PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Socjofobia, osobowość unikająca, dystmia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Witam

Mam na imię Dominik, mam 17lat.
Podejrzewam (może to złe słowo) jestem przekonany że cierpię na fobię społeczną + osobowość unikającą co być może prowadzi mnie do dystymii.
Robiłem ten test na FS - 124pkt.

Czuje że mam poważne problemy z lękiem. Nawet pisząc tego posta patrze za siebie czy czasem ktoś za mną nie stoi i mi patrzy co pisze. Moja rodzina nie zdaje sobie sprawy z tego że jestem chory na coś takiego.

Mam 17lat i słabo korzystam z życia. Nie chodzę na imprezy ect. no chyba że na domówy do bliskich znajomych - ale tam też nie czuje sie 100% swobodnie. Nie zdobywam nowych znajomości - no chyba że takie wymuszone typu nowa klasa. Był okres w moim życiu że dość poważnie odciąłem się od wszystkiego. Trwało to sporo miesięcy, jedyne co robiłem to grałem w grę online World of Warcraft - to był mój sposób unikania bezpośrednich kontaktów z ludźmi. Rzadko wychodziłem. Ten okres życia czuje jakbym zmarnował bo jedyne wspomnienia to komputer.
Tworzyłem strony internetowe, programowałem itd. wszystko co nie wymaga kontaktu z ludźmi.
Teraz wychodzę więcej (jak przyjdą po mnie koledzy to nie mówię im żeby spadali). Siedzenie przy komputerze nie zajmuje już mi tyle czas, rzadko w co gram, programowanie rzuciłem. Za to zainteresowałem się tańcem (popping/electric boogie - jak kto woli). Już jakiś czas ćwiczę (może już 3 miesiąc). Uczę się sam z filmików instruktażowych, nawet gdyby była u mnie w mieście szkółka tego tańca to bym bał się tam zapisać.

Najgorsze w tym jest że zawalam szkołę. Jestem w pierwszej klasie technikum. Pierw to było tech. informatyczne - nie czułem tam się dobrze, czułem się od wszystkich gorszy. Przepisałem się do tech. mechanicznego - tu rozmawiam z ludźmi (nie jest łatwo ale próbuję) są bardziej otwarci, nie siedzę sam na przerwach.
Już niby jest dobrze.
Ale najgorsze jest to że unikam szkoły. W poprzednim semestrze nagana za nieobecności, w tym nagana dyrektora z zastrzeżeniem wydalenia ze szkoły.
Ferie skończyły się 11 lutego, a ja od tego czasu byłem w szkole hmm może tydzień i nie na wszystkich lekcjach.
Dyrektorka non stop podsuwa papierek z wydaleniem pod nos mojej wychowawczyni.
Wychowawczyni i pedagog próbują mi jakoś pomóc, ale nie udało mi się nigdy im powiedzieć co mi jest.
Wszyscy uważają że jestem pod dołowany śmiercią ojca, leniwy - że jest mi trudno ruszyć dupsko z łóżka (i tak też im mówiłem, nie mogłem się otworzyć i powiedzieć co mi na prawdę jest).

Pare miesięcy temu byłem u psychologa ale cholernie mi się on nie widział. Wczoraj byłem i innego i myślę że może tam dam radę się otworzyć i to mi pomorze. Kolejna wizyta w poniedziałek.
Oczywiście wczoraj i dziś w szkole nie byłem.
Nie mogę powiedzieć o tym co czuje nawet najbliższym.
Siostra by mnie wyśmiała, brat za granicą, druga siostra by zrozumiała ale nie dam rady z nią porozmawiać o tym - ona najwyraźniej jest moim przeciwieństwem osiągnęła dużo, a ja nawet nie skończę szkoły średniej.
O matce nic nie mówię bo to chyba przez nią mam taką niską samoocenę. W końcu ile można dzień w dzień słuchać że jest się najgorszym, takim siakim, i non stop być porównywany do kogoś innego.

Czytając o fobii społecznej na wikipedii czułem jakby ktoś zdarł ze mnie tekst i wrzucił na stronę. Tak samo o osobowości unikającej czy introwersji.

Najgorsze w tym wszystkim jest to że unikam wszystkiego co wymaga kontaktu z ludźmi - szkoła - horror, chodzenie do sklepu - już robię pod siebie - no bo przecież trzeba przechodzić obok wielu ludzi którzy będą się na mnie patrzeć, a potem powiedzieć do kasjerki dziękuję.



Nie wiem czy komukolwiek chciało się to czytać, ale musiałem gdzieś wyrzucić choć troszkę z tego co mnie dręczy.
Może dziś spróbuję powiedzieć starszej o tym albo podsunę jej pare artykułów do przeczytania.

Pozdrawiam
Jestem zszokownay, że tyle nas łączy... Jak bym czytał siebie... Właściwie to nie wiem jak zacząć, tyle tych podobieństw ;]. Również chodziłem do technikum informatycznego, niestety/na szczęście to czas przeszły, bo ze szkoły zrezygnowałem. Mama i bracia myślą, że jestem leniem, i tylko bym siedział w domu, najlepiej przed komputerem. Rodzina jeszcze nie wie o moim problemie, po prostu nie wiem jak mam im to powiedzieć. Na dodatek ojciec nie wie o szkole, i wyobraź sobie, że czuje się jak idiota, bo codziennie muszę wychodzić z domu tak, jak bym normalnie szedł do szkoły. Mam nadzieję, że już niedługo wyjedzie, bo dłużej tego nie zniosę (a takie ma plany - powrót do pracy za granicą) :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:. Czemu zatajam przed nim ten fakt? Boję się, po prostu gdy tylko wyobrażam sobie jego po tym jak mu mówię o szkole, ogarnia mnie paniczny strach. Jeden z braci skończył edukację na 2. klasie technikum - nie zdał, bo, jak twierdzi, życie jest po to, żeby z niego korzystać, a nie zaprzątać sobie czasu szkołą. Teraz trochęparcuje, na szczęście jakoś mu idzie. I dlatego właśnie bojęsiępowiedzieć o szkole mojemu tacie. Wiem, że gdyby dowiedział się, że kolejny jego syn zakończył edukację na gimnazjum, mógłby być nieprzewidywalny. Myslałem, że gdyby wyjechał, wróciłby dopiero na wakacje lub nawet później, więc mógłbym się tłumaczyć tym, że nie zdałem. Matka chce, żebym szedł do jakiejkolwiek szkoły, ale... na samą myśl o niej przechodzą mnie dreszcze. Ale z tego co widze, to Ty jesteś na dobrej drodze, bo chodzisz (jako tako, ale jednak) do szkoły, poszedłeś do psychologa - ja sam nigdy bym się na to nie odważył; przeraża mnie mysl, że mógłbym iść sam do nieznanej mi osoby i opowiadać jej o swoich problemach.

Największy problem w tym, że ja tak naprawdę nie wiem, czy chcę wyzdrowieć (przypuszczając, że jednak mam FS), czy nie, bo... nie wiem jak jest w przypadku innych fobików, ale ja po prostu lubię siedzieć w domu. Wiem, może to złe, może "dzięki" fobie nie chce wychodzić z domu. Tylko że ja w jakimś tam stopniu lubiłem naukę, nie boję się pracy, tylko robiłbym to najchętniej w domu, gdzie kontakt z nauczycielem/pracodawcą byłby ogranniczony do minimum.

Jeśli powiesz mamie o swoim problemie, koniecznie napisz w jaki sposób to zrobiłeś :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:.

I powodzenia w wychodzeniu z tego!
Zygmund a skąd to przekonanie, że Cię siostra wyśmieje? Zrobiła kiedyś coś takiego?
Witam
Fajnie że pare osób to przeczytało. Widzę że nie jestem sam.

Jeśli chodzi o leczenie. To pierwszy krok w leczeniu to uznanie siebie za chorego - gdzieś to słyszałem.
Może spróbuj jakoś tak między tekstami powiedzieć mamie że chciałbyś iść do psychologa(może w formie żartu). Jakby zapytała o powód to możesz powiedzieć że chcesz się iść wygadać, albo "chcę iść po prostu", albo jestem uzależniony od ... .
Ja poszedłem tam ze starsza bo sam bym się po prostu bał.
Trzeba zrozumieć że psycholog tylko próbuje pomóc, więc warto się przed nim otworzy - może nie od razu ale małymi kroczkami.
Powiem że lepiej poczułem się u psychologa kobiety niż faceta, nie wiem czemu.

Zostawiam swoje gg jakbyś chciał pogadać. 7723759 - jak jestem to jestem na niewidocznym
Sugar Sweet napisał(a):Zygmund a skąd to przekonanie, że Cię siostra wyśmieje? Zrobiła kiedyś coś takiego?

