PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: fobia społeczna? a co to takiego...?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam wszystkich.
Udało się. Fobii nie mam. Ani społecznej, ani żadnej innej. Udało mi się radykalnie obniżyć poziom lęku i wreszcie zdobyć upragnione poczucie bezpieczeństwa. Zawsze i w każdej sytuacji. No może w prawie każdej :-D Zajęło mi to coś koło roku walki ze swoimi demonami. Co mi pomogło najbardziej? Hm, chyba... strach. Strach, że to już koniec. Że jeśli się nie zmienię, to stoczę się na samo dno. Teraz nie mogę uwierzyć, że mogłem być tak głupi. Że mogłem się bać ludzi. Ludzi, którzy mnie nie krzywdzili; którzy chcieli się ze mną zaprzyjaźnić. O, właśnie kolega ze Świnoujścia zadzwonił i pyta czy wybiorę się na mecz Lecha Poznań z Manchesterem City 4 listopada. Poważnie to rozważam, zobaczę tylko czy będzie mi się chciało. A kiedyś czułbym, że nie mogę... Czułbym jakiś irracjonalny lęk. Nigdy właściwie nie byłem na meczu, więc prawdopodobnie pojadę. W końcu wiem, że będę się tam dobrze bawić :-) I to bez względu na to, czy się to innym podoba czy nie... W ten weekend jadę do Łodzi, w następny do Krakowa. A w zeszły weekend byłem w Warszawie. Hm, w Poznaniu jeszcze nie byłem... Aha, w tym roku byłem jeszcze nad morzem - w Gdyni na festiwalu Heineken i w górach, w Ustrzykach Dolnych na kursie instruktora szachowego. I jeszcze w kilku innych mniejszych miastach. Wszędzie spotkałem ciekawych ludzi. Dogadałem się bez większego problemu. Nie musiałem wiele mówić, wystarczyło słuchać. Tylko laski mi się nie udało żadnej poderwać :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Tego mi się jeszcze nie udało nauczyć. Ale wszystko przede mną... A wcześniej... bałem się wyjść z domu. A tak w ogóle to mi się nudzi w domu. Mam tyle książek, które chciałbym przeczytać. Od jakiegoś czasu mi się chce czytać!! W listopadzie wracam do Londynu do pracy. Właściwie nie chcę, ale trzeba zarabiać na siebie jeśli można. Od roku nie pracuję i tylko wydaję. Znajomy ma w Londynie restaurację i załatwił mi pracę. Z wyspy św. Heleny jest :-D Mam koleżankę z Londynu, która pracuje jako stewardessa i co weekend do Singapuru lata. Wow, zazdroszczę jej. Ta to się nie boi :-D W Argentynie była na wczasach. Ale właściwie to ja domator jestem. Lubię być w domu. Ale musiałem do ludzi wyjść, żeby ich poznać i przekonać się, że nie są tacy groźni. Większość przynajmniej. Najgorsze jest to, że dalej nie mam przyjaciół :-( Ale teraz się z tym dobrze czuje :-D W końcu najlepszego przyjaciela już znalazłem i lepszego nie znajdę. Jest przy mnie cały czas. To ja nim jestem. Przy nim czuję się bezpiecznie. Nie jest doskonały. Popełnia mnóstwo błędów i denerwuje mnie czasami. Ale mu przebaczam. W końcu nie mam nikogo innego, kto by mnie pocieszał, zachęcał i rozweselał mnie. A jak dba o mnie. Każe mi chodzić wcześnie spać i pozwala mi spać do późna rano. A jak mi się śpi dobrze :-) Najchętniej bym z łóżka nie wychodził, ale trzeba się też pobawić trochę. W końcu życie to zabawa. Na dobrą sprawę jest tym, czym chcesz, żeby było, jeśli tylko się nie boisz stawić mu czoła.
W życiu najważniejsza jest pasja. Trzeba robić coś co się lubi. Najlepiej, żeby było to coś, co pomaga innym ludziom. W końcu jesteś tyle wart, ile możesz z siebie dać innym. A to znaczy, że trzeba przestać się bać. Przestać unikać życia i zacząć żyć tak, by inni byli nam wdzięczni.
Najbardziej żal mi wrażliwych udzi, którzy chcieliby coś z siebie dać światu, a nie mogą, bo blokuje ich lęk. Lęk przed życiem. Duński filozof Søren Kierkegaard powiedział: Do tego, żeby żyć zwyczajnie, trzeba mieć wiele odwagi. Odwagi by wziąć odpowiedzialność za swoje życie i uczynić z niego coś wartościowego. Trzeba żyć, a nie tylko istnieć (Plutarch).
witaj, gratuluje :Stan - Uśmiecha się:
powiem Ci, ze nawet mnie troche to co napisales poruszylo. cos pieknego co robisz ze swoim zyciem. robisz to na czym Ci zalezy, z lekiem czy bez. to jest najwazniejsze zeby zyc i robic to co sie lubi, a nie chowac sie do bezpiecznej nory. czesto zbyt bardzo skupiamy sie na tym zeby zminimalizowac lek, symptomy, zamiast skupic sie na tym zeby wartosciowo zyc.
resuscytacja napisał(a):Ale musiałem do ludzi wyjść, żeby ich poznać i przekonać się, że nie są tacy groźni. Większość przynajmniej. Najgorsze jest to, że dalej nie mam przyjaciół :-( Ale teraz się z tym dobrze czuje :-D W końcu najlepszego przyjaciela już znalazłem i lepszego nie znajdę. Jest przy mnie cały czas. To ja nim jestem. Przy nim czuję się bezpiecznie. Nie jest doskonały. Popełnia mnóstwo błędów i denerwuje mnie czasami. Ale mu przebaczam. W końcu nie mam nikogo innego, kto by mnie pocieszał, zachęcał i rozweselał mnie. A jak dba o mnie. Każe mi chodzić wcześnie spać i pozwala mi spać do późna rano.

