PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Ciężkie wstawanie rano z łózka.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam, to mój pierwszy post na forum.

Jestem fobikiem społecznym z osobowością unikająca. Nie będę opisywał swoich objawów ponieważ wystarczy wejść na wikipedie i 1:1 wszystko działa u mnie.
Ciekawi mnie jednak czy was też dotyczy problem ze wstawaniem z łóżka w dni pracujące. Mam coś takiego, że kiedy tylko zadzwoni budzik pierwsze 5-10 minut to walka z samym sobą, żeby wstać z łózka. Mam wrażenie, że wszystkie racjonalne myśli i mechanizmy, które wypracowałem na terapii zaczynały działać dopiero po chwili. Pierwsze odczucia po przebudzeniu to nawał lęków, chęci ucieczki, bezradności i ogólne wrażenie zbliżającej się zagłady. Macie coś takiego? Prawda jest taka, że zaraz po studiach wkopałem się do pracy z klientami biznesowymi i mocno mnie to przytłoczyło i nadal trwa, chociaż staram się z tym wszystkim oswajać. Zastanawiam się jednak czy ktoś miewał podobnie i czy po czasie to uczucie zniknie?
Cześć Krzysztofowy, też mam osobowość unikającą.

To twoja pierwsza praca, czy w każdej tak było? Jest coś, czego boisz się w tej pracy najbardziej? 
Ja tak miałam na początku bo nie wiedziałam, co może mnie w tej pracy spotkać. Potem się przyzwyczaiłam. Były dni, kiedy trafiałam na trudnych klientów i sytuacje mi nowe, dlatego czasami idąc do pracy zastanawiałam się na kogo dzisiaj trafię. Ale współpracownicy byli bardzo mili i jakoś dało radę.
Piszesz, że w dni pracujące, a w pozostałe nie masz problemu? Jeśli tak, to jest dla Ciebie nadzieja.

Ja problemy ze wstawaniem mam, odkąd pamiętam, ale nie jestem pewien przyczyny. W czasach szkolnych budziłem się z negatywnym nastawieniem, bo szkoła była jak więzienie. Teraz już się tak nie stresuję, a poczucie beznadziejności dopada mnie rzadko, do wszystkiego staram się podchodzić na luzie, ale samo wstawanie to nadal najgorsza chwila w dniu.
Pierwsza praca na pełen etat. I tak faktycznie jest w dni pracujące, a najgorzej w pierwszej fazie tygodnia, ale bywało tak i wcześniej- właśnie po zmianie LO czy pójściu do pracy na sezon.
Teraz mocno mnie to wszystko przydusiło, bo zupełnie nowa sytuacja, zmiana trybu życia, nowi ludzie, nieznany mi tryb pracy itd. + oczywiste trudności przez, które wszyscy trafiliśmy na to forum. Staram się żonglować rożnymi technikami. Jednego dnia mówię sobie, ze to cholernie trudne, ale na prawdę mocne zadanie terapeutyczne pod względem socjalizacji. Innym razem staram się myśleć o pensji i jak mogę ją wydać itd. Wróciłem do dzienniczka i do myśli alternatywnych co też mi pomaga.

