PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak radzić sobie z ogarniającą irytacją i złością
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Troszkę już poczytałam ale chyba tego tematu jeszcze nie było...(w razie czego ktoś mnie uświadomi :-)

Więc mam do Was pytanie :czy są jakieś skuteczne sposoby na złość - w sensie żeby nad nią jakoś zapanować ?

Od jakiegoś m-ca borykam się z coraz to większym kłopotem - i nijak mi nie wychodzi - wracam do punktu zero - a muszę jakoś zapanować nad sobą żeby nie narobić głupot :Stan - Niezadowolony - Złości się:
- muzyka , książka, spacery - kiedyś działało teraz niestety już nie
Może jest jeszcze jakiś sposób (domowy ) żeby przetrwać ?
sport
ha, właśnie odstawiam wypociny - może coś z tego wyjdzie (na chwile ..)- dziękuję
zaakceptować
tłumiąc, wypierając, zagłuszając itp. powoduje się narastanie irytacji i gniewu.

Na terapii grupowej na pytanie jak zapanować nad złością lub nawet agresją - terapeuta ani razu nie dał odpowiedzi i za każdym razem mówił tylko o tym, jak oba te uczucia są potrzebne. Jak nie dawałam za wygraną i dalej męczyłam, to najwyżej milczał. Terapeuta sam potrafił nieźle się wkurzać, a poza sesjami bywał hm... niepopularny bo czasem nieprzyjemny. Ale był niezaburzony. I to jest, kurna, klucz do zagadki.
no to Ci powiem tak - od m-ca jadę na co po niektórych jak po łysej kobyle - za przeproszeniem -ale człowiekowi należy się ( to ha, robię dla siebie samej ) tak w nagrodę za niewinność .
Ale przeraża mnie to co mi siedzi w głowie ... i muszę coś z tym zrobić przekierować na coś innego - bo i tak nic to by mi nie dało - uświadomienie gwoździa programu - nic ale to nic nie zmieni ....
Więc szukam zastępstwa , najgorsze to to że poziom adrenaliny mam tak wysoki -przestaje nad tym panować tak naprawdę i to jest kłopot - najchętniej wystrzeliłabym pół świata w kosmos - a przynajmniej kilku śmiertelników - tylko czy to coś zmieni ... ?
Cytat:najgorsze to to że poziom adrenaliny mam tak wysoki -przestaje nad tym panować tak naprawdę i to jest kłopot - najchętniej wystrzeliłabym pół świata w kosmos - a przynajmniej kilku śmiertelników - tylko czy to coś zmieni ... ?
Czasami mam podobne uczucie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Obstawiam, że to by nic nie zmieniło, natychmiast pojawiliby się kolejni wkurzający osobnicy.

Może pomogłoby poprzeklinanie w samotności, a potem skierowanie myśli w inną stronę? No nie wiem, mi czasami pomaga.
Sport też dobrze działa na psychikę.
Nie wiem co to irytacja i złość. Chyba nigdy nie przyszło mi do głowy żeby pozwolić sobie na takie emocje.
Zwykle biorę wszystko na swoją klatę i głowię się, co znowu zrobiłam nie tak? To chyba mniej zdrowe niż sama irytacja i złość.

gp312 ja też polecam porządnie się spocić i z kaloriami przerobić te emocje... podobno pomaga, choć jestem zbyt leniwa żeby sprawdzić :Stan - Uśmiecha się - LOL: Inne co mi przychodzi do głowy to pisanie.
Mi psychoterapeutka radziła w zeszycie pisać o emocjach w stosunku do rodziców. O, chyba zaczynam czuć lekką złość :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Jeszcze przyszło mi do głowy, że wkurzenie może być świetnym napędem do działania, zmian. W furii powyrzucać stare sprawy z życia i zapełnić przestrzeń nowymi. Albo na pełnej kur*** wyruszyć przed siebie w świat. Lepiej tak niż wcale:Stan - Uśmiecha się: I dla zdrowia wyrzucać z siebie, choćby sprać materac łóżka:Stan - Uśmiecha się:
(Sama mam problem z nieadekwatną złością).

