Witam wszystkich. Najpierw pare slow o sobie - mam fobie przed kontaktem z innymi ludzmi, imprezami, umawianiem sie z plcia przeciwna, zajeciami na uczelni, przebywanie w grupie osob no a najwiekszym strachem jest przemawianie publiczne. Mam 21 lat, juz zaraz 22 i w tej chwili staje sie zupelnie samotny, nie majac przyjaciol i nie mogac ich zdobyc. Niewiem czy nie bede musial wziasc urlopu na studiach bo nie widze szansy przebrniecia przez te wszystkie prezentacje/prace grupowe etc. Po prostu dramat. Czuje sie coraz gorzej i wiem ze musze cos z tym zrobic. TERAZ!
Mam na koncie pare spotkan z psychiatrami/terapeuta (1. ponad rok temu nie potrafila mi pomoc, teraz bylem 3 razy u innego i mysle, ze jest calkiem dobry, ale wiadomo ze na efekty przy terapii raz w tyg. mozna czekac i czekac).
Po przestudiowaniu WIEEELU materialow nt. fobii spolecznej i niesmialosci najbardziej przekonujaca i najszybsza metoda o jakiej slyszalem jest po prostu systematyczne stawianie sie w stresujacych sytuacjach przez dluzszy okres czasu. Czyms takim bylaby
praca jako sprzedawca/rozdajacy zaproszenia (przy ulotkach w zasadzie nie rozmawia sie z ludzmi wiec niewiem czy to duzo pomoze)/
kelner (kelner to juz b. wysoki poziom trudnosci jak dla mnie, chyba za duzy
ops:
), oraz
wolontariat.
Moje pytanie: drodzy fobicy, czy ktos z Was probowal juz czegos takiego i ma jakies doswiadczenia ktorymi chcial by sie podzielic.
Ja juz chcialem dostac prace w org. ekologicznej ktora polega na namawianiu do wsparcia ludzi na ulicy, ale nie zostalem przyjety. Zgadnijcie dlaczego.
Pan na rozmowie sie zapytal czemuz jestem taki zestresowany. Tymczasem na studiach stresuje sie jeszcze bardziej
pozdrawiam i zapraszam do dyskusji
Próbowałam czegoś takiego w 2006- zmieniłam szkołę. Załamałam się zupełnie po kilku dniach. Teraz jest jeszcze gorzej, niż przed zmianą. Metoda może jest i skuteczna, ale tylko dla silnych psychicznie.
Ale zmiana szkoly to zupelnie co innego. Chodzi o to, by wykonywac czynnosc w ktorej ABSOLUTNIE MUSISZ rozmawiac z wieloma osobami co chwile. KONTAKT Z LUDZMI NON STOP. W szkole mozna sie wyizolowac i tak tkwic. W pracy np sprzedawcy musisz skupiac sie tez na samej sprzedazy i mysle, ze to jest kluczem. Na studiach w kontaktach z innymi na uczelni tak naprawde rozmawia sie glownie po to by rozmawiac, dla towarzystwa.
Może jeszcze dodam, że na każdej lekcji kazano nam wstawać, przedstawiać się i mówić "kilka zdań o sobie". A na przerwach wszyscy chcieli ode mnie tego samego. Może to nie to samo, co praca, ale poziom trudności i tak był dla mnie za wysoki
.
Mimo wszystko nie zniechęcam. Spróbuj, może tobie akurat pomoże.
przydałaby się jeszcze rada, jak radykalnie wprowadzić w życie taki radykalny sposób i trzymać się go, ma ktoś?
