PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy miewacie kryzysy przez fobię spoleczną?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czy zdarza Wam się mieć kryzys z fobia społeczną do tego stopnia, ze wpadacie w dołek, chce Wam się wyć, czy płakaliście kiedyś z niemożności przebicia się do ludzi? Mnie to się zdarza. Chyba wiem, co czuje kaleka, który ma ograniczenia fizyczne, ja czuję się kaleką psychiczną, bo nie jestem w stanie wyjść z zaklętego kręgu fobii. Często tłumaczę sobie, że muszę nauczyć się z tym żyć, ze to taka przypadłość, każdy ma jakieś wady, ale nie mogę zaakceptować tej mojej przypadłości i boję się, ze inni ludzie mnie też do końca nie zaakceptują. Czasem w kontakcie z drugim człowiekiem mam straszne blokady, wtedy pojawia się pustka w głowie i mam ochotę zamknąć się w czterech ścianach i przestać próbować. Chce mówić bliskim osobom o moich problemach, żeby ludzie wiedzieli, że ten typ tak po prostu ma, że będzie się w różnych sytuacjach dziwnie zachowywał, niech się na to nastawią, niczemu nie dziwią, ale nie mam odwagi, rezygnuję, udaję normalnego człowieka, ale mnie to męczy.
Kryzysy ma chyba każdy i nie ma znaczenia zdrowy czy chory. Ja osobiście też mam takie czasem. Mogę wtedy popisać jakieś głupoty na forum, których później będę żałował, mogę mieć myśli o śmierci, mogę być wk...ony. Nie płaczę, nie potrafię. Doła odreagowuję przesypiając go. Zamykam się wtedy w sobie. No ale ja jestem inny, jestem facetem i mam w głowie specjalne "pudełko nicości", które otwieram w sytuacjach podbramkowych. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Co do bycia kaleką to prawda, też czasem się tak czuję. Z tą fobią to trochę tak jakbyśmy nie mieli np. ręki, strasznie to utrudnia życie. Proste czynności zaczynają robić się trudne. Można je wykonać, ale zabiera to dużo więcej czasu niż przeciętnemu człowiekowi. Udawanie jest natomiast jak noszenie protezy, niby trochę lepiej, ale to nie to samo. Jest to strasznie niewygodne i sztuczne.

Generalnie po lekach jest mi lepiej. Czuję się jakbym założył najnowszej generacji protezę. Ta proteza nie zastępuje mi w 100% tego czego mi brakuje, ale na razie jest dobrze. Na lekach też jednak bywają gorsze dni.
miałem takie kryzysy gdy jeszcze walczyłem z fobią, wtedy nawet nie wiedziałem jak nazwać tą przypadłość. Teraz przestałem z tym walczyć i jest mi o wiele lepiej gdy zaakceptowałem to jaki jestem. Jeżeli jednak taki kryzys mi się trafi to uśmiecham się jedynie sam do siebie, nic więcej nie mogę z tym zrobić bo mój "przeciwnik" jest zdecydowanie za silny.
Codziennie ryczę, więc chyba jestem w permanentnym kryzysie. Ciągle się zadręczam, czemu ja, czemu dodatkowo nic mi nie sprzyja - gruba, głupia, brzydka, źle ubrana, bez kasy. Rano jest lepiej, jeśli nie ryczę tak długo, że głowa mnie boli.
kryzysy najczęściej wieczorami albo dwa dni przed nadchodzącą sytuacja ale kiedy już jestem w trakcje mija. Najbardziej nienawidzę tego lęku i niepokoju którego nie potrafię wyjaśnić. Płakać to ja ostatnio nie płacze tylko czasami kiedy znów ktoś mi dokuczy w autobusie to jest jedyna przyczyny moich łez.Kiedyś nic nie robiłam tylko płakałam.
Czasami, ale rzadko. Kiedyś częściej.
ta cala fobia TO JEDEN WIELKI KRYZYS , KATORGA W ZYCIU NIE DA SIE Z TYM ZYC NORMALNIE !
cosiedzieje napisał(a):ta cala fobia TO JEDEN WIELKI KRYZYS , KATORGA W ZYCIU NIE DA SIE Z TYM ZYC NORMALNIE !
no to można żyć nienormalnie, grunt to zaakceptować to jakim się jest.
Nie zamierzam tego akceptować i zamierzam to POKONAĆ. Kryzys miałem 3 razy - za każdym się pociąłem. W czwartek zaczyna się terapia. Zobaczymy, co z tego będzie :Stan - Uśmiecha się:
rzadko co mam kryzys przez fobie bardziej przez jelita.
Ja np. dzisiaj mam kryzys i nie z powodu samej fobii -tylko jej symptomów. Wstydzę się tego jak trzęsą mi się ręce, tego że nie mogę się podpisać. Chodzę na terapię od ponad roku jestem na lekach, czasami jest dobrze a czasami źle. Wszystko bym dała, żeby nie objawiać swoich dysfunkcji przy innych osobach, tak mi wtedy wstyd. A najbardziej boli to, że ludzie tego nie rozumieją i traktują mnie wtedy jak kogoś innego mniej wartościowego- a to boli.
Cytat:Wstydzę się tego jak trzęsą mi się ręce, tego że nie mogę się podpisać.

Ja cierpię z tego samego powodu :Stan - Niezadowolony - Płacze: 9 (aż się dziwie ze na praktykach mi ręka nie drgnęła)
Policjant alkomatem chciał mnie sprawdzić jak mandatu ( za przekroczenie prędkości) podpisać nie mogłam bo mi się ręce trzęsły. Po alkoholu to raczej się ręce nie trzęsą- chyba, że ktoś bardzo dużo pije, no ale wniosek super. Ludzie są strasznie wyrozumiali, A w szkole to masakra czasami mam takiego doła po tym jak muszę coś przedstawiać i mi się ręce, nogi i wszystko trzęsie- masakra. Nie w każdej sytuacji jest tak źle, ale dobrze też nie jest. Staram się to jakoś zaakceptować, nauczyć się z tym żyć, albo tego pozbyć, bo czasami nawet leki nie pomagają
Na takie silne "trzęsiawki" nieraz pomaga propranolol (lek na serce, ale zdarza się że go zapisują troche off label na objawy tego typu) Możesz zapytać o to lekarza .
Też miewam takie kryzysy i to dosyć często. Nie mam ich wtedy kiedy coś mnie naprawdę zajmie albo kiedy oszukuję się, że jest wszystko w porządku. Niestety później to trafia we mnie ze zdwojoną siłą. Kiedy dociera do mnie jak jest naprawdę. Że żyję tak jak żyję bo inaczej po prostu już nie potrafię. Że nic z tym nie robię, bo nie wierzę, że mogę coś z tym zrobić i boję się, jak ognia, wszelkich zmian.