PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Radzenie sobie z negatywnymi emocjami
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Bardzo ważna kwestia, której rozwiązanie na pewno ułatwi życie. Zastanawiam się tylko co jest bardziej prawidłowe:

1. Wyparcie negatywnej enocji tzn. gdy się pojawi np. gniew, lęk itp. starać się nie zwracać na nią uwagi np. poprzez skupienie się na czymś innym, wykonanie nagłej czynności, ogółem rozproszenie się w tym momencie. W ten sposób kształtuje się nowe połączenie nerwowe.

2. Stopniowe uwalnianie negatywnej emocji, czyli jej przeżywanie ale z pewną kontrolą.


Ze zdrowego punktu widzenia prawidłowe wydaje się przezywanie emocji tylko pytanie brzmi jeśli jest ona nieadekwatna czy wyolbrzymiona przez naszą wyobraźnię np. gdy przechodzimy koło kogoś kogo nie znamy i odczuwamy lęk lub rywalizację.
takie rozwiazanie ktore nie bedzie nakladalo dodatkowego napiecia i w rezultacie powodowalo wiecej stresu

kazde z tych rozwiazan jest dobre, ale moze byc problematyczne, jesli zastosowane w zly sposob.


1. odwracanie uwagii jest ok, bo mozna szybko 'przezyc' fale napływajacego leku, a potem skupic sie na tym, co chce sie zrobic. mysle, ze z poczatku, to moze okazac sie bardzo fajna technika. pytanie: czy naduzywane w nieumiejetny sposob nie stanie sie dla 'podatnych' osob czynnoscia kompulsywna ('musze zrobic okreslona czynnosc, by nie poczuc leku')?

2. 'przezywanie' sytuacji z negatywna emocja, obserwacja siebie tez jest jak najbardziej ok. okazuje sie, ze te sytuacje nie sa takie zle, a emocje maja tendencje do wygasania.
ale znowu problem pojawia sie, gdy ktos nieumiejetnie stosuje ow eksperyment. niezrozumienie mechanizmow odpowiadajacych za powstawanie i utrzymywanie sie tych emocji, moze doprowadzic do wniosku, ze sa one stale ('skoro raz, drugi... dzisiaty, probuje i nadal czuje gniew lub lek, to znaczy, ze tak juz musi byc').


proponuje zaglebiac sie w temat calosciowo, a nie skupiac sie na pojedynczych aspektach czy technikach.
Podstawową rzeczą do walki z negatywnymi emocjami jest ich akceptacja. Możesz prowadzić ze sobą dialog nazywając odczuwane przez Ciebie emocje. np. O witaj lęku, wiem, że jesteś częścią mnie, akceptuje twoje istnienie ale twoje działania nie mają wpływu na moje decyzje. Godząc się ze swoimi wrogami możesz łatwiej się skoncentrować na pozytywach.
„poprzez skupienie się na czymś innym, wykonanie nagłej czynności, ogółem rozproszenie się w tym momencie. W ten sposób kształtuje się nowe połączenie nerwowe.  „
Jeżeli ograniczysz się tylko do odwracania uwagi to to niekoniecznie może dać pozytywny skutek. Tak chyba powstają nerwice natręctw. W momencie gdy nie lubisz swoich negatywnych emocji, chcesz się ich pozbyć to siła ich działania będzie coraz większa. Oczywiście są metody relaksacji pozwalające na łagodzenie stresu ale by ich działanie miało sens należy je ćwiczyć regularnie nie tylko w chwilach słabości. W ten sposób faktycznie kształtują się nowe ścieżki neuronów. Sam takie metody stosuję i odczuwam znaczną poprawę we własnym samopoczuciu.

