Zdaje się, że tu na forum ktoś wrzucał link do schematu powstawania lęków/nerwic. Generalnie chodziło o to, że we wczesnym dzieciństwie każdy człowiek odczuwa lęk pierwotny, który psychika tłumi za pomocą różnych mechanizmów obronnych. W wyniku nieprawidłowej opieki lub jakiś trudnych przeżyć (na jedno wychodzi) kształtują się sztywne, nieefektywne mechanizmy, powtarzane z uporem i zniekształcające funkcjonowanie. Np. u jednego zawsze będzie to wycofanie emocji i racjonalizacja lub ucieczka w trudnej sytuacji, u innego walka - agresywna reakcja w stresie.
Sytuacja idealna to szeroki wachlarz mechanizmów, spośród których człowiek podświadomie wybiera pasujące do danej sytuacji. Usztywnione mechanizmy są nieskuteczne, tzn. nie pozwalają na radzenie sobie z lękiem i generują zgubne skutki, powstaje lęk wtórny, który może przybrać różne postaci u różnych ludzi. Ale tak naprawdę chodzi o to samo, o neurotyczność - lękowość - nerwowość, tylko pod różnymi formami. Nerwice to będzie zbiór różnych objawów, więc fobia społeczna to objaw tego samego niepokoju, który powoduje kompulsywne jedzenie, migreny czy skłonność do kieliszka albo też skłonność do przemocy, do wyboru do koloru.
Depresja jest skutkiem nieefektywności tych mechanizmów i naszych działań. Próby osiągnięcia określonego celu za pomocą znanych sposobów funkcjonowania (podświadomość uparcie odtwarza swoje, te same scenariusze) powodują w końcu uczucie bezradności (polecam wyszukać termin wyuczona bezradność). Człowiek dochodzi do przekonania (niekoniecznie na poziomie świadomości), że jego wysiłki prowadzą donikąd, co powoduje zniechęcenie, utratę nadziei na poprawę, zaniechanie działań - depresję.
Terapia ma nauczyć ludzi elastycznych, nowych i zdrowych sposobów funkcjonowania, skoro dotychczasowe zawodzą. Zmodyfikować mechanizmy obronne. Uświadomić problem, zawodność dotychczasowego sposobu radzenia sobie i zachęcić do poszukiwania nowych rozwiązań. Dlatego terapia często wywołuje kryzys - rozchwianie równowagi, dyskomfort pobudzający do zmian. Oraz dlatego leczenie jest długotrwałym procesem, bo podświadomość broni się, nie chce zmian, po okresowych świetnych efektach występuje efekt jojo, umysł tworzy racjonalne powody porzucenia leczenia, podważa otrzymywane rady itd. Chodzi o to, żeby się nie zniechęcać
Moim zdaniem, nie zawsze terapia musi skupiać się na przeszłości (sprawa indywidualna) - pomóc może behawioralno-poznawcza, która szuka skutecznych rozwiązań tu i teraz. U niektórych będzie działała jak plasterek na ciężką ranę, na krótki czas zniweluje objawy, po czym powrócą stare nawyki. Terapie polegające na analizie przeszłości będą ułatwiały zrozumienie siebie i powstania problemów, chęć rozstania z tym, co było, a do tej pory trzymało nas w szachu, za to w mniejszym stopniu, a na pewno wolniej, nauczą nowych umiejętności.
Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę