PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Osobowość unikająca+omulenie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Czy macie takie coś, że przebywając w miejscach publicznych macie zaburzenie myślenia oraz hroniczne zamulenie.Mam tu na myśli utrudnienie w kontaktach międzuludzkich (chcecie coś no powiedzieć i nie wiecie kiedy i jak powiedzieć to co chcecie powiedzieć-w konsekwencji nie robicie tego)a jeśli chodzi zamulenie- im dlużej siedzicie w takich miejscach publicznych tym bardziej czujecie sie otępiali i zrezygnowani by coś wogole mowić.(to coś w rodzaju karuzeli-im dlużej sie kręci tym bardziej kręci sie w glowie i nie wiecie co sie dzieje...ja nie biore zadnych narkotykow a tak sie wlaśnie czuje..czy ktoś ma wogole takie coś?
ja mam
a po alkoholu jeszcze bardziej
Tak. Tylko dyskutowanie o każdym to nowym aspekcie fobii i potwierdzanie przez inne osoby "Tak. Ja też tak mam :Stan - Niezadowolony - Smuci się:" niczemu chyba nie służy. Już mi się rzygać chce tymi tematami szczerze mówiąc.
im dłużej siedzę w miejscach publicznych z innymi ludźmi tym bardziej chce mi się spać
no a moze byście opisali jak to u was to wygląda czy podobnie czy inaczej...
ja jestem zamulona często znaczy błądzę gdzieś myślami daleko i nie rozumiem co inni do mnie mówią.

Użytkownik 528

"halo halo, tu ziemia" - też tak mam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
U mnie takie coś generalnie wygląda mniej więcej tak, że lęk maleje, a pojawia się za to zobojętnienie i uciekanie myślami. "Poetycko" można by to porównać do palącego się ogniska: najpierw płonie na całego (strach), a później długo się tli (zobojętnienie)...
ja tak samo, coraz mniej kontaktuje, normalnie usypiam jak jakis down
Generalnie poza pracą bardzo rzadko gdziekolwiek bywam i sporadycznie udzielam się towarzysko (może 1 lub 2 w roku). Jeśli już dojdzie do jakiegoś spotkania to mam dwie formy zachowań. Pierwsza: dłudo zastanawiam się co mam powiedzieć zanim otworzę usta i coś tam powiem , 2- 3 zdania przypominające recytację wyuczonego tekstu. Druga forma: nie mówie nic , tylko siedzę i słucham odpływając myślami gdzieś w otchłań. Jeśli już coś powiem te swoje 2-3 zdania to później po spotkaniu czuję się zmęczony jak po ciężkich ćwiczeniach fizycznych.
a mnie zaczyna boleć głowa, i jestem tak rozkojarzona że nie łapię co się dzieje (np. nie nadążam za tokiem rozmowy, nie czuję emocji innych) i generalnie niepokój zaczyna mi przysłaniać rzeczywistość.
ja nawet czasem chcę coś powiedzieć ale jakoś fizycznie nie mam siły
o fak no mam tak samo.
a w szczególności to o to chodzi że boje się odezwać... zamulam... a potem to chciała bym zapaść się pod ziemię i tyle (beznadzieja)
CZUJE ŻE ODPYCHAM OD SIEBIE LUDZI I ŻE SIĘ OD NICH ODSUWAM!! co z tym zrobić?
Ja mam tak, że się głupio śmieję z dowcipów itd, żeby stwarzać jakieś pozory, że tam jestem. W rzeczywistości jestem otępiała, tak jakbym nic nie czuła i była gdzieś indziej. A jak się zapowiada, że będę musiała coś powiedzieć, to od razu mi się wszystko kićka w głowie i mówię bzdurę, robi mi się gorąco, takie uczucie pt. 'no to teraz już wszystko przegrane'.

Gość

Omulenie- czasami jak patrze na ludzi w autobusie, to tak maja.
ja sie czuje jak dziwie zwierze wypuszczone wśród myśliwych
mam tak! jeju to o mnie
ja nie moge sie skoncentrować w miejscach do których tak naprawdę nie chciałem isc (np.rozmowa kwalifikacyjna) albo nie jestem o czyms przekonany, wtedy denerwuje sie i zaczyna mi sie chciec spac
*berg, to jest normalne :Stan - Uśmiecha się:
być może jednak to przeszkadza i trudno opanować taki chaos w głowie :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
ja od urodzenia jestem typem ktory wolno mysli, np. na cwiczeniach jak widze rozwiazanie jakiegos zadania to zazwyczaj nic z tego nie ogarniam, pozniej jak siade w domu i na spokojnie powolutku przeanalizuje wszystko to okazuje sie ze umiem rozwiazac podobne problemy. jak ktos cos do mnie mowi to musze sie dlugo zastanawiac nad tym co odpowiedziec i po 10 min. nie pamietam o co mu chodzilo.
hehe mam podobnie :Stan - Niezadowolony - Obraża się:
To chyba charakterystyczne dla osobowości unikającej. Ciągłe skupianie się na tym "jak ktoś mnie odbierze" w miejscu publicznym jest bardzo wyczerpujące. Ja np. w szkole na 3ciej lekcji potrafiłem już ziewać i nie byłem w stanie się uczyć. Stres związany z ciągłym monitorowaniem otoczenia męczy dużo bardziej niż jakakolwiek nużąca praca. Zastanawiam się czy to nie jakaś przypadłość genetyczna, bo czasem w jednej rodzinie zdarza się rodzeństwo, jeden z osobowością unikającą, a drugi zupełnie normalny, a przecież wychowanie było takie samo. Ale co da roztrząsanie kwestii, co do której zresztą naukowcy nie są jednogłośni. Chyba trzeba po prostu nauczyć się z tym żyć.
jesliś ciekawy, to: genetyczna i środowiskowa, ale środowisko rozumiane bardziej jako doświadczenie indywidualne (Twoja osobista historia), a nie wspólne (czyli np. rodzina). Warto zwrócić uwagę tutaj, że im jesteś starszy, to tym większy wpływ na osobowość ma środowisko (kumulacja doświadczenia).


anyway, można się oduczyć skupiania się na sobie, a także można się nauczyć redukować stres, więc.. nie jest się skazanym na życie z tym
Ale duzą część tej osobistej historii i doświadczenia tworzy chyba rodzina. Być może przez geny inaczej takie doświadczenie wpływa na jednostki, albo też rodzina jednemu dzieciakowi s+:Ikony bluzgi pieprz: życie, a przy drugim się opamięta albo przez przypadek uda się wszystkiego nie spir...ić.
Faktem jest, ze wystarczyłaby inna sytuacja w szkole, jakiś mąry człowiek i przypadek, by nabrać innego doświadczenia niż to wyniesione z domu...
Stron: 1 2