Stopniowe uwalnianie emocji też polega na ich akceptacji. Ja pozbyłem się silnego zespółu lęku napadowego poprzez działanie w drugą stronę. W momencie gdy odczuwam lęk to daje mu pełne pole do popisu. To nie oznacza, że się z czegoś wycofuję. Akceptując to co może się wydarzyć sprawia, że nie boję się działać.
Jak prześledzić kariery wielkich ludzi to łączy ich wspólna cecha. Oni nie boją się porażki. Pierwszy przykład w brzegu:
http://www.youtube.com/watch?feature=pla...S9M#t=101s



edit. blankavatar +1
Pozwól im przyjść, pozwól im być, pozwól im odejść. I rozpoznaj że są tak naprawdę niczym i nie mogą ci nic zrobić.
Też myślałem kiedyś przy stresujących sytuacjach "nie bój się, nie masz czego, opanuj lęk", a to tylko pogarszało sprawę.
Czy się boimy czy nie, idziemy do przodu. I tyle.
Lęk trzeba zaakceptować.
Myślę, że sporo sytuacji da się dzięki temu oswoić.
BlankAvatar napisał(a):'skoro raz, drugi... dzisiaty, probuje i nadal czuje gniew lub lek, to znaczy, ze tak juz musi byc'

To chyba najbardziej oczywista bolączka związana z fobią. Ile by się nie zrobiło to przed ,czy w trakcie sytuacji zawsze odpala się lęk i jakoś nie widzi się możliwości trwałej zmiany. Doraźne techniki pozostają doraźne ,wybór którejś to osobista kwestia po osobistych doświadczeniach. Jak pokonywałem lęk wysokości to trochę łączyłem te techniki. Najpierw obserwowałem lęk, objawy somatyczne i swoje samopoczucie przez jakiś czas. Czekałem ,aż opadnie trochę. A potem skupiałem uwagę na oddechu i szedłem po kładce po ,której bałem się iść wcześniej ,czyli robiłem to czego się bałem pomimo tego ,że się bałem. Jednak niczego nie wypierałem ze świadomości. Prędzej ignorowałem. Nie rozumiem akceptowania czegoś z jednoczesnym próbowaniem pozbycia się tego czegoś i byciem nieszczęśliwym z tego powodu. Jakiś błąd logiczny. Rozumiem natomiast ,że nie powinniśmy się dodatkowo bać tego ,że będziemy się bać. To na pewno nie pomoże. Notabene lęk wysokości jest łatwiejszy do okiełznania. Robienie czegoś X razy mi na prawdę pomagało. Dało się również wyczuć różnicę w długości czekania na opadnięcie lęku. Fobia społeczna jest trudniejsza bo sytuacje społeczne są "nieco" mniej przewidywalne ,niż grawitacja.
to nie jest blad logiczny. akceptujesz ze teraz bedziesz odczuwac lek i wszystkie towarzyszace temu nieprzyjemne rzeczy. to jest taka pierwsza lekacja: oduczuc sie lęku przed lękiem. co nie oznacza, ze akceptujesz, ze zawsze tak bedzie. leczysz sie po to, by tego nie bylo przeciez.

dodatkowo, jezli jestes odpowiednio przygotowany 'poznawczo' (wyzbyles sie bledow myslowych, rozumiesz na czym polega wzmaznianie reakcji lekowej, jak tworza sie schematy) to potem wielokrotna ekspozycja na zrodlo leku doprowadza do stopniowego oduczania sie reakcji lekowej, bo ten sam bodziec nie niesie juz tak istotnej informacji jak kiedys. mozg jest 'wygodny' i przestaje 'przejmowac sie' tym co malo wazne.
Ok czyli akceptacja nieuniknionego...tylko taka akceptacja spowoduje że zawsze będę odczuwał dyskomfort a chodzi mi o to żeby go nie odczuwać.

Inna sprawa jakbym napewno wiedział jaka we mnie aktualnie powstaje emocja na pewno łatwiej by było sobie wytłumaczyć że to np. tylko lęk i tak naprawdę jest bezpodstawny, to tylko moja błędna interpretacja. Gdy mijam kogoś po prostu czuję dyskomfort, czasami rozdraźnienie, czasami lęk ale niekeiedy cięzko mi jest okreslić co konkretnie...i co wtedy ?
Cytat:to nie jest blad logiczny. akceptujesz ze teraz bedziesz odczuwac lek i wszystkie towarzyszace temu nieprzyjemne rzeczy. to jest taka pierwsza lekacja: oduczuc sie lęku przed lękiem. co nie oznacza, ze akceptujesz, ze zawsze tak bedzie. leczysz sie po to, by tego nie bylo przeciez.

