PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wyprowadzka od rodziców!
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
Potrzebuję rady i pomocy. Jestem pełnoletni, a rodzice na siłę ingerują w moje życie. To że mam fobię ich totalnie nie interesuje. Są jej przyczyną - nie pozwolili mi przepisać się do innego gimnazjum i musiałem grząźć w tym bagnie. Są nieczuli, bezlitośni, nic ich nie interesuje. Teraz czas abym rozpoczął przeciwdziałanie. Zmarnowali 12 lat mojego życia i chcą to dalej robić lecząc kompleksy z dzieciństwa czy cholera wie co.

Rodzice chcą mnie na siłę wypchać na studia, których ja nie chcę. Nie pozwolę rozpętać piekła w moim życiu po raz czwarty, bo chorzy starzy tak chcą. Podsłuchałem kiedyś rozmowę jak ojciec mówił do matki "po prostu pójdę i go zapiszę skoro nie chce iść". No i tyle było dyskrecji, bo mimowolnie parsknąłem śmiechem.

Dla moich starych mam 2 wyjścia - albo studia, albo jestem totalnym zerem (bede miał liceum i maturę) i mogę najwyżej "pracować w warsztacie, albo kopać rowy". Ta pewnie. Moją ambicją jest praca bez ludzi. Mimo, że fobię prawdopodobnie uda mi się pokonać terapią dr. Richardsa którą właśnie przerabiam, to jednak kontakty z ludźmi męczą mnie i od dziecka tak miałem. A rodzice mają nasrane we łbach. Albo mam robić w jakimś biurze, pracować z setkami osób, albo jestem zerem. A ja chciałbym być kierowcą, zrobić prawo jazdy B, C, C+E i jeździć ciężarówką, a potem TIRem (od 21 lat). To jednak w ogóle nie biorą pod uwagę. "Albo idziesz na studia i do dobrej pracy, albo wylatujesz z domu".

No i tutaj zonk. Moi starzy mają pokręcone we łbach, chcą ze mnie zrobić kogoś kim nigdy nie chciałem być, albo wyrzucić na śmietnik. Muszę więc coś z tym zrobić!

Być może uda mi się uzbierać kasę na B i C (albo dziadkowie mi pożyczą jak rodzice ich nie zdążą nabuntować na mnie) i zatrudnić się jako kierowca ciężarówki. Słyszałem że mając stały dochód można kupić mieszkanie na kredyt. To by było dla mnie jakieś wyjście. Nawet płacąc pare stów miesięcznie przez kilkanaście lat wreszcie byłbym wolny i na swoim i nikt by mnie nie straszył że mnie na ulice wyrzuci. Nie potrafię sobie wyobrazić jaką w moim przypadku korzyść miałbym ze studiów. Zmarnowane 3 lata albo więcej, a potem co? I tak bym poszedł na kierowcę. A ja nie widzę sensu marnowania tych kolejnych 3 lat!

