam być szczęśliwa, wiedziałam, że powinnam to uznać za wspaniały dzień, próbowałam... ale się nie dało, bo tak naprawdę w środku czułam ten smutek i znudzenie, czułam jakbym po prostu oglądała to wszystko i próbowała się domyślić co teraz czuje główna aktorka, mimo, że jest mi to obojętne. Wychodziłam z domu z ludźmi prawie codziennie, ale oni nie wiedzieli, jaki jest mój stan. Byłam pod opieką psychiatry i psychologa, miałam stwierdzoną depresję od bardzo młodego wieku, tak młodego, że nie miałam pojęcia jak wygląda inne życie i jak wygląda pełne szczęście, bez chociaż odrobiny goryczy. Co mnie wyleczyło? Nie leki, nie psychiatra, nie psycholog, a mój obecny chłopak, który po prostu był obok, rozumiał moje dziwne zachowania związane z depresją i nie oceniał. Takimi małymi gestami w około 3/4 miesiące wyleczył depresję, która trwała 11 lat. Naprawdę bycie obok i wsparcie ma wielką moc, samo zauważenie tej osoby i próba rozmowy to już dużo."
 
"W depresji ważne jest poczucie, że ma się koło siebie osoby szczere, na które można liczyć. W moim przypadku lekarz (psycholog) tylko mnie dobijał. No bo jaki jest sens życia jeśli muszę rozmawiać o swoich problemach z obcymi ludźmi którym muszę za wysłuchanie mnie płacić? Do psychiatry bym nigdy nie poszedł, rzadko który przejmie się sytuacją, da tylko leki które człowieka ogłupią i będzie mu się wydawać przez chwilę, że wszystko jest dobrze."
 
"Leczyć u psychiatry dla mnie brzmi jak ogłupiać/depopulować przez Rockefeller crew/ big pharma/ korporacje. Nikt nie wspomina o oczyszczeniu organizmu, zdrowym odżywianiu się i prawach życia."
 
"Miałem depresję i psychiatra z psychologiem tylko pogarszali sprawę bo odczuwałem że jestem coraz większym dnem. Dopiero zwykli ludzie wyciągając pomocną dłoń pokazali mi, że mogę pomóc innym tak jak oni pomogli mi."
 
Najłatwiej wysłać bliską osobę do kogoś innego, aby samemu mieć święty spokój, ale czy wtedy jesteśmy rzeczywiście "bliską osobą"?
to zazdroszczę takiej depresji, którą da się wyleczyć znalezieniem chłopaka.
tylko co jak chłopak ją zostawi?
(07 Maj 2019, Wto 19:00)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): [ -> ]Naprawdę bycie obok i wsparcie ma wielką moc, samo zauważenie tej osoby i próba rozmowy to już dużo."

"W depresji ważne jest poczucie, że ma się koło siebie osoby szczere, na które można liczyć.

Wsparcie i szczera akceptacja ze strony bliskich osób są równie ważne jak specjalistyczna pomoc. Dobre relacje też leczą.
Mi mój chłopak w trakcie depresji pomagał z całych sił... gdyby samo to mogło mnie wyleczyć, to na pewno by się tak stało. Ja jednak strasznie źle czułam się z tym, że obarczam go takim ciężarem, zajmuję tyle uwagi i że w ogóle ogląda mnie w takim stanie. Wiem oczywiście, że to o stokroć lepsze niż tkwić w tym gnoju w pojedynkę, ale nie przypisywałabym temu takich absolutnych leczniczych właściwości. Wszystko zależy od człowieka, jego stanu, charakteru... gdyby osoba z depresją wiedziała co może jej pomóc, to może zebrałaby siły do tego, żeby po to sięgnąć, ale koniec końców to jest jedna wielka niewiadoma. :Stan - Niezadowolony - Brak słów:
Ja to już w ogóle tracę nadzieje na to, że z tego da się wyjść na dobre. Boję się, że nawet jeśli będzie długo dobrze, to ten "wirus" i tak będzie czekał gdzieś w środku na swoją kolej.
(07 Maj 2019, Wto 19:20)evergreen napisał(a): [ -> ]to zazdroszczę takiej depresji, którą da się wyleczyć znalezieniem chłopaka.

A co jeśli rozwiązanie problemu jest dużo prostsze niż Ci wmawiają psychologowie, łasi na pieniążki od klientów? Próbowałaś?

