PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wesele w rodzinie pójść czy nie?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Na jesień mam wesele u córki siostry mojego ojca. Mam zaproszenie i przez to ogromny dylemat, czy pójść czy nie. Raz nie znoszę tego typu imprez, jakieś tańce, zabawy, tłum ludzi.Ale bardziej chodzi o rodzinę ojca. Moi rodzice, jak miałam 14 lat się rozeszli, nie pasowali do siebie, alkoholizm ojca wywołany tą sytuacją też nie pomagał. To była typowa walka między rodzinami i wybieraj między tata a mamą. Coś, czego nie chce pamiętać, bo to wpłynęło na mnie bardzo źle, depresja, lęki, przerosło mnie to. My z bratem zostaliśmy z mamą, brat jest trochę młodszy,to mniej rozumiał. U rodziny ojca ciągle słyszałam najgorsze rzeczy o mamie, manipulacje dziećmi itp, nie dawałam sobie z tym rady, więc aczęłam ograniczać kontakty z nimi. Poza tym rodzice ojca robili wszystko, by nie płacił mojej mamie na dzieci, czego nie umiem pojąć, bo przecież byliśmy ich wnukami, no jesteśmy. Potem już zaczęłam mieć problemy, próby, depresja. Ale oni nie widzieli swojego udziału w tym. Uznali mnie za wariatkę. To takie proste wiejskie środowisko, każdego z problemem psychicznym, by gdzies zamkli na zawsze. Było minęło. Jestem dorosła, ojciec nie żyje. Nie powiem, ta śmierć im otworzyla trochę oczy, nawet na pogrzebie i po, zachowali się przyzwoicie. Ale mimo to nie wyobrażam sobie tam pójść. Jest mi wstyd, że miałam ta depresję, boję się pytań ich ocen i zresztą nadal mam sporo problemów ze sobą. Wiem to głupio brzmi, ale ja mam duże poczucie winy i wstydu, że nie poradzilam sobie. A jeszcze, jak wiem, że oni mają mnie za jakams nienormalną, to już w ogóle. Mama mi mówi, że  mogłabym wziąć chłopaka iść tam z podniesioną głową i pokazać, że sobie jakoś radzę i wcale nie jestem taka, za jaką mnie mają. Przynajmniej nie byłabym tchórzem. Ale z 2 strony po co mi ten stres? Albo co jak emocje mnie przerosna? Albo co jak oni wrócą w jakiejś rozmowie albo powiedzą coś głupiego do mojego chłopaka? No i ostatnia strona medalu dla mnie ważna - moja kuzynka. Do momentu rozstania moich rodziców od małego dziecka każde wakacje spędzalysmy razem na wsi u dziadków. Mam pełno pięknych wspomnień. Naprawdę do tego czasu, ja się czulam przez tą rodzinę kochana. Ona była 2 lata młodsza ode mnie, żadna jej wina jacy byli jej rodzice czy dziadkowie? Sama nie rozumiała tego wszystkiego. Sama straciła kontakt z kimś bliskim przez tą sytuację, nawet próbowała to później naprawić no, ale ja z moją depresja i lękami w tamtym momencie życia bałam się tej rodziny i przeszłości . Nie stać mnie było wtedy na danie jej tej szansy, dla niej bym poszła na to wesele to naprawdę fajna dziewczyna , ale też boję się, że wszystko wróci i mnie przerośnie. A może pójść tylko do Kościoła? Sama nie wiem, jak postąpić. Co zrobilibyście w mojej sytuacji? Macie jakieś przemyślenia? A może to ja utkwilam w przeszłości, bo wpłynęła na całe moje życie? A oni już tym nie żyją i wszyscy jesteśmy innymi ludźmi. Może wybaczyć zapomnieć i pójść dalej? Głupio mi tak tu o tym pisać, ale strasznie to dla mnie trudne. Dziękuję każdemu, kto zechce wyrazić swoje zdanie.