Tak więc mam pytanie bo jestem w tej kwestii zielony - czy można tak zrobić z kupnem mieszkania na kredyt? Dużo się płaci miesięcznie? Czy trzeba mieć stała pracę/umowę bezterminową? Muszę chociaż wiedzieć jakie mam możliwości żeby nie zostać niewolnikiem chorych rodziców.
hejka. Wiesz z tym kredytem to różnie bywa. Raczej musiałbyś mieć umowę na czas nieokreślony, a to ciężko będzie jak jeszcze nie pracowałeś. Na początek raczej dają na okres próbny. Z tego co mi kumpel mówił, to trza też mieć określone dochody (tak co byś był w stanie płacić takie raty i jeszcze ci na życie zostało, a to nie są małe kwoty)...niestety :Stan - Niezadowolony - Obraża się:
Niestety, bez pracy i pieniędzy nie zdziałasz zbyt wiele. Wierzę, że na pewno jesteś w stanie znaleźc sobie jakąś pracę. Ale zanim jednak zechcesz sie wyprowadzic pomyśl dwa razy - czy warto robic to i wchodzic w konflikt z rodzicami? To prawdopodobnie jedyni ludzie, którym naprawdę na Tobie zależy. To dlatego chcą, byś studiował. Sami byc moze nie studiowali nigdy i było im ciężko w życiu, dlatego w wykształceniu dzieci upatrują sposobu na poprawienie jakości ich życia. Nie jestem przekonana, czy to na pewno prawda, ale pokolenie naszych rodziców ma takie przekonania. Chcą by ich dzieci do czegoś doszły. Oni nie chcą Ci zrobic na złośc, jedynie nie wiedzą jak postąpic. Widzą Twój bunt, więc chcą Cię do czegoś zmusic i nie rozumieją, że tego nie chcesz. Spróbuj im wyjaśnic, jaką masz koncepcję, zamiast rzucac się i denerwowac. To niestety nie świadczy o Twojej dojrzałości. Powiedz im, że chcesz spróbowac - to przecież nigdy nie zaszkodzi. Może jeśli zobaczą, że dobrze Ci idzie, zrozumieją, że nie potrzebnie się martwili. Powiedz, żeby pozwolili Ci dojśc do własnych wniosków. Musisz wiedziec, że życie w pojedynkę byłoby naprawdę bardzo ciężkie, szczególnie dla kogoś tak młodego jak Ty. Napewno teraz czujesz się samotnie, a co dopiero kiedy zamieszkasz gdzieś sam, w dodatku w konflikcie z rodzicami. Nikomu tego nie życzę.
Jestem samotny poza szkołą nie spotykam się z nikim, ale nigdy nie czułem bólu z tego powodu. To jest po prostu moja pieprzona natura, świetnie wiem jakie mam z tego korzyści i problemy. Nawet i to w pewnym sensie jest winne fobii, ale to rozmowa na inny temat. Rodzice - tak jakby ich nie było. Mają mnie praktycznie gdzieś. Może i faktycznie dobrze chcą dla mnie, ale nie potrafię odeprzeć wrażenia że robią to tylko dlatego żebym był lepszy od innych z rodziny. A co z fobią? Ja im nie potrafię przetłumaczyć do czego mnie wpędziło ich pieprzone gimnazjum "bo było najbliżej, a ty w autobusie/tramwaju nie poradzisz se i zginiesz". Moja matka prawie z domu nie wychodzi od kilku lat, może dlatego ma tak poprzekręcane w głowie. Mam przynieść zaświadczenie od psychologa że mam fobię i należy mi się jakaś ulga? Przecież to jest chore.

A do tego tematu - czy jeśli nie zrobię tak jak chcą i pójdę na ciężarówki to faktycznie mogą mnie z domu wyrzucić na ulicę czy raczej nie wygrają w sądzie (w końcu będę przynosił dochód, nie hamował ich życia itd.) ? Ale nawet jakby odpuścili to wyrzucanie z domu to raczej będę miał przerąbane, na każdym kroku będą mi mówić że jestem zerem, może nawet przestaną ze mną rozmawiać i to tylko przyspieszy moją decyzję o wynoszeniu się, być może przez ten czas dochodząc już do umowy bezterminowej... Może błędnie to widzę, ale mam wrażenie że traktują mnie jak narzędzie, wizytówkę, lekarstwo na kompleksy. Nigdy nie liczyło się dla nich to co ja czuję, traktowali mnie jak przedmiot. Takie mam wrażenie właściwie od zawsze. Kiedy nie spełnię ich oczekiwań stanę się tylko niepotrzebnym balastem który trzeba będzie po prostu "zrzucić".

