PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Brak wiary w siebie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Nie wierzę kompletnie w siebie, mam strasznie niską samoocenę, nie mam pewności siebie, czuję się gorszy od innych. Wiecznie mam się za kogoś gorszego itd. Gdy zapiszę się na konkurs, mam myśli "nie dam rady, są lepsi ode mnie, ja jestem słaby". Gram przez neta z kimś mam myśli "jest lepszy niż ja, ja jestem słaby". Jestem w autobusie i widzę ładną dziewczynę mam myśli "nie mam szans, gdzie ja tam do niej".
Ogólnie nie wierze w siebie.
Myślę ,że większość osób na tym forum tak ma...
Trudno pozbyć się niskiej samooceny ...albo chociaż trochę ją podnieść.
Jest łatwy sposób. Znalezienie drugiej połowy i regularne spędzanie czasu, przytulanie, akceptacja, empatia, miłość, przytulenie i już :Stan - Uśmiecha się:

Gość

:Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Ani łatwy ani nie pomaga :Husky - Podekscytowany:
(mi)
Chyba każdy człowiek ma takie chwile że czuje się jak 0( chyba że jest narcyzem). A ja mam te chwile 2 razy w ciągu dnia.

Choć extrime przeżyłam wczoraj , jak zostałam wyśmiana przez wykładowce. Czyli miałam wrażenie że jestem tępa jak widelec, :Stan - Uśmiecha się - LOL:.

Czasami dół, że nie mam samych 5 w indeksie----> jak powiedzieć ludziom że mam problem z pamięcią, i z nerwicą i ze swoimi emocjami i żeby nie patrzyli się na mnie jak na debila :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: bo większość ma dobre oceny.
(wciąż gonie za większością/ nie wiem po co mi to?)

Na co odzień co do wyglądu
Co do wyglądu to od razu stwierdzenie masakra jak ja dziś wyglądam, te wszystkie paniusie patrzą się na mnie jak wieśniaka.
(kompleksy i porównania)

Najgorszą rzeczą którą można zrobić to się porównać ze swoim wyidealizowanym obrazem świata. Tak naprawdę to sobie wkręcamy że jesteśmy do bani.. i tak właśnie jest...bo sami nie wierzymy w swoje możliwości
kadabra napisał(a):Najgorszą rzeczą którą można zrobić to się porównać ze swoim wyidealizowanym obrazem świata.

Albo wyidealizowanym obrazem siebie. Choć w sumie, gdyby nie arsenał różnych dziwnych lęków, to myślę, że nietrudno przyszłoby mi zrealizowanie swoich wyobrażeń o tym, kim chce być. Przynajmniej częściowo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
a czy problem nie tkwi właśnie w psychice?

może wystarczy patrzeć na świat trochę bardziej przez różowe okulary?
Problem tkwi właśnie w psychice Ewuniu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nie tak łatwo jest założyć każdemu różowe okulary. Na to potrzeba czasu.. Najpierw potrzebna jest akceptacja samego siebie. Jaki nie jestem - nie ważne, jestem sobą i to najważniejsze. To co mówią inni.. ok mogę wysłuchać ale sam decyduję co jest dla mnie dobre i czy odczuwam potrzebę zmodyfikowania jakichś swoich zachowań. Postępowanie zgodnie ze swoim sumieniem, pomaganie innym i akceptacja - to jest właśnie to, czego nam często brakuje..
a nie lepsza jest zasada "nie mamy nic do stracenia, bo tutaj się nic nie zmienia"...:Stan - Uśmiecha się:
Ja zwątpiłam w siebie do tego stopnia, że ostatnio przestałam się uczyć, praktycznie jadę na samych ściągach. Uważam, że większa nauka w moim przypadku nie ma sensu, bo z takim 'dzikim' charakterem i tak nie mogłabym zostać jakąś szychą w pracy. Najważniejsze żeby zdać maturę i dostać się na studia a potem mam nadzieję, że jakoś będzie. Na dodatek coraz bardziej nie wierzę w swoje szczęście w przyszłości :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Jeśli chodzi o wygląd to, moje drogie panie proponuje wizytę u fryzjera, kosmetyczki albo dermatologa? Mała zmiana image potrafi zdziałać cuda: poczujecie się atrakcyjniejsze, bardziej zadbane i bardziej pewne siebie. Jeśli nie wiecie, jaką fryzurę wybrać, to niech fryzjerka Wam doradzi, jaka fryzura najlepiej pasuje do waszej twarzy. Macie trądzik? No to sru do dermatologa. Ja walczę z nim już drugi rok, ale są bardzo duże postępy.

