PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: matura, studniowka, 18 urodziny, -Rok koszmar-rezygnuje
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
trash napisał(a):Co do lęków ... co innego mówić coś na głos przy całej klasie, co innego przed czterema znudzonymi babkami :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
No wiesz, mi przeszkadzała świadomość, że matura ustna (z reguły) to takie silenie się na rzeczowe i wnikliwe brzmienie, podczas gdy są to schematyczne bzdety i truizmy. Jest to swego rodzaju gra i udawanie, czego neurotyk znieść nie może (bo wezmą go za typowego szaraczka-biedaczka, podczas gdy jego celem jest udowodnienie światu, że jest nadczłowiekiem). Tym bardziej, że przejawy naprawdę poważnego podejścia do tematu są często tępione obcinaniem punktów (bo komisja nie zna wykorzystanych źródeł albo kompletnie nie ma pojęcia, z której strony ugryźć prezentację. Znajomy filmowy wyjadacz tak miał, gdy dowalił specyficznym kinem i strzelił przemowę, którą równie dobrze mógłby wykorzystać na filmoznawstwie, które studiuje. Niby zrozumiałe, bo w ten sposób możnaby zagiąć niemal każdą komisję, ale...). Zdrowy człek napisze byle co i zda na maksimum punktów, ale temu z zaburzonym postrzeganiem siebie to nie wystarczy. No więc walisz schematy, OSZUKUJESZ, GRASZ, A ONI SIĘ Z CIEBIE PO CICHU ŚMIEJĄ.
Ja to nawet zmieniałem (ale skrzętnie) plan w czasie samej prezentacji i uciąłem pewien fragment, bo jeszcze negatywniej by sobie o mnie pomyśleli. Koniec końców najgorsze było jednak oczekiwanie. Sama prezentacja z począku ciężka, potem coraz lżej, a po wybiegnięciu ze szkoły fajerwerki, fanfary, łzy szczęścia i paszporty Polsatu.
wg mnie trzeba mieć wiedze by napisać prezentacje a nie tylko luzem sobie poczytać streszczenia. każdy w klasie u mnie kupował, a przynajmniej tak mowili ; p klasa wybitnie słaba jesli chodzi o chłopakow.

a czy roznica przed cala klasa mowic a 4 osobami? na pewno w liczbie osob. w niczym wiecej. jakby tak bylo latwo to spokojnie spotykałbym się z 1 osobą [sam na sam], a tego nie potrafie. i to ze znajomym - a on mnie nie pyta przeciez i nic nie zalezy od jego oceny? nie da rady. taki to jest stres.
Chudy, a podrywać dziewczyn to się nie bałeś?
ClintRuin, nie zrozumiałem stwierdzenia "bo jeszcze negatywniej by sobie o mnie pomyśleli".
a po co wtrącenia o podrywaniu jak to całkiem coś innego?
Bo to ciekawe, że podryw jest dla Ciebie prostszy niż 10/15 minut prezentacji...
to tak jakbyś spytał kogoś czemu umie włączyć telewizor, a komputera obsłużyć nie potrafi. różni ludzie, różne umiejętności.
Jeśli chciałbym porównać, to byłoby to raczej pytanie: "jak to jest, że umiesz pisać programy komputerowe, a nie umiesz zmienić kanału..."
Poza tym wybacz, ale przypomniałeś mi w tym momencie cwaniaczków z moich lat szkolnych (głownie gimnazjum), którzy zgrywali cwaniaków, a w rzeczywistości byli mentalnym dnem i w gruncie rzeczy strasznymi tchórzami.
SORRY. Nie odpowiadam za skojarzenia mojego umysłu.
Cytat:ClintRuin, nie zrozumiałem stwierdzenia "bo jeszcze negatywniej by sobie o mnie pomyśleli".
No bo wmawia(łe)m sobie, że mądrząc się na nie do końca typowy temat obniżam sobie u komisji POZIOM SYMPATII (choć było odwrotnie - po prezentacji wywiązała się między nami dyskusja i dostałem dość obszerne i bogate pytania, zamiast prostych), a obniżyłbym jeszcze mocniej pewnym punktem w pracy, ale na szczęście był to tylko dodatek do już poruszonego zagadnienia, więc go przeklikałem.
Głupio mi teraz patrzeć na te wysilone teksty o Negatywnym Myśleniu™. Siedzę w domu i nie narażam się na nie [myślenie], więc zauważam ich denność.

Wiem, bełkot. Oddaję stan umysłu w sytuacjach stresowych.

Cytat:Bo to ciekawe, że podryw jest dla Ciebie prostszy niż 10/15 minut prezentacji...
Chudy ma dar, mi już chyba lżej by było codziennie występować z prezentacjami, hehe.
No ja się dziwię. Moim zdaniem to jest absolutnie cool mówić i pisać o czymś niecodziennym! Gdybym był nauczycielem, byłbyś moim idolem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
stap!inesekend napisał(a):Jeśli chciałbym porównać, to byłoby to raczej pytanie: "jak to jest, że umiesz pisać programy komputerowe, a nie umiesz zmienić kanału..."
Poza tym wybacz, ale przypomniałeś mi w tym momencie cwaniaczków z moich lat szkolnych (głownie gimnazjum), którzy zgrywali cwaniaków, a w rzeczywistości byli mentalnym dnem i w gruncie rzeczy strasznymi tchórzami.
SORRY. Nie odpowiadam za skojarzenia mojego umysłu.

byli tchórzami, mentalnym dnem, ale dziewczyny swoje mają, a nawet więcej niż 1 ; )

dzizas czy znowu trzeba offtopować?

nigdzie nie napisałem, że umiem podrywać. umiem być może robić dobre pierwsze, drugie i trzecie wrażenie. w sensie - podobam się pewnym typom dziewczyn czy jakiejś części i umiem to wykorzystać. jestem sobą, umiem się zaprezentować przy 1 czy 2 poznaniu twarzą w twarz. nie podrywam w celu znalezienia dziewczyny i to powinno się podkreślić.

nigdzie też nie napisałem, że ja nie jestem strasznym tchórzem. czy gdzieś temu przeczyłem? myśle, że wielu tutaj robi dużo więcej życiowo niż ja i temu nie przecze. myślałem, że to forum dla fobików, a tutaj widać się myle? ok, wychodzi mi to co sobie zakładam z większością dziewczyn. widocznie wyróżniam się na tle fobików, ale cwaniaczkiem nie jestem. to nie powód by mnie tak traktować. w podrywie wiele też zależy od samego podejścia do sprawy. przecież podrywa się 1 osobę a nie 4. na komisji trzeba prezentować wiedzę, a strach przed werdyktem paraliżuje (ponieważ jak się nie zda, to albo za rok, albo od nowa całą maturę, co jeszcze bardziej paraliżuje). co innego werdykt dziewczyny - nie to nie, będzie inna. do podrywu nie trzeba mieć ani wiedzy, ani tematów. czasem trzeba poudawać, sprawiać wrażenie wyluzowanego, szczęśliwego i pieprzyć o niczym, ale z pasją. jak pisałem, skromny nie jestem, ale też jestem życzliwy, więc moge Cie pouczyć.

koncze tą dyskusje, jak chcesz sobie porozmawiać o mnie, to zapraszam na priv albo załóż osobny temat ; )
Jeśli dziewczyny są ślepe, to trudno. Ich strata ;]
To zadziwiające, jak bezproblemowy wydaje Ci się problem, a jaką olbrzymią prezentacją jest jakaś prezentacja maturalna. No dla mnie to jest szok. Ludzie jednak wciąż mnie zadziwiają.
P.S. Wiesz co, ja jednak dochodzę do wniosku, że jeśli z kimś mam spędzić całe życie, to chciałbym móc być przy tej osobie niezdarnym pantoflarzem, a nie tylko supergierojem.