Nieraz i nie dwa. Ale gdybym jej jakoś to ładnie wyłożył to może by zrozumiała choć w jakimś stopniu.
Przeciętnym ludziom trudno zrozumieć że wyjście na pocztę czy do sklepu jest cierpieniem.
Zygmund napisał(a):[quote="Sugar Sweet"]
Przeciętnym ludziom trudno zrozumieć że wyjście na pocztę czy do sklepu jest cierpieniem.

Otóż to! Ileż to razy słyszałem kpiny, że boję się chodzić do sklepu. A ile było sprzeczek bo nie odebrałem telefonu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:.

Dziś mama poprosiła mnie, żebym poszedł odebrać wyniki badań mojego kuzyna. Odpowiedź oczywiście brzmiała nie, a ja jak zwykle nie miałem odpowiedzi na pytanie - dlaczego? Choć teraz sobie uświadomiłem, że to właśnie może być sposób na uświadomienie mamy :Stan - Uśmiecha się:.

Co do Twojego pomysłu: już naawet próbowałem kiedyś powiedzieć mamie, że chciałbym iśc do psychologa, i odpowiedziała mi, że... przydałoby mi się! Nie miałem odwagi zapytać dlaczego, a szkoda... Tylko że gdyby nawet mam się zgodziła ze mną iść, to niestety musieliby się o tym dowiedzieć moi bracia, którzy mogli by rozdmuchać sprawę... No nic, pomyslę nad tym jeszcze.
Jestem wśród swoich. W końcu są ludzie, którzy rozumieją co czuje... nawet nie wiecie jak się cieszę, że trafiłam na to forum :Stan - Uśmiecha się:.

Jestem studentką trzeciego roku kosmetologii. Jak się pewnie domyślacie moja praca będzie polegać na ciągłym kontakcie z ludźmi. Ehhh.... sama sie w to wpakowałam. Myślałam, że jak wybiorę sobie studia gdzie będę musiała pracować z ludźmi to po prostu siłą rzeczy wyleczę się z "tego". Niestety "to" jak kiedyś nazywałam swoje problemy nie zniknęło a myśl o pracy przeraża mnie. Mam 24 lata. Przeciętna dziewczyna w moim wieku juz pracuje... a ja nie. Gdy ludzie pytają się czemu (mogła bym pracować już w zawodzie, bo ukończyłam i studium kosmetyczne i kilka kursów masażu) to odpowiadam, że studiuje. Brzmi to trochę śmiesznie bo studiuje zaocznie i tak naprawde czasu na prace mam wystarczająco. Prawda jest taka, że robie wszystko żeby nie pracować... to znaczy żeby nie musieć przebywać z ludźmi :Stan - Niezadowolony - Smuci się:. Raz miałam pecha i praca sama mnie znalazła :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:. Zadzwonił kolega, który usłyszał jak mówiłam, że szukam pracy (mówiłam tak tylko po to żeby się ode mnie ludzie odczepili) i powiedział, że szukają ludzi do pracy w sklepie w centrum handlowym. CENTRUM HANDLOWE :Różne - Wykrzyknik: :Różne - Wykrzyknik: :Różne - Wykrzyknik: Mnóstwo ludzi z którymi trzeba rozmawiać :Różne - Wykrzyknik: :Różne - Wykrzyknik: Po 3 miesiącach zrezygnowałam z pracy tłumacząc się, że nie mam czasu na pisanie pracy lic. Przyznam, że ta praca to był koszmar. Nie dość, że musiałam obsługiwać klientów to jeszcze musiałam rozmawiać z koleżankami :Stan - Niezadowolony - Smuci się:. Cały czas czułam się oceniana... miałam poczucie, że tam nie pasuje i że jestem gorsza :Stan - Niezadowolony - Smuci się:.

To co tu napisałam to tylko szczyt góry lodowej.
Do fobii społecznej dodajcie sobie dysgrafie, dysortografie, dyslekcję. Jak mam iść na pocztę czy do urzędu (do miejsca gdzie musze coś wypełnić) to po prostu jestem chora. Od razu mam migrenę :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:. Czuje się kompletnie nieprzystosowana do życia.

W mamie i siostrze nie mam dużego wsparcia. Kiedyś już chodziłam do psychologa, którego mama mi sama załatwiła (psycholog była rewelacyjna) ale jej zainteresowanie moim problemem na tym się skończyło. Ona zresztą chyba nawet nie wie jaki to problem :Stan - Niezadowolony - Smuci się:.