Mysle o wolontariacie.Moze na sobote.W tym roku chcialbym wreszcie zaczac.Mysle ze jest to jest dobry pomysl na zwiekszenie samooceny i pewnosci siebie. Jest tu sporo sklepow np z ktorych dochod idzie na hospicja badz inne organizacje i czesto potrzebuja ludzi. "Normalny" sklep dla mnie odpada. A tak bym byl mniej zestresowany, bez presji i mial poczucie ze pomagam innym.Dobrze jest tez miec wolontariat w CV.Prawda jest taka, ze spora czesc ludzi dzialajaca jako wolontariusz, oprocz checi pomocy innym pomaga, przy okazji, takze samym sobie
Nabieresz pewnosci po wolontariacie i wtedy mozesz podniesc poprzeczke i byc tym kelnerem o ktorym wspominales. Krok po kroku, stopniowo przelamywac sie. Rzucanie sie na gleboka wode nie ma wiekszego sensu. Jasne trzeba konfrontowac leki, ale nie na grande i na chama
Co z tego ze bym poszedl na weekendy pracowac jako kelner, jak w efekcie bym po prostu zaliczyl porazke i poglebil swoja fobie. Kelner to duze wyzwanie i bardzo wymagajaca praca: ciagle na nogach, caly czas w biegu, reklamacje klientow, oczywiscie trzeba byc do tego bardzo milym i usmiechac sie...
Piotrek wydaje mi się że potrzebujesz wsparcia w tym działaniu psychotrerapeuta tp dobra rzecz. Myślę że ważne żeby się w pewnym momencie nie pogubić. Ja np raz rzuciłam się na głęboką wode ale po pewnym czasie wysiłek był tak duzy ze hmm, byłam bardzo zdezorientowana i było mi wszystko jedno. Dlatego obserwuj i nie ograniczaj się tylko i wyłącznie do mechanicznego działania, dobze jest kiedy poszczegolne kroki sa kontrolowane. I trzeba tez odreagowywaćac stres bo jest w stanie wykonczyc i człowiek juz traci kontrole. To chyba tyle, pozdrawiam
Hmm... metoda może i dobra. Na dobrą sprawę jak się uda to już jakieś 50% procent sukcesu w wyleczeniu fobii (a może i dużo więcej). Tyle, że ja bym nie dał rady... Ja się nie potrafię normalnie w szkole zachować, rozmawiać, odpowiedzieć na pytanie nauczyciela, a tym bardziej zgłosić się do odpowiedzi
Swojego czasy chciałem się właśnie tak przełamać w szkole. Przez miesiąc (!) się zbierałem żeby się zgłosić i w końcu i tak nie dałem rady. Zostałem zaszufladkowany i teraz to już praktycznie nie wchodzi w grę
wtf?! napisał(a):Hmm... metoda może i dobra. Na dobrą sprawę jak się uda to już jakieś 50% procent sukcesu w wyleczeniu fobii (a może i dużo więcej). Tyle, że ja bym nie dał rady... Ja się nie potrafię normalnie w szkole zachować, rozmawiać, odpowiedzieć na pytanie nauczyciela, a tym bardziej zgłosić się do odpowiedzi
Swojego czasy chciałem się właśnie tak przełamać w szkole. Przez miesiąc (!) się zbierałem żeby się zgłosić i w końcu i tak nie dałem rady. Zostałem zaszufladkowany i teraz to już praktycznie nie wchodzi w grę
Ja tez tak troche mam, natomiast w pracy jestes niejako zmuszony do kontaktu, wiec nie musisz sie do niczego "zbierac" i przygotowywac... nie ma czasu na myslenie, i o to mysle chodzi.
Szukam teraz takiej pracy, jak zaczne, bede zdawal relacje
czesc pyjter
Ja bym poszedl na kelnera ale strasznie mi sie rece trzesa i nie potrafilbym zapamietac o to co prosza klienci, wiec...
KOLO ZATACZA SIEEEEEEEEEEEEEE
Gdybym mial tylko objawy typu negatywne myslenie o sobie czy ciagle analizowanie Ale ja dorobilem sie juz dosc powaznych skutkow psychosomatycznych
fobik napisał(a):Mysle o wolontariacie.Moze na sobote.W tym roku chcialbym wreszcie zaczac.Mysle ze jest to jest dobry pomysl na zwiekszenie samooceny i pewnosci siebie. Jest tu sporo sklepow np z ktorych dochod idzie na hospicja badz inne organizacje i czesto potrzebuja ludzi. "Normalny" sklep dla mnie odpada. A tak bym byl mniej zestresowany, bez presji i mial poczucie ze pomagam innym.
