PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Psychika studentów
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Mam pytanie do studentów jak studia wpływają na waszą samoocenę, radzenie sobie ze stresem. I czy pojawiły się w czasie studów jakieś zaburzenia psychiczne czy zdiagnozowane choroby czy np były już przed rozpoczęciem studiów.

Byłabym wdzięczna za odpowiedzi piszę pracę maigsterką o stresie wśród studentów. I ciekawa jestem różnych opinni. Na forum wiele czytałam o studiach nauce.Ale postanowiłam że założę nowy temat. Jak coś było to nie bijcie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Chodzi mi konkretnie o grupę studentów. Co jest dla studenta najbardziej stresujące (wiadomo oprócz sesji) Jak się relaksuje i inne

Z góry dziękuje za wszystkie odpowiedzi :Stan - Uśmiecha się:
...
Akurat takie wykłady na dużych kierunkach lubię. Można usiąść tak, by nie rzucać się w oczy, wtopić w tłum.

Natomiast studia to zdecydowanie stres, bo z reguły wiąże się z początkiem podejmowania prawdziwie dorosłych decyzji. Ostateczne terminy, poszukiwanie stancji, przymus rozmawiania z innymi etc. Myślałem, że uniknę sytuacji typu pytanka czy wzywanie do tablicy, ale da się przeżyć. Na szczęście wiele osób współstudiujących to z reguły ludzie bardziej dojrzali (chociaż to często zależy od uczelni) i w pewnym sensie łatwiej z nimi przejść przez ten etap.
Studia uczą takiego luzackiego podejścia do życia. Nie ma co się spinać bo i tak efekt będzie taki sam. Studia uczą również zaradności. Nikt Ciebie nie nauczy rzeczy jeśli sam tego nie będziesz chciał. Głównie studia rozwijają takie umiejętności jak podejście do świata, radzenie sobie w życiu dorosłym. Drugorzędnym aspektem jest zdobycie doświadczenia przydatnego w zawodzie.
Rozwijają również umiejętności społeczne.

Stresujące sytuacje na studiach:
-prezentacje, wystąpienia publiczne
-rozwiązywanie zadań przy tablicy
-rozmowy w większym towarzystwie
-rozmowy ile kto wypił w sobotę / piątek
no niestety
studia studiom nie rowne
zxc napisał(a):Rozwijają również umiejętności społeczne.

we mnie jakos nie rozwinęły wcale

moze to zalezy od kierunku i uczelni

na prywatnej uczelni i lątwym kierunku jest masa osob imprezowych, na trudnych studiach na uczelni technicznej są zupelnie inni ludzie
Np na prestizowym kierunku na studiach dziennych na UW sa ludzie nastawieni na nauke, prace i sukces. Tam na 3 roku 80% pracuje zawodowo.
A sa pewnie uczelnie gdzie na 3 roku 80% nie pracuje.

dzis student studentowi zupelnie nie rowny, to są różne swiaty żyjące obok siebie, a calkiem inaczej
Tak z ciekawości - robisz jakiś wstępny research, przygotowujesz się do wstępnie obranego tematu? Bo w sumie się zdziwiłem z tą magisterką - mało mi ten temat metodologicznie pasuje do czegokolwiek. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Temat już od roku mam i jestem na etapie zamykania pytań do ankiety no i jak już będę mieć ostateczną wersję to biorę się za przeprowadzanie badań.
Teoria też już w połowie zrobiona

Temat mam
Opinie studentów dotyczące problematyki stresu
A teraz rozumiem. :-) Po prostu różne kwiatki już widziałem i tak się zaintrygowałem, czy przypadkiem nie chcesz oprzeć się na odpowiedziach w tym temacie jako materiale badawczym. ;-) Wybacz. :-)
odpowiedzi na forum jako material badawczy do pracy mgr? Przeciez to totalna bzdura! Takie rzeczy mają czasem miejsce? Promotorzy to puszczaja?
znak ze chyba koniec swiata jednak nadchodzi....
Nie przeszłoby, gdyby za sposób badania uznać rozpoczynanie przez autora pracy mgr. nowego tematu na forum, który to temat wynikałby wprost z pytania badawczego.