Na szczęście jakiś czas temu poznałam kogoś. Nie sądziłam, że mnie to kiedyś spotka. Chłopak się o mnie naprawdę starał co tym bardziej było dla mnie nie prawdopodobne. Wyczuł, że jest wokół mnie jakaś bariera i powoli, powoli próbował się do mnie zbliżyć. Nie mogłam zrozumieć co on we mnie widzi. I chyba nadal nie mogę... . Jesteśmy razem juz ponad 9 miesięcy. Gdyby nie on... ja juz miewałam czarne myśli... bez niego ja bym zwariowała. Niedawno powiedziałam mu, co mi jest. Chyba nie do końca zrozumiał jak poważna to sprawa, ale wiem, że mogę na niego liczyć i że stara się jak może to wszytko ogarnąć :Stan - Uśmiecha się: .

Ta fobia jest jak pasożyt, który zjada mnie od środka. Boje się, że w końcu stracę wszystkich znajomych a i bliscy będą mieli mnie dość, bo przez to, że nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić jestem strasznie nerwowa :Stan - Niezadowolony - Smuci się:, wręcz agresywna :Stan - Niezadowolony - Płacze: .
Przeglądam wasze wypowiedzi w tym temacie i aż nie moge się nadziwić że tyle nas łączy. Miło wiedzieć że nie jest się jedynym wyrzutkiem społeczeństwa z takimi problemami.

Mam 18 lat, w zasadzie to 18 i pół. Ciężko mi stwierdzić kiedy tak naprawdę rozwinęła się we mnie FS, przez podstawówke byłem jeszcze w miare normalnym dzieciakiem, miałem kolegów, lubiłem wychodzić z nimi na podwórko i spędzać czas wspólnie z rodziną. W gimnazjum było już gorzej, po zmianie szkoły straciłem większość kumpli i moje kontakty z równieśnikami ograniczyły się praktycznie tylko do krótkich rozmów między lekcjami z kilkoma w miare lubianymi kolegami z klasy, po szkole nie trzymałem się z nikim. W sumie nie było najgorzej, jakoś udawało mi się znosić i tak już wtedy stresujące dni w szkole. Jednak prawdziwa masakra zaczęła się kiedy poszedłem do liceum. Zostałem całkiem sam, pomimo że ludzie w klasie byli w porządku nie potrafiłem znaleźć z nimi w spólnego języka. Z nikim już się nie kumplowałem, z nikim nie siedziałem w jednej ławce, z nikim nie rozmawiałem, przerwy spędzałem samotnie. Po szkole z nikim nie utrzymywałem kontaktu, nawet jeżeli ktoś przyszedł żeby wyciągnąć mnie na dwór udawałem że nie ma mnie w domu, albo waliłem ściemy że źle się czuje. Szanse dla siebie widziałem w specjalnie zorganizowanej przez wychowawce klasy wycieczce mającej na celu zintegrowanie się klasy ze sobą. Pojechałem razem ze wszystkimi...i do dzisiaj tego żałuje. Integracja z mojej strony kompletnie nie wypaliła, a do tego najadłem się sporo stresu (wpspólne posiłki, nocowanie w trzyosobowych pokojach, grupowe zadania). Wtedy dotarło do mnie jak bardzo nie pasuje do tej klasy. Od tej pory każdy kolejny dzień w szkole był dla mnie piekłem. Zacząłem chodzić na długie wagary, w szkole pojawiałem się sporadycznie...i skończyło się na tym że zawaliłem rok.
Starzy jakoś to przeżyli, ja też.

Postanowiłem raz jeszcze spróbować, pomyślałem że może z inną klasą mi się uda. Ale się nie udało. Teraz jest koniec maja, ilości opuszczonych dni nie jestem w stanie zliczyć, na sto procent będe miał kolejnego kibla. Rodzice są mną załamani, mają mnie za totalnego nieroba, nie potrafią zrozumieć że dreczy mnie jakaś fobia. Zresztą sam nawet nie dałem im szansy żeby cokolwiek mogli zrozumieć, boje się im o tym powiedzieć bo nie chce zeby uznali mnie za jakiegoś czubka. Najgorsze jest to że sprawiam im ogromny zawód swoim zachowaniem i stosunkiem do szkoły, po swoim najstarszym synu zapewne spodziewali się czegoś więcej. Tym gorzej że mam siostre która w tym roku kończy szkołe średnią, w porównaniu do niej jestem w oczach rodziców kompletnym idiotą.