Ja jak poszłam ściąć włosy, to potem na uczelni dziewczyny zasypywały mnie komplementami a ja się czułam niemal jak gwiazda filmowa, choć zazwyczaj czuję się nieswojo jak ktoś mnie chwali. Pamiętajcie, jeśli same będziecie się sobie podobały, to innym też.
Ja mam wrażenie, że wierzę w siebie, ale jak patrzę z dystansem na swoje zachowanie to jest zupełnie odwrotnie. Z tym, że może dla kogoś ładne włosy to długie, a dla mnie długie, grube, silne, sprężyste, błyszczące i gładkie 8) Kwestia patrzenia na różne rzeczy, powiedzmy, że pojawia się ogłoszenie "szukamy dziewczyny z ładnymi włosami" to zgłaszają się te z tylko grubymi lub tylko długimi, a ja mając długie, grube i błyszczące - nie, bo JESZCZE nie są silne i sprężyste. I tak za przeproszeniem do usranej śmierci :Stan - Uśmiecha się - LOL: To mnie eliminuje ze wszystkich sfer życia, bo swój angielski nazwę dobrym, gdy będzie na poziomie C2, a skórę ładną, gdy zniknie każde małe wgłębienie po pryszczu itd.
Głupie przykłady, ale pora mi nie służy :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja diametralnie zmieniłam swój wygląd, m in wyleczyłam się z trądziku i odżywiłam włosy, teraz mam obsesję przy czesaniu, żeby żadna krzywda im się przy tym nie stała :Stan - Uśmiecha się: hmm... z pewnością poprawiło to moją samoocenę i odbiór społeczeństwa. W kwestii wiary w siebie się pogorszyło, bo jak czułam się brzydką to wierzyłam, że gdy zadbam o wygląd, będę mogła góry przenosić. Natomiast tak się nie stało, no może nieco łatwiej się żyje, nic więcej
To dziwne, ale moja nieśmiałość nie wiążę się z brakiem wiary w siebie. Wydaje mi się, że mam raczej zawyżoną samoocenę. Mimo tego odczuwam lęk po wyjściu z domu.
Ja bym chętnie komuś pomogła, ale sama nie wiem jak. Radzicie sobie jakoś z tym?
bruce napisał(a):To dziwne, ale moja nieśmiałość nie wiążę się z brakiem wiary w siebie. Wydaje mi się, że mam raczej zawyżoną samoocenę. Mimo tego odczuwam lęk po wyjściu z domu.
pytanie: przed czym jest ten lęk...

Nie takie dziwne, bruce. Np. mało kto podejrzewa człowieka z osobowością narcystyczną o niską samoocenę-a tak właśnie jest.
Żadne skrajności nie są dobre-ani stawianie sobie zbyt niskich(postawa rezygnacyjna, unikająca) ani zbyt wysokich poprzeczek (ja nie dam rady?! ja?!).
Te nadmiernie wyśrubowane sprawiają, że całe życie trzeba udowadniać sobie/innym, że jest się pod każdym względem naj-...ia i tak nieustannie ma się poczucie, że jest się niewystarczającym...
trudno się dziwić, że każde zmierzenie sie ze zwykła, szara rzeczywistością jest wyzwaniem w jakim nie wolno ponieść klęski.
Obawa przed porażką potrafi zamknąć człowieka na świat i ludzi...
Zoe napisał(a):pytanie: przed czym jest ten lęk...

Nie takie dziwne, bruce. Np. mało kto podejrzewa człowieka z osobowością narcystyczną o niską samoocenę-a tak właśnie jest.
Żadne skrajności nie są dobre-ani stawianie sobie zbyt niskich(postawa rezygnacyjna, unikająca) ani zbyt wysokich poprzeczek (ja nie dam rady?! ja?!).
Te nadmiernie wyśrubowane sprawiają, że całe życie trzeba udowadniać sobie/innym, że jest się pod każdym względem naj-...ia i tak nieustannie ma się poczucie, że jest się niewystarczającym...
trudno się dziwić, że każde zmierzenie sie ze zwykła, szara rzeczywistością jest wyzwaniem w jakim nie wolno ponieść klęski.
Obawa przed porażką potrafi zamknąć człowieka na świat i ludzi...