Co do moich rodziców - mój ojciec nie ma studiów ale jakoś sobie radzi w pracy, matka tak jak pisałem nie wychodzi z domu już z 10 lat praktycznie, nie wiem co się z nią stało. Ma studia, wcześniej miała dobrą pracę, ale teraz to już nie wiem co się z nią stało. Ciągle tylko krzyczy, wszystko się jej u mnie nie podoba, raz za chudy, raz za gruby, za mały, za wysoki, nie pozwala mi wychodzić z domu, każde wyjście kończy się awanturą. Mam siedzieć w domu na dup*e, chodzić do szkoły i uczyć się. Mam być narzędziem, jak martwy przedmiot.
Witam
Ja moze mam troche podobna sytuacje, ale nie az tak ostra jak u Ciebie.
SKonczylem liceum juz jakis czas temu, mam mature, na studia niby mialem isc ale nie bylo na co, poniewaz kierunek o ktorym marzylem byl dla mnie nie do osiagniecia bo nie bylem dobry z matematyki. Stwierdzilem, ze po co mam sie meczyc na jakieis geografi pare lat, zeby potem tylko miec papier, wiec do tej pory nie poszedlem na studia. Zrobilem tylko szkole policealna - bo wojsko gonilo. Nie wiem czy mam fobie, jakos sobie radze w zyciu, ale mam wielkiego cykora jak mam isc pytac o prace, ostatnio nawet zapytalem, ale jak mialem isc to nie poszedlem, wylaczylem telefon i poszedlem spac. Ojciec generalnie ma swoje zajecia. Wszystko stoi na matke. Strasznie mnie atakuje zebym szedl do pracy. Niestety nie da sie jej przegadac, ze ja sie boje tam isc. Ciagle mysli, ze mi sie nie chce. Ciagle gadanie chlopaki robia cos a Ty nic. Ciagle sobie zarzuca, jak ja Cie wychowalam? Bardzo ja kocham, ale momentami mam dosc. Nie da sie jej przegadac tego co ja czuje, zawsze ONA ma racje - niestety ja mam podobny charakter po niej, plus po ojcu jestem wielkim nerwusem, wiec mieszanka wybuchowa. Niesamowicie irytuje mnie fakt, ze nie pomysli choc chwile co ze mna jest nie tak. Inna sprawa to taka, ze Ona chciala by mna kierowac. Jak do roboty to IDZ, NATYCHMIAST, nawet by mi kazala robic 24h na dobe przez 7dni w tygodniu. ALe jak mowie jade na dyskoteke to zawsze, A CO BEDZIESZ JEZDZIL, siedz w domu, chlopaki nie jezdza. Strasznie mnie to denerwuje. Tu nakazuje o prace, a tutaj o siedzenie w domu - takie rozkazy, ktore wg niej sa prawidlowe. NIe dopuszcza do siebie mysli, ze mam swoj sposob na zycie jakby. NIestety dalej laczac sie z Twoimi problemami, ja jestem w kropce. Nie mam studiow, pracowalem troche na budowie, ale wiekszosc czasu po prostu przesiedzialem w domu :Stan - Niezadowolony - Smuci się: nie wyobrazam sobie isc gdzies i zlozyc CV, nie mam co tam wpisac nawet, mysle, ze od razu mnie wysmieja. Pozostaja jednak jakies kursy, czy prawa jazdy, ale stwierdzam, ze tez sobie nie dam rady :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Nawet nie mysl o wyprowadzce od rodzicow jezeli jeszcze nie pracowales. Za mlody jestes, mozesz gdzies popelnic blad. To nie tak latwo z praca i kredytem. Nikt Ci od razu nie da umowy na czas nieokreslony. Robil bys dziesiec lat w jakies firmie, potem ja zmieniasz na inna, to tamci tez Ci dadza najpierw na 3 miechy umowe, potem na 2 lata moze, a potem dopiero moze na nieokreslony. Polska to chory kraj. Tutaj pracodawca kombinuje jak moze. Bardzo malo jest porzadnych i szanujacych pracownikow firm.
Jak bys mial juz ta umowe i zarabial to potem po Twoich zarobkach okreslaja chyba tzw. zdolnosc kredytowa, czyli patrza ile zarabiasz i jakis tam jest wspolczynnik ze moga Ci tyle i tyle dac. Wiem, ze jak bym chcial wziasc pozyczke i zarabialem 1500zl to bratowa mi mowila, ze dali by mi maksymalnie 10x mojej wyplaty czyli cos pod 20 000 zl ale nie chec Cie wprowadzac w blad. Jestes z miasta?
Cytat:A do tego tematu - czy jeśli nie zrobię tak jak chcą i pójdę na ciężarówki to faktycznie mogą mnie z domu wyrzucić na ulicę czy raczej nie wygrają w sądzie (w końcu będę przynosił dochód, nie hamował ich życia itd.) ?
Sprawdziłam w necie - i tak, mogą. Na jakimś prawniczym forum wyczytałam, że rodzice mogą wyrzucić z domu pełnoletnie dziecko. Ale jeśli dziecko nie może się samodzielnie utrzymać, ma prawo wystąpić do sądu po alimenty od rodziców.

Eric, wierzę, że rodzice chcą dla Ciebie dobrze. Wielu ludzi wciąż wierzy, że tylko człowiek z wykształceniem jest kimś i tylko taki coś w życiu osiągnie. Jasne, że to przekonanie nie jest prawdziwe.
Szkoda, że nie chcą zrozumieć, że masz inny sposób na życie i nie chcesz studiować. Takie stwierdzenie ojca, że sam Cię zapisze, jest nie do przyjęcia.

