PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy możliwe jest, że fobik nie umie kochać?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Cześć,

piszę do Was bo mam problem z człowiekiem, na którym bardzo mi zależy. Ma on zdiagnozowaną fobię społeczną, od kilku lat bierze psychotropy. Obserwując go wśród znajomych ciężko osobie postronnej stwierdzić, że coś jest nie tak. Ale on zle sie czuje w tramwaju, na imprezie, wsrod ludzi. Przystaje do wyobrazenia o fobikowym standardzie.

Od dluzszego czasu sie przyjaznilismy i duzo rozmawialismy o wszystkim. Jakis czas temu zaczelismy sie spotykac i wtedy zaczal sie problem. On stwierdzil, ze nie chce i nie nadaje sie do zwiazku ze wzgledu na FS. Ustalilismy wiec, ze nie bedziemy zwiazkiem, tylko po prostu dobrze nam w swoim towarzystwie i niech tak zostanie. Juz wtedy jednak zaczal mnie niepokoic jego lek przed tym, ze moglabym sie w nim zakochac. Ale wierzylam, ze bede przy nim i mu pomoge. Na samym poczatku fajnie bylo z przyjaznią, pozniej coraz bardziej zaczelo mi na nim zalezec. A on jakby z czasem zaczal sie starac coraz mniej, wiec ja coraz bardziej, co chyba nie bylo dobrym posunieciem.

Któregoś razu znowu uslyszalam, ze nie wolno mi go pokochac. To niezgodne z tym na co sie umawialismy. Ze on nie chce zwiazku, bo nie chce i nie potrafi i sie nie nadaje. Lubi jak jestem obok, ale nie teskni za mna i nigdy nikogo nie kochal, nie kocha i nie pokocha.

Prosze, powiedzcie, co to znaczy i czy moge jakos nam obojgu pomóc. Czy to mozliwe, ze on po prostu nie umie kochac? Wpływ leków? Choroby? Czy to sie moze zmienic? Czy przyczyna jest we mnie i problem nie polega na tym, ze on nie umie kochac, tylko na tym, ze nie pokocha mnie?
Problemu nie szukałbym w sobie, a raczej w Jego lękach. Szczególnie w lęku przed odrzuceniem.
Dowiedz się czy miał kogoś wcześniej, a jeżeli tak, to w jaki sposób skończył się ten związek/ związki.

weronika84 napisał(a):Czy to mozliwe, ze on po prostu nie umie kochac?

Są ludzie, którzy nie potrafią przyjąć miłości chociaż jej bardzo pragną.

Warto też dowiedzieć się co dokładnie ma zdiagnozowane. Tylko FS, czy jeszcze coś innego?
Hektor napisał(a):Dowiedz się czy miał kogoś wcześniej, a jeżeli tak, to w jaki sposób skończył się ten związek/ związki.
Raz kogoś kochał, w liceum, ale nie byli razem -- "s+:Ikony bluzgi pieprz:ł to", bo "zachował się jak idiota", a ona "przestała się do niego odzywać". Tylko tyle wiem.

Hektor napisał(a):Warto też dowiedzieć się co dokładnie ma zdiagnozowane. Tylko FS, czy jeszcze coś innego?
Nerwicę z powodu FS.

Hektor napisał(a):Są ludzie, którzy nie potrafią przyjąć miłości chociaż jej bardzo pragną.
A jesli tak jest, to czy ja mogę coś z tym zrobić? Pomóc jakoś? Bardzo boję się odrzucenia, kochania bez wzajemności. Chcę o niego walczyć, ale muszę widzieć w tym sens, czuć, że nie zrobię z siebie durnia. Inaczej chyba nie dam rady.
Nic na siłę..
Jeśli już leki, to raczej brak ich działania. Gdyby działały, to z pewnością nie miałby takiego dużego problemu ze związkiem. Osoba z nerwicą tak naprawdę nie wierzy, że ktoś może go pokochać, tego prawdziwego jego. Boi się też odrzucenia, zranienia. Chodzi do psychologa poza przyjmowaniem leków?

Bo leki mogłyby mu pomóc, ale nie leczą fobii. To jest leczenie objawowe, po odstawieniu problem wraca.
Cytat:Lubi jak jestem obok, ale nie teskni za mna i nigdy nikogo nie kochal, nie kocha i nie pokocha.

Tiaaa...ciekawe co zrobi, gdy znikniesz z jego życia na jakiś czas? Zatęskni. Nawet jak bardzo się tego boi.