Obecnie jestem totalnie wypalony, nie mam chęci na nic, nie mam planów na przyszłość, nie mam nawet chęci do dalszego życia. Jestem wierzący, gdyby nie strach przed tym co czeka mnie po śmierci od razu bym się zabił, a tak musze się męczyć w tym syfie zwanym życiem. Najgorsze w tym wszystkim jest to przejmujące uczucie osamotnienia i niezrozumienia ze strony innych, nie ma nikogo komu mógłbym opowiedzieć o swoich problemach, nikogo komu mógbym się wyżalić. Kiedy tylko moge staram się uciekać myślami od tego bajzlu, zatracam się w sztucznie wyimaginowanych światach gier wideo, anime i wykreowanych przez własne fantazje. Marze tylko o tym żeby znaleźć jakąś prace nie wymagajacą bezpośredniego kontaktu z innymi ludźmi i wyprowadzić się z domu rodziców. Chyba nawet polubiłem samotność, chociaż teraz to i tak nie ma już zbyt duzego znaczenia bo po prstu nie wyobrażam dla siebie innego życia.

Chciałbym po prostu zniknąć.

Życie jest przesrane, tym bardziej dla takiej osoby jak ja. Dlatego ciesze się że są inne osoby z problemami podobnymi do moich które potrafią mnie zrozumieć.
Fajnie że mogłem to z siebie w końcu wyrzucić.
, , ,
Witam wszystkich w klubie . Nie chce mi się pisać mojej historii ale wasze historie są bardzo podobne do mojej. Kiedy czytałem wasze wypowiedzi to jak bym czytał o własnych doświadczeniach i uczuciach. Ja właściwie przegrałem ze swoją fobią , ze swoimi lękami . Moje życie jest w gruzach. Nie mam pracy (mam problem z utrzymaniem pracy codzienne codzienne chodzenie do niej jest dla mnie koszmarem właściwie nie widzę sensu szukania pracy bo się w niej nie utrzymam) . Nie skończyłem studiów (zacząłem się leczyć na depresje) uczyłem się zaocznie ale chodzenie na zajęcia było dla mnie koszmarem . Nie utrzymuje kontaktów z rodziną i znajomymi unikam kontaktów z ludźmi. Nie wyobrażam sobie dalszego życia z moimi lękami , z tym jak reaguje i jestem unerwiony , jak mało odporny psychicznie jestem.
Zygmund napisał(a):Nie wiem czy komukolwiek chciało się to czytać, ale musiałem gdzieś wyrzucić choć troszkę z tego co mnie dręczy.

Oczywiście, że się chciało... Myślę, że bardzo obrazowo udało Ci się wszystko opisać!
Może, jeśli nie potrafisz się przełamać i powiedzieć siostrze (i mamie) to chociaż spróbuj napisać... na początek...
Myślę, że po takim liście jak ten będą w stanie zrozumieć!
Głowa do góry! Całe życie przed Tobą!
Ja dużą część mojego zmarnowałam, żałuję, że nie potrafiłam się przełamać i porozmawiac z bliskimi, kiedy miałam tyle lat co Ty teraz!
Mysza napisał(a):Głowa do góry! Całe życie przed Tobą!

Mysza, głowa do góry, też całe życie przed Tobą!

Całe życie przed wszystkimi, głowy do góry! 8)

Mamy całe życie żeby pozbyć się fobii, głowy do góry :Stan - Uśmiecha się - LOL:
:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Niered napisał(a):
Mysza napisał(a):Głowa do góry! Całe życie przed Tobą!
Mysza, głowa do góry, też całe życie przed Tobą!
Całe życie przed wszystkimi, głowy do góry! 8)
Mamy całe życie żeby pozbyć się fobii, głowy do góry :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Dzięki... ale, wyczuwam nutkę ironii...mam rację? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Mysza napisał(a):Dzięki... ale, wyczuwam nutkę ironii...mam rację? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Nie masz :Stan - Uśmiecha się:

mamy jedno życie i dopóki żyjemy mamy szanse wszystko zmienić, być może jest to nawet kwestia kilku chwil, czemu nie... podobno nie ma rzeczy niemożliwych...
Głowa jak najbardziej do góry, gdzieś czytałem, że:
Cytat:Pozycja Twojej głowy przemawia do ludzi. Jeśli trzymasz głowę prosto, będziesz sprawiał wrażenie, że jesteś pewny siebie i zdecydowany. Ludzie będą traktować Cię poważnie. Jeśli chcesz sprawiać wrażenie życzliwego i otwartego, przechyl głowę.
:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: taki humor po prostu mam dobry jakiś
Jedynie co mogę powiedzieć:świetnie was rozumię. Mam te same problemy.Nigdy nie poznałem nikogo, kto miał te same problemy, wieć przez wiele lat myślałem, że nie ma drugiej takiej osoby na świecie jak ja.
Witam

Dawno mnie ty nie było. Cieszę się że aż się tu wypowiedziało. Dzięki wszystkim.