Przywoływany przeze mnie terapeuta zwykł mawiać, że agresja znaczy gotowość do działania.
Coś w tym jest ostnica, co napisałaś. Ja dopiero, kiedy się zdenerwuję mam siłę, żeby zrobić krok naprzód, a jak się już naprawdę wkur*** to nic i nikt nie jest w stanie mnie powstrzymać przed osiągnięciem tego na co mam ochotę. Czasami nawet żałuje, że tak rzadko dopada mnie ten stan.
Wiecie co , jak byłam w CPK ( gdy przestałam mówić - dawno temu ) też właśnie usłyszałam napisać , przelać na papier ....
No to do tej pory tak poza gab.lekarskimi ( bo mi jakoś nie po drodze było ...) spisywałam sobie - tak dla porządku własnego żeby ogarniać się w razie czego - pomagało ( no jakoś udało mi się dobić do 40 lat ...)
Jak mi cegła za przeproszeniem w drewnianym kościele spadłą na łeb - no to też usiadłam - laptopik i piszę .... - tylko trzeba mi było już do tego nie zaglądać i nie czytać - bo furiat jestem jakich mało tak naprawdę
W pierwszym momencie istne pobojowisko , ale resztka rozumu została i jak już tyle wiem o sobie no to trzeba iść poszukać "mądrale " co mi pomoże tylko tak kompleksowo .
No niby termin jest zostało 9 dni czekania ... ale to najgorsze 9 dni najgorszy egzamin z życia i z wytrwałości .
O fobiach(teraz wiem że to są fobie..jak weszłam na to forum) wiedziałam i wiem no bo to z czasem jest ich coraz więcej .. jakieś tam swoje sposoby wypracowałam , lecz ta cała reszta ...
Zawsze uważałam że jestem takim typem .. co ma fochy i tyle . A teraz żeby to byłby kurde fochy to skakałabym do góry z radości ...

Pisanie pomaga - bo porządkuje myśli ,
Pomaga - bo łatwiej wyciągnąć wnioski
Ale jak już wnioski się ma gotowe ...

Kiedyś nigdy nie krzyczałam teraz krzyczę ile wlezie jak mnie wpieni człowiek w domu...
Sama mam dosłownie uczulenia na podniesiony głos a teraz... - ręce opadają dosłownie
Wyzwalasz się, kongratuleszon! Lepiej całe życie z zaciśniętym gardłem? Na pewno nie. Od nie mówienia do krzyku - przebyłaś bardzo długą drogę. Wykrzycz swoją złość to sobie pójdzie, to tylko etap.
to trochę jest dziwaczne - bo tak naprawdę siedziałam cicho jak mysz pod miotłom za przeproszeniem . Lata spędzone z Alzheimerem uwolniły umiejętność otworzenia się na rozmowę - co prawda wąski zakres ale to było trochę jak trening ... bo mnie szlak trafił ze nie ma podstawowych praktycznych info ... a choroba istnieje od IX wieku ,,,,
Od tego zaczęłam (nawet nie wiedząc o tym ze to metamorfoza ..tak naprawdę )
Rozwałkowałam cudze tabu za przeproszeniem .. no i jak temat się skończył no to czas na mnie ... ha ha dosłownie .. No a że Raptusiewicz jestem - co w głowie to w robocie i zaczęło się ... tylko nie przewidziałam takiego obrotu sytuacji ....
no niby ha ha jak wykrzyczę się to później można ze mną normalnie gadać na spokojnie
Ja czuję złość tylko na lekach, jak jestem w odpowiednim okresie ich brania. Nigdy(albo bardzo rzadko) nie potrafiłem wyrażać jej bezpośrednio. A jak już mi się udawało, to robiłem zazwyczaj bajzel, pobiłem brata w amoku, albo wybiłem szybę. Więc zawsze moja złość była "zła". Teraz z perspektywy wiem, że po prostu się nagromadziło, i pękałem w momentach granicznych, dlatego robiłem takie rzeczy. Jeszcze dostawałem o+:Ikony bluzgi pierd: i widziałem rozpacz matki, która nie mogła tego znieść, byłem taki "okropny". Więc "zdecydowałem się" na depresję i fobie społeczną, żeby wreszcie być grzeczny.