Rób swoje i staraj się jak najmniej zwracać uwagę na rodziców. Wiem, łatwo tak mówić. Ale jak już Sugar napisała, bez pracy i pieniędzy nie zdziałasz wiele.
Postaraj się jak najszybciej znaleźć pracę, obojętnie jaką, byleby tylko mieć własne pieniądze, móc zapisać się na kursy i zacząć realizować swoje marzenia.

Może za nerwowo do tego podchodzisz, nie kłóć się z rodzicami ani nie wyśmiewaj ich poglądów, ale podczas kolejnej dyskusji spokojnie wyjaśnij, że masz własny sposób na życie, że jesteś dorosły, wiesz co chcesz robić i rodzice powinni to zaakceptować. Najważniejsze, żebyś Ty był szczęśliwy.

Z kredytem nie jest tak łatwo, żeby go dostać, trzeba pracować od jakiegoś czasu i mieć określone zarobki. Zresztą, popytaj w banku, tam powiedzą Ci dokładnie. Na razie pewnie musisz mieszkać z rodzicami, dlatego postaraj się jak najszybciej zacząć zarabiać i może uda Ci się przynajmniej wynająć pokój, tak na początek?
nie wiem, czy Cię zmartwię, czy pocieszę...
...ale terror rodzinny może działać także na odległość. W tym momencie jestem w strachu, że zaraz pod mieszkanie przyjadą moje ciotki, chcąc dać mi... wiadomo co za to, jakim złym synem jestem. (Szczegóły zbędne)
A ja po prostu chcę, żeby oni wszyscy dali mi spokój! No żebym jeszcze był jakimś ćpunem albo alkoholikiem...
Nie, mam już dosyć, naprawdę. Demony dopadają mnie nawet tutaj :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Hehe jak przyjdą to pocałują klamkę. A jak się będą wydzierać to ochrona albo ktoś inny prędzej czy później ich zgarnie. To mam kompletnie gdzieś.

gośćx

Jeśli chcesz się wyprowadzić to po prostu wynajmij coś , dużo łatwiej.

A rodzice chcą Cię wysłać na jakiś konkretny kierunek studiów czy Ty możesz sobie go wybrać ?
...
Łatwo się mówi.
Gorzej, jeśli po drugiej stronie jest mur...
Wyprowadź się, jak czujesz się na siłach. (mieszkanie wynajmij)

* * *

Co do matki: pomyśl, czy sama nie ma jakichś problemów psychicznych (może nawet f/s) w końcu prawie nie wychodzi z domu od 10 lat.

To, że się wyprowadzisz wcale nie musi oznaczać pogorszenia relacji z rodzicami. Może się nawet okaże, że one się poprawią. :Stan - Uśmiecha się:
Matka FS raczej nie ma nigdy nie zauważyłem u niej objawów FS, jeździmy czasem na święta do rodziny ojca której nie znam ja i moja matka zbyt dobrze. Nie zauważyłem, żeby miała jakieś problemy. Czasami chodzi na zakupy, wychodzi się przejść na ulicę. Wydaje mi się że problem leży gdzie indziej, albo może po prostu nie ma ochoty bo zajmuje się domem.

Ma ktoś pojęcie ile kosztuje miesięcznie mieszkanie kupione na kredyt? Bo wynajęte to wiem że może być ponad 1000zł, a wtedy to już ciężko.

Co do kierowcy DHLa to odpada, właśnie na kierowcę chciałem iść żeby nie musieć mieć częstego kontaktu z ludźmi bo mnie to po prostu męczy (nawet nie jest to do końca kwestia fobii tak mi się wydaje). Właśnie mówiłem o kierowcy np. ciężarówki (potrzebne C), nie dostawczaka rozwożącego przesyłki, a w wieku 21 lat TIRa (C+E), bo dopiero od 21 lat można jeździć tirem tak znajomy mi mówił. Do tego tutaj mam pewien bonus, bo znajomy może mnie "polecić" swojemu ojcu i łatwiej zdobędę pracę. Zarabiają tam minimum 3000zł/miech więc już spora sumka i nawet przy wynajmie mieszkania ponad 1000zł spokojnie wystarczy na utrzymanie się.

