PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak wychodziliście z samotności do ludzi
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Nie zniechęcony przykładem podobnego wątku, postanowiłem, tym razem w ogólnodostępnym dziale, a nie we własnym temacie zapytać wszystkich, którym jest lepiej, ale jeszcze tu zaglądają, jak wprowadzali w życie kardynalną zasadę „rusz dupę i wyjdź do ludzi”. Zdaję sobie sprawę z tego, że znakomita większość wyleczonych znika zapewne z tego forum w mgnieniu oka, przenosi się być może od konkurencji, gdzie jest weselej, luźniej, bardziej szpanersko, a na fobików i nieśmiałych zaczyna wreszcie patrzeć z należną im pogardą. Wiem również, że gdybym przeczesał całe forum wzdłuż i wszerz mógłbym znaleźć jakieś świadectwa uleczonych (choć z dotychczasowej obencości przypominam sobie nieliczne, i często naciągane, bo z elementem uśmiechu losu), sądzę jednak, ze warto byłoby zebrać takie doświadczenia w jednym miejscu. Choć, jak doskonale wiecie, mieszkam w mieście inspiracji, inspiracje odnaleźć mi jednak trudno. Własną fobię, jej konsekwencje i ogromną zmarnowanego czasu odkryłem ostatecznie rok temu, a mimo to nie zostałem jeszcze Casanovą ani duszą towarzystwa, czego się wstydzę i wiem, ze jestem ofiarą losu. Może zebranie pozytywnych przykładów pomoże mi jednak lepiej wykorzystać wciąż z trudem planowaną farmakoterapię. Liczę na wspaniałą społeczność phobiasocialis, przeglądając podobne wątki na innych forach zderzyłem sie z niebotyczną wręcz często pewnością siebie, arogancją i pogardą.

Szukam osób, które były kompletnie samotne, nie miały nikogo, albo tylko kilku bardzo rzadko widywanych znajomych, ale poznali innych ludzi, nie tylko drugie połówki, także przyjaciół. Chciałbym dowiedzieć się, jak tego dokonaliście, jak to wyglądało. Nie obchodzą mnie jednak historie w stylu „poznała mnie nasza koleżanka, otworzyłam się na ludzi w szkole/na studiach gdzie i tak z obowiązku chodziłam, zapisałam się w szkole/na studiach na kółko szachowe”. Liczę na prawdziwe przykłady wyjścia do ludzi. Na pewno wśród nas jest wiele osób, które poznały swoich przyjaciół//dziewczyny wychodząc do obcych ludzi w autobusie, na przystanku, w przychodni, albo w Empiku zaczynając rozmowę od „ale fajnie gwiżdże ten silnik w nowym Solarisie”, „o, znowu nie działa rozkład diodowy”, „też czytasz Politykę/National Geographic/Komputer Świat?”. Na pewno ktoś zapisał się specjalnie na jakiś kurs szydełkowania, fotografii, malarstwa, wstąpił do chóru, teatru. Na pewno ktoś poderwał dziewczynę rozdającą ulotki… Czekam na podobnie inspirujące historie. Czemu? Bo najczęściej można przeczytać tyko teoretyczne rady albo bezosobowe "przecież można to i tamto". Fajnie byłoby jednak poznać takich, którym naprawdę to wyszło.
I naprawdę - nie pytam złośliwie. :Stan - Uśmiecha się:
well, po pierwsze, proponowalbym zrezygnowac z wyrazania -mniej lub bardziej wprost- zlosliwosci, zazdrosci, ogolnej pretensji i malkontenctwa, bo to niezbyt magnetyczne cechy charakteru :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


ludzi w tym roku poznawalem tu na forum, na terapii, w pracy i na studiach. jednak zanim jeszcze probowalem poznawac w realu, to sporo przerabialem w necie. nie wiem czy nie bylo by roztropniej 'trenowac' w realu od razu, no ale fobia i tak dalej. zmienilem sie przez ten czas na plus mysle.

podejrzewam, ze na kursie szydelkowania tez mozna szukac, jesli komus brakuje opcji. jestem sklonny myslec, ze te wszystkie kolka hobbystyczne, zajecia i kursy sa robione wlasnie po to, by ludzie sie mogli poznawac.

nie wiem jak bardzo szczegolowych rad potrzebujesz. moge bardziej rozwinac jakby co.
Zas napisał(a):well, po pierwsze, proponowalbym zrezygnowac z wyrazania -mniej lub bardziej wprost- zlosliwosci, zazdrosci, ogolnej pretensji i malkontenctwa, bo to niezbyt magnetyczne cechy charakteru Mruga
To prawda, ale też ciężko strzelać optymizmem na prawo i lewo, gdy nie ma się zbyt wielu ludzi wokół siebie.