Myślę, że powinnaś pogrzebać, znaleźć i nazwać źródła swoich emocji. Wtedy będziesz wiedziała, dlaczego wybuchasz, może w ogóle przestaniesz, jak wykrzyczysz to w odpowiednią stronę. I tak potrafisz więcej niż ja. Ja tylko umiem w środku, nigdy przy kimś.
Ja bardzo często wybucham, nawet jak nie wypowiem tego na głoś, to mam ochotę ukatrupić. Nie wiem, jak dobrze wyzwolić złość... Bezpośrednio = wyrzuty sumienia, bo czuję, że nie mam prawa się złościć i myślę, że źle zrobiłam. Stłumić w sobie = czuje się jak ciamajda, zresztą wtedy się zdenerwuję niewspółmiernie mocno w wypadku jakiegoś niewielkiego przewinienia danej osoby.

Sport pomaga, ale tak żeby dać z siebie wszystko i ćwiczyć regularnie. Niedługo idę na siłownię i mam nadzieję, że pomoże.
Sosen, może spróbuj ćwiczyć złość w bezpiecznych warunkach. Mam na myśli wściekłe krzyki w lesie lub kłótnię prowokowaną z osobą, którą wcześniej wprowadzisz w temat. To skutkuje.

Sama od miesiąca zbieram się do wykonania questa polegającego na zrobieniu komuś obcemu z byle powodu awantury, np. na ulicy, na poczcie. Jeszcze się nie przełamałam.

W domu bliskim potrafię wygarnąć, choć może nie tak, żeby pójść na całość, raczej nienawistnie-gderająco przy zawodnych próbach tłumienia. Chociaż widzę postęp, tzn. powolny powrót do czasu wredności sprzed depresji:Stan - Uśmiecha się: Ona przykrywała tę moją stronę natury, której wolałam nie wypuszczać w obawie przed odrzuceniem.
niestety wiem i znam źródło - nazwałam wszystko po imieniu ( to mnie dobiło ...)
Odblokowałam się po latach dopiero teraz tak naprawdę - zastąpiłam jedne wspomnienia innymi. Nie dawno miałam "frajdę" stanąć niemal oko w oko z gwoździem programu - to doprowadziło do odblokowania.
Kurde jak wróciłam do domu stwierdziłam "Andzie - zachowujesz się jak popier... człowiek ... " Usiadłam i zaczęłam sama grzebać w swojej duszy co jest grane - na tak źle to jeszcze nie było ze mną . No i dogrzebałam się ..
Fobie jakie mi towarzyszą, a jest ich coraz więcej a nie mniej też wiem skąd wzięły się . Tylko do tej pory nawet do głowy mi nie przyszło ,że to własnej "fobia" raczej przez większość życia wychodziłam z założenia - dziwak ze mnie i tyle ..
Do moich fobii należą : unikanie tłumów, jak jadę autobusem czy pociągiem staję w miejscu gdzie nikogo nie mama za plecami i mogę być odgrodzona od reszty pasażerów - jak jest tłok to idę na piechotę , boje się zamkniętych pokoi , itd, itd,
To przykład najłagodniejszych fobii w moim wydaniu . W realu zdarzało mi się usłyszeć epitety - wariatka , taką trzeba zamknąć ... w ramach właśnie mojego zachowania.
Jeśli tak źle zachowuje się w realu no to żeby mieć kontakt ze światem ograniczyłam się do IN. - przez IN normalnie z każdym rozmawiam i nikt nawet nie wie że mam jakieś kłopoty w realu...

Gdy dotarło do mnie jak wyglądało moje życie i dlaczego tak a nie inaczej -zachowuje się -to zwyczajnie w pierwszej chwili chciałam skrócić przynajmniej jednego człowieka o głowę - co byłoby później- abo sama sobie bym strzeliła w łeb (w ramach i tak nie ruszę własnej sprawy więc po co ktoś ma męczyć się ze mną ) albo zamknęliby mnie ...
Dotarło do mnie, że to nie przywróci mi normalności - więc zapisałam się na terapię .
Nie mam bladego pojęcia czy to ruszą i w jakim stopniu - teraz ważne jest żebym wybiła sobie z głowy -"genialny"plan działania .