Z rodzicami staram się współpracować jak mogę, ale oni mają swoje racje zakute we łbach. Fobia to dla nich mój wymysł bo mi się uczyć nie chce. Hehe nauka to 25% moich problemów w szkole.

A czy z wyższego wykształcenia będę miał jakąś korzyść? Od razu mówię że tam gdzie wymagana jest umiejętność pracy w zespole leżę jak długi. Dlatego właśnie sam korzyści nie widzę. A na TIRy nie trzeba mieć wyższego. Co najwyżej myślę o zostaniu egzaminatorem na prawo jazdy - do tego trzeba wyższe - ale nie wiem czy taka praca by mnie satysfakcjonowała, czy bym potrafił się w to zaangażować nawet jakbym się dostał.
...
Lepsza ucieczka, która daje konkretne podstawy do samodzielności niż ucieczka, która tylko cofa. To, że teraz będzie robił coś innego, nie oznacza że do niczego już nie może wrócić.
Właśnie. Poza tym czuję że w taką pracę mógłbym się zaangażować. Lubię prowadzić wszystko co ma silnik (a nawet i to co nie ma :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:), prowadzić samochód nauczyłem się już w wieku 12 lat i przyszło mi to z ogromną łatwością (co prawda tylko po polnych drogach, ale to zawsze jakieś doświadczenie), poza tym ta praca by mi odpowiadała bo po prostu lubię samotność, wtedy mogę się w pełni skupić nad tym co robię i dać z siebie 100% siły. Zawsze tak było, w szkole, nawet w domu. Ludzie rozpraszają moją uwagę, męczą mnie. Jasne oczywiście, że jeśli z jakichś względów mi się to jednak nie spodoba to nie koniecznie muszę całą karierę zawodową przepracować na tirach. W każdym razie kumpel zna wiele takich osób, które właśnie tak zrobiły. Dodatkowo jeśli firma ojca mojego kumpla będzie się rozwijała to zawsze mam jakąś minimalnie większą szansę na znalezienie tam bezpiecznej posady i "łatwej" pracy (oni jeżdżą tylko na zachód, a w innych firmach czasem trzeba stać 2 tygodnie na wschodnich granicach)

Z innej beczki: czy studia na licencjacie są trudne dla fobika? (co prawda robię Richardsa i pomaga mi, ale kto wie co będzie dalej) Chodzi mi o prywatny licencjat za który się płaci kasę co miesiąc. Jak to w ogóle wygląda? Czy tak jak normalne studia? Pytają, torturują pod tablicą? Co do kierunku to rodzice mi go nie narzucają, po prostu mam mieć papier na wyższe wykształcenie (co jednak jest dla mnie zbędne, bo nie wyobrażam sobie w czym mogło by mi to pomóc, gdzie mógłbym pracować z użyciem tego papieru). Pójdę na zarządzanie, politologię albo socjologię, chociaż wybiorę raczej najłatwiejszy kierunek i po najmniejszej linii oporu zdobędę papier i po sprawie. Za 3 lata będę mógł już iść na tiry i przy okazji czmychnąć starym sprzed nosa, bo nie czuję potrzeby mieszkania z kimś, kto traktował mnie przez wszystkie lata jak narzędzie. Pomęczę się tyle ile będzie trzeba czasu na zdobycie umowy bezterminowej, a potem żegnam i powodzenia życzę.
Przypomniał mi się pewien mój znajomy z gimnazjum, który dokładnie w dniu swoich 18-tych urodzin rzucił szkołę, spakował manatki i przeprowadził się do załatwionego wcześniej przez jego znajomych mieszkania. Pracuje w kopalni za 2000 zł miesięcznie, sam płaci sobie rachunki i jest git. Z tego co wiem to zamierza też zrobić liceum wieczorowe. Niestety to wszystko co wiem w tej sprawie, a szkoda, bo i mnie by się przydało, jak się do tego wszystkiego zabrać. Anyway, może na razie przeprowadź się do dziadków lub jakiegoś znajomego (jeśli masz), póki nie wynajmiesz coś własnego, może przy okazji Ci jakoś pomogą, wesprą. Powodzenia.
Możesz iść na transport/logistykę. To potem w tej firmie znajomego będziesz mógł znaleźć może fajną pracę.

