PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy macie jakieś dziwaczne zwyczaje fobiczno/unikające?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Wiele lat nie korzystałem z WC publicznych w szkole i w pracy. Jak miałem potrzebę to bywało że nawet zwalniałem się pod jakimś pretekstem ze szkoły żeby dojechać do domu i to zrobić. Przyczyną był brak możliwości umycia tej tylnej części ciała w toaletach publicznych po załatwieniu sprawy. Jakoś nie mogłem przełamać się , nie wyobrażałem że można tylko samym papierem - tfu. Zawsze zastanawiałem się jak tak inni mogą to robić? Teraz w ramach pełnego upodobnienia sie do nieunikających i niefobików robię to tak jak wszyscy samym papierem. Jak po robocie dotrę do domu to pierwsza rzecz to prysznic. Zanim go nie wezme to nie wiem czemu , ale mam wrażenie że śmierdzę i ogolnie jakoś mi bardzo niekomfortowo.
Kiedyś myślalem że ciągnie się za mną smród który wszyscy wywąchają jak nie umyję się.
A sumie też mam ciągle schizę, że może śmierdzę... bez sensu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

A z toaletami to ja mam inaczej (aczkolwiek dają się we znaki), też nie lubię chodzić w miejscach publicznych. W szkole nie chodziłem, bo nie było zamków w drzwiach, no czasem wyszedłem na lekcji, ale to też było krępujące, bo musiałem prosić nauczyciela... W pociągu też mi ciężko, nie lubię żeby ludzie wiedzieli gdzie idę, choć przecież to normalne i każdy tam chodzi :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: W pracy też schiza czy teraz czy może później, czy może wstrzymać czy co...

A innych zwyczajów też cała masa... jeden z najbardziej denerwujących to taki, że cokolwiek nie robię (wśród ludzi) to myślę co ja bym im powiedział jak by mnie zapytali np. co robię... co jest chore, bo przecież nikt mnie o nic nie zapyta na 99,999% :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I ogólnie, ciągle w myśli się tłumaczę, usprawiedliwiam... zupełnie niepotrzebnie, a nawet jeśli, to przecież i tak mnie nikt już nie zapyta o coś co stało się po fakcie :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Kiedy chcę kupić karnet na basen zanim podejmę decyzję na jaki dzień tygodnia i którą godzinę pytam kasjerkę kiedy jest najmniej ludzi. Na akupy też kiedy wiem że będzie tłum bardzo ciężko jest mi się wybrać. To nie jest strach przed ludźmi , to jest coś innego. Już się nie boję , mam poczucie nazwać to można dyskomfortu , jestem jakby mocno w......wiony tymi ludźmi raczej w kierunku agresji niż strachu to idzie.
Ostatnio też bardzo oceniam ludzi. Patrzę na kogoś i w myślach powstaje ocena. Np ale brudas , jak tak można utyć , co za dureń itp. Kiedy cierpiałem na fobię zwrócone to było jakby w moim kierunku , tzn sam podobnie krytycznie oceniałem zawsze siebie nie dostrzegając pozytywnych cech. Teraz kiedy fobia zniknęła ocenianie zwróciło się w kierunku otoczenia. Wszyscy mają też pozytywne cechy i to pozytywne zdecydowanie przeważają nad negatywnymi. Próbuje to zmienić i albo przestać oceniać , albo dostrzegać też pozytywne cechy ludzi.
tomjak napisał(a):Ostatnio też bardzo oceniam ludzi. Patrzę na kogoś i w myślach powstaje ocena. Np ale brudas , jak tak można utyć , co za dureń itp. Kiedy cierpiałem na fobię zwrócone to było jakby w moim kierunku , tzn sam podobnie krytycznie oceniałem zawsze siebie nie dostrzegając pozytywnych cech. Teraz kiedy fobia zniknęła ocenianie zwróciło się w kierunku otoczenia. Wszyscy mają też pozytywne cechy i to pozytywne zdecydowanie przeważają nad negatywnymi. Próbuje to zmienić i albo przestać oceniać , albo dostrzegać też pozytywne cechy ludzi.

No właśnie, o co chodzi. Miałem okazję pourlopować ze dwa lata temu z najlepszym kumplem, któremu o ile wiem się doskonale wszystko w życiu udaje - ma fajną żonę, zrobił sobie dziecko, zdrowy jest i silny jak dąb, robi dokładnie to, co w życiu zaplanował - ogólnie ma wszystko za+:Ikony bluzgi kochać 2: pod kontrolą. No i ten gość spędzał dość sporo czasu na tyradach na tematy, o których piszesz - rzucał komentarze na temat grubasów, powolnych kierowców, brzydkich angielek i dziesiątek innych rzeczy.

W sumie powinienem mieć więcej powodów, by poprawiać sobie moje wybrakowane samopoczucie kosztem innych niż ten gość, tymczasem to on produkował te tyrady a nie ja. No chyba, że sam to robię, tylko potem wypieram i nie pamiętam :Kitty - Uśmiecha się cwaniacko: W każdym razie sprawa mnie zastanawia nie od dziś, zwłaszcza, że to nie jedyny taki przypadek niby szczęśliwej osoby z poukładanym życiem, która mimo tego cały czas szuka dziury w całym i wad w innych.

