PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Lęk przed wyjeżdżaniem, podróżowaniem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czy też czujecie lęk przed wyjazdami i unikacie ich. U mnie ten problem był całe życie tylko z różnym nasileniem np. w czasach szkoły podstawowej mogłem sam chodzić po mieście i jakoś specjalnie nie czułem lęku, ale wyjazd np. na kolonie, jak rodzice chcieli mnie wysłać, budził u mnie lęk i nigdy nie chciałem jechać. Problem ten nasilił się kiedy byłem w gimnazjum i liceum - doszło do tego, że bałem się nawet opuszczać dom, a nawet pokój. Chodziłem tylko do szkoły i z powrotem, bo to była rutynowa codzienna droga do przejścia, ale pójście np. do sklepu jeśli tego nie planowałem było dla mnie straszne. Kiedy szedłem na studia bałem się jak to będzie z jeżdżeniem autobusem na drugi koniec miasta - umierałem ze strachu. Po jakimś czasie się jednak oswoiłem i dzisiaj mogę spokojnie i bez nerwów przejść się po całym mieście. Unikam jednak wychodzenia wieczorami - po 20.00 - 21.00. Dalej mam jednak problem z dłuższymi wyjazdami. Jeśli jadę z kimś to jest ok., ale jak mam jechać sam to kaszana - strach bierze górę. Ogólnie w ciągu swojego życia nie wyjeżdżałem dalej niż na 150 - 200 km od domu, nad morzem, ani w górach nigdy nie byłem, poza domem , na wyjeździe, spałem tylko raz - i to jak byłem w zerówce. Dla mnie to poważny problem - nie mogę się udzielać na kółkach studenckich, chociaż bym chciał, bo to wiąże się z wyjazdami konferencyjnymi, nie mogę się z nikim spotykać, bo jak wiadomo życie towarzyskie rozkwita w nocy a ja wtedy nie wychodzę z domu, bo się boję. Raz w życiu spotykałem się przez pewien czas z dziewczyną - byliśmy parą, ale ona mieszkała poza miastem, a poza tym lubiła podróżować. Ja nie mogłem ani do niej pojechać, ani nigdzie jej zabrać. Wstydziłem się jej powiedzieć o tym, że ja po prostu się boję, dlatego zerwałem z nią (najgorsze było to, że wclae nie chciałem, ale musiałem, bo ona naciskała, żebym przyjechał do niej na świeta, bo chciała mnie przedstawic rodzicom. Próbowałem jej delikatnie powiedzieć, że nie lubie wyjazdów i że nie znam drogi i wolałbym żeby ona pojechała ze mną, ale ona uznała, że się wymiguje - dla niej było chyba nie pojęta, że można bać się wyjazdu na ok. 80 km.). Ten mój problem zawsze utrudniał życie towarzyskie. Zawsze musiałem kłamać kiedy znajomi chwalili się swoimi podróżami. Wymyślałem historie, ze niby byłem w Atenach, Syrakuzach itd. - dużo czytam więc łatwo szło mi wymyślanie takich historyjek. Zawsze miałem kompleks na tym punkcie:Stan - Niezadowolony - Smuci się: Chciałbym zaznaczyć, że w poradni młodzieżowej stwierdzono mi, że jestem neurotykiem i introwertykiem i zalecano terapie, ale się nie leczyłem - bałem się tam chodzić. Mam 22 lata i boję się, że ngdy nie będęnormalny:Stan - Niezadowolony - Smuci się:

PS. Dla tych, którzy mają podobny problem mogę na pocieszenie podać historię cesarza rzymskiego Justyniana I, który zdradzał objawy agorafobii - po opuszczeniu swojej rodzinnej wioski i przyjechaniu do Konstantynopola nie opuszczał go praktycznie do śmierci - nawet w okresie rewolucji Nika nie uciekł ze stolicy, jedynie jako starzec wyjechał raz na pielgrzymkę. Jak widać nie trzeba być podróżnikiem, żeby zapisać się w historii. Tym pozytywnym akcentem chciałbym zakończyć. Mam nadzieje, ze podzielicie się swoimi opiniami jeśli też macie podobne problemy.

