PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nienawidzę ludzi
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Nienawidzę ludzi. Dostrzegam tylko ich negatywne cechy. Zawsze czuję jakąś wrogość z ich strony , szukam podtekstów w wypowiedziach. Zdaję sobie sprawę z nienormalności zjawiska. Nie potrafię niestety tego zmienić i zrozumieć przyczyn zjawiska. Bywa że staję się jawnie złośliwy i chamski w odpowiedzi na zachowania innych ludzi odczytane przez mój pokręcony umysł jako nieprzyjazne w stosunku do mnie. Nie jestem lubiany w towarzystwie z tego powodu , mam wrażenie że wiele tracę z życia. To jest dopełnienie totalnej rozpierduchy w moim fobicznym funkcjonowaniu w społeczeństwie. Ciągła walka już sam nie wiem z kim , o co i po co.

Brak przyjaciół
Brak znajomych
Brak przychylnie nastawionych ludzi w stosunku do mojej osoby
Nawet z najbliższą rodziną (żona i dzieci) mam popaprane kontakty

Chyba strzelę sobie w łeb. Jestem martwy już za życia , więc nic nie stracę.
Masz żonę i dzieci - nieźle. Niechęć do ludzi ja również w sobie zauważam, ale sądzę, że to z powodu fobii i różnorakich kompleksów. Po prostu niektórym podświadomie nieco zazdroszczę. Chociaż być może są też inne przyczyny...

A ja standardowo zalecam wizytę u psychologa/psychiatry, choć wątpię w ich realne umiejętności rozwiązywania takich problemów. W przeciwieństwie do umiejętności brania pieniędzy.

I postaraj się z tą rodziną... spróbuj poprawić kontakty, to naprawdę ważne. Dla ciebie, dla niej i dla nich.
Zamknięty krąg niemocy. Dziwisz się, że znajomi Cię omijają? Ich zamierzasz zmienić? Nie da się. Nie dostosują się. Nawet nie zrozumieją, bo niby skąd maja znać się na psychiatrii? Oni nie mogą zachować się inaczej...unikają zadrażnień.
Mam nadzieję, że żona zna Twe problemy i razem dacie radę, bo to wspólna, trudna praca, wymagająca dobrej woli dwóch stron....i czasu....Trzymam kciuki :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
No właśnie. Ja nienawidzę ludzi. Brzydzę się nimi. Wkurzają mnie na każdym kroku. Mam ochotę ich pozabijać. Myślę, że to może ten lęk. Gorzej jeśli nie.
Chyba rzucę grupę wsparcia, bo strasznie nie lubię tam dwóch kobiet. Pierwsza jak się wywnętrzałam przed grupą robiła złośliwe, ironiczne miny i coś na mnie gadała na ucho do babki obok niej. Druga się ciągle wymądrza. Poucza wszystkich takim tonem wszechwiedzącej. Jest protekcjonalna i spoufala się. Jak wyznaczyć granice? I w ogóle skąd mam wiedzieć jak wyglądają normalne granice. Jak mnie ktoś tak traktuje, to nigdy nie wiem, czy przesadzam, czy powinnam się bronić.
Zauważyłam, że mimo ze mam 37 lat, ludzie się ze mną dalej spoufalają. Chyba już sobie zasłużyłam, żeby mówić do mnie per "pani". Co oni sobie kurde wszyscy wyobrażają? Pozabijać. Ludzi jak z buta nie potraktujesz, to cię nie szanują. Taka prawda.
Wg. mnie nienawiść do ludzi to odrobinę grubsza afera ,niż zwyczajna FS. Bardziej celowałbym w zaburzenia osobowości. Co do stawiania granic i relacji z ludźmi to pewnie należy popracować nad asertywnością.
Wolałbym, żeby ktoś mi mówił per ty, niż żeby mnie nienawidził.
Czyli mam im pozwolić mówić im przez ty, bo inaczej mnie znienawidzą :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Nie potrafię inaczej mówić do ludzi niż per "pan". Nawet po kilku latach znajomości kiedy mówię po imieniu ciężko mi przechodzi przez gardło. Kiedy się zapomnę to i tak mówię pan.
Może to jest trochę tak, że jak nie ma się zaufania do samego siebie, to wszyscy inni tym bardziej wydają się podejrzani, więc człowiek spodziewa się po nich najgorszego, zachowuje dystans albo i 'broni się' agresją uprzedzając spodziewany (wymyślony) atak. W taki sposób możemy chyba walczyć z duchami i wiatrakami, które siedzą paradoksalnie nie w otoczeniu tylko w nas samych.
@master
Przyznam się, że czasami uśmiecham się na oczywistą oczywistość Twoich postów, ale chyba masz rację, że trzeba tłuc takie rzeczy do głowy do końca świata.
to oni wmawiają Wam na terapiach, że trzeba ufać obcym? czy od leków tak się Wam porobiło?
ludziom się nie ufa, dopóki się ich nie pozna
zaczynam podejrzewać, że strasznie manipulują na tych terapiach
już po tych postach widzę, że niszczą naturalne mechanizmy obronne, w które wyposażyła nas nie bez powodu natura
@michelle
..nie, nie obcym ufać, tylko sobie ufać.
Kiedy mam zaufanie do siebie to czuję się pewnie wśród obcych (co nie znaczy, że im ufam).
ale co w takim razie znaczy "ufać sobie"? w jakim sensie?
@michelle
Rozumiem zaufanie do siebie jako świadomość posiadania własnych umiejętności oceny: rzeczywistości, ryzyka i swoich możliwości. Coś w rodzaju wiary w siebie, pozytywnej samooceny.
nie wiem ja nie lubię ludzi i niech się 3mają ode mnie z daleka
O, właśnie, ten temat. Coś dla mnie. Nawet nie mam ochoty silić się na rozpisywanie tu o jakichś konkretnych sytuacjach, ja po prostu... też tak mam. I już. Od dziecka. Negatywne podejście, niechęć, pogardę, często wręcz zwyczajną nienawiść do ludzi... Mizantropię zauważałem u siebie już na długo przed "zdiagnozowaniem" fobii społecznej. Ba, może nawet na długo przed jej pierwszymi objawami... a przynajmniej tymi konkretniejszymi. Bez niej, tzn. bez fobii - nigdy mi to jednak nie przeszkadzało. Nie aż tak. Teraz zaś... jest trochę gorzej, ale nadal niespecjalnie chce się pozbywać moich przyzwyczajeń i przekonań, o których racji jestem świecie przekonany, bo wydają mi się w pełni racjonalne i uzasadnione.

