No dobra wiec kontynuluje..... od momentu kiedy ze soba rozmawialismy
[kiedy ona zaczela ze mna rozmawiac]. Od tamtej pory nie balem sie juz spojzec jakiejkolwiek dziewczynie w oczy badz cos powiedziec, nie wiem jak to okreslic... ale ona pomogla mi nie zdajac sobie nawet z tego sprawy..... i kolejnego dnia postanowilem pojsc do jej pokoju pogadac
[tylko ze nadal nie mialem odwagi tam pojsc] ale kolega z sasiedniego pokoju powiedzial ze ona
[monika] chciala odemnie porzyczyc playera, wiec zlapalem go i poszedlem doslownie zaraz za nim , tak odruchowo, nie wiem jakim cudem... i wszedlem do pokoju w ktorym mieszkala wraz z kolezankami, usiadlem naprzeciwko niej i dalem jej odtwarzacz, oczywiscie nie bylo mowy o zadnej prywatnej rozmowie, poniewaz kumpel z ktorym przyszedlem wyglupial sie popisujac sie w ten sposob, wiec nasza rozmowa byla powierzchowna, wogole nie ciekawila mnie i chcialem z tamtad odejsc. Ale nie moglem ze wzgledu na nia gdyz byla taka piekna
[ moze opisze ja kiedy indziej ] wciaz patrzylem sie na nia nie czujac strachu tylko zaciekawienie z powodu sytuacji w ktorej sie znalazlem, bylem raczej zadowolony niz zdezorjetowany, cieszylem sie ze siedze przed nia i na nia patrze bez najmniejszego strachu [no moze troche... ale to byly dopiero moje poczatki] kolega draznil sie z nia a monika przesiadla sie obok mnie by go nie walnac z powodu jego wyglupow. Nastepnego dnia chcialem ponownie do niej pojsc ale nie chcialem byc dla niej niewygodny, ale koledzy mowili zebym do niej poszedl i zmusilem sie pojsc do niej po poludniu podszedlem do jej dzwi nikt mnie widzial
[tym lepiej dla mnie, "nie denerwowalem sie"] ale niepokoj dopadl mnie ze nie bedzie zadowolona gdy do niej przyjde zaraz gdy przekroczylem prog
"ale bylo juz za pozno na odwrot, bo bym sie skompromitowal" i wszedlem do srodka. Oczywiscie usiadlem na lozku naprzeciwko niej
[ale to tylko na poczatku] oczywiscie staralem sie nie pokazywac malego strachu na mojej twarzy
[nic dziwnego ze mnie dopadl strach, bo bylem tam ja sam i 4 dziewczyny w tym 3 nie znane mi wogole a jedna tylko z widzenia.... przyznacie ze zrobilem odwazny krok w mojej sytuacji ze wszedlem do tego pokoju.... wiedzialem ze beda tan przynajmniej 4 osoby] przywitalem sie wymuszajac od siebie rozluznienia by nie byc takim spietym i romawialem z nia o mroznych tematach o poprzednich koloniach, nie zwazajac zbytnio na kolezanki ktore nie wtracaly sie w nasza rozmowe, nie czulem strachu prawie niczego co mnie dopadalo wczesniej... ale najlepiej nam szla rozmowa oparta na muzyce metalowej: jakich sluchamy gatukow muzyki, zespolow, ja miejscami mowilem troche bardziej skomplikowanymi slowami "troche" czulem sie dzieki temu troche mniej skrepowany
[nie wiem jak wy ale ja sie mniej krepuje gdy mowie dany temat swoimi slowami bardziej skomplikowanymi typu np: kontrowersja, groteskowosc i inne slowa ktorymi moge pokazac sie rozmowcom z lepszej strony mi to troche pomaga... chodzi mi glownie oto ze musi kazdy czlowiek miec w sobie cos co moze wykorzystac przeciwko swojej niesmialosci czuc sie lepiej podczas rozmowy, przebywania w grupie] i oczywiscie musiala byc zbiorka i wyszedlem bo musialem... no i w sumie chodzilem do niej praktycznie codziennie, co drugi dzien i tak dwa tygodnie minelypod koniec jeden taki idiota podlizywal sie jej.... i dzien przed wyjazdem do domu w ktoryms z pokoi mojej grupy zobaczylem jak siedzi mu na kolanach i on ja obejmuje
