PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Agorafobia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam

Od jakiegoś dłuższego czasu mam agorafobię tzn. boję się otwartych przestrzeni,jak np. duże hale sportowe itp. i to w sumie jedyny z objawów tej choroby jakie u siebie zaobserwowałem. Czytałem, że agorafobia to także lęk przed podróżowaniem środkami publicznego transportu lub przebywaniem w tłumie - u mnie nigdy takie objawy nie występowały. Brałem różne leki, aż w końcu trochę mi się poprawiło ale moim zdaniem to nie zasługa tabletek..


Następna kwestia, od zawsze chciałem pojechać do USA, nigdy nie obawiałem się podróżowania dlatego nie bałem się tego, aż pewnego dnia nie wiadomo skąd wzięły się u mnie takie obawy, że skoro mam agorafobię to czy dam radę tam być itd itp, najdziwniejsze, że nie wiem dlaczego, tak nagle :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:

Przez parę dni myślałem o tym i w sumie chyba sobie tym jeszcze pogorszyłem bo teraz na samą myśl o tym czuję strach...


O dziwo moim zdaniem nie czułbym lęku przed pojechaniem gdzieś trochę bliżej, po całej Europie.. A właśnie osoby z agorafobią u których ten objaw występuje boją się pojechać same nawet kilkadziesiąt kilometrów..


Dlatego moje pytanie brzmi:
- Skąd się mogła wziąć ta obawa i dlaczego oraz czy ona może się urzeczywistnić lękiem podczas pobytu tam?
- I drugie pytanie, to co mówiłem - czy dla osoby która ma agorafobię i boi się podróżowania ma różnice czy będzie przebywać od domu 2000km czy 8000km?


Co myślicie? Będę niezmiernie wdzięczny za jakiekolwiek opinie, pozdrawiam! :Stan - Uśmiecha się:
różnie bywa, ja czasem bałem sie wyjść przed dom, a jak mnie wsadzono do samochodu i pojechałem do innego miasta to czułem sie znakomicie...
Ja z kolei im dalej jestem od domu tym swobodniej się czuję, ale to pewnie dlatego że na moim osiedlu mieszkają "czarne zmory przeszłości" i wolę ich więcej w życiu nie spotkać na ulicy, dlatego wole się oddalić. Były i u mnie czasy że bałem się wyjść z domu, ale jakoś to pokonałem i na razie nie mdleję, ale jednak rozglądam się czy gdzieś nie ma nieprzyjaznych twarzy czy dresów. Niedługo się przeprowadzam daleko od mojej dzielnicy na osiedle w którym od zawsze czułem się świetnie, myślę że wtedy odżyję jeszcze bardziej. Odpadnie problem dresów i czarnych charakterów, zerwę z przeszłością jeszcze bardziej.

Co do lęków w otwartej przestrzeni to czuję się troche skrępowany np. w dużych sklepach o umiarkowanej ilości ludzi, jak jest kupa ludzi to robi się taki harmider że "znika w tłumie". Zauważam że im więcej chodzę po takich sklepach to lęk maleje i tak właśnie chcę, oczywiście z umiarem.
Agorafobia często występuje wraz z fobią społeczną. Ale szczerze mówiąc to co Ty opisujesz nie wygląda mi na agorafobię. Może ogólnie boisz się ludzi, sytuacji? Prawdopodobnie podświadomie się czegoś boisz, coś Cię hamuje. Może lotu samolotem? Nie wiem, ale musisz się nad tym zastanowić, gdzieś poszukać u źródła.

Cytat:- I drugie pytanie, to co mówiłem - czy dla osoby która ma agorafobię i boi się podróżowania ma różnice czy będzie przebywać od domu 2000km czy 8000km?


Ktoś z silną agorafobią może się bać wyjść na własne podwórko. A podróżować w ogóle nie jest w stanie więc nie robi mu różnicy czy jedzie tyle czy tyle kilometrów. Chyba więc nie ma różnicy jak daleko się podróżuje.
Ja zawsze mam z podróżowaniem taki problem, że często się gubię. Inna sprawa, że zawsze sobie jakoś poradzę i znajdę drogę do domu.

Mnie zawsze rodzinka wsadzała do pociągu i miałem z górki dojazd. Ale jednocześnie nie miałem wiedzy jak się poruszać pociągami. A jedyne podróże pociągiem jakie miałem to wyjazd na wakacje "do babci" i zawsze mnie odwożono albo wsadzano w bezpośredni pociąg.