* * *

Jeszcze na jedną rzecz, chcę zwrócić Twoją uwagę. Nie dasz rady odrzucić kontaktu z ludźmi zupełnie. Jeśli to na Ciebie działa bardzo źle, to zwróć uwagę, że będziesz jednak się z nimi kontaktował. Dowieziesz towar na miejsce i co teraz? Poradzisz sobie? Tam przy wyładunku może być czasem sporo kontaktu, może nawet jakichś nieporozumień. W tym kontekście, to jest rzeczywiście uciekanie od problemu, ale nie twierdzę że nie poradzisz sobie. Ty to lepiej czujesz, a najważniejsze jest to - co cały czas mam na myśli, mimo że nie napisałem do tej pory - że możesz spróbować, na tym chyba nic nie stracisz, prawda?
Nie wiem czy pisales czy masz prawko na B, ale na kategorie B, C, +E trzeba Ci jakies 6000zl na obecna chwile, kto wie co bedzie za jakis czas, znajac zycie jeszcze drozej. Chyba, ze bedziesz kombinowal i Urzad Pracy Ci cos splaci.
Ja mniej więcej wiem jak wygląda praca kierowcy. Mnie kontakty z przypadkowymi ludźmi nie stresują. Nie potrafiłbym odnaleźć się w grupie z powodu moich przykrych doświadczeń z gimnazjum i podstawówki. Mimo tego praca kuriera byłaby dla mnie męcząca, co chwila zatrzymywanie się, doręczanie przesyłek, bardzo szybko bym się wypalił, to po prostu nie moja działka, nawet nie patrząc pod kontem fobii. Praca kierowcy TIRa to głównie załadunek, samotna długa jazda i dotarcie na miejsce, rozładunek i powrót.
Temat powraca znów jak bumerang. Ojciec ma zły dzień i swoje kompleksy wyładowuje na mnie, tłucze mi cały dzień że mam iść na studia albo wylecę z domu, a potem mam iść do roboty i przynosić mu kasę w zębach albo wylecę na ulicę. w+:Ikony bluzgi kurka:, żałość i śmiech aż ciśnie mi się na usta, czasami mam ochotę autentycznie mu za+:Ikony bluzgi kochać 2:ć. Nie mogę żyć w tym domu. Mam wrażenie że jak ja czuję radość życia to rodzice cierpią i na odwrót. Nie od dzisiaj mam takie wrażenie. Chociaż nie wiem jak bym sobie wmawiał że to wina tylko mojego rozumowania osoby niedorosłej to i tak takie sytuacje jak dzisiaj totalnie odwodzą mnie od tego przekonania.

Chciałbym porozmawiać z babcią przez telefon czy mnie przyjmie do domu - muszę mieć jakąś alternatywę której będę mógł się chwycić, kiedy ojciec znów dostanie ataku kompleksów albo będzie miał zły dzień, nie mogę zostać kompletnie z niczym. Problemem jest jeszcze prywatna uczelnia - po moim liceum też prywatnym nigdzie się nie dostanę, mogę iść tylko na prywatną. Ale rodzice uniemożliwiają mi kontakt z babcią nawet telefoniczny! Nie mogę sie nawet dowiedzieć na czym stoję! Kur*a kompleks władzy czy co... czuje sie jak w obozie koncentracyjnym a nie w normalnym domu.

Postanowiłem sobie że we środę albo czwartek pojadę do babci autobusem pogadać (mogę jechać prosto spod szkoły). Jak co nieco się dowiem to już będę wiedział na czym stoję - czy mam paść na kolana przed ojcem czy mogę bronić swoich praw. Potem powrót do domu... jak nic już nie napiszę to znaczy że mnie powiesili (godzina w jedną stronę kiedy nie ma ruchu + z rodzina na szczerą rozmowę z babcią = wrócę z 3 godziny po czasie kiedy powinienem wrócić ze szkoły, zabiją mnie :Stan - Niezadowolony - Smuci się: )