(07 Maj 2019, Wto 19:20)evergreen napisał(a): [ -> ]tylko co jak chłopak ją zostawi?

A co jak Twoje leki zostaną wycofane ze sprzedaży?
Poza tym nie jest powiedziane, że jest od tego chłopaka uzależniona, być może był tylko jej przewodnikiem na drodze rozwoju emocjonalnego.

Szary

Myślę że relacja z drugim człowiekiem może zdziałać cuda. Zarówno być gwoździem do trumny jak i antidotum na zło tego świata. Dużo też zależy jak my sami do tego podchodzimy, czy uzależniamy w dużej mierze nasze samopoczucie od innych osób. Myślę że drugi człowiek, zwłaszcza taki który stworzy z nami wyjątkową relację, może pchnąć nas do rzeczy, których wcześniej sami nigdy byśmy nie dokonali. I to wszystko zależy od nas i tych ludzi, co to będą za rzeczy.
(08 Maj 2019, Śro 19:36)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): [ -> ]A co jeśli rozwiązanie problemu jest dużo prostsze niż Ci wmawiają psychologowie, łasi na pieniążki od klientów? Próbowałaś?
próbowałam, ale nie zamierzam uzależniać swojego samopoczucia od akceptacji innej osoby.
(08 Maj 2019, Śro 19:36)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): [ -> ]A co jak Twoje leki zostaną wycofane ze sprzedaży?
Poza tym nie jest powiedziane, że jest od tego chłopaka uzależniona, być może był tylko jej przewodnikiem na drodze rozwoju emocjonalnego.
rotacja antydepresantów.
często depresja nie ma jakiejś konkretnej przyczyny i po prostu przyszła od środka. więc trudno tak przyczynowo ją "leczyć". kiedy u kogoś duża składowa depresji to brak bliskiej osoby i wsparcia to znalezienie go faktycznie może pomóc.
Cytat:A co jeśli rozwiązanie problemu jest dużo prostsze niż Ci wmawiają psychologowie, łasi na pieniążki od klientów? Próbowałaś?
Koncerny lekarskie wymyśliły choroby, by zarabiać na naiwnych.
Koncerny żywieniowe wmówiły, że potrzebujemy jedzenia do życia.
Pan kołcz mówi prawdę, nic a nic na tym nie zarabia i robi to z czystej chęci pomocy innym.
(08 Maj 2019, Śro 20:10)evergreen napisał(a): [ -> ]próbowałam, ale nie zamierzam uzależniać swojego samopoczucia od akceptacji innej osoby.

Wydaje mi się, że tutaj nie chodzi o stałe uzależnienie się od czyjejś akceptacji, tylko o nauczenie się akceptowania siebie, dzięki temu, że ktoś tak bardzo zaakceptował nas. A czego się nauczysz tego już Ci nikt nie odbierze. Chociaż pewnie można trochę zapomnieć, dlatego chyba dobrze co jakiś czas sobie przypominać.

(08 Maj 2019, Śro 20:10)evergreen napisał(a): [ -> ]rotacja antydepresantów.

No to tak samo można z ludźmi :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

(08 Maj 2019, Śro 20:10)evergreen napisał(a): [ -> ]często depresja nie ma jakiejś konkretnej przyczyny i po prostu przyszła od środka

A w to akurat absolutnie nie wierzę.
(08 Maj 2019, Śro 21:22)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): [ -> ]
(08 Maj 2019, Śro 20:10)evergreen napisał(a): [ -> ]często depresja nie ma jakiejś konkretnej przyczyny i po prostu przyszła od środka

A w to akurat absolutnie nie wierzę.

Wiadomo, że nie bierze się znikąd, ale powody mogą być przeróżne i często bardzo zawiłe. Ludzie mogą mieć też genetyczne predyspozycje do takich chorób, więc w takim wypadku depresja bierze się u nich "ze środka".
Ci u których pojawiła się nie jako bezpośredni skutek jakiegoś traumatycznego przeżycia, a od tak, znienacka, często nigdy nie dochodzą do rzeczywistego źródła choroby (a nawet ci, którzy takie znaleźli pewnie i tak często nie są w 100% pewni), to jak oni mają to sobie tłumaczyć?
(08 Maj 2019, Śro 21:22)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): [ -> ]evergreen napisał(a):
często depresja nie ma jakiejś konkretnej przyczyny i po prostu przyszła od środka