Ale wystarczy drobne "pominięcie faktów" i - uznając temat za znaleziony w sieci (już abstrahuję od doboru próby, to tylko przykład) - można go poddać analizie treści jako zbiór odpowiedzi spontanicznych. Oczywiście ilość danych byłaby zbyt mała na całą pracę mgr., ale przy triangulacji metod, analiza forum zapełniła kolejne cenne X stron...
Ale to forum to tak przy okazji. Chciałam poznać wasze zdanie jak się studiuje osobom nieśmiałym, fobikom społecznym.Temat mam wybrany jak już pisałam od roku i prace nad moją magisterką są dość zaawansowane.
Odpowiedzi na forum nie są jakimś moim materiałem badawczym, bardziej nazwałabym to jakąś formą inspiracji. Na forum jestem dość długo często nie piszę ale czytam. Fobia społeczna również i mnie dopadła więc temat jest mi bardzo bliski.
Badania będę przeprowadzać wśród studentów uczelni na którą uczęszczam.
Temat nie znaleziony w necie. Chciałam pisać o czymś co mnie interesuje i też co aktualnie mnie dotyczy
zxc napisał(a):Rozwijają również umiejętności społeczne.
Cóż, moich nie rozwinęły. Powiedziałabym nawet, że na początku studiów byłam śmielsza niż na końcu. Na początku zależało mi, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony, zagadywałam do innych i próbowałam nawiązać rozmowę. Potem znów powróciłam do typowego "zamknięcia w sobie", ale przynajmniej miałam kilka koleżanek. A po kilku latach było mi trudno odezwać się do kogokolwiek.
Chociaż może gdyby nie studia byłabym w jeszcze gorszym stanie psychicznym, nie wiem.

Najbardziej stresowały mnie oczywiście przerwy i konieczność pracy w grupie. Praca w grupie to był dramat, myślałam, że padnę na zawał za każdym razem, gdy nauczyciel ogłaszał coś takiego.
@monisiaczek - no offence, to tylko takie dywagacje i rozważania i bardzo, w sumie, dobrze, że Ciebie nie dotyczą. :-) Powodzenia z magisterką! :-)

A wracając do tematu, to studia jednak pomogły mi w walce z fobią społeczną. Na początku miałem tak jak Luna, czyli nadaktywność (dla fobika) towarzyska, potem to już jakoś oklapło i powróciłem do małomówności i większego zamknięcia w sobie.

Nie mniej jednak, patrząc na ten okres (który jeszcze się nie skończył, ale większa część jednak minęła :Stan - Uśmiecha się:) jako całość, to teraz jestem zdecydowanie bardziej otwarty, mam mniejszy problem z rozmową, stresem w towarzystwie. O ile na zewnątrz wciąż jestem dość - relatywnie - małomówny, to umysł nie szaleje już tak bardzo, jestem spokojniejszy "w środku". Owszem, wciąż zdarzają się jakieś ataki paniki, ale rzadko i nawet wtedy nie jestem już całkiem sparaliżowany.

Inna sprawa, że wraz ze spadkiem poziomu fobii, zwiększyła się tendencja do unikania pewnych sytuacji. Chociażby wybieranie takich autobusów, w których nie spotkam nikogo znajomego. Wolałem się już budzić o 5:45, zamiast po szóstej, byle tylko jechać bez towarzystwa. Potem to już weszło w nawyk i przestałem się nad tym zastanawiać. I tutaj dygresja - odkąd dojeżdżam autem, mój poziom spokoju w ciągu dnia wzrósł zdecydowanie... ;-) A i rano jestem bardziej rześki, niż gdy zamulałem w autobusie.
Luna napisał(a):
zxc napisał(a):Rozwijają również umiejętności społeczne.