W 2008 zaliczyłem jedną z pierwszych podróży w pojedynkę i w inne miejsce. Do babci miałem 100km, ta wyprawa była dalsza, bo 300km od domu, z 50 zeta w kieszeni, bez noclegu etc. Jedna wtopa i bym miał nie mały problem:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:. W 2009 miałem identyczną podróż, ale już w pełni organizowaną przeze mnie i pierwszy raz w życiu. I nie była to wyprawa na kilka godzin, lecz na trzy dni (matka omal na zawał nie zszedła:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:). W 2008 koszt organizowanej podróży przez rodzinkę wyniósł 120 zeta, przy mojej organizacji koszt nie przekroczył 70 zeta i miałem zapewniony nocleg i wszystko, a zawaliłem z małą pierdołą na dworcu:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:.

Ale dzięki temu, wiem co i jak. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, tylko 30 zeta poszło się kochać:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:.
chyba nikt nie dojdzie skąd to cuś się wzieło
jak już będziesz na miejscu to pamiętaj że nikt z tych ludzi na ulicy nie zna cie, po drugie kazdy jest na stuwe o niebo bardziej tolerancyjny niż u nas, a poza tym bez względu na to co zrobisz to i tak nigdy więcej tych ludzi nie zobaczysz na oczy więc po co sie stresować

podobno agorafobia jest najbliższą fs ,chyba w stopniu objawów hmmm
Mialam to jak zeszlam z lekow przez jakies 4 miechy...koszmar nigdy juz wiecej sie nie zamkne...najpierw nie wychodzilam poza podworko, potem poza dom, pozniej juz tylko pokoj... Ale wrocilam do lekow i jakos minelo
Tez to mam.. na poczatku było mi bardzo cięzko wogóle wychodzic z domu.. czułam ze wszyscy mnie oceniają, obesrwują, wysmiewają. Wyjscie na zakupy było dla mnie bardzooo stresujące.. ale jakoś to wszystko przezwyciezyłam wmawiajac sobie ze przejde tylko kawalek nie musze wchodzic tu czy tam.. i ze nic mi sie nie stanie.. po jakims czasie było coraz lepiej. Często też jak jestem z kims w nowym dla mnie miejscu nie boje się..
eric napisał(a):Ja z kolei im dalej jestem od domu tym swobodniej się czuję, ale to pewnie dlatego że na moim osiedlu mieszkają "czarne zmory przeszłości" i wolę ich więcej w życiu nie spotkać na ulicy, dlatego wole się oddalić. Były i u mnie czasy że bałem się wyjść z domu, ale jakoś to pokonałem i na razie nie mdleję, ale jednak rozglądam się czy gdzieś nie ma nieprzyjaznych twarzy czy dresów. Niedługo się przeprowadzam daleko od mojej dzielnicy na osiedle w którym od zawsze czułem się świetnie, myślę że wtedy odżyję jeszcze bardziej. Odpadnie problem dresów i czarnych charakterów, zerwę z przeszłością jeszcze bardziej.

Co do lęków w otwartej przestrzeni to czuję się troche skrępowany np. w dużych sklepach o umiarkowanej ilości ludzi, jak jest kupa ludzi to robi się taki harmider że "znika w tłumie". Zauważam że im więcej chodzę po takich sklepach to lęk maleje i tak właśnie chcę, oczywiście z umiarem.

Eric, Eric, jakbym czytał o sobie. Mam to samo, znienawidzone małe miasteczko, a szczególnie osiedle, ze zmorami przeszłości. Moja podstawówka/gimnazjum leżało na osiedlu, liceum nie. Chodząc do liceum, przez trzy lata obierałem dłuższą drogę, żeby nie musieć iść przez osiedle. Te wszystkie szydzące twarze, zaczepki, okropne nic nie znaczące low life'y ale potrafiące zgnoić człowieka do końca. Studiuję teraz poza domem i niechętnie wracam do domu co miesiąc. Jak osiądę już zupełnie na swoim będę tam wracał tylko na święta.

Tak samo, lepiej czuję się w anonimowym tłumie w warunkach ruchliwej ulicy, lub supermarketu. Ale już idąc "luźną" spokojną ulicą, brrr.... A najgorzej jeszcze jak się mija jakąś grupkę siedzącą na ławce, lub na trawie przy chodniku. Człowiek się czuje jak na wybiegu. Te dziesiątki oczu tak fizycznie wczepione w ciebie...