PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: studia-praca dyplomowa
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witajcie.

Powinnam być szczęśliwą absolwentką licencjackich studiów. Jednak nie jestem bo nie obroniłam się. W zasadzie w ogóle nie zaczęłam pisać pracy dyplomowej mimo zebranych materiałów. Wiem, że tragicznie to brzmi i jestem co tu dużo mówić- idiotką. Nie chodziłam na seminarium praktycznie w ogóle- byłam może z 4 razy. Temat nie ten , nie dało się zmienić, a potem wstyd i unikanie...stwierdziłam ot tak powtarzam seminarium... nawet nie poszłam do promotora tylko od razu do dziekanatu pismo o powtarzanie złożyć. Wiem jak beznadziejnie to brzmi. Mamy listopad i ja nie byłam u promotora bo paraliżuje mnie lęk i nic nie mam...w jego oczach pewnie jestem już dnem totalnym, ale jak to w ogole wyjaśnić;-/ w dodatku nie ma on w tym roku seminarium tzn, nie prowadzi więc jak mam do niego chodzić , chyba tylko indywidualnie.Najchętniej zmieniłabym promotora, ale to raczej nie możliwe ...Nie wiem co mam robić iść do niego ot tak:Stan - Niezadowolony - Smuci się: nawet nie miałam odwagi iść żeby porozmawiać dla mnie to może być fobia ale dla normalnego człowieka to dno.
Napisz sobie plan pracy (czyli właściwie spis treści), przemyśl co tam chcesz napisać, jaka ma być koncepcja i idź pogadać. Przynajmniej nie pójdziesz z pustymi rękami i coś pójdzie naprzód.

Może ten wykładowca prowadzi jakieś konsultacje, ewentualnie dorwij go po jakichś jego zajęciach.
Po pierwsze spokojnie, nie jesteś jedynym takim przypadkiem. Niewiele osób broni się we właściwym terminie, przeważnie, są opóźnienia i to całkiem spore. Seminaria praktyczne to tak naprawdę konsultacje z promotorem, przynajmniej tylko z taką formą się spotkałam. Ważne, abyś cokolwiek napisała, choćby 5 stron. Rozumiem Twój lęk, bo sama miałam podobne przygody. Jakimś cudem się przełamałam i powoli ruszyło pisanie mojej pracy. Każdy promotor ma co najmniej jednego takiego delikwenta i ta sytuacja, pojawia się co roku.

Odwagi :Stan - Uśmiecha się:
Jeśli twój promotor jest doświadczonym wykładowcą to pewnie nie raz się spotkał z jeszcze gorszym przypadkiem. Co potrafią wyczyniać studenci to głowa mała :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:. Musisz zdobyć się na odwagę i z nim porozmawiać. Wiadomo że stres i trochę wstyd, ale nie ma sensu się zadręczać, po prostu załatw to i miej z głowy, potem to już jakoś będzie.
zacznę od tego, że promotora zawsze można zmienić (sama to zrobiłam), ale jesli ten twój to spoko człowiek (o czym nie przekonasz się dopóki tam nie pójdziesz) to nie ma sensu tego robić. Dla mnie pisanie pracy i obrona to była mordęga (m.in dlatego znalazłam sie u lekarza). Pamiętaj, nie ma sytuacji bez wyjścia. Zapytaj w dziekanacie kiedy promotor przyjmuje studentów (bo napewno ma takie dni) i idź do niego. Zobaczysz jak zareaguje i zdecydujesz czy zmieniać czy nie.
Głowa do góry :Stan - Uśmiecha się:
No, wiecie dla mnie to , że przez rok nic nie zrobiłam to nie jest powód do dumy.Już raz się na mnie wydarł, a co będzie teraz to wole nie myśleć. Zmienić się nie da raczej...wolę nie mieć wojny tam. Najgorsze a może ja mam z tym problem , że jak idę do niego to ja mam mówić cały czas a on tylko słucha ...tzn idę tam a on siedzi jakby mnie tam nie było;[mam jego mejl... wiem kiedy ma dyżur. Ale jak to zrobić... on może myśli że ja to olałam całkiem , skąd on wie że np powtarzam seminarium, wiem idiotyczne pytania zadaje...;-/ jeszcze w końcu roku akademickiego dawał wpisy całej grupie bo mieliśmy inne zajęcia z nim i jak ja podeszłam po wpis zapytał" jak seminarium ? " a ja " dobrze" a potem zapytał" kiedy się z czymś pojawię" a ja że mam 4 z tego przedmiotu... i poszłam sobie... no i wydzicie że jestem wariatką.;-/
Trochę chaotycznie napisałaś, bo nie wiem co jest tak wielkim problemem, który chciałaś nakreślić w ostatnim poście :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Napisałaś, że masz 4 w indeksie, ale też, że powtarzasz seminarium, czyli zaliczyłaś zajęcia czy nie? Tak czy inaczej prawdopodobnie czekają Cię tylko konsultacje w sprawie pracy.

Też miałam taki problem. Na ostatnim roku prezentowaliśmy materiał, wszystko miałam źle, promotor skrytykował, puścił wszystkich do domu, a ja czułam się jak kretynka. Wszyscy donosili swoje prace, ja przyszłam po wpis dopiero jak miałam nóż na gardle, to był ostatni dzień wpisów i powtarzałabym cały rok. Później pojawiłam się po pół roku, zmieniłam temat (technicznie pewnie też możesz zmienić, chyba że temat został oficjalnie zatwierdzony, ale wszystko zależy od promotora). Promotor się zdziwił, nie był zadowolony, to co przyniosłam nie przeszło, bo ktoś miał podobny. Znów porażka, po roku się ocknęłam - zmieniłam temat. Pojawiałam się regularnie, aż znów porażka - źle i nie wiadomo, jak poprawić. 3 miesiące przerwy. Tak upłynęły prawie dwa lata... Zostały mi dwa miesiące. Chodziłam, nie bacząc, na to, że moje pytania brzmią kanciasto, że się zawieszam, promotor powiedział, żebym już nie poprawiała - udało się.

W tym czasie poznałam przez net i na żywo ludzi, którzy się bronili po 2-5 latach - wszystkim się udało, Tobie też się uda. Najgorzej odwlekać, nie będzie lepiej, tylko gorzej. Przypomnij się promotorowi, powiedz jaka jest sytuacja, że chodziłaś do niego na seminarium, ale nie napisałaś pracy i powtarzasz itd., zresztą on nie robi łachy - płacisz. Mimo to zapytaj, czy jeszcze Cię przyjmie, a jak Cię odeśle pójdziesz do innego. Na bank tego nie zrobi :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: Ustal zakres pracy, potencjalne rozdziały i mu donoś regularnie efekty. Nie bój się zapytać, jak masz wątpliwości. U mnie też promotor głównie słuchał, ale za każdym razem przemycałam 2-3 pytania.
Myślę że każdy promotor z dłuższym stażem miał już do czynienia z fobikami i innymi dziwnymi przypadkami. Idz do niego z dobrym nastawieniem i nie wymyślaj czarnych scenariuszy bo to tylko spowoduje że będziesz się jąkać i bardziej denerwować.