Najbardziej stresowały mnie oczywiście przerwy i konieczność pracy w grupie. Praca w grupie to był dramat, myślałam, że padnę na zawał za każdym razem, gdy nauczyciel ogłaszał coś takiego.

Też mam z tym problem na studiach. Na przerwach bardzo rzadko udaje mi się przełamać w celu odezwania do kogoś z grupy, łatwiej jest w przypadku gdy ktoś pierwszy zacznie rozmowę. Boję się wmieszać w jakąś grupę, bo wyobrażam sobie, że oni tak naprawdę nie mają ochoty słuchać tego co mam do powiedzenia, woleliby gdybym im nie przeszkadzał, a do tego dochodzi jeszcze obawa o to,że przez moje zdenerwowanie oni nie zrozumieją tego co mówię. Z pracą w grupach też jest niestety kiepsko. Problem zaczyna się już w momencie podziału poszczególnych osób na grupy. Boję się kogokolwiek poprosić o to, żeby móc dołączyć do którejś z grup. Wyobrażam sobie,ze nikt nie chciałby mieć w grupie kogoś kto w niczym im nie pomoże, będzie się bał odezwać, a później w samej prezentacji pracy również wypadnie kiepsko. Sama praca w grupie to też ciągłe zdenerwowanie, obawiam się zabrać głosu, nawet jeśli mam jakiś pomysł to wolę go zostawić dla siebie. Nienawidzę prezentacji ani pracy w grupach, niestety na moje nieszczęście w tym semestrze zarówno jednego, jak i drugiego będzie sporo...
ja juz prawie z nikim nie gadam

ehhh
To zależy na jakich ludzi się trafi. U mnie na specjalności są dość odważne i pewne siebie osoby. Przebić je mega ciężko...Szczególnie to wychodziło na ćwiczeniach siedziałam cicho,nie byłam wstanie im wejść w głos, przekrzyczeć.Wychodziło na to że jestem nie przygototwana dlatego nie zabierałam głosu, a ja naprawdę byłam super przygotowana ale nie mogłam się odezwać...Teraz też tak jest chociaż walczę z tym i nieraz coś tam powiem. Ale jakoś plusów za aktywność u mnie nie znajdziecie.Nie potrafię tego przeskoczyć, zbyt agresywnie się inni zachowują.I cóż wyścig szczurów ciągle trwa a ja jakoś na końcu wszystkich gonię...
ja pamietam ze na II semestrze bylem jednym z aktywniejszych (!)
Teraz siedze cicho i sie chowam zeby nikt nie mnie do tablicy czasem nie wzial
monisiaczek napisał(a):To zależy na jakich ludzi się trafi. U mnie na specjalności są dość odważne i pewne siebie osoby. Przebić je mega ciężko...Szczególnie to wychodziło na ćwiczeniach siedziałam cicho,nie byłam wstanie im wejść w głos, przekrzyczeć.Wychodziło na to że jestem nie przygototwana dlatego nie zabierałam głosu, a ja naprawdę byłam super przygotowana ale nie mogłam się odezwać...Teraz też tak jest chociaż walczę z tym i nieraz coś tam powiem. Ale jakoś plusów za aktywność u mnie nie znajdziecie.Nie potrafię tego przeskoczyć, zbyt agresywnie się inni zachowują.I cóż wyścig szczurów ciągle trwa a ja jakoś na końcu wszystkich gonię...
Skąd ja to znam... Na jednych zajęciach albo zdobywało się plusy, albo trzeba było pisać kolokwium, które pisały jednak chyba tylko z 3 osoby. Ja na szczęście nie. Ale stres był ogromny, bo moją grupę połączyli z inną, w której było pełno dziewczyn bardzo wykutych i ode mnie każdy miał jakieś problemy z odezwaniem. W końcu jednak każdy zaczął się udzielać, ja też, bo bardzo nie chciałam pisać tego koła i dobrze, że tak zrobiłam, bo komuś robiła takie problemy, że nawet warunek musiał brać... Ale na serio ciężko było...