A w to akurat absolutnie nie wierzę.
Serio nie wierzysz w istnienie depresji endogennej i że może być dziedziczona jak każda inna choroba?
Nie każdy kto ma raka pali papierosy czy wdycha azbest przecież:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Podział endogenna/egzogenna prawdopodobnie jest sztuczny. Wciąż mniej wiemy, niż nie wiemy o przyczynach depresji.
Skuteczność leków przeciwdepresyjnych nie jest póki co jakaś rewelacyjna, więc wsparcie psychospołeczne jest jak najbardziej ważne.
Moim zdaniem, depresja pojawia się ze świadomości o własnej śmiertelności. To coś z czym trzeba sobie poradzić. Odwołując się do porównania do filmu. Po co grać w kiepskim filmie, w którym jesteśmy postacią tragiczną? Tym nudziarzem, któremu nic nie wychodzi, a przyszłość jawi się w czarnych barwach.
Widzieliście kiedyś małe dziecko w depresji? Albo zwierzę? Nie, bo nie zdają sobie sprawy, że mogą zginąć od kół samochodu biegnąc po piłkę, która wypadła i toczy się po ulicy. Można nawet powiedzieć, że nie ubłaganie celem każdego jest śmierć. Pytanie czy napewno chcesz przeżyć podróż do celu w obojętności, w szarych barwach czy jednak coś poczuć. Poczuć się żywym choć przez chwile.


edit: Tak, moja postać w awatarze siedzi w kącie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: jednak to nie jest wynik depresji (z tą kłopotałam się w przeszłości), a wynik odrzucenia przez ludzi.
(09 Maj 2019, Czw 9:00)Onigirinori napisał(a): [ -> ]Widzieliście kiedyś małe dziecko w depresji?
U małych dzieci jest bardziej maskowana objawami somatycznymi.
Małe dziecko chłonie stresory i prawdopodobnie wtedy zaczyna się dysregulacja organizmu, która w przyszłości może ujawnić się w postaci depresji.
(09 Maj 2019, Czw 9:17)Żółwik napisał(a): [ -> ]
(09 Maj 2019, Czw 9:00)Onigirinori napisał(a): [ -> ]Widzieliście kiedyś małe dziecko w depresji?
U małych dzieci jest bardziej maskowana objawami somatycznymi.
Małe dziecko chłonie stresory i prawdopodobnie wtedy zaczyna się dysregulacja organizmu, która w przyszłości może ujawnić się w postaci depresji.
Chodzi o tak małe mniej więcej do 3 lat, gdy nie ma świadomości, że w ogóle jest. A nie sześciolatka, który rozumie siebie i otaczajacy świat.

Edit: wiem bo doskonale pamiętam wczesne dzieciństwo :v trochę to dziwne
To czego nie pamiętamy, niestety też się za nami ciągnie.
Cytat:Widzieliście kiedyś małe dziecko w depresji? Albo zwierzę? 
Zwierzęta niestety też cierpią na zaburzenia psychiczne, to nie jest właściwość wyłącznie ludzkiego mózgu.
(09 Maj 2019, Czw 10:09)Żółwik napisał(a): [ -> ]To czego nie pamiętamy, niestety też się za nami ciągnie.
Wątpie, żeby coś ważnego wdażyło się u mnie od 0-3 lat bo z tego niewiele pamiętam ale później już owszem. I faktycznie częste spędzanie zabaw samotnie i słuchanie dorosłych przy stole z pewnością odbiło się na późniejszych fobiach i depresji. Uważam, że w tamtym czasie nie powinnam przysłuchiwać się rozmowom dorosłych, a bawić się z rówieśnikami. Te sprawy były zbyt trudne dla dziecka, a oni myślel, że nic nie rozumiem i nie wiem o co chodzi :v. 
Myślę, że pamiętam to wszystko ze względu na moje odchyły w spektrum autyzmu :v.

edit: @Galadriela To, że boją się człowieka. To, że są czasem smutne nie znaczy, że cierpią na depresje. Zwierzęta mogą wyuczyć się strachu jeśli po raz kolejny dostaną szmatą, to na sam jej widok się przerażają to jasne. Same z siebie będąc traktowane dobrze i gdy nie męczy ich choroba są szczęśliwe. Czlowiek potrafi mieć depresję nawet najedzony i siedzący w drogim lamboridini
(08 Maj 2019, Śro 22:05)Ninkka napisał(a): [ -> ]Wiadomo, że nie bierze się znikąd, ale powody mogą być przeróżne i często bardzo zawiłe. Ludzie mogą mieć też genetyczne predyspozycje do takich chorób, więc w takim wypadku depresja bierze się u nich "ze środka".
Ci u których pojawiła się nie jako bezpośredni skutek jakiegoś traumatycznego przeżycia, a od tak, znienacka, często nigdy nie dochodzą do rzeczywistego źródła choroby (a nawet ci, którzy takie znaleźli pewnie i tak często nie są w 100% pewni), to jak oni mają to sobie tłumaczyć?