to, ze bardzo nie bedziesz chcial, aby dana sytuacja nie wywolywala leku i dolegliwosci z nim zwiazanych, nie sprawi, ze nagle przestaniesz sie bac. najprawdopodobniej stanie sie na odwrot: bedziesz chcial kontrolowac sytuacje (nie bac sie), oczywiscie nie uda ci sie to, a poczucie utraty kontroli spowoduje predzej atak paniki niz cos dobrego.


proponuje poszperac w ksiazkach z linku. jesli znasz angielski, to wlasnie wstawilem ciekawa ksiazke 'cbt for dummies' w folderze 'inne poradniki'. mozesz tez od razu przejrzec ksiazke o leczeniu fobii spolecznej, ktora jest w pl
Tzn u mnie wydaje mi się podstawowym problemem który chciałbym zwalczyć to praktycznie nieustanne napięcie (mniejsze i większe) przeplatane wzdychaniem jakbym miał czegoś dość. Poprostu nie mam okresu gdzie jestem wyluzowany i miał wszystko w d... nawet siedząc w domu przed komputerem. Jakby moje myśli nie dawały mi spokoju, jakby toczył się we mnie jakiś konflikt wewnętrzny. Przechodzenie koło ludzi to akurat chwilowy problem na który można się przygowotwać , nastawić i przez to zminimalizować ale ciągłe napięcie jest poprostu dziwne. Jeżeli to nie ma wpływu na moje zdrowie to pewnie bym to nawet zaakceptował.

Ps. blankavatar na chomiku widzę opis twoich pozycji ale nie widzę linku do ściągnięcia...
To się nazywa ambicja i jest to choroba na którą cierpi społeczeństwo w którym żyjemy a ty masz wyższy stopień wrażliwości emocjonalnej i dlatego masz konflikt. Jak będziesz zbyt ambitny to nerwicę masz gwarantowaną, stracisz zdrowie minie czas i potem powiesz " właściwie na chu. mi to wszystko było?". :Stan - Uśmiecha się: Oczywiście musisz przetrwać ale znajdź sobie jakieś optymalne zajęcie w życiu
mozeliwe ze twoj lek jest bardziej rozlany i uogolniony. proponuje przejrzec reszte folderow i poszukac czegos, co pomoze.

p.s. wystarczy kliknac na tytul zeby sciagnac
clouddead napisał(a):To się nazywa ambicja i jest to choroba na którą cierpi społeczeństwo w którym żyjemy a ty masz wyższy stopień wrażliwości emocjonalnej i dlatego masz konflikt. Jak będziesz zbyt ambitny to nerwicę masz gwarantowaną, stracisz zdrowie minie czas i potem powiesz " właściwie na chu. mi to wszystko było?". :Stan - Uśmiecha się: Oczywiście musisz przetrwać ale znajdź sobie jakieś optymalne zajęcie w życiu