(12 Lip 2019, Pią 7:07)Nerwuska napisał(a): [ -> ]Na jesień mam wesele u córki siostry mojego ojca. Mam zaproszenie i przez to ogromny dylemat, czy pójść czy nie. Raz nie znoszę tego typu imprez, jakieś tańce, zabawy, tłum ludzi.Ale bardziej chodzi o rodzinę ojca. Moi rodzice, jak miałam 14 lat się rozeszli, nie pasowali do siebie, alkoholizm ojca wywołany tą sytuacją też nie pomagał. To była typowa walka między rodzinami i wybieraj między tata a mamą. Coś, czego nie chce pamiętać, bo to wpłynęło na mnie bardzo źle, depresja, lęki, przerosło mnie to. My z bratem zostaliśmy z mamą, brat jest trochę młodszy,to mniej rozumiał. U rodziny ojca ciągle słyszałam najgorsze rzeczy o mamie, manipulacje dziećmi itp, nie dawałam sobie z tym rady, więc aczęłam ograniczać kontakty z nimi. Poza tym rodzice ojca robili wszystko, by nie płacił mojej mamie na dzieci, czego nie umiem pojąć, bo przecież byliśmy ich wnukami, no jesteśmy. Potem już zaczęłam mieć problemy, próby, depresja. Ale oni nie widzieli swojego udziału w tym. Uznali mnie za wariatkę. To takie proste wiejskie środowisko, każdego z problemem psychicznym, by gdzies zamkli na zawsze. Było minęło. Jestem dorosła, ojciec nie żyje. Nie powiem, ta śmierć im otworzyla trochę oczy, nawet na pogrzebie i po, zachowali się przyzwoicie. Ale mimo to nie wyobrażam sobie tam pójść. Jest mi wstyd, że miałam ta depresję, boję się pytań ich ocen i zresztą nadal mam sporo problemów ze sobą. Wiem to głupio brzmi, ale ja mam duże poczucie winy i wstydu, że nie poradzilam sobie. A jeszcze, jak wiem, że oni mają mnie za jakams nienormalną, to już w ogóle. Mama mi mówi, że mogłabym wziąć chłopaka iść tam z podniesioną głową i pokazać, że sobie jakoś radzę i wcale nie jestem taka, za jaką mnie mają. Przynajmniej nie byłabym tchórzem. Ale z 2 strony po co mi ten stres? Albo co jak emocje mnie przerosna? Albo co jak oni wrócą w jakiejś rozmowie albo powiedzą coś głupiego do mojego chłopaka? No i ostatnia strona medalu dla mnie ważna - moja kuzynka. Do momentu rozstania moich rodziców od małego dziecka każde wakacje spędzalysmy razem na wsi u dziadków. Mam pełno pięknych wspomnień. Naprawdę do tego czasu, ja się czulam przez tą rodzinę kochana. Ona była 2 lata młodsza ode mnie, żadna jej wina jacy byli jej rodzice czy dziadkowie? Sama nie rozumiała tego wszystkiego. Sama straciła kontakt z kimś bliskim przez tą sytuację, nawet próbowała to później naprawić no, ale ja z moją depresja i lękami w tamtym momencie życia bałam się tej rodziny i przeszłości . Nie stać mnie było wtedy na danie Jej tej szansy, dla Niej bym poszła na to wesele, bo to naprawdę fajna dziewczyna , ale też boję się, że wszystko wróci i mnie przerośnie. A może pójść tylko do Kościoła? Sama nie wiem, jak postąpić. Co zrobilibyście w mojej sytuacji? Macie jakieś przemyślenia? A może to ja utkwilam w przeszłości, bo wpłynęła na całe moje życie? A oni już tym nie żyją i wszyscy jesteśmy innymi ludźmi. Może wybaczyć zapomnieć i pójść dalej? Głupio mi tak tu o tym pisać, ale strasznie to dla mnie trudne. Dziękuję każdemu, kto zechce wyrazić swoje zdanie. I przepraszam, że może to chaotycznie napisane, ale ciężko mi o tym pisać było.
Przede wszystkim nie możesz wstydzić się tego, że masz depresję. W takim stanie mamy już wystarczające poczucie winy i brak nadziei, a sami dokładamy sobie jeszcze wyrzuty sumienia z powodu samej choroby.
Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Mogę napisać co ja bym zrobiła takiej sytuacji. Dzielę kartkę na pół, po jednej stronie IŚĆ, po drugiej NIE IŚĆ. Dla każdego wariantu robie rachunek zysków i strat. Trochę czasu to zajmuje, trzeba się nieźle wysilić, ale po dokładnym rozpisaniu można znaleźć najlepsze, najbardziej racjonalne rozwiązanie problemu.
Z jednej strony możesz nie chcieć widzieć tamtej części rodziny, z drugiej chciałabyś uczestniczyć w najszczęśliwszym dniu kuzynki. Możesz nawet myśleć, że oni tam nie chcą ciebie widzieć, ale z drugiej strony to wcale nie na tobie będzie się skupiać uwaga w tym dniu. Jeśli czujesz, że samo wesele cię na ten moment przerasta, możesz pójść tylko do kościoła, by przywitać się z kuzynką,  zostawić podarunek, złożyć życzenia. I nie wydaje mi się, żebyś miała racjonalny powód, by tak uciekać przed rodziną. Zostałyście od siebie odsunięte, ale nie możesz w żadnym razie obwiniać się za to jak potoczyły się losy waszej rodziny, gdy Ty byłaś tylko dzieckiem. Przechodziłam podobną sytuację i już to zrozumiałam. A taki bonusowy argument to to, że nie zmienisz myślenia innych ludzi. Oni mogą mieć swoją opinię na twój temat czy drugiej części rodziny, ale to jest ich sprawa czy są gotowi przyjąć inny punkt widzenia czy są tak ograniczeni, że nie są w stanie dostrzec błędów w swoim dotychczasowym zachowaniu.
Mam nadzieję, że pomogłam. Burza mózgów zawsze działa.
@Nerwuska, przede wszystkim gratuluję, że po tych wszystkich perypetiach stanęłaś na nogi.
Poczucie winy za swoją depresję jest nieuzasadnione. Rozumiem, że postawa dziadków i tamtej rodziny może Cię wprowadzać w fałszywe poczucie winy.