Furiat wyłazi ze mnie w specyficznych sytuacjach - nie zawsze w warunkach domowych mogę tego uniknąć - niestety znam swoje możliwości dlatego każdy dzień oczekiwania na terapię to walka o przetrwanie i o życie ...
Uff, bo na szczęście to nie wiele fobii tylko jedna z różnymi objawami:Stan - Uśmiecha się:
Ha Ostinica - tego jest cała masa ...
może rzeczywiście fobia jest jedna z wieloma objawami - optymistyczna wersja .. W sumie teraz lepiej uwierzyć nadziei - niż dobijać się jeszcze bardziej .. 6.- uświadomią mnie - co i jak i co jest fobią a co nie ... aby tylko przetrwać ... dalej to będzie z górki - ostatnie metry na szczyt zawsze są najtrudniejsze ...
Ja widzę teraz u siebie coś takiego. Brałem leki, objawy somatyczne ustąpiły, lęk był niższy, potrafiłem odczuwać(jeszcze nie wyrażać) złość. Teraz jak leki przestają działać, zacząłem znowu somatyzować, być chronicznie przemęczony, i znowu stałem się potulny jak baranek. Jak łapie mnie silna deprecha, taka z myślami ..., to staram się złościć na cokolwiek, albo po prostu wywoływać tą emocje w powietrze i bez powodu. Depresja znika. Ale dalej mam objawy somatyczne. Ciężko mi teraz nawet pomyśleć, że moi rodzice zrobili coś źle, bo ciężko mi poczuć złość do konkretnej osoby. Więc na terapii pewien poziom lęku będę musiał przełamać i tak, żeby się dokopać do tych negatywnych uczuć. Mam nadzieję, że nie zrezygnuję z tej formy.

Dochodzę do wniosku, że wredni przynajmniej nie chorują na depresje. Druga sprawa jest taka, że i tak nie są świadomi swojej złości, skąd ona przychodzi. Ale z dwojga złego wolę się złościć z byle powodu. Jakiś bunt musi być. Jakiś kontakt z tym gdzieś tam zakopanym człowiekiem, prawdziwym mną, który nie potrafi wyjść na wierzch.
Sosen - z własnego doświadczenia wiem - że jeśli Masz kopać sobie w duszy to Zrób to pod okiem specjalisty ... bezpieczniej. Dlaczego?
Z prostej przyczyny - jesteśmy tylko ludźmi - człowiek (każdy ) ma jakieś swoje sekrety ukryte w zakamarkach swojego "ja" - jeśli to tak głęboko schował - to nie bez przyczyny - Jak to wyjdzie na światło dzienne - lepiej mieć kogoś mądrzejszego obok - żeby w razie czego zareagował - bo można naprawdę głupot narobić ....A życie ma się jedno i powtórek nikt nie dostaje żeby naprawić błędy ...

P.s. Dzisiejsza sytuacja w Pruszkowie tak mnie ubawiła - mam nadzieję że na tej fali radości dobije do 6.04 ....
Cytat:Sama od miesiąca zbieram się do wykonania questa polegającego na zrobieniu komuś obcemu z byle powodu awantury, np. na ulicy, na poczcie. Jeszcze się nie przełamałam.
Zrobić komuś awanturę bez powodu? Ale to głupie. Pozostaje mieć nadzieję, że nie padnie na jekiegoś fobika, którego wpędzisz tym zdarzeniem w depresję na długie miesiące.
A "z byle powodu"? Brzmi mądrze?
...
Emilly z powietrza nic się nie bierze - a gdy człowiek ze złości- nie ogranicza się do awantury tylko zaczyna reagować fizycznym atakiem na drugą osobę - ja nie jestem psychologiem, i dopiero raczkuję w temacie "ogarnianie się " ale tak na logikę - atak fizyczny to ostateczna reakcja człowieka ( ja tak to odbieram - a zdarzało mi się z łapami wystartować do większego osiłka od siebie - zaznaczam 158 cm czyli z metra cięta -w kapeluszu i na stołku za przeproszeniem ..) tylko to jest wszystko pod wpływem adrenaliny - wtedy człowiek ma logikę wyłączoną i różnie takie sytuacje mogą skończyć się tak naprawdę ...
Nie wiem czy Jesteś pod czyjąś opieką -psycholog - ale warto dogrzebać się przyczyn - bo sytuacja jaką Opisałaś - to nie jest główny powód złości - to raczej reakcja na coś co jest głęboko ukryte i już zaczyna ujawniać się - w taki a nie inny sposób ...
Lepiej dać z liścia, niż się schować. Przynajmniej drugi raz Ci tego zeszytu nie zrzuci. Chociaż pewnie dostało jej się za innych w większości.
Stron: 1 2