No ambicji się nie pozbędę ale teraz co zrobić żeby ten konflikt załagodzić bo jest konflikt pomiedzy dzieckiem który siedzi we mnie a dorosłym tzn. chce spełniać ambicje jako dorosły (dobrze zarabiać itp) ale ciężko mi się do tego zabierać bo jako dziecko chcę zaspokajać swoje potrzeby poprzez dostarczanie przyjemności (np. granie na kompie). Albo jak np. decyduje się aby robić rzeczy dorosłe to robię to właśnie na szybkiego, z napieciem, bo w podświadomości czeka na mnie ten dzieciak i jego potrzeby. Jest to trochę uciążliwe bo przez to mam płytki sen podczas którego prawdopodobnie też jestem napięty. Próbuję przed snem medytować aby zredukowac te napięcie przed snem ale chciałbym to kontrolować przez cały dzień.
Co prawda jest jakieś wyjście ale ma też ono pewną wadę tzn. mogę się wyzbyć całkowicie tego dziecka w sobie i skupić wyłącznie na sferze dorosłości ale wówczas mam wrażenie że staje się smutniejszy, podchodzę do rzeczy bez entuzjazmu, bo jakby nie było wyzbywam się przyjemności (grania i innych przyejemności którymi "karmiłem" tego dzieciaka w sobie).
Jakieś wskazówki.
Hmmm. Bardzo ciekawe ujęcie tematu. Wg. mnie potrzeby dzieciaka i dorosłego są takie same. Jedynie dziecka muszą być zaspokojone natychmiast bez względu na jakość tegoż zaspokojenia. Przykład: onanizm ,czy seks z więzią emocjonalną? Narkotyki ,alkohol ,czy spełnianie się w życiu? Gry komputerowe ,czy (tu wpisz to ,czym wg. Ciebie mógłbyś zastąpić gry. Jakaś pasja np. wędkarstwo ,czy cokolwiek). Dziecko histeryzuje ,tupie nogami bo chce natychmiast mieć spełnioną zachciankę. Natychmiast chce zabawkę bo jak nie to będzie płakać i się złościć. Dorosły jest w stanie poczekać bo bardzo ceni jakość spełnienia. No i jeszcze ceni "dochodzenie" do spełnienia. Umie się zmotywować, jest cierpliwy. Nie mam konkretnej recepty. Sam jestem takim dzieckiem. Niecierpliwym i chcącym zabawkę już w tej chwili. Chyba trzeba dorosnąć emocjonalnie. Poza przestaniem karmienia w celu zagłodzenia nic nie przychodzi mi do głowy. To tak jak z mechanizmami obronnymi ego. Trzeba przerzucić się na te dojrzalsze. Wziąć pod lupę swoje życie, to jak spędzasz czas, to co robisz, o czym i jak myślisz. Ja tak zrobiłem i doszedłem do jednego wniosku: jestem 24 letnim - 14 latkiem.
I ja, i ja też!
Ufff.. dobrze ze dziś w gimbazie dwie lejby sie urwały, to mogę juz grać :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Tez maiłem okres (mam z przerwami cały czas?) gdy nie potrafiłem sie wyluzować, i ciągle czułem napięcie. Pewnie jego źródła były różnorakie, ale wiem, że gdy życie dostarczało mi ostatnio z nieco większą czestotoliwością wspomnianych zabawek oraz sytuacji generalnie podnoszących z róznych powodów samopoczucie, napięcie to nieco osłabło. Teraz znów staję się "niecierpliwy" i spięty, choć chyba słabiej.

Coś czuję, ze SSRI powinny tu pomóc, wszystko rozbija się o brak serotoniny itp. Choc ja na razie nei biorę, po nieznaczącym nic miesięcznym epizodzie staram sie, póki mogę, nakręcać się sam. Nie bardzo mi to wychodzi, ale...
Czy takie napięcie można kontrolować/zredukować uprawiając medytację ? Jeśli tak to jaki typ medytacji. Ja staram się codziennie około godziny redukować napięcie poprzez oddychanie głębokie. Nie wiem czy jest to medytacja, poprostu staram się relaksować w ten sposób ogladajac jednocześnie na youtube filmy releksacyjne oparte na muzyce relaksującej. Napewno pomaga mi to zasnąć a czasami mam wrażenie że jestem spokojniejszy na drugi dzień.
Jeżeli twoja medytacja polega na utrzymywaniu uwagi tylko na oddechu to po jakimś czasie treningu zobaczysz, że napięcie zacznie słabnąć.
Na chomiku BlankAvatar'a w dziale depresja masz
plik Jon Kabat Zinn - Świadomą drogą przez depresję (te rapia poznawcza oparta na uważności, MCBT).zip 

Jest to zestaw medytacji prowadzonej (czyli musisz wykonywać określone polecenia). Ja ze swojej strony bardzo polecam ten program jak i inne tego autora. MBSR jest programem stosowanym w wielu (i ponoć coraz szerzej) klinikach w USA i europie w celu leczenia depresji, fobi społecznej i redukcji stresu.
A jak się ma akceptacja do ciągłego napięcia bo negatywne myśli można zaakceptować bo są chwilowe i nieszkodliwe na dłuższą metę, natomiast napięcie jest ciągłe i niekoniecznie zdrowe dla organizmu bo to przecież pochodna stresu więc czy możemy mówić o akceptacji napięcia ?
Napięcie jest przeciwieństwem akceptacji. Walka z czymś zawsze tworzy napięcie ,więc walcząc z napięciem zwiększasz je ,a nie zmniejszasz. Akceptacja napięcia to wg. mnie taki przedsmak do akceptacji tego co to napięcie wywołuje. Akceptacja jednych stanów może przenieść się na akceptację innych stanów. Po prostu przestajemy dodatkowo stwarzać problemy. Czy opór przed lękiem jest skuteczny? Oczywiście będzie bodźcem do pójścia na terapię, czy sięgnięcia po leki. No ,ale skoro już zrobiliśmy wszystko co się da to ,czy nadal jest logiczny? Nadal musimy sobie powtarzać jak jest ch*jowo i niekomfortowo? Co to da?
uno88 +1