A jaką teraz masz relację z kuzynką?
Wesele jest niby po to, żeby się weselić. Jeśli miałabyś się na nim źle czuć i przeżywać traumę jeszcze raz, to może kuzynka zrozumie, gdybyś odmówiła?
Dziękuje Ataraxa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nie myślałam o tym w ten sposób , bardzo pomocne jest to, co napisałaś. Ja też już zaczęłam to rozumieć,  że byłam tylko dzieckiem, ale poczucie wstydu , lęku są we mnie silne. Poza tym ja się chyba wstydzę tego, że przez depresję się zamkłam w sobie i tak odsunęłam od nich i też w głębi serca mi tych ludzi brakuje, bo jednak tyle lat, jako dziecko u nich spędziłam. Rodzina ojca , mimo że wiele spraw postrzega bardzo płytko i zachowali się kiepsko w przeszłości , to ma dużo ciepła w sobie i emocji , wszyscy są tacy emocjonalni jak ja. Jestem bardziej podobna do nich niż do chłodnej, niewylewnej , choć tolerancyjnej rodziny mamy.

(12 Lip 2019, Pią 7:45)Żółwik napisał(a): [ -> ]@Nerwuska, przede wszystkim gratuluję, że po tych wszystkich perypetiach stanęłaś na nogi.
Poczucie winy za swoją depresję jest nieuzasadnione. Rozumiem, że postawa dziadków i tamtej rodziny może Cię wprowadzać w fałszywe poczucie winy.

A jaką teraz masz relację z kuzynką?
Wesele jest niby po to, żeby się weselić. Jeśli miałabyś się na nim źle czuć i przeżywać traumę jeszcze raz, to może kuzynka zrozumie, gdybyś odmówiła?

Nie wiem, czy jest czego gratulować, po prostu się staram stawać powoli, ale dzięki za miłe słowa :Stan - Uśmiecha się:
Z kuzynką to teraz mamy raczej słabe relacje. Byłyśmy blisko, jak byliśmy dziećmi, jak byłyśmy nastolatkami sytuacja rodzinna to ukróciła , teraz jesteśmy dorosłymi kobietami , mamy kontakt , ale nie wracamy do przeszłości. Jakbym porozmawiała szczerze , to może by zrozumiała, ale nie wiem, czy jestem gotowa na taką rozmowę akurat z Nią. Zbyt trudne. Z ojcem też przez to wszystko miałam ciężkie relacje, a kiedy znalazłam siły i odwagę  by spróbować porozmawiać na te najtrudniejsze tematy to..  niestety mój ojciec zmarł nagle na zawał. Życie dało mi bolesną lekcję, by z niczym nie zwlekać. Tyle, że to jeszcze zbyt świeża sprawa i dla mnie i dla jego rodziny i dla mojej kuzynki, co była jego ukochaną chrześniaczką też. I tym bardziej tematy z tym związane.