Staram się też każdego dnia zachowywać tak, żeby jak najszybciej to miejsce stało się dla mnie bardziej naturalne- nie unikam kuchni, staram się mówić cześć nawet gdy ktoś mnie nie zauważy. O dużo rzeczy pytam, chociaż mózg podpowiada, że lepiej samemu się pogłowić. Wydaje się to trochę sztuczne, ale przynosi efekty.
(31 Paź 2019, Czw 20:26)Krzysztofowy napisał(a): [ -> ]I tak faktycznie jest w dni pracujące, a najgorzej w pierwszej fazie tygodnia, ale bywało tak i wcześniej- właśnie po zmianie LO czy pójściu do pracy na sezon.
Czyli zawsze na początku :Stan - Uśmiecha się: w tygodniu się przyzwyczajasz, potem przerwa na weekend i najgorzej rozpocząć nowy tydzień po przerwie. A sądzisz, że to kwestia tej konkretnej pracy? Czy jej zmiana by coś dała?
Dobrze że w chwilach kryzysu starasz się myśleć o miłych, pozytywnych rzeczach. Myślę, że dobrze że pytasz, nawet jeśli to są proste sprawy. Zawsze to jakiś początek rozmowy.
Ja miałem tak jak Ty z wstawaniem kiedyś , przeszło mi od momentu gdy mam elastyczne godziny pracy. Myślę że działało to tak źle przez to ze byłem wyrywany z bardzo głębokiego snu i czasem krańcowo niewyspany. Teraz jest to minimum 7 h i nie mam tak negatywnych myśli rano przeważnie chyba że właśnie muszę wstać na dokładną porę.


Cytat:[size=xx-large]Pierwsze odczucia po przebudzeniu to nawał lęków, chęci ucieczki, bezradności i ogólne wrażenie zbliżającej się zagłady. [/size]
Ten opis pasuje kiedy zbliżam się do budynku w którym czeka mnie intensywny albo stresujący kontakt z ludźmi.

Szczególnie z ludźmi których nie znam i którzy nie znają mnie.

Cytat:[size=xx-large]Staram się też każdego dnia zachowywać tak, żeby jak najszybciej to miejsce stało się dla mnie bardziej naturalne- nie unikam kuchni, staram się mówić cześć nawet gdy ktoś mnie nie zauważy.[/size]
No to szacun. Ja raczej sobie z kolei odpuściłem robienie czegokolwiek na siłę i dla zachowania twarzy, może dlatego praca mnie już tak nie stresuje. Nie powiem komuś czesc, bo nie wyszło akceptuję to, powiem następnym razem.  Zresztą to się zdarza wszystkim ludziom. W kuchni normalnie się nie odzywam i nie mam na to presji a jednak przecież tak się dzieje że od czasu do czasu z kimś rozmawiam. Moja opinia chyba wcale tak drastycznie nie spadła, jak przestałem się na siłę zmuszać do wszystkiego, z tym że może tak że środowisko mam dosyć tolerancyjne. Nigdy nie byłem fanem przełamywania się na siłę, uważam że aby zaszła jakaś akcja korzyści + łatwość wykonania + przymus być wyższe niż lek, zbliżone albo tylko odrobinę niższe.
Trzeba sobie wyrobić nawyk. Jak ktoś ma na 8 rano w poniedziałki, to najlepiej żeby od piątku do niedzieli też wstawał tak jak do pracy. Poza tym zrezygnować na jakiś czas z ekranów przed snem, zamiast tego poczytać książkę czy nie wiem, przygotować sobie ubrania na jutro, albo coś zapisać i po tym iść do łóżka spać od razu. Nie pomaga też jedzenie przed snem, zwłaszcza tłustych lub słodkich rzeczy.
Jak się nie chce wstawać bo życie przytłacza, to fajnie by było ustawić sobie budzik na 10 min wcześniej i przeznaczyć ten czas na jakieś uspokojenie, krótką medytacje, powtarzanie sobie, co mnie czeka, ale nie nakręcając się od razu tylko spokojnie sobie tłumaczyć jakie czynnności muszę dziś zrobić, że jak je wykonam to będę mieć spokój itd.
Ja zawsze nastawiam sobie 3 budziki, jeden 10 minut wcześniej, drugi w punkt, a trzeci tak żeby mi został minimalny czas na ogarniecie, zwykle to jest pół godziny albo 45 min, w zależności gdzie musze jechać. No i budzik (telefon) kładę na samym końcu pokoju.
Ja wstaję o 4:00 i albo budzik mnie obudzi albo sam się budzę przed. To tylko kwestia zegara biologicznego. Jednak by wstać bez cyrku o 4:00, powinienem się kłaść o 22:00 max 23:00. Ale jak zawsze kładziesz się o tej samej godzinie i wstajesz o tej samej to nie ma większego problemu.
(07 Lis 2019, Czw 8:52)melancolie napisał(a): [ -> ]Poza tym zrezygnować na jakiś czas z ekranów przed snem, zamiast tego poczytać książkę czy nie wiem, przygotować sobie ubrania na jutro, albo coś zapisać i po tym iść do łóżka spać od razu. Nie pomaga też jedzenie przed snem, zwłaszcza tłustych lub słodkich rzeczy.
To może działa na zwykłe (łagodne) przypadki. Jeszcze wietrzenie pokoju przed spaniem i inne takie, które to czynności większość ludzi olewa, a i tak się wysypiają. Dla mnie pojęcie "wstać wypoczętym i rześkim" to abstrakcja, niezależnie od tego, czy w nocy się budzę, czy śpię jak kamień, czy coś po mnie wtedy biega i drapie czy nie, czy śpię długo czy krótko. Raz mi się zdarzyło wstać bez chęci położenia się z powrotem, to się czułem nieswojo.
(07 Lis 2019, Czw 8:52)melancolie napisał(a): [ -> ]yło ustawić sobie budzik na 10 min wcześniej i przeznaczyć ten czas na jakieś uspokojenie, krótką medytacje, powtarzanie sobie, co mnie czeka, ale nie nakręcając się od razu tylko spokojnie sobie tłumaczyć jaki