Akceptując to napięcie/stres przełamiesz błędne koło.
Przykład – ból.
Ból jest bodźcem informującym organizm - „O! Tutaj coś się dzieje złego! Tam niszczą się komórki „ jego następstwem jest komunikat - „zrób coś by przestało boleć, zrób coś by zagrożenie minęło, zrób to teraz”. Pozornie wydaje się, że te dwa komunikaty są nierozerwalne. Nic bardziej mylnego. Człowiek jest w stanie oddzielić ból od potrzeby jego złagodzenia. To nie ból powoduje napięcie a silna potrzeba jego ukojenia. Ludzie ćwiczą fizycznie, rozciągają się a przecież to nic innego jak rozrywanie tkanek.
Z lękami jest tak samo. Możesz oddzielić sam lęk od potrzeby jego usunięcia. Jak się czegoś boimy to automatycznie tego nie chcemy. To, że zaakceptujesz uczucie napięcia nie sprawi, że staniesz się masochistą. Napięcie stanie się dla ciebie neutralnym stanem (jeśli już się pojawi bo tak jak wcześniej napisałem akceptując napięcie przełamiesz błędne koło: 'nie akceptuję napięcia → pojawia się napięcie → coraz bardziej nienawidzę tego stanu → coraz bardziej się boje, że znowu się pojawi)
Czyli chcąc czy nie chcąc i tak bedę odczuwał napięcie tylko rozwiazanie jest w znoszeniu tego napięcia, nie zwracania uwagi że jestem napięty, życia z tym napięciem ?

A co np. jeśli mówimy o akceptacji stresu, przecież wiadomo że stres nie pływa dobrze na zdrowie. Możemy go akceptować ale zawał serca może nas niemile rozczarować w pewnym momencie.
Oczywiście długotrwały stres ma negatywne działanie na ludzki organizm.
To co teraz czujesz jest formą mechanizmu obronnego ale ten mechanizm nie działa logicznie.
Uodparnianie na stres nie polega na wzmocnieniu swojej siły na zasadzie „ja cię pokonam stresie!”. Takie podejście jeszcze bardziej zwiększa napięcie. By zwalczyć stres powinno się zaakceptować wszelkie możliwe porażki, czyli pozbyć się swojego mechanizmu obronnego, który tylko pozornie ma nas uchronić od zagrożenia. Wszelkie fobie powstają głównie z braku umiejętności powiedzenia sobie 'no i co z tego!'. Terapie i inne metody walki z zaburzeniami lękowymi pomagają dokopać się do przyczyn i zrozumieć dlaczego nie potrafimy czegoś zaakceptować, dlaczego nie potrafimy powiedzieć sobie 'no i co z tego!'. Ja wiem, że to brzmi jak działanie wbrew sobie ale na tym polega praca nad charakterem.


„Czyli chcąc czy nie chcąc i tak bedę odczuwał napięcie tylko rozwiazanie jest w znoszeniu tego napięcia, nie zwracania uwagi że jestem napięty, życia z tym napięciem ?  „

Piszę z własnego doświadczenia. Przez kilka lat zmagałem się z zespołem lęku napadowego. Brałem leki i mimo to ciągle odczuwałem ogromne napięcie w każdej sytuacji społecznej. Zrezygnowałem niemal całkowicie z życia społecznego (kino, koncerty, centra handlowe). Ćwiczyłem wszelkie formy odwracania uwagi (medytacje itp.). Pomagało to na krótką metę. Napięcie ciągle wzrastało bo chciałem siłą pozbyć się problemu (ja będę silniejszy!). Po jakimś czasie miałem silne ataki paniki kilka razy dziennie. Atak to nie tylko strach i chęć ucieczki ale też szereg reakcji somatycznych – silny ucisk w klatce piersiowej (ludzie często mylą to z zawałem serca i trafiają na pogotowie), zawroty głowy (zaraz zemdleję!) itp. Wybawienie przyszło w momencie jak zacząłem czytać o metodach pozbycia się tego nieprzyjemnego stanu. Zupełnie to nie zgadzało się z moim wcześniejszym podejściem (jak można coś takiego akceptować?) ale skoro działa to coś w tym musi być. Dziś już napięcia nie ma a sytuacje, które wcześniej powodowały u mnie ataki paniki (np. jazda publiczną komunikacją) stały się przyjemne.

