PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Samotność, małomówność - mój problem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam wszystkich użytkowników. Cieszę się bardzo, że istnieje takie miejsce w którym można podzielić się swoją historią, swoim problemem. Mam 22 lata i jestem studentem politechniki poznańskiej gdzie studiuję już trzeci rok. Od zawsze wydawało mi się, że jestem nieśmiały. Z biegiem czasu, gdy poszedłem na studia zacząłem zdawać sobie sprawę, że też jestem fobikiem. Oprócz jednego kumpla, którego znałem z technikum teoretycznie nie miałem żadnego kontaktu z innymi, mimo że mieszkałem w akademiku. Lokatorzy byli wporządku, ale ja cały czas spędzałem tylko przy komputerze i co chwilę odliczałem dni do powrotu do domu (wracałem co tydzień). Najbardziej wkurzało mnie to, że wszyscy mają znajomych, świetnie się bawią a ja nic... wiązało się to z moim problemem jakim jest małomówność, ja poprostu nie potrafię rozmawiać o niczym, miałem ten problem nawet ze znajomymi a co dopiero z nowo poznanymi osobami. Na roku poznałem kilka osób z którymi utrzymywałem jakiś kontakt, ale najczęściej były to kontakty na stopie uczelnianej. Od tego czasu minęły dwa lata. Nie jestem fobikiem, nie jestem także nieśmiały. Pod koniec pierwszego roku wybrano mnie na tzw. starszego roku, często więc załatwiam sprawy z wykładowcami czy paniami w dziekanacie i nie mam z tym najmniejszego problemu. (choć niektórzy wykładowcy i panie z dziekanatu mają przyczepioną łątkę: Lepiej nie podchodź). Może nie biegam po imprezach, ale gdy już pojawię się przemieniam się w duszę towarzystwa i jako jeden z nielicznych jestem królem parkietu (i to bez pomagania sobie alkoholem). Mieszkam nadal w akademiku, mam fajnych lokatorów a do domu wracam co miesiąc (i to jeszcze niechętnie). Po tym czasie zdałem sobie sprawę, że nie mam problemu z nieśmiałością ani fobią społeczną tylko małomównością. Nadal zazdroszczę innym, że ciągle się bawią spełniają się towarzysko, ciągle gdzieś wychodzą a ja siedzę w książkach albo przed kompem, bo boję się że gdzieś pójdę i nie odezwę się ani słowem (już kiedyś kilka osób zwróciło mi na to uwagę). Moim kolejnym problemem, jest też brak dziewczyny. Prawie 23 lata na karku, a ja ciągle sam, wokoło zakochane pary które jeszcze bardziej mnie dobijają. Znam kilka fajnych wolnych dziewczyn, ale boję się zagadać pod kątem jakiegoś spotkania, boję się tej niezręcznej ciszy, że nie będziemy mieli o czym gadać. Wydaję mi się, że jestem lubiany wśród osób z roku, uchodzę za osobę która wszystko może załatwić. Jak to jest u Was czy małomówność = samotność? Jak radzicie sobie z tym problemem? Jak sobie pomóc?
Natura wie że nie jesteś dobrym materiałem na przekazywanie genów. Zostaw wszystko tak jak jest. Ja np mam 30 lat i 7 miesięcy i nigdy nie miałem dziewczyny. To dlatego że nie jest mi to pisane. Może Tobie też nie jest pisane być z kimś.
„Jak to jest u Was czy małomówność = samotność? Jak radzicie sobie z tym problemem? Jak sobie pomóc? „


1.Trochę o introwertykach :Stan - Uśmiecha się:
http://www.youtube.com/watch?v=c0KYU2j0TM4
http://www.youtube.com/watch?v=Ar1kEN_ZPNM
http://www.youtube.com/watch?v=HChusFnyVzE

2.Jak poradzić sobie z problemem małomówności?
Ja chyba zawsze miałem 'problem' z małomównością. Byłem tym kto na spotkaniach nie odzywa się prawie wcale albo bardzo Cicho coś odburczy. W małych grupach gdzie znałem wszystkich to jeszcze sobie pogadałem ale gdy trafiałem na obcych ludzi (a już w ogóle na dziewczyny) to nie potrafiłem odzywać się przez cały czas spotkania.
Teraz gadam znacznie swobodniej niemal wszędzie i z każdym i wydaje mi się, że zawdzięczam to innemu podejściu. Po prostu przestało mi zależeć na tym by dobrze wypaść podczas rozmowy. Odrzuciłem chęć doznania przyjemności z imponowania komuś. Czyli pozbyłem się presji, którą sam na siebie wywierałem. Do tego przestałem czuć dyskomfort spowodowany np. niezręczną ciszą. Na spotkaniach z ekstrawertykami gdy ktoś pyta mnie dlaczego tak mało mówię to odpowiadam, że po prostu nie mam takiej potrzeby by dużo mówić. To nawet lepiej wypada bo umiem przez to słuchać innych a ludzie często lubią się wygadać.

Co do szukania drugiej połówki to wydaje mi się, że najlepiej odrzucić uczucie „ja muszę kogoś mieć”. Poznałem kilka dziewczyn z takim podejściem i jak na razie jeszcze sobie nikogo nie znalazły bo swoją nachalnością odstraszają potencjalnych partnerów. Chyba najbezpieczniej jest działać w kolejności: nie czuję presji, że muszę kogoś sobie znaleźć, ale jestem w pełni otwarty na relacje.

To tyle z moich przemyśleń.
polygonW napisał(a):Co do szukania drugiej połówki to wydaje mi się, że najlepiej odrzucić uczucie „ja muszę kogoś mieć”. Poznałem kilka dziewczyn z takim podejściem i jak na razie jeszcze sobie nikogo nie znalazły bo swoją nachalnością odstraszają potencjalnych partnerów. Chyba najbezpieczniej jest działać w kolejności: nie czuję presji, że muszę kogoś sobie znaleźć, ale jestem w pełni otwarty na relacje.

To tyle z moich przemyśleń.

To ja dorzucę swoje 3 grosze:
[Obrazek: 1811-I-S-3-Grosze-Trojak-Is-Rewers-16807.jpg]

A tak serio to zgadzam się z tym co napisał polygonW
Tak jest w moim przypadku też.
Im bardziej nam zależy, tym bardziej psujemy.
Z drugiej strony całkowite rezygnowanie, to też nic dobrego.
Trzeba znaleźć kompromis pomiędzy "zależy mi" a "nie zależy mi".
skoro nie wiesz o czym mówić to naucz się kilku kawałów, jeśli powiedzenie do grupy nie sprawia Ci problemów to nie jest źle.

poczytaj książki, zwiększy Ci się zasób słownictwa, wyobraźnia.

Inna rada to chodź na te spotkania ze znajomymi, nie wywieraj presji żeby coś powiedzieć bo będzie gorzej, ale słuchaj innych i zastanów się o czym głównie mówią.

Trzecia rada - zacznij gadać nawet o jakichś głupotach, musisz się rozgadać, wejść w ten stan, potem będzie z górki.