gośćx

Hm..
miałem też lęk przed podróżowaniem pociągiem.
Myślę, że jak już się sam zapuścisz gdzieś dalej to to powinno Ci pomóc oswoić się z tym lękiem.
Co do strachu przed podróżami, przyłączam się do PoCo - ten lęk mija wraz z doświadczeniem. Może nie jestem najlepszym przykładem człowieka z lękami przed wyjazdami, gdyż wybrałem zawodowo życie kierowcy, ale wcześniej praktycznie też nigdzie nie wyjeżdżałem gdy nie musiałem. Dopiero wyjazd do wojska na drugi koniec Polski udowodnił mi, że mogę jechać gdziekolwiek, kiedykolwiek, i sobie powinienem poradzić. Nawet tylko z małym plecakiem z drugą parą majtek, suchą drożdżówką i po brzegi puszkami piwa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Co do samej podróży - przesiadki na pociągi, busy, autobusy, tramwaje, organizacja tego wszystkiego wchodzi w krew wraz z praktyką. Radzenie sobie w sytuacjach awaryjnych typu wysiadka na niewłaściwej stacji, odwołane połączenia wymuszające dłuższą podróż przez odległe miasta, też nie jest skomplikowane. Trzeba często się przemóc i wygrać batalię ustną z panią z informacji pkp/pks by dowiedzieć się konkretów, ale nie ma się czego bać. Warto mieć ze sobą jeszcze pewną kwotę gotówki ponad wyliczony wcześniej stan, bo daje to psychiczną swobodę - mając pieniądze zawsze będzie można wrócić do domu. W każdej chwili. Z każdego miejsca.

Ludzie raczej nie wchodzą w reakcje w środkach transportu, każdy woli coś czytać, czegoś słuchać, zajmuje się sobą. Czasem starsza Pani zapyta która godzina lub jaka to stacja. Bandytyzmu też już nie ma za wiele. Wszystko wyszło na ulicę lub przesiadło się do samochodów:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Co do noclegów poza domem, podobnie - trzeba się po prostu przełamać. Powiedzenie o najtrudniejszym pierwszym razie tutaj idealnie pasuje. Później wyrabia się już schemat, wiadomo co zabrać a co jest zbędne, jak ułożyć sobie czas, jak zorganizować posiłek. Po prostu, zapisz się z kółka studenckiego na jakiś wyjazd, zapytaj o szczegóły, jaki rodzaj noclegu, czy wyżywienie, jaki transport i jaki koszt - i jedź! Nic się nie stanie. Nie zginiesz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Zawsze możesz znajomego który jedzie na ten sam wyjazd podpytać co zabiera i jak to może wyglądać.

Natomiast jeśli chodzi o wyjścia wieczorową porą, to może taka ostrożność jaką ma wbudowany każdy z nas. Samotnie nie jest najbezpieczniej, często spotyka się podpite grupki, czysta kalkulacja sił. Nawet osoby bez fobii wolą gdy się je odprowadzi na przystanek czy odwiezie do domu. A co dopiero my, z zerową agresją i tendencją do ulegania. Każdy człowiek czuje ten lęk, aż nie znajdzie się w znajomym "środowisku".

P.S. Życie towarzyskie jedynie nocną porą - zawsze wiało dla mnie tandetą. Jeśli ludzie lubią ze sobą się kontaktować, to mogą nawet po pracy / szkole wypaść pogadać do pubu, czy przespacerować się starym miastem. Przykrywka nocy wcale nie jest potrzebna, no chyba że mówimy o "absolwentkach dyskotek" (spodobał mi się ten zwrot z jednej piosenki :Stan - Uśmiecha się:)
Hm, ja nigdy nie bałam się podróżować, przeciwnie, bardzo to lubię. Choć rzadko mam okazję wyrwać się z domu.

Piszesz, że ze znajomym nie bałbyś się jechać. To tak jak radzi Freddy, zapisz się do kółka, wyjazdy tam raczej są grupowe, nie indywidualne.
Również myślę, że po pewnym czasie praktyki strach się zmniejszy, ale najlepiej zacząć jeździć z kimś.