Bardzo podoba mi się ten fragment twojego postu. Myślę, że to bardzo ważne by traktować siebie z perspektywy dobrego, wyrozumiałego przyjaciela. Kiedy rozglądam się w około mam wrażenie, że niektórzy mają wręcz odwrotnie - traktują siebie dużo gorzej niż robi to otoczenie.
spectator napisał(a):Aha, czyli samo ci przeszło, fajnie, też chciałbym mieć tyle szczęścia.

Haha, lęk to nie zwykła gorączka, żeby sama przeszła... To nie szczęście. To praca nad sobą.

Pati napisał(a):Myślę, że to bardzo ważne by traktować siebie z perspektywy dobrego, wyrozumiałego przyjaciela. Kiedy rozglądam się w około mam wrażenie, że niektórzy mają wręcz odwrotnie - traktują siebie dużo gorzej niż robi to otoczenie.

Właśnie to jest klucz do sukcesu. Najpierw trzeba polubić siebie samego, by móc polubić innych. A wtedy przestaniemy się ich bać. Zapytajcie siebie czy lubicie samego siebie? Wierzę, że jeżeli człowiek siebie kocha i szanuje, to nie pozwala sobie się bać innych, bo życie w strachu nie jest wyrazem miłości do siebie. Żeby się pokochać, najpierw trzeba przebaczyć sobie i tym, do których żywimy urazę. I to dogłębnie. Ja to już przeszedłem. Dopiero gdy pokochamy siebie, można pokochać innych.
konkrety prosimy na czym polegala twoja praca nad soba ?
- żadne leki (przynajmniej mi nie pomogły)
- żadne wizyty u psychologów i psychiatrów (bo pan psycholog w 2004 roku napisał, że mam problemy interpersonalne i adaptacyjne w karcie pacjencie i wymagam terapii, ale ch*j nie powiedział mi o tym i nie zachęcił do terapii; podobnie psychiatrzy - leki przepisać jak najbardziej, ale rozwinąć problematykę lęku i jak go zlikwidować to już nie).