[juz od polowy koloni mial u prawie wszystkich kolegow na pinku a zwlaszcza u mojego brata, bo bardzo go wkurzal z jednego wzgledu ze podlizywal sie dziewczynom innych chlopakow....] oczy wiscie nie ukrywam ze w momencie kiedy ich zobaczylem "krew mnie zalala" usiadlem udajac spokojnego "calkiem niezle mi to szlo" jakies dwa metry od nich na innym lozku " w miedzy czasie w tym pokoju byl tez i moj brat ktory juz dawno chcial mu dopier*olic tylko czekal na okazje" i zaczelem cos do niego mowic, a ona patrzyla sie na mnie, nie zwracalem uwagi na niego i wyzucalem w jego strone rozne mocne obelgi. Odepchnal lekko monike od siebie i wstal ja oczywiscie tez wstalem i zaczelismy sie nawzajem szturchac
[popychac] i nagle wstal moj brat i stanal obok mnie powiedzial cos do niego ze na zbyt duzo sobie pozwala i prawie jednoczesnie strzelilismy z palcy i karku, juz chcialem go pozadnie walnac sciskajac mocno piesc i podnoszac ja do gory, a moj brat zaraz wczesniej walnal go w brzuch, tak ze ten sie zgial, potem dostal jeszcze od niego z kolanka i odepchnal na plytki na balkonie i odszedl. Ja jeszcze przez chwile popatrzylem na niego i na monike widzac w jej oczach zlosc, ale nic sobie z tego nie robilem o poszedlem zaraz za nim... w autobusie napisala mi w odpowiedzi na sms-a ze nie obrazila sie na mnie tylko w+
na mnie i na mojego brata za to co zrobilismy temu gosciowi"adamowi" . i wiecie co jest w tym najglupszego ?? ze ten koles jeszcze w ten sam dzien kiedy dostal wpie*dul podlizywal sie mojemu bratu i mnie jakby nic sie nie stalo. Potem jakies dwa, trzy dni po przyjezdzie z koloni napisala mi zebym jej dal swoj numer gg, stanolem jak wryty czytajac sms-a no ale coz dalem jej go. Pisalismy troche i oznajmilem jej "czego nie zrobilem na koloniach bo nie mialem odwagi" ze ja kocham, ona odziwo o tym wiedziala
[ona mnie tylko "bardzo lubiala"] i na gg napisalem jej co czulem gdy ja zobaczylem i takie tam... a ona w odpowiedzi napisala mi ze to bardzo mile czy slodkie, nie pamietam jak mi to napisala. Zaraz pare dni pozniej odezwala sie na gg przyjaciolka dziewczyny mojego przyjaciela i zaczelismy bardzo szybkim czasie pisac do siebie buzki "nie napisze imienia tej dziewczyny" i rozne mile zdania itp. mielismy sie spotkac na jednym z festynow niedaleko mnie za tydzien, bo w sumie ja mialem jej zdjecia a ona moich nie, no ale zeby udowodnic wam ze naprawde monika z koloni mi pomogla...... byl jeszcze jeden festyn w tym samym dniu kiedy uzgodnilismy spotkanie na nastepny... i w ten dzien jezdzilem sobie na rowerze myslac o niej zupelnie zakochany. Przyjechalem do domu i przyszedl mi sms czytam i okazuje sie ze ona jest na tym festynie i pytala sie czy ja tez na nim jestem
[mielismy sie spotkac dopiero za tydzien] napisalem jej ze nie oczywiscie chciala zebym tam byl. Byla chyba godzina 22:50 nie pamietam dokladnie. Normalnie zostalbym w domu i zalujac ze mnie tam nie ma, a zrobilem cos czego bym sie po sobie nie spodziewal..... "Błagałem matke zeby mnie o 11:00 zawiozla na ten festyn" myslala ze mnie poje*alo ale i tak mnie zawiozla. Chcialem sie tylko z nia chociaz zobaczyc i zobaczylem. Nie odczuwalem zbytniego strachu ale wyczuwalem to od niej, troche porozmawialismy i musiala juz jechac do domu, ale czekala na mnie. Rano kolejnego dnia puscilem jej strzalke, czekalem dwie godziny i nic, pomyslalem ze pewnie nie ma kasy wiec sie nie przejmowalem. Napisalem do jej przyjaciolki na gg bo ona nie byla dostepna. Napisalem czy *** nic o mnie nie napisala, czy jej sie spodobalem, a ona napisala mi ze nic z tego raczej nie bedzie bo do *** wrocil jej byly i ze ona go bardzo kocha to do niego wroci... a pisala mi ze sie we mnie zakochuje ze ma nadzieje ze te wszystkie buziaki ktore jej wysylalem dostanie odemnie na zywo. Moze nie bardzo wam podalem pomysl na znikniecie badz zlagodnienie niesmialosci, ale nobrym lekarstwem na to jest by uwierzyc w siebie, w swoje mozliwosci... pewnie macie mnie za swira ale ja juz taki jestem...