Dziękuję Zoe za odpowiedź.

Właściwie nie wiem co odpisać. Podpisuję się pod każdym zdaniem. :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:

Najbardziej męczące jest kiedy samoocena skacze z jednego bieguna na drugi. Na co dzień jestem bardzo zarozumiały, ale kiedy coś jest nie po mojej myśli to łatwo tracę grunt pod nogami.
brakuje mi wiary w siebie, chyba stała praca, by mi ułatwiła sprawę ale generalnie brak wiary że znajdę, że mogę być dobrym pracownikiem, fajna dziewczyną, dobrą matką ewchh wszystko na nie mam w głowie : (
Też by mi pomogła praca... nie wiem, czy odzyskałabym jakąś wartość, ale przynajmniej załatałabym brakującą dziurę.
Heh, czuję dokładnie to samo co autor tego tematu. Jak widzę jakąś ładną dziewczynę, wiem, że nie mam szans, czuje się gorszy od ludzi. Jak coś źle pójdzie, to od razu się potężnie dołuje, chociaż to może być błahostka.
Myślę, że jedynym sposobem jest ogólna akceptacja swojego działania - poprzez uświadomienie sobie jakiejś dużej misji, celu, i podążanie do niego. W ten sposób nasze codzienne czynności, które do tej pory sprawiały nam przykrość, bo się na nich koncentrowaliśmy - z braku myślenia o sprawach ważniejszych - teraz będą po prostu wydawać się mało ważne; mając pasję, zadanie, które będziemy powoli realizować, zyskamy dużo zbawiennego dystansu, zdolność do lekko ironicznego uśmiechu, pod którym nie będzie już musiała czaić się rozpacz.
Po prostu - nie mając ważnego, wielkiego celu, jakiegoś mniej lub bardziej poetyckiego Lebensplan, wrażliwi, podatni na zranienia ludzie nie będą w stanie żyć bez ciągłego upadania i bardzo powolnego podnoszenia się - bo nie będzie w ich głowie nic realnego poza ich wiecznym, przeklętym "teraz".

Poza tym - działalność społeczna. Robienie czegoś najzwyczajniej w świecie dobrego.
ja kiedyś próbowałam podobno bardzo skutecznej metody, ale u mnie dosyć szybko ona mijała. polegała na staniu przed lustrem, patrzenie sobie prosto w oczy i mówienie sobie komplementów, typu 'tak, jestem bardzo fajna, nikt mi nie dorówna, jestem genialna bo jestem tolerancyjna, nie jestem gorsza od innych', nie działa od razu, ale podobno po jakimś czasie zaczynasz w to wierzyć. czasami po tygodniu, czasami po miesiącu, ale wyjdziee! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Człowiek nie zmieni się jak nie musi. Zmiana musi mu się opłacić, musi zostać przymuszony okolicznościami lub własną determinacją. Nikt za nas tego nie zrobi, motywy muszą być tak ważne, że zapomnimy o nieśmiałości, lękach. Pokonałam to, bo musiałam. Zawisło nade mną widmo głuchoty, jeśli nie poradzę sobie ze stresem. Realne, ciągłe pogarszanie słuchu...Miałam dwa wyjścia: rozczulać się nad swoimi lękami, kompleksami i winić innych lub zmienić siebie tak by móc żyć i panować nad stresem. Nie uciekłam od życia. Znalazłam receptę na siebie (nie ma uniwersalnych recept, więc nie chcę radzić innym). Ktoś mi ostatnio powiedział, że jestem twarda jak łupina orzecha. Jestem. Trudno mnie zranić, bo moja samoocena nie zależy od opinii innych. Krytyczne uwagi przyjmuję i przerabiam je na doświadczenie. Zakładam, że bez informacji o moich słabych stronach nie mam możliwości pracować nad sobą. Znam swe wady, wciąż nad nimi pracuję...nigdy nie będę doskonała, ale naprawdę staram się. Polubiłam też ludzi, uwielbiam ich poznawać...mechanizmy ich zachowań ( u niektórych wywołuje to bunt, u innych zdziwienie, jeszcze inni są całkiem zadowoleni). Nie naprawiam jednak innnch, nie oceniam, pomocy jednak nie odmawiam. Świat należy zmieniać od siebie...na innych nie starczy nam czasu. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: