PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zanim pójdziesz do psychologa...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Witam. Od kilku miesięcy walczyłem żeby zebrać siły i iść do psychologa. Czytałem wiele pozytywnych opinii na temat pierwszej wizyty, więc i ja postanowiłem spróbować. Każdy krok w kierunku gabinetu pani psycholog był dla mnie jak bitwa. W końcu usiadłem na fotelu i ... Starałem się jak najdokładniej opisać problem. Każde słowo musiałem wypychać z gardła,jakby ważyło kilka ton. Długo się przygotowywałem do tego co mam powiedzieć , dlatego w ogóle coś z siebie wydusiłem. Pani psycholog, po moim słowotoku ,stwierdziła że nic na razie nie zrobi, a na kolejnej wizycie (za 2 tygodnie,pozdrawiam nfz) skupi się na problemach doraźnych. Pożegnała mnie z uśmiechem i wyszedłem... przez 5 minut , w drodze do auta, myślałem co w ogóle się stało. Czułem się dosłownie zgwałcony psychicznie. Po takim czasie walki, pokładanej nadziei, wszystko to spadło i roztrzaskało się o beton. Kim jestem ,że nie można mi poświecić nawet 20 minut? (wizyta trwała nie dłużej niż kwadrans...) Nie mówiąc już ,że po raz pierwszy w życiu otworzyłem się przed obcą osobą... czuję się rozbity , załamany i bez szans na lepsze jutro...
U mnie było jeszcze lepiej. Też po raz pierwszy zdarzyło mi się otworzyć, powiedzieć jak cierpię, to pani psycholog powiedziała mi, że tak naprawdę nic mi nie jest, ludzie mnie przecież nie zjedzą, nie ma się czego bać i żadna jej pomoc, dodatkowe badania nie są potrzebne. Ewentualnie mogę przyjść za 2 tygodnie i powiedzieć czy mi lepiej. Jak myślisz? Poszedłem?

Pisałeś coś o NFZ, czyli domyślam się, że poszedłeś nieprywatnie.
Ja zrobiłem ten sam błąd.
Gdybyś poszedł do psychoterapeuty (wcześniej sprawdź opinie o nim), prywatnie, potraktowałby Cię on już lepiej, jak człowieka, a nie jak jakiś produkt, który przechodzi przez maszynkę NFZ. Co prawda na to też gwarancji całkowitej nie ma, ale zawsze można sprawdzić, jak pisałem, opinie o takim lekarzu.

Nie poddawaj się, nie zrażaj i idź do psychologa prywatnie.
Heh.

Jesteś po prost wrażliwym człowiekiem, który trafił na jakąś arogancką pipę. Z twojego postu wnioskuję, że jesteś zdrowszy psychicznie niż pani psycholog, masz po prostu problemy w dostosowaniu się do :Ikony bluzgi grzybek: społeczeństwa, bo normalni ludzi tak mają. Poczytaj forum, tu o fobii już chyba napisano wszystko.
Człowieku, a czego Ty się spodziewałeś? Pomyśl logicznie, jakie ma kwalifikacje do pomagania ludziom chorym psychicznie osoba po studiach humanistycznych? Liznęła przedmioty takie jak filozofia, pedagogika, logika, zaliczyła języki obce, przepisała kilka fragmentów z książek do swojej pracy magisterskiej i spodziewasz się, że jest w czymkolwiek mądrzejsza od Ciebie? Jesteś śmieszny.
Płacisz - wymagasz. Nie płacisz - wypie*dalasz. Nawiasem mówiąc strasznie dużo tych nadziei ,oczekiwań i innego mentalnego balastu miałeś w głowie. Cierpienie wywołał ten balast ,a nie zachowanie pani psycholog. Ja bym się nie poddawał i jeszcze do niej wrócił. W końcu darmocha ,a można nieco okrzepnąć i nie traktować wszystkiego śmiertelnie poważnie. Pierwszy raz zawsze boli :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Hmmm... już tu chyba toczyła sie, anwet z moim udziałem, dyskusja o tym, czy lepiej prywatnie, czy państwowo. Ja, znając doswiadczenia z lekarzami - swoje i rodziny - twierdziłem, zdaje się, ze pradopodobienstwo olania jest prywatnie mneijsze, ale inni zdroworozsądkowo sugerowali, że nie ma reguły, an kogo trafisz, a ważny jest człowiek po drugiej stronie, a nie podstawa prawna stosunku (w sumie moje przygody z konowałami w jednym czy dwóch przypadkach to potwierdziły - ale raczej jako wyjatki od reguły...)