HikiQmori napisał(a):Obecnie jestem totalnie wypalony, nie mam chęci na nic, nie mam planów na przyszłość, nie mam nawet chęci do dalszego życia. Jestem wierzący, gdyby nie strach przed tym co czeka mnie po śmierci od razu bym się zabił, a tak musze się męczyć w tym syfie zwanym życiem. Najgorsze w tym wszystkim jest to przejmujące uczucie osamotnienia i niezrozumienia ze strony innych, nie ma nikogo komu mógłbym opowiedzieć o swoich problemach, nikogo komu mógbym się wyżalić. Kiedy tylko moge staram się uciekać myślami od tego bajzlu, zatracam się w sztucznie wyimaginowanych światach gier wideo, anime i wykreowanych przez własne fantazje. Marze tylko o tym żeby znaleźć jakąś prace nie wymagajacą bezpośredniego kontaktu z innymi ludźmi i wyprowadzić się z domu rodziców. Chyba nawet polubiłem samotność, chociaż teraz to i tak nie ma już zbyt duzego znaczenia bo po prstu nie wyobrażam dla siebie innego życia.

Chciałbym po prostu zniknąć.

Życie jest przesrane, tym bardziej dla takiej osoby jak ja. Dlatego ciesze się że są inne osoby z problemami podobnymi do moich które potrafią mnie zrozumieć.
Fajnie że mogłem to z siebie w końcu wyrzucić.

U mnie to samo :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: .

Pozwolę sobie dopisać kawałek mojej historii...

Jeśli chodzi o szkołę - jestem w drugiej klasie. Zdałem cudem - nie chodziłem całe półrocze, potem ostatni miesiąc miałem indywidualne nauczanie, nadrobiłem cały materiał i jestem klasę wyżej.

Jeśli chodzi o ten rok szkolny - poszedłem do szkoły, chodziłem chyba 9dni. Od tej pory już nie chodzę.
Wrzesień, październik... Czas leci a ja mam rzeczy których mogę nie nadrobić np. praktyki.
Nie chcę mieć znowu indywidualnego nauczania. A po za tym i tak bym jeden dzień w tygodniu musiałbym być w szkole(praktyki).
I co ja bym mówił ludziom z klasy? Nie wiem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: .

Psycholog hmm byłem na wielu wizytach (raz w tyg), ale... Już nie chodzę do niej. Gadaliśmy generalnie o emocjach i wcale nie interesowała ją moja fobia, czułem się tak jakby ona myślała że ja ściemniam z tą fobia :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: .

Psychiatra - no wiadomo specjalistka, więc na pogorszenie stanu Seronil 20mg a nie 10mg. Dziękuje.

Ogólnie czasami chodzę się przejść gdzieś do lasu na jakieś odludzie - sam.
Wtedy myślę o wszystkim... Na końcu wychodzi mi z tego morał że dam radę. Ze pójdę do szkoły i jakoś powoli może coś ruszy.
Ale przychodzi niedziela - jutro do szkoły a ja już mam dość.

Były dni gdzie myślałem o samobójstwie, albo jak to by było zabić kogoś lol.
Powinienem iść spać bo jutro na 8 do szkoły, ale ja i tak wiem że nie pójdę.

Zacząłem czytać. Teraz czytam książkę pt "Diament" - o chłopaku, którego z nie wiadomej przyczyny dopadają jakieś dziwne lęki któregoś dnia. Potem uzależnia się od gier, trafia do szpitala z wycięczenia, potem dziewczyna pomaga mu dojść do siebie. Hmm opowieść jak dla mnie beznadziejna, nie znalazłem w niej nic co by dotyczyło mnie.
Wiecie bohater to super szczęśliwy chłopak o którego się bija i dziewczyny i chłopcy :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:. I wszyscy mu pomagają. Beznadzieja, po prostu myślałem że ta opowieść będzie bardziej porównywalna z moimi realiami. Ale za to polecam fanom fantasty Warcraft - Władca Klanów.

Jak widać minęło pół roku i nic się nie zmienia.


Pozdrawiam i jeszcze raz wszystkim dzięki.
No tak, najlepiej jakby ten chłopak dostał trądu, miał Aidsa, wyrzucili go ze szkoly , brutalnie pobili, a na koncu zasztyletowany zostałby przez ojca, kiedy to sam plątał sie w ciemnosciach po mieszkaniu ze szklanka mleka w dłoni. Wtedy ksiazka zapewne spodobałaby Ci sie bardzo :Stan - Uśmiecha się:

Zawsze fascynował mnie fakt, ze ludzie lubia dramaty i tak pozytywnie mysla o ludziach uwikłanych w nie.

Z ta szkoła to rzeczywiscie współczuje. Wiem co to jest opór przed szkoła w niedziele wieczór, szczegolnie jesli pierwsza lekcja, jaka sie ma w poniedziałek jest w-f.
Psychologów szkolnych przerabiałam i zazwyczaj były to niewydarzone baby bawiace sie w jakies smieszne testy, układanki.

Nie wiem co Ci poradzic, bo widze, ze naprawde sie zaparłes. Chyba sam siebie nie powinienes juz uprzedzac "i tak tam nie pojde", takie gadanie z pewnoscia nie pomoze w przełamaniu sie.
Po przeczytaniu tych wszystkich powyższych postów nasuwa mi sie jeden wniosek-
jak ja was wszystkich dobrze rozumiem!!!, patrzac na to forum i liczbe uzytkowników to az niewiarygodne ze az tyle osób cierpi na tą cała za+:Ikony bluzgi kochać 2:*ą fobie społeczną. W moim przypadku było o tyle inaczej ze zdołałem skończyc technikum i nie mialem z tym problemów. Schody i to strome zaczynaja sie teraz, kiedy zaczyąłem niedawno szkołe policealną a w najbliższym czasie mam zamiar (no właśnie "zamiar") zapisac sie na kurs przygotowawczy do studiów. I szczerze mówiac nie mam pojecia jak sobie z tym poradze bo ten lęk społeczny jest u mnie w tym momencie tak silny ze ledwo sobie daje rade z codzienna egzystencją.
Wczoraj na przykład pojechałem do centrum mojej wiochy zeby kupic sobie jakąś bluze, bo w kółko łaże w tych samych ciuchach a to raczej nie dziala na mnie motywująco. wiec 3 razy podjeżdzalem pod sklep z ciuchami i odjezdzalem ze niby to wróce pozniej tylko najpierw cos tam innego zalatwie. Tak na serio to sie balem jak cholera. Kolejne 3 razy to podjezdzalem, ale juz wyszedlem z samochodu, ale jak juz mialem wejsc to dawalem noge. Istny koszmar. W sumie to trwalo to przedstawienie jakies 2 godziny. Kiedy juz postanowilem "pie*dolic to, jade do domu", to tak sie wkurzylem sam na siebie ze wylazłem z tego auta, wlazłem do sklepu, wziąłem pierwsza lepsza bluze jaka mi wpadla w oko i dawaj do przebieralni, ku mojemu przerazeniu zobaczyla mnei sprzedawczyni i zaczela isc w moim kierunku.

Myslalem ze umre, po drodze do tej zafajdanej przebieralni kobita mnie dopadła i spytala czy moze w czyms pomóc, powiedzialem jej ze nie
trzeba. Bylem tak qrewsko wystraszony ze szok. Nie wiem czy ktokolwiek z was tez takie cos przezyl, powiem tylko ze istny koszmar.

Wzialem te bluze choc niezbyt mi sie podobala, ale mysl o ekspedientce ktora sie mnie wypytuje czego szukam lub cos tym stylu dzialala na mnie paralizująco.

potem mialem jeszcze skoczyc do fryzjera. W mojej miescinie sa 3 zaklady fryzjerskie. Do kazdego podjezdzalem 3 razy. Tego strachu nie udalo mi sie juz pokonac. To juz byl totalny koszmar, próbowalem sie mobilizowac na różne sposoby ale nic nie skutkowalo. Kiedy podchodzilem do drzwi to zamiast wejsc zaczynalem udawac ze patrze na godziny otwarcia i :Ikony bluzgi kotek: do auta. Klęska.

W dodatku matka zaczyna mnie coraz bardziej draznic, dzis mielismy ostra sprzeczke, bo zaczela sie czepiac ze nic w domu nie robie tylko przed kompem siedze. W pewnym momencie zacząłem ja totalnie ognorowac, ona do mnei jakies pytanie w stylu "co ci jest" albo "odpowiedz" czy jeszcze jakies inne a ja po prostu milczalem tak jakbym jej nie slyszal. Wtedy dostala istnego szalu. Ostatnio kiedy tak po mnie pojechala to poszedlem do lekarza i naklamalem mu ze nie moge spac zeby mi przepisal tabletki nasenne, potem kupilem zgrzewke piwa, a to co mialem zamiar z tym zestawem zrobic dopowiedzcie sobie sami....

Jednak do wieczora tego samego dnia jakos humor mi sie poprawil i nie zrobilem uzytku z tego zestawu. Ale tabletki i browar dalej trzymam w pokoju. Nie mam pojecia jak dlugo to jeszcze wytzrymam, tymbardziej ze nie mam nikogo z kim móglbym porozmiawiac szczerze w realu, tylko wam tutaj moge sie szczerze zwierzyc i dzieki wam za to.
cholernie sie rozpisalem, nie zdziwie sie jesli nikt tego nie przeczyta...
Ja przeczytałem i stwierdzam że jesteś marnotrawcą benzyny :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: . A tak na serio to ja też mam problemy z takimi pierdołami (jak większość ludzi tutaj).
Jaj już siedzę u fryzjera na fotelu do strasznie spinam plecy tak jakbym bał się że mi te nożyczki wbije w plery :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: - potem cholernie długo się rozluźniają.
Do sklepu z ciuchami sam nie pójdę niema mowy.
I mnie też starsza wkurza, ale i tak stara mi się pomóc na swój sposób. Poprostu nie rozumie że np. chodzenie do szkoły to istny koszmar.
Fajnie by było mieć kogoś z kim można na luzie o tym wszystkim pogadać i się wyżalić żeby nie cisnąć tego w sobie - bo potem są tabletki + alkohol :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: .

pozdrawiam
Zygmund napisał(a):Fajnie by było mieć kogoś z kim można na luzie o tym wszystkim pogadać i się wyżalić żeby nie cisnąć tego w sobie

No własnie, to mi cholernie doskwiera ze musze sobie z tym radzic sam. Co do marnowania benzyny... to ja mam diesla....;-) ( taka mała dygresja... :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:)
Cześć mam naimię Beata!!Mam 25 lat miałam bardzo wymagającego tatę! Nigdzie mnie nigdy nie wypuszczał!!Ale pomimo to bylam osobą śmiałą!Pożniej w moim życiu pojawiły się narkotyki feta amfetamina !!Noi stało się po zażywaniu ich zaczełam bać się wszystkiego !!Teraz mam 25 blat zdałam mature ale fobia to ze bije się cały czas praktycznie denerwuje unikam rodzinnych spotkań ,pójścia do pracy doprowadziła mnie na skraj rozpaczy !!Boję się o siebie boję się że mnie to zrujnuje !Czy to napewno te narkotyki a moze nie tylko moze nie akceptacja ojca ! Ciężko mi boję się nawet zakochać !! Napiszcie coś !Dodam ze nie jestem brzydka dziewczyna czesto by dodac sobie odwagi w towarzystwie poprostu upilam sie ktos to kiedy wykorzystal i zrobił mi krzywdę !Napiszcie cos pokazcie ze wspieraciw ze jestescie przy mnie ludzie ktorzy maj takie same problemy jak ja!! :Stan - Niezadowolony - Płacze:
jakim ja jestem, k. idiotą skończonym... nie przejmuj się moim wcześniejszym postem...

po przeczytaniu Twojego posta ze zrozumieniem tym razem... sądzę, że zwyczajnie narkotyki podziałały na psychikę, to w końcu środek psychoaktywny. Zyskałaś w ten sposób zaburzenie psychiczne najprawdopodobniej a odkręcić można to już raczej tylko ciężką pracą :Stan - Niezadowolony - Obraża się:

Można schematy myślenia zmieniać i nabierać stopniowo pewności siebie
NIE JESTEŚ IDIOTĄ NIE GNIEWAM SIĘ
nie wyciągajmy pochopnych wniosków : P

to nie pierwszy taki przypadek na forum, kiedyś ktoś pisał właśnie o podobnej sytuacji. Wiesz jeśli ten stan pojawił się pod wpływem chemii to chemią, konkretnie lekami być może będzie można to odwrócić, pod warunkiem oczywiście, że lekarze trafią w odpowiedni lek. Nie może być też tak, że dadzą Ci leki i cześć, trzeba szukać też dobrej psychoterapii dla zaburzeń lękowych najlepiej o podejściu behawioralno-poznawczym.

Nie wiadomo ile przyjdzie Ci płacić za własne błędy ale trzeba być dobrej myśli, na pewno będzie potrzeba też wiele determinacji w dążeniu do celu.

Rozmawiałaś kiedyś poważnie z ojcem, dlaczego uważasz, że nie akceptuje Ciebie?
Stron: 1 2