Nie wiem, czy moja odpowiedź będzie dla Ciebie przydatna, ale: "źródeł" było wiele. Soulseek, fora internetowe (w tym phobiasocialis, choć w tym wypadku akurat z nikim nie nawiązałem jakiejś silniejszej więzi)... znajoma mojej mamy :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: - dzięki której poznałem jej siostrzenicę, bardzo fajną dziewczynę :Stan - Uśmiecha się: , osoba, z którą chodziłem do podstawówki, dzięki której poznałem inną, bardzo fajną osobę (żeby było śmieszniej - w tym momencie z osobą, która nas zapoznała, nie mam praktycznie kontaktu), studia, szkoła letnia, Facebook (dzięki temu poznałem znajomego Bułgara :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ), wolontariatów nauki języka (nie, ja jeszcze nie uczyłem, ktoś uczył - inna sprawa, że w tym wypadku znajomość zakończyła się niefajnie - cóż, tak bywa) Couchsurfing (tutaj też się nie zawiązały jakieś specjalne znajomości, no, ale "wyjście do ludzi" było). Ostatnio zaś poznałem dwie osoby na koncercie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: (+ dwie inne, które udzielają się na forum, na które też czasem wpadam). Więc... Jest tego trochę. I mam nadzieję, że będzie więcej :Stan - Uśmiecha się: Oczywiście, relacje z tymi ludźmi są różne, niemniej jednak... Trochę tego się uzbierało :Stan - Uśmiecha się:
O właśnie, takie wolontariaty są dobrym miejscem na poznanie nowych ludzi. No i zadania tam są raczej tak wyważone, żeby KAŻDY wybrał sobie coś, co będzie mu najbardziej odpowiadało, więc nie zawsze będzie się opierało o jakiś intensywny kontakt z ludźmi. To jedna z najprostszych dróg i, co ważne, darmowa (no, może poza poświęceniem swojego czasu i chęci do robienia czegoś bez żadnych profitów). Ja na takim kursie połączonym z wolontariatem poznałam osobę, która mimo minięcia kilku lat od tego wydarzenia, wciąż jest mi bliska, i to nawet bardziej niż znajomi, których znam dwa razy dłużej.

Różnorakie kółka też są dobre - no chyba że szachy służą tu za jakiś synonim nudziarstwa czy też 'spędu sojofobów'. Whatever. To w dalszym ciągu są ludzie.

Jak tutaj kiedyś dawno temu przeczytałam (Blank, to chyba Twojego autorstwa?) - "ludzi można poznać wszędzie tam, gdzie są ludzie" - i mówcie sobie co chcecie, ale to stwierdzenie jest genialne w swojej prostocie :] Jest tylko jeden maluteńki drobiazg - trzeba chcieć do tych ludzi wyjść

@Stap - Soulseek jeszcze działa?
Cóż, jestem zawiedziony, póki co widzę głównie - z małymi wyjątkami - opisy sytuacji nie mających się nijak do rad w stylu "wyjdź do ludzi". :Stan - Uśmiecha się:

Blank - no proszę: studia/praca/terapia. Nie twierdzę, zę nie było nic innego i oczywiście by tam kogoś poznać, tez trzeba chcieć i mieć siły i być zdrowym itp. ale nie o tym w pierwszym rzędzie chciałem pisać. Też sobie marzę, że jak znajdę pracę/też sobie marzyłem, ze może na terapii, lecz nici z terapii - ale to nie są sytuacje z gatunku "jesteś samotny, rusz dupę". To są dogodne okoliczności w gruncie rzeczy raczej znajdujące nas... A co poza tym? Ach, internet....

Stap! - Prawie to samo. Internet, szkoła, znajomi, rówieśnicy - nic, o co bym pytał. I nic co by mnie dotyczyło.
No, prawie - mamy koncert i wolontariat. A więc... jak zagadałeś na koncercie do tych osób? Co prawda fobii to ty raczej wielkiej nie masz i oporów przed zaczepianiem obcych jak widzę też, ale chodzi mi właśnie o podobne przykłady, pasujaće do rzucanej zawsze z łątwoscia rady "no wyjdź gdzieś, rusz dupę". Jak to było jak przestraszony fobik szedł na koncert i zagajał tam obcych?

supernova - o widzisz. Cóż to za kurs, jak go szukałaś? To było coś potrzebnego ci, interesującego cię, czy - chociaż ty chyba nie masz problemu "nie wiem co lubię, kim jestem" - stwierdziłaś "wędkarstwo podlodowe to nie moja bajka, ale idę"? :Stan - Uśmiecha się:

Teoria o kółkach jest już niestety zbędna, nie mam w bloku klubu lokatora i kółka szachowego też nie.
mimo ze jestem ciężkim przypadkiem to jestem coraz bardziej zdania ze człowieków można na prawdę poznawać wszędzie, nawet na ulicy.

tu liczy się to czy jesteś otwarty i przyjaźnie nastawiony, czy masz coś do powiedzenia i czy przede wszystkim ktoś przejawia tobą zainteresowanie.liczy się też pewna kreatywność w rozpoczęciu rozmowy.
kiedyś byłem zdziwiony kiedy kumpel mi powiedział ze robi sobie samotne wypady do klubów tylko po to żeby poznać jakaś dziewczynę. Jego skuteczność była niesamowita.
Teraz sobie myślę ,ze mi wspólne wypady ze znajomymi do klubów wcale nie pomagały.Wiele takich miałem i raczej mnie krępowała ich obecność niż coś ułatwiała.