Może faktycznie to, że człowiek cały czas introwertycznie kopie się we własną dupę (czyt. użala) nie daje wiele chwili na emitowanie nadmiaru negatywu na zewnątrz.
Wydaje mi się że najbardziej pożądanym stanem byłoby zaprzestanie takiego odruchowego negatywnego oceniania zarówno siebie jak i innych.
Staram się nie myśleć o ludziach z otoczenia.
Nawet kiedy oceniam nigdy nie wygłaszam opinii głośno. Pozostają w mojej głowie.
z tym myciem sie po sraniu to akurat zdrowo-w twoim przypadku jest to zbyt fanatyczne, ale fakt że samym wycieraniem bakterii wystarczająco sie nie usunie.
Cyklop napisał(a):z tym myciem sie po sraniu to akurat zdrowo-w twoim przypadku jest to zbyt fanatyczne, ale fakt że samym wycieraniem bakterii wystarczająco sie nie usunie.

Zawsze myślałem o śladzie w postaci smrodu który też pozostaje , a nie o bakteriach. Zawsze się dziwiłem że inni jakoś tym się nie martwią i jak oni tak mogą. Po dziś dzień w takich okolicznościach czasem pół rolki to mi zbyt mało. Wiem z pewnych źródeł że tzw normalnym starcza ilość o powierzchni klonowego liścia - tfu.
klonowego liścia powiadasz...masz racje-tfu.
bywają ludzie którzy nawet nie myją rąk po tym,albo myją samą wodą, ja je szoruje szczotką a potem ide pod prysznic, że o ogromnych ilościach papieru nie wspomne (czasem wode musze z 5 razy spuścić).
Cyklop napisał(a):czasem wode musze z 5 razy spuścić
A później oczyszczalnie ścieków nie wyrabiają z oczyszczaniem wody :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Jak mam wyjsc na klatke to najpierw slucham pod drzwiami czy nikt z niej nie korzysta. Ale nie jest to podszyte lekiem a raczej dyskomfortem i nienawiscia do ludzi (tak jak ktos tu wyzej napisal). Zauwazylam tez, ze to zachowanie jest scisle zwiazane z moija samoocena. Jesli mam normalna samoocene to wychodze normalnie, jak mam zanizona to nie chce nikogo spotkac, bo sie czuje gorsza.
Unikam głównych ulic, ścieżek, dróg, nawet jak mam na około to wolę pójść tamtędy niż prosto a mijać ludzi.
Gdy idę ulicą i widzę nadchodzącego z naprzeciwka człowieka, przechodzę na drugą stronę lub skręcam w boczną uliczkę, żeby tylko się z nim nie minąć.
no mam :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:
Jak napiszę coś dziwnego na gg od razu z niego uciekam tak jakby ta wiadomość miała w tej sytuacji się skasować i nie dotrzeć do tej osoby. Gdy wychodzę z psem, potrafię naglę wejść w krzaki, trawę po kolana aby nie mieć tylko kontaktu z innymi właściwielami psów.
Ja jak napiszę jakaś informacje na GG to wyślę. Następnie się zastanawiam czy dobrze , że to napisałam a może lepiej tego niepisać było. No i jak napiszę to zastanawiam się czy sens zrozumie ta druga osoba.Po przeczytaniu treści stwierdzam czasami ze mogłam inaczej to sformułować.

Gość

Ja am zawsze problem z wychodzeniem z domu. Muszę pozytywnie się nastawić, dobrze ubrać i do ostatniej chwili sprawdzam czy wszystko ok. Nawet przed wyjściem do sklepu mogę przygotowywać się pół godziny (bez robienia makijażu). Zawsze myślę co ludzie pomyślą o mnie i jak mnie ocenią.
A ja raczej tak nie mam.
od podstawówki miałam taką schizę żeby przed wyjściem rano z domu do szkoły nic nie pić, bo będzie mi się chciałoo siku. a jadłam taaak nie zadużo śniadania, bo też się bałam , że będzie coś innego. teraz jestem studentką. i do dzisiaj tak mam, z tym, że trochę rzadziej..bo trochę zaczęlam z tym walczyć.
druga sprawa jak przyjeżdzali goscie do moich rodziców albo do dziadkow to zawsze długo zwlekałam z tym kiedy iść się przywitać. na rękę mi byłoo to że mnie nie byłoo w domu, albo nie musiałam. ale tak to siedziałam u siebie myslalam kiedy bedzie ten odpowiedni moment.
tak samo jak przebywam z kims kogo slabiej znam albo ne znam ale wypada zagadac to w glowie mam tysiac zdan jak zagaduje a mimo to tego nie robie.
nawet jak mam gdzies isc i cos zalatwic to mysle o tym ile sie da a w glowie milion mysli jak mam to powiedziec..
marshmallow napisał(a):Jak mam wyjsc na klatke to najpierw slucham pod drzwiami czy nikt z niej nie korzysta. Ale nie jest to podszyte lekiem a raczej dyskomfortem i nienawiscia do ludzi (tak jak ktos tu wyzej napisal). Zauwazylam tez, ze to zachowanie jest scisle zwiazane z moija samoocena. Jesli mam normalna samoocene to wychodze normalnie, jak mam zanizona to nie chce nikogo spotkac, bo sie czuje gorsza.
Judas napisał(a):Unikam głównych ulic, ścieżek, dróg, nawet jak mam na około to wolę pójść tamtędy niż prosto a mijać ludzi.
Podpisuję się pod tym.
nibyruda napisał(a):ale tak to siedziałam u siebie myslalam kiedy bedzie ten odpowiedni moment
Hehe, ile razy ja tak wiele rzeczy przegapiłem czekając na ten właściwy moment, który nigdy nie nadszedł.