Wydaje mi się że ostatnie zachowanie ojca jest spowodowane tym, że ostatnio FS mi ustąpiła i chodzę cały rozpromieniony po domu. Ojca który ledwo wiąże koniec z końcem (ale uparł się żeby mieszkać w domu, do bloku nie przeprowadzi się za nic mimo że mamy ogromne problemy finansowe) musi taka moja postawa w+:Ikony bluzgi kurka:ć i musi sie na mnie wyładowywać lecząc swoje problemy i kompleksy niczym piwem którym codziennie wieczorem sie "uwalnia" od problemów. Ja tego już nie mogę wytrzymać - chodzę do szkoły, uczę się, jestem dobrze przygotowany żeby zaliczyć maturę, wystarczająco dużo robię. Do tego męczyłem się tyle lat z FS i dalej nie jest to jeszcze koniec, ale to przecież tylko moja fanaberia <ironia>. Starym ciągle sie to nie podoba a głownie ojcu. Rozumiem że płacą mi za prywatne liceum, ale to nie daje im chyba prawa wymagać ode mnie samych bdb żeby sie potem móc chwalić w rodzinie i leczyć kompleksy, a jeśli nie to grożą mi ulicą. Ehhhh... szkoda słów. Nie potrafię sobie dłużej wmawiać że to ja buntuje sie jak dziecko któremu sie zabiera cukierka.
Powiem tak, również mam u+:Ikony bluzgi pierd: rodziców. Tyle, że u mnie nie tyczy się to studiów tylko jako takiego normalnego życia czyli szkoła, praca, spotkania towarzyskie etc. Próbują mi to wszystko trudnić wmawiają mi swoje reguły, który nie występują u nikogo, a oni to przyjmują to za normę. I inni ludzie tego nie akceptują (rzucanie się w oczy, pojedyncza kaczka na niebie dla klasowych zaczepiaczy, dresiarzy etc.), totalnie tego nie rozumieją i do mnie się dowalają. Od jakiegoś czasu ja też tego nie akceptuję i łamię chamsko ten ich chory system, czego efekt wiadomy (2-3x więcej awantur niż normalnie+próby zablokowania mnie:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:).

Możecie sobie gadać, że szczera rozmowa z nimi (moimi czy autora tematu) rodzica może pomóc. Ale takie coś działa tylko na tak zwanych "otwartych rodzicach", którzy są otwarci na potrzeby innych w tym swoich dzieci. Z rodzicami, którzy "zawsze wiedzą lepiej" nie ma szans się dogadać.

W moim przypadku najlepszym rozwiązaniem jest wyprowadzka bez względu na wszystko.
Zaś Eric powinien zrobić podobnie.
Druga kwestia, że mówią że wywalą nie znaczy że tak zrobią. Ja słyszę ten tekst od kilku lat:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:.Jednak mimo wszystko postaraj się wynieść. Byle znaleźć pracę i mieć jakieś stałe dochody, poszukać jakiegoś lokum. Pokoju, na spółkę z kimś. Jako student masz też pewne szanse na akademik.
Możesz pójść na kierunek, który Ci wybrali za Ciebie mi że to jest Twój wybór, wynieść się i zmienić kierunek na swój.

Z RODZICAMI NIE DA SIĘ DOGADAĆ.
Ja właściwie zgodziłem sie na te studia bo jednak wyższe się przyda, a zawsze można iść na zaoczne w moim przypadku i odbębnić to. Ale też tak mam że wszystko mi blokują. Wolny czas spędzam np. w taki sposób że wychodzę sobie na rower i jeżdżę po mieście. Rodzice próbują mi to utrudnić jak tylko mogą, grożą mi nawet że sprzedadzą mój rower na złom. Ja mam sie uczyć, dostawać bdb, a w wolnym czasie zapadać w hibernacje i nie truć d*py. Takie utrudnianie dotyczy się każdej pojedynczej czynności poza domem, który nie jest zgodny z kodeksem rodziców. Do tego te groźby, że jak nie coś, albo studia, albo kasy z pracy nie przyniosę w zębach na rachunki to nie będę miał gdzie mieszkać. Do tego jak już uda mi sie wyrwać z domu na rower, po prostu mówie że wychodzę zatykam uszy i idę to każą mi sie dokładnie wytłumaczyć gdzie bede jechał. Wyobrażacie sobie? Kiedyś ojciec ścigał mnie samochodem jak pojechałem bez zgody. w+:Ikony bluzgi kurka: byłem nie na żarty i wjechałem w osiedle. Jak wróciłem do domu po godzinie to było piekło, a nic złego nikomu nie zrobiłem, ale złamałem "kodeks obozowy".