Wracamy do tematu!
Drogi autorze wątku, pewnie ciężko Ci będzie w to uwierzyć, ale ja przed maturą też miałem różne myśli. Rok przedmaturalny był chyba najgorszym w moim życiu. O tyle gorszym, że już w pełni świadomym. W sumie to cud, że zdałem maturę tak, jak zdałem.
No, ale za to teraz jest inaczej. Jak to życie może się zmienić w 30 miesięcy... :-)
Porusze jeszcze tylko jedna kwestie taka:
Czy tematy na prezentacje ustna Wam nauczyciele wybierali?
Bo nie wieze, ze z 200tematow nikt nie znalazl czegos dla siebie.
Sam wybierasz, nawet sam możesz wymyślić temat(w tym przypadku jakaś tam komisja to musi zaakceptować).
trash napisał(a):
chudy2001 napisał(a):prezentacji nie da się napisać z samych streszczeń jeśli nie uczyło się całe 3 lata. trzeba mieć wiedze na temat danej epoki, nurtów i nie wiem co tam jeszcze. troszke teorii. na koniec przeciez komisja zadaje pytania nie związane z prezentacją. nie da sie tak. dlatego musiałem sobie to kupić, nauczyć na pamięć i JESZCZE
Chyba sobie jaja robisz :Stan - Uśmiecha się - LOL: Wystarczy poświęcić te 2 dni na przeczytanie streszczeń i tych wszystkich schematycznych dyrdymałów o tzw. epokach. Nie rozumiem w ogóle jak można prezentację kupować i/lub wkuwać na pamięć :Stan - Różne - Zaskoczony:. Co do lęków ... co innego mówić coś na głos przy całej klasie, co innego przed czterema znudzonymi babkami :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
To zależy od danej osoby, ja tak nie umiem, że coś sobię przeczytam i już mogę godzinami nawijać. Ja muszę konkretnie czegoś nauczyć się na pamięć i ewentualnie coś doczytać. :-P

chudy2001 Troszeczkę przesadzasz, prezentacja maturalna nie jest aż tak wymagająca. Moja była napisana na podstawie książek i streszczeń, niektórych lektur w ogóle nie czytałam, o epokach prawie nic nie wiedziałam i zdałam na 90%. Może w jakichś dobrych liceach kładą duży nacisk na te prezentacje, ale u mnie pytali na luzie, kobiety z komisji prawie nie były zainteresowane i chyba tylko moja polonistka tak naprawdę słuchała. Stres oczywiście był i to ogromny, w połowie mówienia zacięłam się, ale jakoś mi się przypomniało i powiedziałam wszystko do końca. Pisałam o motywie matki w literaturze i miałam powiedzieć, która z przedstawionych przeze mnie matek jest wg mnie najlepszą matką oraz jakie cechy powinna mieć współczesna matka, trzecie pytanie było o jakiś tytuł książki. Dodatkowo miałam zrobioną planszę i nagrane piosenki o matkach, bo za to można było dostać dodatkowe punkty. :-P