Na okrągło widzę ludzi, którzy nie dbają o swoje zdrowie, czy to poprzez beznadziejne żywienie, brak ruchu, pijactwo czy przepracowywanie się, albo żyją życiem bezrefleksyjnym, bez sensu i celów, nie znając praw natury i ludzkiej psychiki i do pewnego momentu nie przynosi to odczuwalnych negatywnych skutków, wszystko jest fajnie, ale w końcu doprowadzi do katastrofy. I jedną z takich możliwych konsekwencji jest depresja, to jest naturalny skutek, nie żadna choroba. To nie znaczy, że łatwo jest go odwrócić, ale też nie jest tak, że można "znikąd" w taki stan popaść.

(08 Maj 2019, Śro 22:15)mardybum napisał(a): [ -> ]Serio nie wierzysz w istnienie depresji endogennej i że może być dziedziczona jak każda inna choroba?

Można pewnie mieć "predyspozycje genetyczne", ale żadne dziecko nie rodzi się z depresją, to czynniki środowiskowe, wychowanie i osobiste decyzje doprowadzają do takiego stanu. Wszyscy mamy predyspozycje genetyczne do odczuwania bólu gdy uderzymy się o kant stołu (z wyjątkiem osób z mutacją genetyczną która uniemożliwia odczuwanie go - analgezja), więc po prostu dbamy o to, by się o kanty czy inne przedmioty nie uderzać. I to jest dla wszystkich logiczne, nikt nie twierdzi, że cierpi na endogenny ból małego palca po przywaleniu nim w nogę krzesła. Jednak w kwestii zdrowia psychicznego wciąż jeszcze większość ludzi zachowuje się jak niemowlę, które nie zdaje sobie sprawy, że wsadzanie zabawki do oka skończy się bólem. Gdyby sobie zdawali sprawę, to nie czekaliby aż "dopadnie" ich depresja, tylko od razu żyli w zgodzie z sobą, dbali o siebie i wychodzili z toksycznych sytuacji.
Wszystko zależy od danej osoby. Wydaję mi się, że z depresji, jako jednostce chorobowej trudno jest wyjść bez pomocy specjalisty i nie ważne, czy jest jakaś kochająca cię osobą przy tobie czy nie. Jak cierpisz na bóle głowy, to co ci da obecność tej drugiej osoby jeśli ona cię nadal boli? Wiadomo, wsparcie, może trochę ukojenie jakieś będzie, no ale ona ci nie odbierze tego bólu, tak samo nikt, kto jest zdrowy nie zrozumie co ty czujesz, może cię pocieszać i być przy tobie, ale rola takiej osoby na tym się kończy. Jedni leczą się tabletkami, inni hipnozą, zależy też od wiary człowieka, w końcu od czego jest efekt placebo. Może jak ktoś będzie miał taką mocną wiarę, że wylecza się dzięki kochanej mu osobie to rzeczywiście, jej stan się polepszy, ale też pytanie na jaki czas? Ta druga osoba też w końcu musi zacząć normalnie żyć, musi pracować, spędzać czas bez Ciebie. I co wtedy z tobą?

Ale w tym opisie depresji podoba mi się sposób w jaki tłumaczy autor tego tekstu, jak to wygląda z jej perspektywy i te przykłady, które podaje są bardzo trafne. Ja zawsze określam to stanem za mgłą, jakbym żyła przez jakiś czas otoczona parą wodną i niby funkcjonuje, ale wszystko jest niewyraźne i nie ma znaczenia, bo nawet człowiek nie może zobaczyć jak coś na prawdę wygląda, a jakby widział to jeszcze nie może nic poczuć, wieczna pustka.
Tylko że depresja to nie jest taka sama dolegliwość jak wspomniany przez ciebie ból głowy.