Cytat:Jak widać nie trzeba być podróżnikiem, żeby zapisać się w historii.
Jasne, że nie. Dorzucę też, że sporo znanych ludzi miało różnego rodzaju lęki fobie, bądź mniej lub bardziej zwichrowaną osobowość.
Witam, też sie panicznie boje podróży, nawet 20 km od mojego miasta:Stan - Niezadowolony - Obraża się: mam leki nawet przed jazdą autobusem po mieście, albo nawet być daleko od domu, np. na drugim końcu miasta, kiedyś bałam się chodzić do sklepów i po galerii handlowej, ale to jakoś przeszło. Ma to zwiazek z emetofobią(lek przy wymiotowaniem), boje sie iśc do pracy, bo czasem mnie łapią mdłości i ogolnie panika, i to dosyć często. Boje sie, ze sobie w zyciu nie poradzę, boje się isć nawet do lekarza:Stan - Niezadowolony - Obraża się: Boje się, że będe musiała zerwać z chłopakiem, teraz on studiuje w mieście oddalonym o 40 km, jak będzie chciał gdzieś jechać ze mną poza miasto lub żebym ja do niego pojechała, to nawet nie wiem co powiedzieć.:Stan - Niezadowolony - Obraża się: boje sie mu powiedzieć prawdę, nie chce z niego rezygnowac, ale boje sie , że to będzie konieczne:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Mam ten problem, choć nie w takiej skali. Myślałem, że to jedno z moich największych dziwactw, nie spodziewałem się spotkać kogoś z podobnymi oporami. Podobnie wiele podróży nie odbyłem antycypując to, a uroki odbytych są przyćmione tym ciągłym lękiem.

Granicę mojego lęku wyznacza miasto. Nie ma znaczenia pora dnia czy roku. Wielokrotnie byłem za granicą, ale okupywałem to potwornym cierpieniem. Lękiem silnym jak ten społeczny, ale ciągłym, bez możliwości odizolowania się, oznaczającej ulgę. Jedynym wyjściem jest powrót do miejsca, które nazywam swoim domem, czyli miejscem, gdzie dostatecznie długo już się zasiedziałem. Nie było u mnie tak, jak u freddy'ego, że kolejne wyjazdy zmniejszały ten lęk. Podobnie jak w przypadku lęku społecznego, powtarzanie ekspozycji na stres nie powoduje istotnej adaptacji.