Zaraz przychodzi do mnie ciotka, więc będę mógł się sprawdzić i wyjść do niej się przywitać :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
unikam ludzi , przyklad - ktos dzwoni do drzwi moj M otwiera a ja juz stoje za szafa schowana , mimo , ze to moze byc tylko listonosz ktory nie wejdzie do domu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Taa, ja przede wszystkim unikam wszelkiego rodzaju imprez, nigdy jeszcze nie byłem w klubie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Umiem się dobrze bawić tylko ze swoimi.
Jak stoję w kolejce w sklepie nieobsługowym to czasem jest tak, że powtarzam sobie w głowie co mam kupić i jak mam to powiedzieć i gdy zbliża się moja kolej to coraz bardziej się denerwuje i stresuje, że powiem coś nie tak.. To takie męczące.. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: A gdy czuje, że kolejka za mną coraz większa to czuje jakiś taki nacisk psychiczny i czuje się niekomfotowo.. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Pod paroma rzeczami mogę się podpisać, jak wspomniana klatka schodowa, czy unikanie otwierania drzwi (chyba, że wiem, że ktoś ma przyjść...).
Jeśli chodzi o publiczne toalety, to różnie, mogę wejść na "chybił trafił", ale jak widzę, że ktoś wchodzi, to rezygnuję...
No i zakupy w sklepie innym, niż samoobsługowy - unikam, chyba że jest pusto.

Nie odbieram telefonów:Stan - Uśmiecha się: Znajomi wiedzą, że jak chcą się ze mną skontaktować, SMS jest najpewniejszą metodą. I chyba mi na złość, próbują pomimo tego :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Pisząc z kimś, np przez GG, nawet w bardzo błahych sprawach, mogę się pół godziny zastanawiać nad tym, co chcę napisać, poprawiać, zmieniać, w końcu nawet nic nie wysłać - bo co, jak napiszę coś głupiego... bo czy faktycznie tak myślę? itp. itd.
Tak samo z postami na forach. Nawet sobie nie wyobrażacie ile już tu postów napisałem, czasem całkiem długich... i ich nie wysłałem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ostatnio nieoceniony kompan Don Pedro zwrócił mi uwagę, że gdy rozmawiam (tzn. stoję i dukam) z kimś "spoza branży", to ciągle się drapię. Chodzi o przemożną potrzebę zrobienia czegoś z rękami, co odbywa się poza moja świadomością. Już bardziej świadomie udaję, że ziewam, gdy np. stoję na przystanku. Co jakieś 10 sekund.

A z takich typowo unikających to np. robię co się da, by nie załatwić czegoś osobiście. Właśnie kupiłem sobie na Alledrogo pewną pierdółkę i rozegram sprawę w samotności, zamiast iść w odpowiednie miejsce i w trymiga dostać co chcę za darmo. Zbiera mi się na płacz na myśl, że przez to nie mogę iść do mięsnego, by kupić dobre mielone ;_;.
Jak mi ktoś raz zwrócił uwagę w autobusie pewnej linii, to nią przez ponad pół roku dla zasady nie jeździłem.
Podobnie mam z różnego rodzaju przybytkami, w których - w mojej ocenie - nie zachowałem się idealnie. Tak więc odpadają kolejne sklepy, placówki pocztowe, etcetera, i nigdy więcej się w nich nie pojawiam, choćbym miał do nich dziesięć metrów.
Telefony - wiadomo.
Przestałem odwiedzać ojca, bo interesuje go, co się ze mną dzieje, budzi respekt, a więc jednocześnie kosmiczny lęk. Nie odwiedzam, choć robi genialne kotlety mielone.
Z reguły nie zaspokajam potrzeb fizjologicznych w obcych miejscach, zwłaszcza w innych miastach, ale na szczęście włącza mi się wtedy tryb trzymania moczu przez kilkadziesiąt godzin, a stolca nawet przez dwa tygodnie. Jestem postępowy i decyduję o swoim ciele.
Szeroko pojmując unikam jakichkolwiek zmian, bo mogą przynieść coś złego w sensie nieznanym, wielgachnym i potwornym, a "wolę" bezpieczne, sprawdzone w skutkach zło wynikające z bierności.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12