Wielu fobików niestety boi się miłości, ponieważ nakłada ona na nas nowe obowiązki, wiąże się z ryzykiem odrzucenia i niepowodzenia, a te fobicy zazwyczaj biorą na siebie. Jemu jest wygodnie tak jak jest teraz.

Poza tym - fobia fobią, leki lekami, ale czasami człowiek potrafi to przeskoczyć mimo wszystko, aż sam się sobie dziwi.
weronika84 napisał(a):Raz kogoś kochał

No wiesz, jeżeli raz kogoś kochał, to może pokochać i po raz drugi. Pytanie czy to co nazywał "miłością" w istocie nią było. Trudno to rozstrzygnąć jeżeli nie wszedł w związek z Tą osobą.

weronika84 napisał(a):"s+:Ikony bluzgi pieprz:ł to", bo "zachował się jak idiota"

Rozumiem, że więcej Ci nie powiedział. A szkoda.

weronika84 napisał(a):
Hektor napisał(a):Są ludzie, którzy nie potrafią przyjąć miłości chociaż jej bardzo pragną.
A jesli tak jest, to czy ja mogę coś z tym zrobić? Pomóc jakoś?

Moment. Najpierw dowiedz się czego boi się naprawdę. Jeżeli boi się bliskości z kobietą, to może być ciężko. Pomóc? - Terapia, leki. Te sprawy.
Miłosć jest największym aktem przemocy.
Miłość to nie "Kocham was wszystkich".
Miłość oznacza - wybieram coś,
i to jest znowu, ta struktura braku równowagi.
Nawet jeśli to coś jest tylko drobiazgiem...
krucha pojedyncza osoba...
Mówię "Kocham cię bardziej niż cokolwiek innego."
W tym sensie, miłość jest złem.
Zbyt często, gdy kogoś kochamy, nie akceptujemy go jako osoby, którą naprawdę jest.
Akceptujemy go, jeśli spełnia warunki z naszej fantazji.
Źle identyfikujemy tę osobę, i dlatego, gdy odkryjemy swój błąd,
miłość może szybko zmienić się w przemoc.
Nie ma nic groźniejszego,
nic bardziej śmiercionośnego dla kochanego człowieka
niż bycie kochanym nie za to, kim jest,
lecz za podobieństwo do ideału.
W takim przypadku miłość zawsze uśmierca.
Na pewno to nie Twoja wina i najgorsze co zrobisz, to jeśli zaczniesz obwiniać siebie.
Cóż Tobie radzić...
Obawiam się, że Ty już go kochasz - a w takim wypadku, nawet jeśli powiem - daj sobie spokój, bo to porani Ciebie, wykończy... to i tak nie posłuchasz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: , bo będziesz chciała za wszelką cenę mu pomóc...i będziesz czekała uparcie łudząc się, że "kiedyś", że "może"...
I bardzo dobrze! Bo jeśli jesteś pewna, że to "właśnie Ten", to zrób wszystko, żeby mu pomóc... Bądź przy nim w taki sposób, w jaki on tego potrzebuje - i nic ponadto! To jest bardzo trudne zadanie i właściwie niewykonalne, bo wymaga od Ciebie, żebyś zapomniała o sobie, o swoich pragnieniach i stała się "tylko" przyjacielem. Jeśli naprawdę kochasz (a nie jesteś tylko zakochana, bo zakochanie mija :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ), znajdziesz w sobie siłę. Ryzykujesz wiele, ale możesz zyskać wszystko.
Ktoś kiedyś powiedział, że gdy się kocha, trzeba przygotować się na cierpienie...
Pozdrawiam serdecznie :Stan - Uśmiecha się:


Edit. - komputer mi oszalał i nie raczył pokazać późniejszych postów tylko dwa pierwsze...

Weroniko piszesz:

weronika84 napisał(a):Bardzo boję się odrzucenia, kochania bez wzajemności. Chcę o niego walczyć, ale muszę widzieć w tym sens, czuć, że nie zrobię z siebie durnia.
Rozumiem Twoje lęki, bo sama je miałam i mam. One też spowodowały to, jak ułożyło się moje życie.
Miłość uczy wychodzenia ze skorupy, rezygnacji ze stawiania siebie, swoich dążeń, pragnień, na pierwszym miejscu. Miłość jest w stanie zapanować nad FS. Gdy kochasz najważniejsze jest dla Ciebie Dobro Ukochanego.
Trzeba, żebyś rozważyła co dla Ciebie jest lepsze. Tylko Ty będziesz wiedziała najlepiej, czy masz o niego walczyć.
Czasem jest tak, że jeśli nie zrobisz kroku, nie podejmiesz decyzji, nie zadziałasz, to właśnie to będzie bardziej bolesne i opłakane w skutkach. Co lepsze - lękać się o to, czy zostaniemy odrzuceni i nic nie zrobić i potem do końca życia żałować zmarnowanej szansy, czy mimo wszystko podjąć ryzyko?
Rozumiem, że bezpieczniej nie podejmować ryzyka. Ja jednak bym je podjęła - na swoich "błędach" nauczyłam się przynajmniej tego, żeby nie czekać, bo nie wiadomo ile mamy jeszcze czasu.