Dokładnie to robię! Między pierwszym budzikiem, a wstaniem mija jakieś 20 minut. I jest to lepsze rozwiązanie niż przeznaczenie tego czasu na dalszy sen. Wtedy się uspokajam, mogę sam z sobą porozmawiać, wytłumaczyć, że świat się nie wali, że dam radę, że dzisiaj mamy [tu wstaw dzień tygodnia] więc już niedługo weekend/święto/odpoczynek/gra w piłkę na hali/wypłata itd. itp.

(07 Lis 2019, Czw 13:11)Mor napisał(a): [ -> ]Dla mnie pojęcie "wstać wypoczętym i rześkim" to abstrakcja

Mam podobnie, ale zdarzyło mi się to więcej razy, no i też nie ma schematu- po prostu losowo poczułem się z rana dobrze.
Ja sobie nastawiam budzik na godzinę przed czasem w którym już muszę wstać. Budzik sie odzywa co 10 minut, klikam żeby budził za 10 minut i tak przez godzinę:Stan - Uśmiecha się: później wstaje i mam z 1 lub 2 godziny do wyjścia. Zależy na którą mam być w pracy 🙂
Ja z łóżka sie zwlekę jakoś ale obijam sie , kiedy nic nie musze robić albo kiedy jest szaro na dworze tak jak dziś. Miałem wyjść do sklepu ale jak zazwyczaj nie chciało mi się. Może jutro się zmuszę. Nie wiem co jest tego powodem:Stan - Niezadowolony - Obraża się: Może lenistwo? Raczej u mnie nie lęk ani depresja. Po prostu nie mam chęci wychodzić, bo zawsze człowiek się męczy. Może jak będzie wiosna taka prawdziwa będzie lepiej...
Jedyne co motywuje mnie do wstania z łóżka, to żeby wreszcie spotkać zwierzaki które siedzą na dole. Gorzej jak wszystkie akurat są w moim pokoju.
Ja właśnie dzisiaj wcześniej wstałem, żeby zejść do moich zwierzów. :3  Ale niesamowity problem mam ze wstawaniem nie ważne ile bym spał, chociaż nie powiem, ostatnio jest jakby trochę lepiej. I też nie wiem co jest przyczyną, bo lęk przed pracą i to napięcie rano znacznie zmalało, ale chyba brakuje mi celu, zwyczajnie nie chce mi się wstawać jak mogę jeszcze leżeć. Chociaż jak nie mogę to też leżę, a wstaję dopiero jak dłużej już się po prostu nie da.