Emma napisał(a):Zamknięty krąg niemocy.
Otóż to. Perfekcyjne sformułowanie. Ja zdaję sobie sprawę, że moja nerwica jest z mizantropią związana tak ściśle i nierozerwalnie, jak toporny futbol z polską reprezentacją w piłce nożnej. Jestem absolutnie świadom tego faktu, wiem, że bez pozbycia się jednego - od drugiego też prawdopodobnie się nie opędzę. Nawet teraz jest dla mnie jasne, że znajduję się w tym "kręgu". I strzelam sobie po stopach. Z jakiegoś karabinu maszynowego, wciąż nieustannie się nakręcając, jednocześnie próbując - z potrzeby realizacji bezsensownych działań - walczyć z socjofobią. Najdziwniejsze, najśmieszniejsze i najsmutniejsze zarazem, jest to, że teraz piszę o tym najzwyczajniej w świecie świadom tej kwestii, trzeźwo patrząc na problem, a jutro rano wstanę, jak zawsze... i nic się nie zmieni. Będę dalej szedł w zaparte, tak, jak jestem przyzwyczajony. Nienawidzę życiowych zmian. Wszelkich, a strasznie ich potrzebuję, wygląda jednak na to, że one nie są możliwe bez zmiany również światopoglądu - a tego już nie jestem w stanie zaakceptować. Po prostu... To strasznie zawiłe. Jeden wielki nonsens. Totalny absurd, aż mi wstyd, że o tym piszę.
@icy
Oczywiście pewnie napiszę więcej oczywistych oczywistości :-D
Nienawidzę jednego człowieka (siebie) implikuje, że nienawidzę też innych takich samych 'człowieków'.
Osobiście chyba jestem na etapie prób oswajania się ze sobą i miałem okazję zauważyć, że to zaskakująco dobrze wpływa na poprawę stosunków z innymi ludzikami. W sumie to dopiero zacząłem kojarzyć jak ta zależność działa.
Wiecie,że często też łapię sie za słowa-"Nienawidzę ludzi!"...Szczególnie gdy akurat mam gdzieś wyjść,coś załatwić a mam gorszy dzień...a jeszcze gdy jest ładna pogoda i pełno ludzi -SZOK...Zawsze lubiłam deszcz i melancholię ,ot tak bo byłam straszną romantyczką....Szkoda tylko ,że teraz lubię deszcz,bo jest wtedy mało ludzi na ulicach... :Stan - Niezadowolony - Płacze:
ja też dlatego lubię zimę, bo nie ma tego robactwa na zewnątrz
ja np. kocham siebie i nie bardzo wiem, czemu miałabym siebie nienawidzić
coś co jest oczywiste dla jednych, nie musi być zaraz prawdą dla innych
ludzie są różni - kwadratowi i podłużni
a i jeszcze coś zauważyłam
że ja swoją nienawiść przelewam na Polaków jako naród
kiedy wychodzę na dwór w 7/10 przypakach albo mnie spotyka chamstwo albo jestem świadkiem chamstwa wobec kogoś innego
chcę wyemigrować do Niemiec, ale muszę się wyleczyć z fobii
Ludzie są gorsi od zwierząt z reguły!
TGTB:
Nie na ogół...oni zawsze są gorsi.Żadne zwierzę nie skrzywdzi Cię celowo,tak jak robi to człowiek :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
...Dlatego tak kocham zwierzęta ...

gość

A co z lwami albo orkami bawiącym się ofiarami przed pożarciem?
Czy z drugiej strony, w naturze zdarzają się zachowania altruistyczne poza ludźmi?
Nie demonizujcie tak, ludzie zazwyczaj nie gryzą.
Oczywiście ,że masz rację user52. To tylko czcza gadanina ludzi wychowanych na pieskach i kotkach. Przytulcie się do lwa ,albo niedźwiedzia,albo dajcie kotkowi żywą mysz to zobaczycie cały jego altruizm. Prawie wszystkie zwierzęta na ziemi w 100% są napędzane instynktem. Po za jednym, bo człowiek to jedyne zwierzę ,które czasem jest w stanie się powstrzymać przed bezdusznym egoizmem. Tylko czasem. Widocznie z homo sapiens musi wytworzyć się kolejny gatunek.
ludzie nie gryzą? może Ty
Oczywiście ,że gryzą. Ja też. Jednak jest szansa ,że a: powstrzymam się w porę b: będę żałował tego co zrobiłem c: naprawię krzywdę. Tylko daj mi szansę. Zwierzęta nie żałują bo nie potrafią i nie mają czego. Takie są i tyle. Łatwo jest kochać tylko wybrane zwierzęta (ciepłe i puchate do ,których można się przytulić),jak i łatwo jest kochać tylko najbliższych, pasujących nam ludzi.
Stron: 1 2 3