...A może On ją nadal kocha. Może nie chce/nie potrafi zapomnieć o niej. Może to On właśnie żałuje swojej zmarnowanej szansy? Może to go tak zraniło, że postanowił się "zamknąć" i odsuwając się, chce Ciebie uchronić przed poranieniem...

I nigdy ktoś, kto naprawdę kocha nie robi tym z siebie "durnia" i nikt mądry nigdy nie oceni w ten sposób czyjejś miłości.


:Stan - Uśmiecha się:
Edit.

Tak jak pisze razviedka gdy ściąga coś perfidnie z internetu, nie możesz wiedzieć czy go kochasz, bo go pewnie nie znasz. Może Ci się podobać, możesz być nim zainteresowana, ale JEGO prawdziwego nie możesz kochać, bo prawdziwego siebie przed Tobą kryje. Nie wiesz też, i dopóki on sobie ze sobą nie poradzi nie dowiesz się, czy on Ciebie kocha, czy tylko traktuje Cię jako kogoś, kto może go mimo tej granicy emocjonalnej dowartościowuje, okazując swoje zainteresowanie.

Edit.
niach, niach ja tego sam nie napisałem. Ściągnełem. Od internetu...
Niektórzy lubią tutaj niepotrzebnie generalizować. Po prostu obserwuj i zobacz jak silny lęk przed odrzuceniem On odczuwa.
Albo też niech On poradzi się psychologa, bo tak na odległość to nikt Ci nie podpowie dobrze nie znając jego problemów.
Ale sami zobaczcie, że on mimo wszystko się przed nią otworzył, nawet bardzo. W końcu powiedział jej o fobii, a to jest rodzaj zaufania...no nie?
Dobra, Ja powiedziałem swojej ex znacznie więcej o sobie. A jednak jak przychodził czas żeby powiedzieć jej goodbay to robiłem to bez zawahania. Nie rozumiesz co to jest prawdziwy lęk przed odrzuceniem, więc - delikatnie rzecz ujmując - postaraj się nie wypowiadać.
weronika84 napisał(a):
Hektor napisał(a):Dowiedz się czy miał kogoś wcześniej, a jeżeli tak, to w jaki sposób skończył się ten związek/ związki.
Raz kogoś kochał, w liceum, ale nie byli razem -- "s+:Ikony bluzgi pieprz:ł to", bo "zachował się jak idiota", a ona "przestała się do niego odzywać". Tylko tyle wiem.

Hektor napisał(a):Warto też dowiedzieć się co dokładnie ma zdiagnozowane. Tylko FS, czy jeszcze coś innego?
Nerwicę z powodu FS.

Hektor napisał(a):Są ludzie, którzy nie potrafią przyjąć miłości chociaż jej bardzo pragną.
A jesli tak jest, to czy ja mogę coś z tym zrobić? Pomóc jakoś? Bardzo boję się odrzucenia, kochania bez wzajemności. Chcę o niego walczyć, ale muszę widzieć w tym sens, czuć, że nie zrobię z siebie durnia. Inaczej chyba nie dam rady.

Życie z fobikiem płci męskiej jest bardzo ryzykowne. Na pewno nie możesz go naciskać. Jeżeli on nie chce teraz, to nawet jeśli się da nakłonić i przemoże się (bo w głębi duszy bardzo chciałby z Tobą być), to później możesz zostać sama z całym Waszym życiem na swojej głowie. Gdy zaczną się obowiązki - on się zagubi. Wiem jednak (od kilku dni), że fobię można wyleczyć i w tym jedyna nadzieja.
Byłam w bardzo podobnej sytuacji więc doskonale Cię rozumiem. A co mogę Ci poradzić... Generalnie nie wiem jak to wszystko wygląda między wami bo jak dla mnie to co napisałaś to jest za mało żeby mieć jakieś pojęcie o tym. Po pierwsze nic na siłę (bo w tym cały jest ambaras żeby dwoje chciało na raz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ). Na pewno musisz być baaaaaaardzo cierpliwa. Odrzucenie i miłość bez wzajemności to jest wpisane w każdą próbę związania się z człowiekiem takim bez fs i takim z fs. Jeżeli go naprawdę kochasz to powinien być właśnie ten sens tej 'walki' o niego. Ja nie mam fs a mimo tego czasem też sobie myślę, że nie nadaje się do związku i że po prostu nie umiem być z drugim człowiekiem tak blisko :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:.