Co do głównego pytania, to najbardziej stresowały mnie wypowiedzi ustne na zajęciach, referaty, ustne egzaminy, ale w mniejszym stopniu, czasami też samotne spędzanie okienek.

Zaś moje umiejętności społeczne pogorszyły się, na początku studiów było lepiej, byłam bardziej śmiała, ale po 5 latach coś się zepsuło...
ja przez całe życie może odpowiadałem ustnie z 5 razy. we wszystkich innych przypadkach mówiłem że nie umiem i dostawałem 1. nadrabiałem potem pisemnymi sprawdzianami i zdawałem. dlatego wiem ,że na studiach nie dałbym rady. prędzej bym sie zapadł pod ziemie. chyba, że ludzie z mojej grupy robiliby imprezy i mnie na nie zapraszali, to może bym się przystosował i rozluznil przy takim towarzystwie. tyle ze to nierealne, za duzo tam osob, a mnie obchodzi opinia kazdego kto otwiera gębe by wydawać opinie.
chudy2001 napisał(a):jdlatego wiem ,że na studiach nie dałbym rady. prędzej bym sie zapadł pod ziemie.

Na wielu studiach zaocznych z tego co wiem, to przez 3 lata da sie przejsc nawet bez jednej odpowiedzi ustnej.

Ja byłem na dziennych, to rzeczywiscie czasem trzeba bylo cos powiedziec, ale tez bez przesady.
Ogólnie w szkole sredniej na pewno bylo tego wiecej.
Jak chodzi o stresy związane z fobią to studia wspominam znacznie lepiej niz liceum.
dlatego sądze, że jedynym wyjściem będą dla mnie studia zaoczne, ale z nich to zero wspomnień i pewnie żadnych kontaktów nie rozwine.
moja dziewczyna ma 2kolezanki z ktorymi utrzymuje w miare kontkakt wiec tak zle nie jest
chudy2001 napisał(a):dlatego sądze, że jedynym wyjściem będą dla mnie studia zaoczne, ale z nich to zero wspomnień i pewnie żadnych kontaktów nie rozwine.
Niekoniecznie. Chodziłam na studia zaoczne przez trzy lata i na brak wspomnień nie narzekam. Jakoś tak wyszło, że nie szukałam znajomych, ale oni znaleźli mnie i tak oto miałam swoją paczkę osób, z którymi się kolegowałam. Teraz jestem na dziennych i nie czuję, aby ludzie byli ze sobą bardziej zżyci, mimo, że wielu z nich zna się już czwarty rok. A bałam się, że właśnie tak będzie i się do nich nie wpasuję.

edit:
Co do rozwijania umiejętności społecznych, to w moim przypadku studia mi chyba pomogły, bo między mną w liceum a mną teraz jest jednak spora różnica. W liceum czułam się jak taka sierotka Marysia i bałam się odzywać na lekcjach a teraz potrafię spontanicznie wtrącić coś od siebie, wziąć udział w dyskusji, jeśli oczywiście mam na dany temat pojęcie no i jak mówię to normalnym tonem a nie jak jakaś ciapa. Na pewno nie osiągnęłabym tego, gdybym nie zdała sobie sprawy z mojego problemu, ale szkoła to dla mnie taka sala ćwiczeń. Uczę się myśleć o swoich interesach a nie o tym co inni sobie o mnie pomyślą.
Kaszamanna napisał(a):Uczę się myśleć o swoich interesach a nie o tym co inni sobie o mnie pomyślą.

O to, to. Ile to już razy u mnie osoby były zwalniane z egzaminu tylko dlatego, że na ćwiczeniach mówiły sporo, ale nie wnosiły nic nowego, zadawały dużo banalnych pytań, czy po prostu mówiły głupoty. Ale prowadzący zapamiętywał taką osobę tak czy siak. I cokolwiek inni o takiej osobie nie myśleli, to ona swój cel osiągała.
A za kilka lat i tak drogi wszystkich się rozejdą.
Stron: 1 2 3 4