TAK! Nie wiem jak to jest z fobią społeczną, ale zapewniam, ze dobrze dobrany wolontariat świetnie wpływa na zwiększenie samooceny i pewności siebie. No i poczucie byćia potrzebnym daje dużą satysfakcję. (mówię to po dwóch latach pracy w świetlicy socjoterapeutycznej) Kiedy zaczynasz? Życzę odwagi i powodzenia
Napewno sobie świetnie poradzisz
Też uważam że wolontariat to bardzo dobry pomysł. Pomagając innym, pomagasz też sobie. Rzucanie się na głęboką wodę ( czytaj - kelner
) może nie przynieść oczekiwanych skutków
Ta, ale trzeba miec odwage zeby sie zdecydowac na cokolwiek z wymienionych rzeczy, a tego zazwyczaj nam brakuje. Wspomniano ze na efekty psychoterapii ktora odbywa sie raz w tygodniu mozna czekac i czekac, faktycznie, to troche rzadko. Leki ktore zwalcza lek moge pomoc pakowac sie w takie sytuacji, dla mnie to jedyne wyjscie
No wlasnie, grupowa... musze spytac psychologa czy jest cos takiego w moim miescie, nie jest ono za duze wiec nie wiadomo, ale to by moglo byc ciekawe
Hmm... a o co tak właściwie z tą terapią grupową chodzi, że ją tak wszyscy zachwalają? Na czym to polega? Tam są wszyscy z fobią?
Jest takie coś w Krakowie czy tylko w Warszawie?
A może
tu?
radykalny sposób to taki, aby po uczynieniu pierwszego kroku, powstała sytuacja, automatycznie zmusiła do stawiania czoła fobii i aby nie można było się z tego absolutnie wycofać - coś w stylu szkoły przetrwania bez możliwości rezygnacji...
post usunięty przez autora
Moja psycholog radziła mi żebym każdego dnia zrobił coś dobrego dla innych/siebie, trening w sklepach ect.(po prostu wychodzenie) i wolontariat - jak mój stan się poprawi to może zapisze się do wolontariatu. To stresujące więc dla mnie dobre.
Witajcie!
Bardzo spodobał mi się ten wątek, bo tchnęło nadzieją i optymizmem, a myślę, że bardzo nam to wszystkim potrzebne - przenieść środek ciężkości naszej uwagi z tego co jest nie tak, na to, co możemy zrobić, by było lepiej.
A naprawdę, można zrobić bardzo wiele, i może być lepiej, czego sama jestem najlepszym przykładem
Zgadzam się z przedmówcami, że rzucanie się na głęboką wodę ma największy sens wtedy, gdy wypracujemy sobie odpowiednie nastawienie.
Dla mnie krokiem milowym w podejmowaniu takich wyzwań było uświadomienie sobie
pozytywnych stron bycia nieśmiałą osobą, a wierzcie mi - jest ich całkiem sporo! np jakoś tak już jest, że osoba nieśmiała budzi w wielu sytuacjach większe zaufanie i sympatię, kojarzy się z dyskrecją i taktem! Naprawdę, może trudno w to uwierzyć, ale często tak właśnie jesteśmy postrzegani.
Jednym słowem - zaakceptować fakt, że tak nas natura skonsturowała - i ruszać dalej.
akatzja napisał(a):jakoś tak już jest, że osoba nieśmiała budzi w wielu sytuacjach większe zaufanie i sympatię, kojarzy się z dyskrecją i taktem! Naprawdę, może trudno w to uwierzyć, ale często tak właśnie jesteśmy postrzegani.
Zależy też od ludzi jakich spotykasz, z jakimi żyjesz, ich charakteru itp. Bo ja widocznie mam pecha skoro trafiałem/trafiam na ludzi którzy postrzegaja mnie nie tak jak opisałaś tylko jak dziwaka, ułoma, cieniasa i h*j wie jak jeszcze
Ale Ty widocznie miałaś więcej szczęścia
Cytat:Jednym słowem - zaakceptować fakt, że tak nas natura skonsturowała - i ruszać dalej.
Natura tylko częściowo, wpływ ma także środowisko w jakim się wychowywało a więc można to uleczyć. Co prawda nigdy w 100% ale stawiam na 98%. Tak czy siak ja tego nie zaakceptuję, wolę walczyć!!!
Na marginesie - witaj akatzja na forum