Bardzo prawdopodobne jest to, że on nie wyobraża sobie, że ktoś w ogóle może go pokochać, nie wieży w takie coś itd

Jak długo się znacie?

W moim przypadku wszystko się skończyło dobrze, jestem już ponad rok w związku z facetem, który miał zdiagnozowaną fs. Nie zawsze było kolorowo, ale niczego nie żałuje. Jestem szczęśliwa, że jesteśmy razem :Stan - Uśmiecha się:
Sama FS to jeszcze nic takiego. Gorzej jak by był borderem czy cuś, więc Koleżanka powinna w tym kierunku węszyć.
Ja jestem w tej sytuacji tylko, że ja jestem tym fobikiem, trzeba było do mnie dużo cierpliwości mieć, przy każdej próbie dotknięcia przez faceta robiłam się sztywna, wręcz sparaliżowana, teraz jest trochę łatwiej, ale nie do końca. Przed każdym spotkaniem mam lęk jakiś irracjonalny i czasami myślę, że wolałabym być dalej sama i mieć święty spokój.
Nie jestem przekonana, czy mam powiedzieć mu o swojej fobii, po co mu te wiadomości, mogę mówić o swoich lękach, obawach, granicach, ale po co mu wiadomość w stylu: ,,Słuchaj, mam fobię społeczną, chodziłam na terapię do psychiatryka a do tego jestem DDA a moja matka jest wariatką i przypuszczalnie ja taka też będę".
Fobik społeczny ma tak ogromny lęk przed odrzuceniem, że potrzebuje inicjatywy drugiej strony, ta druga strona powinna dobijać się do drzwi i okien fobika i nie odpuszczać, ja tego potrzebowałam, tego zapewnienia, że jestem ważna.
aneczka napisał(a):Fobik społeczny ma tak ogromny lęk przed odrzuceniem, że potrzebuje inicjatywy drugiej strony, ta druga strona powinna dobijać się do drzwi i okien fobika i nie odpuszczać, ja tego potrzebowałam, tego zapewnienia, że jestem ważna.

Jak wielu jest ludzi, którzy będą mieli na tyle dużo cierpliwości i wytrwałości, aby móc taszczyć przez życie swojego 'fobicznego' partnera? Czy w ogóle takie związki są możliwe? Nikt się nie zainteresuje fobikiem, gdyż nie ma on drugiej stronie nic do zaoferowania- poza głęboką potrzeba chronienia samego siebie przed światem zewnętrznym. Jeśli druga strona zgadza się pozostać jego niańką przez większość swego życia, to wspaniale. Ale takie związki to chyba rzadkość. Fobicy są skazani na samotność, gdyż wszelkie zalety ich charakteru są głęboko przykryte elementami przypadłości, na którą cierpią. I choć te elementy mogą dla kogoś wydawać się z początku atrakcyjne (on jest wrażliwy, cichy, taktowny), to nie stanowią żadnego fundamentu do budowania trwałego związku.
Gradius,
no proszę, nie strasz nas, bo my już i tak w wielkim strachu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

a walczymy na ten temat tu:
http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...,2227.html
gradius, może jestem zbytnią realistką mocno stąpającą po ziemi, ale śmiem twierdzić, że związek dwojga ludzi opiera się na dawaniu i zaspakajaniu potrzeb drugiej strony - bliskości, bezpieczeństwa, opieki, każdy to może dać drugiemu, nawet fobik, czy uważasz się za osobę niezaradną? Nie umiesz się ubrać, zrobić sobie jedzenia, funkcjonować samodzielnie? Chyba wśród dorosłych nie ma takich osób zdrowych na umyśle, które potrzebują niańki? Nie ma osób, które nie umiałyby pomóc spełnić potrzeby innych ludzi, zawsze znajdzie się coś, co umiesz lepiej od innych.
Wiesz Weroniko, zapadł mi głęboko w serce Twój Przypadek... i tak myślę -
...Może On - jako, że jest wyjątkowo wrażliwy - nadal kocha Tamtą dziewczynę. I nie potrafi przestać...dlatego odsuwa Ciebie, bo nie chce, żebyś cierpiała, gdy On nie będzie potrafił dać Tobie tego, czego pragniesz...
...Może lęka się, że w przyszłości Ciebie też tak zrani - boi się swojej reakcji, bo wie, że przez chorobę nie może dysponować swoją osobą na tyle, na ile by chciał.
A to znowu, dobry objaw, bo to znaczy, że jesteś mu co najmniej Droga :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:...
Myślę, że Twojej Przyjaźni-Miłości potrzeba cierpliwości...miłości po prostu i będzie pięknie.
:Stan - Uśmiecha się:
Witam wszystkich!