flamme_im_wind napisał(a):Porusze jeszcze tylko jedna kwestie taka:
Czy tematy na prezentacje ustna Wam nauczyciele wybierali?
Bo nie wieze, ze z 200tematow nikt nie znalazl czegos dla siebie.
U mnie była lista tematów, z której każdy mógł sobie coś wybrać lub wymyślić własny. Pamiętam, że chciałam pisać chyba o motywie dziecka, ale kobiety w sekretariacie (bo tam trzeba było iść i podać wybrany temat) powiedziały, że ktoś już ten temat wybrał i musiałabym się konsultować z tym kimś, dlatego zmieniłam na motyw matki.
Ja się bardzo denerwowałem, ale tylko dlatego, że prezentację miałem gotową... dzień wcześniej. Tak więc nie byłem w stanie się jej porządnie nauczyć.
I wyobraźcie sobie, że bałem się, iż jej nie zdam! Ale skończyło się na kilkunastu punktach :Stan - Uśmiecha się:
To niesamowite, jak można źle ocenić swoje możliwości.
Grycyl mam identyczną sytuację z tą różnicą, że jestem w IV technikum choć rok temu powinienem skończyć :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Na studniówkę leję bo źle bym się czuł w obecności swojej klasy z która w ogóle nie dogaduję się. Do matury podchodzę, choć jeszcze niedawno miałem myśli by rzucić w cholerę tą szkołę która wkurza mnie na maksa. Chodzę tam tylko od niechcenia. Nie to co inne osoby które mają z kim rozmawiać i nie nudzą się tak jak ja. Dlatego chodzę do szkoły wtedy gdy muszę w odróżnieniu do innych osób które cały czas chodzą tyle, że nie mają takich problemów.
Na pocieszenie mogę dodać, że jeszcze zostało nam tylko chodzenie do końca kwietnia i w maju matury. Ja jeszcze w czerwcu egzaminy zawodowe ale na szczęście są tylko pisemne więc jest git. W moim przypadku też będzie najgorzej z prezentacją i ustnym niemieckim ale myślę, że damy radę! Pozdro
Witam! Zaczęłam wczoraj przeglądać to forum i po przeczytaniu Twojego posta grycyl muszę powiedzieć, że w klasie maturalnej miałam dość podobne problemy do Twoich. Prawdopodobnie się nie doceniasz i tylko Ci się wydaje, że mówisz same głupoty. Też miałam o sobie takie zdanie i paradoksalnie właśnie matura sprawiła, że zaczęło się ono powoli zmieniać. :Stan - Uśmiecha się:
Mnie również chodziły mi po głowie myśli, żeby sobie sobie to wszystko odpuścić, ale na szczęście tego nie zrobiłam i ta decyzja jest jedną z niewielu, dzięki którym byłam z siebie autentycznie dumna. Jak to zwykle bywa - strach ma wielkie oczy.
Zawsze stresowały mnie odpowiedzi ustne - wyglądało to tak, jakbym nic nie umiała, choć zwykle było inaczej. Dodatkowo frustrujący był fakt, że często osoby, które naprawdę niewiele wiedziały, ale były bardziej elokwentne, dostawały dobre oceny a ja nie. Starałam się też unikać wszelkich ustnych konkursów, recytacji, czytania referatów. Matura ustna wydawała się koszmarem.
Chyba najważniejsze było: pogodzić się z tym, że mam problem, który sam nie minie no i spróbować go rozwiązać (co okazało się, wbrew obawom wcale nie takie trudne).
Moja rada: jeśli masz możliwość, poszukaj pomocy w przygotowaniu prezentacji u jakiejś polonistki (lepiej niż np. u studentki - będzie wiedziała, na co zwracają uwagę nauczycielki). Ja długo się przed tym wzbraniałam, bo sam pomysł korepetycji traktowałam jak klęskę, dowód że jestem głupia, mimo że zawsze uważałam się za raczej zdolną. Poza tym wiadomo - lęk przed nowo poznaną osobą. Okazało się, że zupełnie niepotrzebny, było bardzo miło. Te kilka spotkań naprawdę mi pomogło - w końcu zamiast panikować, rozmyślać o kompletnej kompromitacji na maturze i zastanawiać się, czy w ogóle do niej przystąpić, musiałam zmobilizować się, przygotować jakieś materiały i zacząć wreszcie to pisać. Gdy miałam całą prezentację napisaną, poczułam się dużo pewniej. Wybrałam sobie temat prezentacji, który wydał mi się ciekawy (nie związany zbytnio z rzeczami omawianymi na lekcjach), ale dość szybko uznałam że popełniłam błąd, bo ciężko będzie znaleźć odpowiednią literaturę (kolejny powód do zamartwiania się). Dało radę, ale musiałam sporo się naszukać w bibliotekach i księgarniach. Radzę zdecydować się na coś związanego z lekturami - łatwiej znajdziesz opracowania. Długo uczyłam się prezentacji na pamięć, myślałam że ze stresu się zatnę, ale okazało się że nie, jednak wszystko pamiętałam i wyrecytowałam płynnie, może trochę za szybko.
Większość pytań, może nawet wszystkie da się z góry przewidzieć - pewnie łatwiej Ci będzie, jeśli napiszesz sobie odpowiedzi i nawet nauczysz się ich na pamięć, bardzo dobrze jak przećwiczysz odpowiadanie z nauczycielką lub z jakąś zaufaną osobą. Czym wcześniej, tym lepiej.