Biorąc pod uwagę powyższe, postanowiłem wziąć sprawę we własne ręce i stać się terapeutą dla samego siebie. Swoją drogą nawet rozpocząłem edukację w tym kierunku i jeśli wszystko dobrze pójdzie za kilka lat będę pomagać innym zawodowo w ich problemach emocjonalnych, uzależnieniach itd.
- nie użalałem się nad sobą za bardzo (co niestety widzę, że jest ulubionym zajęciem na tym forum, dlatego zrezygnowałem z niego). Rozumiem, że fobik potrzebuje zrozumienia, ale samo zrozumienie tylko utrwala problem, na zasadzie 'skoro poznałem ludzi z podobnymi problemami, to już nie mam motywacji by się zmieniać, bo takich jak ja jest więcej'.
- stałem się egoistą (egoiści nie pozwalają sobie cierpieć przez innych), kocham przede wszystkim siebie, potem innych
- pogodziłem się z faktem, że moja rodzina ma zły wpływ na moje zdrowie psychiczne, już ich nie kocham, ale szanuję (do dzisiaj nie wiedzą, że byłem w fobii i depresji, nawet specjalnie nie zauważyli, że z niej wyszedłem, według nich jestem właściwie jaki byłem, według mnie - zmieniło się całe moje życie, wewnętrzne przynajmniej)
- zacząłem szukać TYLKO mądrych ludzi, takich, którzy rozumieją problemy emocjonalne i są gotowi pomóc; na odległość kilometra wyczuwam ludzi, którzy są dla mnie toksyczni i hamują mój rozwój - z takimi ograniczam kontakt do minimum
- prowadziłem dzienniki z opisem swojego życia wewnętrznego po kilka godzin dziennie, dzięki czemu podniosłem samoświadomość i opanowałem umiejętność kontrolowania emocji
- przeczytałem bardzo mądre książki, pomagając podnieść poczucie własnej wartości i poprawić komunikację międzyludzką
- mnóstwo wychodzenia w teren i podchodzenia do ludzi
- wziąłem pełną odpowiedzialność za swoje życie, po raz pierwszy w życiu poczułem, co to prawdziwa wolność


Oto dialog pomiędzy Henrym a Markiem z filmu Synalek (The Good Son). Skopiowałem z IMDB, żeby było dosłownie. Tłumaczenie własne.

Henry: I feel sorry for you, Mark. You just don't know how to have fun. (Współczuję ci, Mark. Po prostu nie umiesz się bawić.)
Mark: What? (Co?)
Henry: It's because you're scared all the time. I know. I used to be scared too. But that was before I found out. (To dlatego, że ciągle się boisz. Wiem. Też się kiedyś bałem. Ale to było zanim się dowiedziałem.)
Mark: Found out what? (Czego się dowiedziałeś?)
Henry: That once you realize that you can do anything... you're free. You can fly. Nobody can touch you... nobody. Mark... don't be afraid to fly. (Że gdy tylko zdasz sobie sprawę, że możesz robić wszystko... stajesz się wolny. Możesz latać. Nikt nie może cię dotknąć... nikt. Mark... nie bój się latać.
Mark: You're sick... (Jesteś chory...)
Henry: Hey, I promise you something amazing, something you'll never forget. Where's the gratitude? (Ej, obiecuję ci coś niesamowitego, coś czego nigdy nie zapomnisz. Gdzie wdzięczność?)

Film widziałem jakieś dwa czy trzy lata temu. Wtedy te słowa mnie przestraszyły tak jak Marka. Ale gdy widziałem go niedawno, to się wręcz wzruszyłem, bo przestałem się bać tak jak Henry. No może prawie, bo Henry był psychopatą:-D Nie bać się w ogóle też jest źle. Ale to prawda, że strach podcina skrzydła. Nie można ich rozłożyć i po prostu zacząć latać. Ja już latam :-)
"zacząłem szukać TYLKO mądrych ludzi..."czyli przestales sie spotykac z ludzmi ktorzy wywoluja u ciebie strach i fobie jak na moje to odsuniecie problemu na bok a nie wyleczenie sie z niego
pawel91 napisał(a):"zacząłem szukać TYLKO mądrych ludzi..."czyli przestales sie spotykac z ludzmi ktorzy wywoluja u ciebie strach i fobie jak na moje to odsuniecie problemu na bok a nie wyleczenie sie z niego


To nie tak, że przestałem się spotykać z ludźmi toksycznymi dla mnie, ale zmieniłem do nich podeście i ograniczyłem kontakty. To nie jest tak, że oni są całkiem źli. Jak wszyscy ludzie mają też swoje dobre strony i na tych się skupiam. Chodzi o to, że udało mi się poznać ludzi bardziej wartościowych, którzy maja na mnie lepszy wpływ i mogę się od nich uczyć szczęśliwego życia.