Nie zmaierzam wiec pisać jak poprzednik, zębyś koniecznie szukał pomocy prywatnie, choć mnie korci... Zamiast tego powiem ci, ze też pierwszy - taki anprawdę pierwszy raz - otowrzyłem sie nie przed terapeutka i nie za kasę, ale przed... psychologiem, powiedzmy. Dowiedziałem się statecznie, zę jestem niedojrzałym :Różne - Koopa: i powinienem dorosnąć.

Nie poddaj sie. Szukaj pomocy... Choc nie powinienem pewnie tak pouczać, samemu średnio mi to wychodzi, wiem jakie to trudne i ile wysiłu i samozaparcia zwykle kosztuje... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Może mnie nieco poniosło z tą wizytą prywatną. No bo rzeczywiście, to zależy od podejścia samego lekarza, a na to reguły przecież nie ma.
Pisałem troszkę podług siebie, na podstawie własnych doświadczeń, pewnie stąd takie wnioski.
Jednego jednak jestem pewien, nie należy całkowicie rezygnować :Stan - Uśmiecha się:.
Nie pracuje i nie stać mnie na lekarza prywatnie... od rodziny nie dostane grosza , bo dla nich nie ma czegoś takiego jak "choroba psychiczna". Oni twierdzą że wszystko to sobie zmyślam, bo cytuję " nie chce mi się pracować.". Wbrew rodzinie próbowałem ratować się w NFZ i oto jaką odpowiedź dostałem... Nie wystarczy że życie cię powali na ziemie. Musisz zostać przekopany.Jednak mimo to , dopóki nie założyłem sobie pętli na szyje , jestem :Ikony bluzgi pierd: zwycięzcą... przepraszam , za składanie, nie wytrzymałem presji i wyciągnąłem pół litra z szafki... alkohol nie rozwiązuje problemów, psycholog też nie , więc co za różnica?
Ehh, no to smutne jak presja niszczy człowieka. Sam jestem jej pozbawiony ,więc nie zamierzam cwaniakować. Nie zapomnij wypić za zdrowie fobików społecznych.
Trzeba się zawierzyć Bogu i niech On się wtedy martwi :Stan - Uśmiecha się:
Gelo napisał(a):Nie pracuje i nie stać mnie na lekarza prywatnie... od rodziny nie dostane grosza , bo dla nich nie ma czegoś takiego jak "choroba psychiczna" i wszystko to sobie zmyślam, bo cytuję " nie chce mi się pracować.". Wbrew rodzinie próbowałem ratować się w NFZ i oto jaką odpowiedź dostałem... Nie wystarczy że życie cię powali na ziemie. Musisz zostać dosłownie zniszczony na kawałki, wdeptany w ziemię. Jednak mimo to , dopóki nie wsadziłem sobie lufy w usta, jestem :Ikony bluzgi pierd: zwycięzcą... przepraszam , za składanie, nie wytrzymałem presji i pobiegłem po pól litra ...

No to jesteś w takiej sytuacji jak ja.
Ja byłem prywatnie na jednej wizycie, trwało to półtorej godziny, wszystko wyglądało OK, miałem ogromną ochotę przyjść 2 raz, ale musiałem poświęcić kasę na coś innego.
Niczego Ci nie sugeruję, opiszę tylko jak jest u mnie:
Postanowiłem walczyć z tym sam. I jest coraz lepiej, chociaż idzie to bardzo powoli. Teoria z książek o nieśmiałości i fobii połączona z praktyką, upartością i pozytywnym spojrzeniem w przyszłość (że może się to udać) potrafi zdziałać cuda.
Nie wiem dokładnie jak fobia objawia się u Ciebie, nie znam Cię, nie wiem czy masz siłę i ochotę na to, więc nie będę dawał Ci żadnych rad. Chyba, że będziesz sobie życzył.

Ewentualnie, możesz iść do innego lekarza, chyba masz taką możliwość, próbować aż do skutku.
uno88 napisał(a):Cierpienie wywołał ten balast ,a nie zachowanie pani psycholog. Ja bym się nie poddawał i jeszcze do niej wrócił. W końcu darmocha ,a można nieco okrzepnąć i nie traktować wszystkiego śmiertelnie poważnie.

+1

Według mine bardzo dużo teraz osiągnąłeś

1. Zmierzyłeś się z problemem. Sam wbrew opinii innych (rodzina) postanowiłeś działać.
2. Nie wycofałeś się aż do ostatniego momentu
3. Otworzyłeś się przed zupełnie obcą osobą. Pokonałeś ogromny stres.


Napisz proszę jak chciałbyś by wyglądała ta rozmowa z psychologiem?
Co chciałbyś by Ci powiedział?

Po 20 minutach rozmowy jest bardzo ciężko poznać drugą osobę. Psycholog zanim cokolwiek stwierdzi musi mieć pewność, że wie z czym ma do czynienia. A objawów różnych dysfunkcji są setki. Dysfunkcje są do siebie bardzo podobne a leczy się je zupełnie inaczej.


Nie poddawaj się.
Idź do psychiatry. Bez skierowania, krótsze terminy niż do psychologów. Na stronie NFZ można sprawdzić, ile się czeka w poszczególnych poradniach.
ja u psychologa nie bylem, bylem u psychiatry. otworzylem sie, spisalem na kartce liste problemow, pani psychiatra sie przejela i mi przepisala leki. za 2 czy 3 spotkaniem zaproponowala znajoma psychoterapeutke, nie skorzystalem bo to drogie rzeczy sa. psychiatra mi nawet nie polecala psychologa z nfz, mowi ze duze kolejki. a co do tych psychologow czy psychoterapuetow prywatnie czy publicznie, to pewnie ze lepiej prywatnie, kto by na panstwowym za grosze robil (chyba ze mlody i chce sobie opinie wyrobic)
Z tymi prywatnymi to też jest różnie. Kiedyś byłem u jakiejś terapeutki z "polecenia" i skończyło się to na beznadziejnym godzinnym, niezręcznym gapieniu się w siebie. Ledwo co mówiłem a ona w ogóle nie zadawała pytań ani nie wzięła inicjatywy, tylko się kiwała w tym swoim foteliku gapiąc się na mnie jak na idiotę a potem stwierdziła że nie może mi pomóc. Na pytania dlaczego nie może nie odpowiadała.... Ogólnie było to beznadziejne, poczułem się odrzucony i ogólnie negatywnie wpłynęła na mnie ta wspaniała terapia a także zraziła mnie do terapii jako takiej i jej sensu... Największy błąd jaki wtedy popełniłem to było nie wyjście w połowie i zaplecenie jej 100 czy tam nawet 150zł za to szarlataństwo... Haha co za naiwność
o kurcze, jestem w totalnym szoku!
Naprawdę, widzę, że musiałam mieć wielkie szczęście bo w ramach NFZ chodzę do wspaniałej, mądrej babki z głową na karku, co tydzień regularnie, tylko raz miała urlop, ale każdy ma do niego prawo.

Niestety jeżeli chodzi o lekarzy od spraw somatycznych to mam pecha i zawsze będę mówić, ze lepiej chodzić prywatnie :Stan - Niezadowolony - Smuci się: niestety.,...

Ale jest jeszcze jedna sprawa - jeżeli chodzi się do lekarza przy klinice przyszpitalnej, albo po prostu w szpitalu jest przychodnia specjalistyczna i przyjmują tam ci sami lekarze, którzy pracują również w tym szpitalu na oddziale - to bywa nieco lepiej. Bardziej się starają, mają duże doświadczenie i tak dalej.
Z tym moim psychologiem też się to sprawdziło. Przychodnia podlega pod psychiatryk.

Może wy też spróbójcie tą drogą? Zwracam się do wszystkioch, którzy mają złe doświadczenia z NFZowskimi psychologami.

Kiedyś, dawno temu chodziłam do psychologa w przychodni prywatnej któras miała umowę z NFZ. Znajdowała się w centrum miasta, łatwy dojazd, wszystko cacy. Zarówno psycholog, jak i terminy wizyt to była tragedia. Naprawdę miałam uraz po czymś takim.

Dodam jeszcze, że na pierwszą wizytę u mojej psycholog czekałam tylko 2 tygodnie i to niecałe. Ma około 40 lat, więc nie jest super-młoda, żeby pomyśleć, iż zależy jej na zbieraniu doświadczeń.
Chyba miałam szczęście.
Chyba tak, i to spore.
:-)
To brzmi raczej jak opis kiepskiego dialogu z polskiej telenoweli... Strach się brać normalnie :Stan - Uśmiecha się:
W sumie juz gdzieś pisałem, że podczas jednej krótkiej rozmowy, zapytany o rodziców, gdy nadmieniłem o niedawnej śmierci ojca, zrozumiałem, że pani chce mi wmówic, iż brak mi męskiego wzorca czy cos w ten deseń i stąd moja dystymia itp.
Owa pani psycholog, o czym też informowałem, to jedna z najbardziej utytułowanych bodaj w mieście, z certyfikatami itp., więc chcę to zwalić na moje nieskładne streszczenie z czym przychodzę - naprawdę było nieskładne i tak właściwie zawsze mam problem ze zwięzłym, konkretnym i skutecznym opisywaniem swoich problemów, także u lekarzy - ale jednak wrażenie zrobiło to na mnie totalnie negatywne... Strzał kulą w płot.
Cytat:Zrobiła gorzką minę, nie sądziła chyba że tak ją podejdę. Oczywiście więcej tam nie poszłam, bo widzę że na psychice ludzkiej znam się sama lepiej niż garść psychologów którzy zarabiają posługując się książkowymi definicjami.
hehehe, to ona podeszła Ciebie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
pytając o ulubionego bohatera nie jest najwazniejsze co to za bohater, tylko jak reagujesz na postawione pytanie. Ty przyjęłaś z góry postawę obronną, mimo iż nie było żandego ataku ani oskarżania Cię o nic itd. Myślę, że psychologowi wiele to powiedziało. Szkoda, że już tam nie poszłaś.

Wy, laicy, myślicie, że psychologia to takie łatwe coś i od razu odczyutujecie zamiary psychologa.. Otóż nie jest tak.

Najtrudniej jest osobie, która sama jest psychologiem, albo wykształcona w dziedzinach pokrewnych, w zakresie jakichś nauk społecznych. Wtedy naprawdę widzi się każdy krok psychologa i terapia jest bardzo utrudniona. Dlatego tym bardziej cieszę się, że trafiłam na babkę z głową na karku, ma twardy orzech do zgryzienia ze mną, ale daje radę i jeszcze nie udało mi się jej podejść.