Lepsze wrażenie zrobisz, jeśli będziesz miała jakieś plansze - nawet jeśli niezbyt potrzebne, wyjdzie bardziej profesjonalnie. :Memy - Cool Doge:
Język obcy - nie wiem jak to teraz wygląda. Ja zdawałam dwa - jeden na poziomie podstawowym, drugi na rozszerzonym, ale to nie miało żadnego znaczenia, bo punkty z matury ustnej nie liczyły się przy rekrutacji na studia. Rozszerzony - trzeba było coś opowiedzieć na wylosowany temat i odpowiedzieć na kilka pytań. Na szczęście było kilka minut na przygotowanie się i ewentualne rozpisanie sobie podpowiedzi na kartce. Tu akurat ujawniło się pozytywne działanie stresu - nawijałam co mi ślina na język przyniesie, choć wydawało mi się, że niekoniecznie poprawnie. W tym samym czasie w sali czekała na swoją kolej inna dziewczyna - śmiała i lepsza ode mnie z tego języka. Bardzo się zdziwiłam, kiedy powiedziała mi, że stresujące było słuchanie mnie, bo świetnie odpowiadałam i ona bała się, że sama tak nie da rady. :Stan - Różne - Zaskoczony:
Poziom podstawowy - z pozoru wydawał się trudniejszy niż rozszerzony: opis rysunku (nie takie straszne) plus dialogi (brrr...). Ale myliłam się, tego się NIE DA nie zdać. Dialogi były tak banalne i krótkie, że naprawdę byłam zaskoczona, kiedy się skończyły. No i rzeczywiście jak ktoś tu wcześniej wspomniał, komisja to znudzone (i mało wymagające) panie. Na pewno nie będą Cię długo maglować. Poza tym, jeśli dobrze pamiętam, jedna z osób w komisji to Twój nauczyciel tego przedmiotu. Temu komuś będzie zależało, żebyś zdała, bo gdyby Ci się nie udało, to świadczyłoby o tym, że niczego Cię nie nauczył, to będzie dla niego osobista porażka.
Zresztą - matura ustna z języka obcego (przynajmniej za moich czasów) to kilka powtarzających się motywów, niemal identyczne rzeczy znajdziesz w repetytoriach.
Ogólnie maturę ustną i pisemną zdałam dobrze, dostałam się na wybrany kierunek studiów.
Osiemnastka - ja spędziłam ją tylko z rodziną. Wielu ludzi nie wyprawia w ogóle lub zaprasza tylko kilku znajomych. Wbrew temu, co teraz myślisz nie jest ważna, po kilku latach nikt o niej nie będzie pamiętał, no chyba że wydarzy się coś będącego raczej powodem do wstydu niż miłych wspomnień...
Studniówka - co prawda nie zostałam długo, ale cieszę się, że przyszłam. Sukienka, makijaż, biżuteria, fryzjer... Chyba pierwszy moment w moim życiu, kiedy wyglądałam naprawdę ślicznie. :-P Nikt się po mnie nie spodziewał. Usłyszałam dużo komplementów od mocno zdziwionych ludzi. Bardzo mnie to dowartościowało - na krótko, ale jednak. No i otrzymałam kolejny dowód na to, że zmiany na lepsze jednak są możliwe. Jeśli masz kompleksy, pójście na studniówkę jest wskazane. Tu jest większa szansa, niż w przypadku osiemnastki, że będziesz żałować, że Cię ominęła.
Podsumowując, zdarzenia które spędzały mi sen z powiek ostatecznie podniosły moją samoocenę. Już wiem, że jeśli dobrze się przygotuję do publicznego wystąpienia - po prostu się uda. Teraz większości ludzi trudno sobie wyobrazić, że mogłam mieć z tym kłopot. To na razie jedna z niewielu typowo "fobicznych" przypadłości, których udało mi się pozbyć.
W szkole często opuszczałam zajęcia - ale nie robiłam w tym czasie nic konstruktywnego, sądząc po Twoim poście robisz podobnie. Na studiach zdecydowałam się w końcu na urlop - nie było warto! Nie funduj sobie przerwy w nauce. Uczciwie sobie odpowiedz - czy będziesz wtedy robiła coś, co naprawdę lubisz lub co pomoże Ci uporać się z problemami? A może raczej będziesz tylko siedziała w domu i jeszcze bardziej odizolujesz się od ludzi?
Co do stosunków międzyludzkich w ogóle i niskiej samooceny, to nie chcę się wymądrzać, bo u mnie samej jest z tym średnio. Nadal towarzyszy mi okropny lęk przed opiniami innych. Jednak już wiem, że to nieprawda, że prawie nikt nie może mnie lubić i że nikomu się nie podobam.
Do poprawy własnego wizerunku pomocna może być zmiana środowiska. Dobrą okazją są studia. Nie wiem, czy to może coś Ci dać, ale ja od jakiegoś czasu, kiedy poznaję nowych ludzi, często udaję odważniejszą niż jestem w rzeczywistości. Na początku może być trudno i nienaturalnie, ale z czasem przyzwyczaisz się, że po prostu taka jesteś.
No i radziłabym Ci podjęcie jakiejś terapii. Może to groźnie brzmi, ale tak naprawdę to nic strasznego i przynosi ulgę. Jak Ci się nie spodoba, to po prostu zrezygnujesz. W każdym razie nie odkładaj niczego na później. Pracuj nad sobą, kłopoty nie przejdą same z siebie. Nie marnuj Swojej młodości.
Bardzo się rozpisałam, ale mam nadzieję, że to trochę podniesie Cię na duchu. Pozdrawiam :Stan - Uśmiecha się:
Stron: 1 2 3