Akceptacja lęków (ale taka szczera od serca) jest kluczem do zredukowania ich wpływu na nasze życie. Jeżeli zaakceptujesz stres i wszelkie możliwe negatywne scenariusze to lęk i napięcie zniknie bo ich istnienie w tym momencie nie ma racji bytu. Jeżeli akceptujesz 'zagrożenie' to ono nie staje się zagrożeniem a sytuacją obojętną. A jak coś jest obojętne to nawet nie zwracasz na to uwagi.
Muszę spróbować choć próbuję tego uniknąć bo przeżywanie stresu powoduje że się w środku gotuję, robię czerwony na twarzy. Gdyby nie było widocznych oznak na zewnątrz to pewnie bym go akceptował z większą swobodą ale mam własnie na uwadze to że jest to zauważalne. Druga sprawa to własnie chciałbym mieć taką zdolność że w pewnym momencie porpsotu przestaje się stresować tak jakbym miał mega kontrolę nad tym. Miałem ostatnio sytuację kiedy jechałem do sądu w sprawie odwołania mandatu i poprostu od rana się stresowałem jakby nie wiadomo co by się stało, widziałem że mi nic mi nie grozi ale tak się nakręciłem, że dopiero ochłonąłem po całym zdarzeniu....
Poprostu emocje biorą górę... chciałbym wpływać na ich stan i przebieg bo niby można się uspakajać poprzez głebokie oddychanie itp. ale nie zawsze są do tego okoliczności.
Kilka małych sugestii.
Słowo muszę postaraj się zastąpić słowem 'chcę' lub 'wybieram'. Sposób w jaki do siebie mówimy w myślach potrafi wiele. Np. jak układa się w głowie afirmacje to powinno unikać się słowa 'nie'. Zamiast 'nie bój się' –> 'poczuj się bezpiecznie'. Umysł musi mieć informację zastępczą by wypełnić lukę.


„Poprostu emocje biorą górę... chciałbym wpływać na ich stan i przebieg bo niby można się uspakajać poprzez głebokie oddychanie itp. ale nie zawsze są do tego okoliczności.  „

Do tego pomocna jest terapia CBT. Jak już wcześniej pisałem, chodzi o poznanie przyczyn stresu. http://members.upcpoczta.pl/o.gastol/o_terapii.html . Emocje nie pojawiają się bez przyczyny. Drugi sposób to jeśli zacząłbyś solidnie ćwiczyć medytację to po ok. miesiącu, dwóch powinieneś poczuć różnicę w sile negatywnych emocji. Ćwiczenie uważności pozwala szybciej wykrywać i akceptować niechciane emocje.

Powodzenia. :Stan - Uśmiecha się:
O terapii poznawczo-behawioralnej mogę sobie poczytać ale też chciałbym poczytać o budowaniu swojej wartości i przede wszystkim o radzeniu sobie z zamartwianiem się co jest u mnie głównym problemem bo niepotrzebnie przeżywam teoretycznie błahe sytuacje.
Jeszcze propo akceptacji to wczoraj sobie medytowałem i jak zawsze podczas medytacji próbuję się zrelaksować i zredukować napięcie przed snem. Tym razem chciałem właśnie zaakceptować te napięcie ale nie spowodowało że się rozluzniłem, no może na chwilę.
A właśnie skoro akceptacja jest jedynym lub najbardziej efektywnym sposobem na poprawę to czyli medytację, wizualizację lub inne sposoby na uspokojenie należy interpretować jakie nieudolne metody ?

Ps. jak poznać swój umysł ? Jak poznać źródło negatywnych emocji ?
Stron: 1 2