Niedawno, jak broniłem inzyniera byłem w bardzo podobnej sytuacji, cała grupa złożyła prace do dziekanatu, a ja zostałem sam mając tylko nie kompletny plan. Przedłużałem termin chyba 3 razy bo bałem się napisać maila do promotora, a jak już się odważyłem okazało się że promotorka nie robiła żadnych wyrzutów - kazała tylko dogadać się z dziekanatem co do terminów. Przez te 2 lata straciłem tyle nerwów co na wojnie, ale się obroniłem. Jeśli mi się udało to i Ty dasz radę- mówi to osoba ze skrajnie zaawansowaną fobią.
anikk z tą oceną to chodziło o inny przedmiot,który z nim mieliśmy. Ja w ogóle nie byłam u niego po wpis czy coś we wrześniu bo poszłam do dziekanatu od razu składać podanie o powtarzanie,powtarzam rok- samo seminarium :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: wiem , że głupio zrobiłam , ale czasu nie cofnę.Szczerze mówiąc temat mój mi nie pasuje, ale jak się go pytałam czy da się zmienić to się wydarł na mnie -fakt był już wtedy zatwierdzony. I w ogóle wydzierał się że przychodze po iluś tam miesiącach itd. to ja nie wiem co się stanie jak przyjde teraz. :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: Dzięki za wsparcie. Chciałabym to zakończyć w tym roku już ...
zawsze da sei zmienić temat i promotora, oni tylko tak mówią bo sie im nie chce papierkowej roboty załatwiać. Napisze ci jak było ze mną, może to cie troche pcieszy.
Nie miałam nigdy zdiagnozowanej fobii. Wybrałam sobie promotora (sama), ktory byl delikatnie mówiąc lubiący się pastwić psychicznie nad studentami (którzy nie potrafili sie bronić). Wtedy oczywiście wydawało mi się to pastwienie, bo teraz uważam to, za specyficzne poczucie humoru. W każdym razie robił to tak, że na wykładzie skupiał uwagę całego roku na tobie (nie musze chyba tłumaczyć jaka to męka dla fobika - nawet nie diagnozowanego :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:)
w każdym razie był to luźny pan i jakoś specjalnie nie pilnował, aby chodzic do niego na seminarium, czego tez nie czyniłam. Temat również wymyśliłam sobie sam (a nie był on prosty). Także wpakowałam sie sama w podwójne bagno że tak powiem.Do nikogo nie mogłam miec pretensji...
Kiedy wiekszość z mojej grupy była już po obronie i bardzo chwaliła sobie mojego promotora, ja dopiero razem z kumpelą rozpoczełam z nim konsultacje. Oczywiście nie byl zadowolony (bo przecież wakacje, a on nie zamierza siedzieć na uczelni). Odpowiednio nas skomentował i kazał pojawić sie we Wrześniu (przed obroną).
Koleżanka wzięła sie za siebie i napisała prace. Ja pisałam, ale za każdym razem jak do niego przychodziłam wszystko mi kreślił i wyśmiewał (oczywiście przy ubawie innych osób, które równeiż spóźniły się z obroną). No i się zaczęło...wylądowałam u psychiatry bo nei dawałam sobie juz z tym rady. Powiedziałam wszystkim że nie bronie sie i mam to gdzieś. Nie miałam zamiaru znowu widzieć się z promotorem, na samą myśl łzy napływały mi do oczu...w dziekanacie pytali nawet co ze mną i jak kumpela powiedziała, zę raczej nie będę się bronić, to się bardzo zdziwili i powiedzieli żebym sie jeszcze zastanowiła (nawiasem mówiąc miałam duże wsparcie w dziekanacie, teraz zastanawiam się czy to przez to ze przyniosłam zaświadczenie od psychiatry :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: )
Lekarka powiedziała mi że mam sobie odpoczać pare miesięcy od całej tej sytuacji, ale nie dopuści do tego, żebym zmarnowała 5 lat studiów. Dała mi owo zaświadczenie, że się lecze, dzięki czemu mogłam wziąć bezpłatny urlop dziekański. W miedzyczasie załatwiłam sobie zmianę promotora, co było nielada wyzwaniem, bo musiałam niestety odwiedzić starego (musiał sie zgodzić i podpisać papiery). Oczywiście nie omieszkał znowu zmieszać mnie z błotem, ale zaraz po jego podpisaniu wyszłam.
Drugi promotor był genialny, naprawde super gość :Stan - Uśmiecha się: poprawiłam moją pracę (bo tematu nie zmieniałam, miałam już sporo napisane). Udało mi się jakoś dobrnąć do obrony i taaadaaa jestem magistrem :Stan - Uśmiecha się:
Jak teraz sobie pomyśle to nie wiem czy byloby mnie stać znowu na tak drastyczny krok, ale dzięki wsparciu lekarza, przyjaciół udało się.
Obroniłam sie dopiero po roku, ale jakie to ma znaczenie. Ważne że nie przepaściłam 5 lat.
Ty też dasz radę, musisz tylko ustalić czy chcesz nadal współpracować z tym promotorem i pisać taki temat. Wszystko da się zrobić, wymaga to jednak poświęcenia i bieganiny od dziekanatu do promotora itp itd.

Nie wiem czy ktoś dobrnął do końca, jak nie to sie nie obraże, sama bym chyba tego nie przeczytała
:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Gemsa to gratuluje samozaparcia, taki promotor to chyba najgorsze co może być dla fobika :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
gemsa84