Cytat:zrozumiałem, że pani chce mi wmówic, iż brak mi męskiego wzorca czy cos w ten deseń i stąd moja dystymia itp.

kolejny przykład na to, jak to laik wie lepiej. trochę mnie to śmieszy. KOlejna postawa obronna, z góry nastawienie na to, że ktoś Cię ocenia. Jeżeli to Ci jako pierwsze przyszło do ghłowy to znaczy tylko tyle, że jakiś tam problem z tym jednak masz. A psycholog pewnie obserował Twoje reakcje. I tyle. A Ty z góry założyłeś, że próbuje Ci coś wmówić - a zadała tylko pytanie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:



Trzeba terapię zacząć od własnego nastawienia. Przede wszystkim trzeba oddać psychikę w ręce terapeuty, choć łatwe to nie jest, bo się wiąże z zaufaniem w jego profesjonalizm i tak dalej.
Potem trzeba postanowić, że nie będzie się myslało o tym " a co psycholog miał na myśli". To bardzo utrudnia terapie, utrudnia zaufanie i szczerośc pacjenta. Trzeba przede wszystkim skupić się na tu i teraz. Skupić się na konkretnych słowach psycholopga i nie szukać w nich drugiego dna, czy jakiegoś podtekstu.
No, w przypadku jackie może masz racje, zwłaszcza, ze napisała bardziej o swoich domysłach i tylko gorzkiej minie, ale jeśli chodzi o mnie, nieprecyzyjnie się wyraziłem - pani psycholog niemal wprost mi to powiedziała, dodając w tym kontekście, że jak na terapie, to do faceta... Chyba ze to też był jakis test, ale tu już szczerze wątpię :Stan - Uśmiecha się:

BTW - jutro spotkanie (oczywiście u kogoś innego) w sprawie terapii, zobaczymy co sobie znowu laik pomyśli :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Mnie pani psycholog (na prywatnej wizycie) też chciała wysłać do faceta, oczywiście nigdy do niego nie zawitałem bo nie chciałem obciążać "budżetu" rodzinnego, a raczej powiększać dziury w nim :Stan - Uśmiecha się - LOL:

Myślę, że nie warto źle nastawiać się do psychologów, to przeważnie ciekawi ludzie, w końcu z jakiegoś powodu wybrali taki zawód :Stan - Uśmiecha się:
Spróbuj dostać się na terapię grupową z NFZ-tu. Tam raczej nie ma takiej fuszerki. Pozdrawiam i doceniam wysiłek, bo wiem jak wielką pracą został okupiony. Ale teraz trzeba się pozbierać i próbować dalej. Powodzenia.
Dziwi mnie ,że klient najpierw musi zostać oszukany ,czy wywiedziony w pole ,aby w ogóle zmieniło się coś w jego głowie. Chociaż z drugiej strony jakby to było bardziej podatne na zmianę to psycholodzy nie byliby potrzebni. Bezsensowne jest pójście do psychologa z ograniczonym zaufaniem. To tak jakby zanieść komputer do serwisu ,ale nie dać go dotknąć. Moje przejścia z psychologami były o wiele bardziej prozaiczne. Głównie lęk w trakcie wizyty i nie wykonywanie przeze mnie zaleceń. Zabaw w kotka i myszkę nie stwierdzono. Kupuję to co ma do powiedzenia autorytet ,ale to nie zmieniało moich emocji i nie dało bodźca do pokonywania dolegliwości z którą przyszedłem. Atumn ta psycholog do ,której chodzisz realizuje jakiś konkretny nurt? To jakoś się nazywa po fachowemu?
pewnie się jakoś nazywa, ale j już nie kombinuję, nie potrzebuję nazw i okresleń i nie zamierzam sie zastanawiać czy jest to terapia poznawcza, behawioralna, czy jaka tam jescze inna, bo nie ma to żadnego znaczenia dla mnie.

choć przyznam, że trudno jest mi udawać że nie wiem co ze mną robi, ale staram się zapomniec, że wiem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Stron: 1 2