Jest to najbardziej niezrozumiała dla mnie cecha. Od lat zastanawiam się, co ten lęk może oznaczać, skąd się bierze, jakie ma źródło. Jest to dla mnie jednak zbyt wieloznaczne, prawie wszystko mogę podciągnąć pod jego źródło, nie poddaje się analizie. Z tego wynika przygnębiające, zawstydzające uczucie ułomności wręcz niepełnosprawności.
Mnie przeraża zawsze dalszy wyjazd, spieszenie się na PKS, pociąg. Komunikacja miejska jest do zniesienia.
Dzień przed przewracam się po łóżku, czasem dolegliwości żołądkowe mam, oczywiście myśli z gatunku katastroficzno- armagedonowych...Przeraża mnie chyba ten tłum, to pchanie się ludzi do środka transportu, ten ścisk, jak autobus podjeżdża na stanowisko ogarnia mnie paraliż:Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Wcześniej często widzę siebie biegnącą za odjeżdżającym pociągiem z torbą, a wszyscy na mnie patrzą, dlatego zawsze jestem z pół godziny przed odjazdem, albo wcześniej. Zamęcza mnie to...
ja już się nie boję, z moją fobią byłam za granicą, sama musiałam wszystko załatwiać, kupić bilet w obcym mieście, dojść do szkoły w mieście które widziałam 1 raz na oczy, pogubiłam się, itp.
Ale teraz już się nie boję
Uwielbiam podróżować, szczególnie sama, ale od jakiegoś czasu mam takie nieprzyjemne uczucie leku i niechcenia zaraz przed wyjazdem, ociągam sie z pakowaniem, wk*rwiam na wszystkich dookoła (jak ktoś jest) itd., przez to zawsze czegoś zapomne i później czały czas stresuje sie czy czegos nie zapomniałam, szczególnie gdy jade na długo lub opuszczam jakieś miejsce "na zawsze".
Jednak brakuje mi teraz tego uczucie, gdy jestem w nowym miejscu całkiem sama i zdana tylko na siebie (łaskocze wtedy w brzuchu, ale łupie w krzyżu od kg na plecach i w rękach :Stan - Uśmiecha się - LOL:), to taka przygoda tylko że bezpieczna
Witam wszystkich
Ja również mam podobny problem,odczuwam wręcz paraliżujący,obezwładniający strach przed podróżowaniem,wszelkimi środkami komunikacji.Boje się jedżdzić nawet po mieście,nie mówiąc o dalszych wyjazdach :Stan - Różne - Zaskoczony: Podobnie jak u Icy konfrontowanie się z owym bezsensownym poniekąd lękiem nie przynosi u mnie rezultatów,nie potrafie tego oswoić.Częste wyjazdy nie powoduja zmniejszenia tegoż lęku.Kiedy zmuszona jestem wyjechać,i odczuwam ten cholerny lęk najgorsze jest to poczucie wstydu,że jeśli nie zapanuje nad tym (chociaz nad tym obezwładniającym lękiem nie da się zapanować,raczej przeczekać,udając że nic sie nie dzieje,przed osobami postronnymi),ludzie znajdujący się wraz ze mną w autobusie bądz w pociągu,uznaja mnie za totalnego świra :Stan - Różne - Zaskoczony:(poniekąd mając racię)W sytuacji gdy juz dopada mnie lęk,kiedy podróżuję,mam ochote po prostu wysiąśc,uciec,zniknąć,i ta sytuacja równiez powoduje lęk,ponieważ nie da się tak po prostu wysiąśc kiedy jade na przykład autostradą do lekarza....Istne perpetum mobile i beznadzieja...Kompletnie nie wiem jak z tym walczyć,i jak wygrać.
Ja też kiedyś bałam się wyjeżdżać z miasta, a nawet poruszać sama w obrębie miasta (nawet niedalek domu).

Teraz boję się chodzić gdzieś nocą, w ciągu dnia jest lepiej :-)

Myślę, że to jest trochę tak, że trzeba poprostu się przełamać i próbować pokonać swój strach. Na początku warto zacząć od małych dystansów, jak się zobaczy, że mimo, że jest się zupełnie samym na otwartej przestrzeni i nic się nie dzieje, to może będzie się trochę mniej lękać. Uważam, że mogą pomóc też jakieś ciekawe wyjścia z kimś znajomym, wtedy chęć spędzenia miło czasu może będzie silniejsza od strachu może będzie silniejsza od strachu i może po pewnym czasie będzie lepiej :-D
Powiem Wam tak. Wycieczki jak najbardziej ale tylko w gronie najbliższych znajomych lub samotnie. Chociaż samotnie to tylko na krótki dystans, bo jak ktoś wczesneij się wypowiedział - komunikacja miejska rodzi dodatkowe źródło stresu.
Lęk jest, ale jednocześnie tak niewiarygodnie mnie ciągnie, że... !
Ja lubię podróżować, widziałem już w życiu różne ciekawe miejsca. Jedyne co mi przeszkadza to choroba lokomocyjna, która z wiekiem trochę się zmniejsza, ale chyba tak na 100% nigdy się jej nie pozbędę :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:. No i ten problem z zasypianiem dzień przed podróżą, jak mam wstać bardzo wcześnie to prawie w ogóle nie śpię.
też dzień przed podróżą zasnąć nie mogę nigdy...odliczam godziny ile jeszcze zostało aż budzik zadzwoni :Stan - Uśmiecha się:
O to to. Ja może godzin nie odliczam (nie muszę, same płyną), ale faktycznie, ciężko ze spaniem przed wyjazdem. Nawet, jeśli to wyjazd na studia/ze studiów.
jak byłem mały, miałem podobnie, bałem się kolonii, wyjazdów. teraz nie mam za co, no cóż, chciałbym jeździć, ale nie ma kasy a i też nie ma z kim.