Cały post przeczytałam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: I czuję się podobnie do Ciebie w tamtej sytuacji. Z tą zmianą promotora to ja już na samym początku chciałam go zmienić jak jeszcze zajęć z nim nie miałam , poszłam do innego faceta ale chyba byłam za mało przekonywująca...Moja grupa ma termin do końca grudnia... tyle, że oni coś mają a ja NIC. Ja w zasadzie też mogę powiedzieć , że sama jestem sobie winna bo sama sobie temat wybrałam ;-/ nie sądzę że uda mi się go(promotora) zmienić-szczerze nie chcę tam wojny, ale chociaż ten temat bym chciała zmienić , ale już widzę jego chęci;-/ Szczerze mówiąc chciałabym żeby mnie wyrzucił sam i miałabym problem z głowy:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Miałabym czystą kartę. Mój też tzw luźnie podchodzi do chodzenia czy nie chodzenia na seminarium. Muszę to załatwić jak najszybciej i raczej na żywo. No, ale co jak np nie da się go zmienić to będę mieć przechlapane! Eh , nie wiem jak mam się zachować idąc tam;-/ 'halo to ja z seminarium':Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ;-/
wejdź i poprostu powiedz, że ten temat niestety w ogóle ci nie idzie. Myślałaś że będzie prościej, ale sie myliłaś i nie możesz sobie poradzić. Poproś czy nie mógłby ci zmienić tematu. Jak powie że nie, to zapytaj czy nie mógł by cie troche naprowadzić/pomóc. Jak sie bedzie rzucał to nie wiem czy coś jeszcze wskurasz...zapytaj w dziekanacie, gdzie możesz sie zgłosić jak chcesz zmienić temat, a promotor się nie zgadza.
Tak w ogóle, jaki masz temat? MAsz problem bo nie ma do niego materiałów?
Jako osba, któa nie jest raczej królem asertywności i pewności siebie, nei czuję się na siłach radzić co robić z nieprzyjemnym promotorem, sam też pewnie przeżywałbym męki... Mogę tylko dziękować losowi za swojego - naprawdę wspaniały człowiek.. i jako człowiek, i jako naukowiec, tak BTW.
Ja miałam przygotowane coś w stylu:
"Dzień dobry, nie wiem, czy pan profesor mnie pamięta... Chodziłam do pana na seminarium, chciałabym napisać pracę i się obronić, jednak nie jestem przekonana co do tematu, myślę, że mogłabym się zająć tematem X". Promotor: "ononononom, nic nie zbierzesz na ten temat". Ja: "jednak zostawię zebrany materiał i pan profesor się zapozna". Imię i nazwisko napisałam na kartce, żeby wiedział kim jestem.
Ale pierwsza część wyszła zgrabniej, bo mimo że minął rok, sam powiedział "kogo ja widzę?" :Memy - Cool Doge:

Ty jesteś na bieżąco, powinien Cię pamiętać. Masz rok, skoro nie masz wpisu? Możesz np. zacząć "wybrałam temat X, jednak nie była to przemyślana decyzja, chciałabym się dowiedzieć, co pan myśli o temacie Y... Mam więcej czasu niż reszta grupy, bo złożyłam podanie o powtarzanie seminarium". Tak naprawdę to nie jest ważne, jak powiesz, tylko żeby wiedział, że powtarzasz i, że chcesz zmienić temat.

Najlepiej, żebyś już miała jakiś pomysł, mój zmienił nastawienie, gdy coś mu przedstawiłam.
Inny promotor raczej nie podbierze komuś magistranta (czy licencjanta :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:), tamten musiałby zrezygnować.
Jeśli promotor jest zapracowany jak mój (praca na i poza uczelnią) - wtedy sam drugiemu odda :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Mój sam z siebie nie oddawał, a jest osobą medialną i pracuje na uczelni :Stan - Uśmiecha się - LOL: Chyba chce wygrać w konkursie na największą liczbę magistrantów :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Czasem się zastanawiam, jak on to wszystko robi.

Raczej chodzi mi o to, że inny promotor może nie przyjąć magistranta, bo nie chce robić nic za plecami tamtego, a jak ten pierwszy się zrzeknie to droga wolna :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
wyobraźcie sobie , że mamy już prawie luty a ja nigdzie nie byłam, to już chyba koniec. temat mojej pracy jest do niczego!

Gość

Lepiej nie studiować i nie mieć takich problemów :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
znam osoby ktore zaczynaly pisac prace 1,5 tyg przed koncowym terminem i zdazyly, wiec nigdy nie jest za pozno. Sprobuj sobie zalatwic jakies leki i do dziela :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Masz jeszcze szansę, ale z tego co pamiętam powtarzasz seminarium więc musisz iść po ten wpis. Spróbuj :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Na razie postaw sobie za cel zaliczenie tego seminarium, przypomnij swoją sytuację, na pewno promotor da Ci wpis. Przecież jak nie weźmiesz wpisu to się poddasz i zmarnujesz te lata. Może warto się przemóc?
Od skończenia studiów masz 2 lata pewnie, czyli Tobie się będzie liczyć od września. Nie udało się w terminie to trudno, ale nie pozwól by się nie udało w ogóle.
Wiadomość
anikk nie mam wpisu. Powtarzam seminarium bo nie mam napisanej pracy. Więc muszę napisać pracę i dostać wpis.On jak nie nie będę mieć nie da mi wpisu.Tak mam jeszcze czas do września 2013...koniec żalów.
wiecie co sierpień a mnie nadal tam nie bylo... niedługo mnie skreślą... ale wstyd jest zbyt wielki by tam iść teraz na pewno uznano by mnie za wariatkę. Jestem do niczego. Będę żałować do końca życia...
Pomimo lęków zrobić coś sensownego to sukces a nie żaden wstyd. Na szczęście samemu można decydować czy się wstydzić czy nie. Na otoczeniu i tak nie zrobi wrażenia ani jedno ani drugie.