Myślę że "droga wyjścia" będzie prawdopodobnie wyglądać tak: pójdę na studia zaoczne, wytrzymam jeszcze trochę z rodzicami i spróbuję znaleźć jakąś pracę. Jak zdobędę dochód to jakoś czmychnę rodzicom. Wynajmę mieszkanie, albo nawet pokój, a może dziadkowie mnie przyjmą akurat jeśli będę miał farta. Na tym kontakt się prawdopodobnie urwie. Tak mam że jeśli ktoś mi robił koło d*py to kontakt urywał się baaardzo szybko.
Mnie matka często się pyta gdzie idę, po co, kiedy wrócę etc. a czasami nawet wydzwania. Jednak odp. nie uzyskuje:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:. Nie lubię się spowiadać:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:.Najczęściej wracam na kilka minut przed 24:00 (przy okazji mieszkam na kochanej Pradze w centrum szmulek:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:). Kiedyś mieliśmy lepszy kontakt (poza ojcem:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:), ale ostatnio się schrzanił i jest praktycznie nie do naprawienia. Po wyprowadzce nie mam nawet ochoty im podawać adresu i nie chce z nimi utrzymywać zbyt dużego kontaktu.

Tak, rodzice zadzwonią do dziadków czy czasami Cię tam nie ma i wtopa:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:.

Oni dużo od Ciebie wymagają, pewnie za dużo i pewnie ciągle im mało:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:.A nie potrafią pojąć, że możesz iść na kierunek który Tobie odpowiada.

http://nonamein.net/forum/viewtopic.php?t=3905
Pierwszy post:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:.
Jeśli chodzi o kierunek i dzienne/zaoczne to jakoś ugadałem a raczej ukrzyczałem. Zgodzili się żebym robił studia jakie chce i gdzie chce bylebym miał wyższe. Będzie się czym pochwalić przed rodziną co nie yeah yeah huuuuu <orgazm>. Poza tym myślę o zrobieniu uprawnień na egzaminatora na prawo jazdy, a może tylko tak sobie podświadomie dodaje motywacji żeby robić te studia żeby to niby miało jakiś cel... nigdy nie myślałem o takiej pracy. No dobra niech będzie wyższe, na kierowcę TIRa mogę isc i tak dopiero od 21 lat więc akurat zleci.

Problemem jest jednak, że ojciec ostatnio wyładowuje na mnie jakieś problemy czy kompleksy. Robi mi przesłuchania, tłucze mi że bede mu kasę w zębach nosił i buty lizał jak skończe studia, albo mogę mieszkać na dworcu. Poniża mnie, zastrasza jak jakiś psychol. Dzisiaj już nie wytrzymałem jak przyszedł 3 raz i mu odpaliłem tekstem "chcesz namiary do psychiatry czy w mordę?". To jedyna metoda żeby się go pozbyć, inaczej znów zacznie sie przesłuchiwanie, poniżanie, wypominanie błędów, wyszydzanie, darcie się. Jak ma kompleksy z powodu braku pieniędzy to niech sprzeda dom i pójdzie do bloku. Ja rozumiem że niczego więcej się w życiu nie dorobił (notabene kasę na wybudowanie tego domu dostał po zmarłej ciotce) ale to że teraz nie jest w stanie tego utrzymać to nie powód żeby sie na mnie wyładowywać bo ja też mam spore problemy i jestem człowiekiem. Piwo i wódka jak widać już nie pomaga. Nie można pić bo trzeba chodzić do roboty. Rachunki większe niż wypłata. Trzeba było zrobic remont generalny 10 lat temu jak była kasa, wtedy sie tylko piło a teraz co? Ręka w nocniku? To sie wyładujemy na synu, a co tam.

Co do dziadków to raczej nie trzymają sztamy z rodzicami bo sami wiedzą że coś jest z nimi nie tak, szczególnie z ojcem. Babcia mówiła mi że zawsze powtarzała mamie żeby się nie żeniła z takim człowiekiem. Tutaj mogę upatrywać jakiejś szansy. Ale nawet nie mogę pogadać z babcią teraz na ten temat bo mi to uniemożliwiają. Ani telefonu, ani autobusem bo sie przeziębię bo mnie napadną, bo to bo tamto. Dopiero na wiosnę, za prawie 2 miesiące wyjdę na rower, powiem że jadę sie przejechać po mieście, a pojadę tak naprawdę w odpowiednim kierunku... mam nadzieje że ojcu nie odbije kompletnie przez ten czas, że nie będzie dla mnie za późno. Na razie nie wiem czy powinienem walczyć o swoje czy powinienem cicho siedzieć, bo nie wiem czy bede miał gdzie iść jak wylecę na ulicę.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7