Jest jeszcze jedna mozliwa przyczyna wedlug mnie. Otoz mysle ze kazda osoba z lekiem spolecznym ma problem z poczuciem wlasnej wartosci - a to ma wielki wplyw na zycie uczuciowe.

Wyjasnie to na swoim przypadku.
Mam przyjaciolke ktora bardzo mi sie podoba, ona najwyrazniej tez cos do mnie czuje, ja pracuje i mieszkam w Londynie, ona konczy kurs w polsce. Niedlugo mamy sie spotkac.

Obiektywnie wszystko jest ze mna ok, mam dobra prace, "radze sobie" i takie tam. Jednak czuje ze nie zasluguje na jej milosc. Mam to samo ze wydaje mi sie ze sie nie nadaje do zwiazku. Wiec jezeli ona mnie kocha, po prostu czuje sie winny - bo dostaje cos na co nie zasluguje.

Ja mam lek spoleczny i takie mysli towarzysza mi b. czesto. Wiec mozliwe ze on ma podobnie.
To ja może też coś od siebie dorzucę, bo przeżywam to wszystko od środka.

Jestem fobikiem i myślę, że w takim stanie w ogóle nigdy nie mógłbym "przyznać się" do miłości, gdyby moja dziewczyna pierwsza nie dała mi znać, że mnie kocha. Zwyczajnie byłem przekonany, że to jest totalna abstrakcja i coś takiego, że ktoś się we mnie może zakochać, jest nierealne. Gdzieś po półrocznej znajomości i wielu rozmowach, które nas zbliżyły zacząłem odczuwać taką chęć, żeby zamiast tak jak zwykle się do niej zwracałem, powiedzieć do niej "kochanie". Niedługo potem zapytała mnie czy ją kocham. Odpowiedziałem, że tak, ale kolejnego dnia temu zaprzeczyłem, stchórzyłem, chociaż już wtedy ją kochałem. Dopiero kilka miesięcy później w podobnej rozmowie wyznałem, że ją naprawdę kocham. A przedtem i potem również bałem się bliskości, tego że nie podołam, zresztą teraz też nie jest cały czas kolorowo i lęk przed odrzuceniem jest czasami dojmujący. Po ponad roku bliskiego związku jestem pewien, że moja trelamorela :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: jest wyjątkową osobą i decyzja, żeby się na nią całkowicie otworzyć i pokochać, była czymś wspaniałym.

Weroniko, nie wiem na ile twój związek jest podobny do naszego, ale myślę, że przyczyna nie jest w Tobie, ani w lekach, ale w jego fobii i strachu przed bliskością. Ja sam nie wiem jeszcze na czym u mnie ten strach polega (bo nadal fobię mam i bliskości się boję), ale tak może być również z twoim człowiekiem, na którym Ci bardzo zależy.

Jak wszyscy, mogę radzić mnóstwo cierpliwości i przekonania go by się na Ciebie otworzył (aczkolwiek nie na siłę), bo miłość może pomóc fobikowi.
wiecie co, ja tez mam wrazenie, ze nie umiem kochac, ale nie wiem skad to sie wzielo... bo np. rodzicow tez nie za bardzo kocham, moze dlatego, ze troche ich obwiniam o to, ze nie wychowali mnie tak, by mi bylo dobrze w zyciu, no i moja nadopiekuncza matka... w ogole to nie jest mi zle samemu (w sensie, ze bez milosci, bez przyjaciol to inna sprawa) moze poza tymi momentami czasem, gdy widzi sie innych razem... teraz po tym jak rodzice sie rozwodza (albo i nie, w sumie to akurat jest ich sprawa) to tym bardziej uznaje, ze jesli zwiazek, to intercyza a najlepiej to konkubinat. (zwlaszcza, ze moi rodzice wzieli slub dosyc szybko, bo po roku znajomosci albo ciut wiecej bodajze)
i na 99.99999999999999999999999999% nie popelnie bledu mojej matki i nie zrezygnuje z tego powodu ze studiow czy kariery. Dziwie sie, ze sa ludzie, ktorzy dla milosci moga takie rzeczy robic. a pare(nascie) lat pozniej cierpia...
Stron: 1 2 3