Swoja droga myślę Zas ze gadane to ty masz i tą kreatywność, brakuje ci tylko odwagi :Memy - Cool Doge:

A radzić to ci nie poradzę bo możliwe ze nie jestem na razie odpowiednią osobą bo obecnie również cierpię na samotność.
Znajomości zawieranych w dawnych czasach to nie biorę pod uwagę bo to inne życie było a te które zawierałem w ostatnim czasie to przez internet.
Liczę ze niebawem uda mi sie dzięki internetowi zawrzeć kolejne znajomości nad czym obecnie pracuje :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Jednak nie zamierzam poprzestać na internecie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
ale ty Zasiu liczysz na jakis quick-fix zawarty w jednym poscie?

skoro masz lęk przed rozmawianem z ludzmi, to musisz go pokonywac (korzystajac z terapi/ksiazek + ekspozycja in life)

skoro nie wiesz o czym rozmawiac z ludzmi, to musisz sobie te umiejetnosc wyrobic (znowu jakies zrodla, ksiazki, terapia + ekspozycja in life)

skoro nie masz teraz 'dostepu' do ludzi, to musisz o to zadbac (tutaj rady juz dostales).


niestety nie ma tajemnej metody, ktora tutaj nie chcemy sie podzielic z jakiegos powodu, ze podchodzisz do kogos, mowisz zaklecie i on automatycznie staje sie przyjacielem.

wszystko wymaga czasu


a jak chcesz konkretniejszej odp to zadaj konkretne pytanie, bo w sumie nie rozumiem o co pytasz


@supernova
jak milo zobaczyc, ze ktos potrafi wyluskac z moich wypowiedzi, gleboko skryte ziarno geniuszu
Supernovo - tak, działa, aczkolwiek wiele czatów zrobiło się niemalże martwych.
Zas napisał(a):Co prawda fobii to ty raczej wielkiej nie masz i oporów przed zaczepianiem obcych jak widzę też
Skąd ty możesz wiedzieć, czy mam opory i że nie mam lęków? Siedzisz mi w głowe?
Zas napisał(a):A więc... jak zagadałeś na koncercie do tych osób?
Pewna osoba z Couchsurfingu (żeby było ciekawiej, obcokrajowiec) napisała do mnie, że idzie na ten koncert, spotkaliśmy się tam, ona już zaczęła gadać z jakimś Polakiem, rozpoczęła się rozmowa, później jeszcze mój współlokator, z którym byłem na koncercie, zaczął gadać z innym gościem, jakoś tak spontanicznie.
Zas napisał(a):Stap! - Prawie to samo. Internet
Internet to szerokie źródło, naprawdę. Poza tym, coś Ci wysłałem... :Stan - Uśmiecha się - Chichocze:

BlankAvatar napisał(a):niestety nie ma tajemnej metody, ktora tutaj nie chcemy sie podzielic z jakiegos powodu, ze podchodzisz do kogos, mowisz zaklecie i on automatycznie staje sie przyjacielem.
Czasami ktoś podchodzi do Ciebie i wymawia zaklęcie... :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Nie Blanczku, nie liczę na żaden quick-fix. Po prostu czasami tutaj, a czasami czytając coś w internecie czuje się jak ostatni śmieć, bo oto "przecież wystarczy wyjść do ludzi". Pomyślałem sobie - może te moje niezmierzone lęki jakoś zracjonalizuję jak poznam tych wspaniałych, którzy pewnego dnia po prostu wyszli z domu i w pubie poderwali laskę. A tu się okazuje, że to jednak... wcale nie jest takie proste? - a w każdym razie nie dla fobika? :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Że jednocześnie spełnionych musi zostać kilka warunków, bo oto na koncert poszedł ktoś jednak z paroma osobami i to one zaczęły nawijkę, bo oto jednak w szkole/ dopiero w pracy ktoś się ośmielił, bo oto spotkał wspólnych znajomych, czy wreszcie wyszedł do ludzi przez router brzegowy, a nie podbił do obcych ludzi w Empiku? No nic, oszukali mnie, banda złodziei, decydentów... Poki co wychodzi jednak na to, że "wyjdź do ludzi" oraz inne - jak najbardziej słuszne - uwagi, że liczy się "czy jesteś otwarty i przyjaźnie nastawiony, czy masz coś do powiedzenia (...) liczy się też pewna kreatywność w rozpoczęciu rozmowy" nie zostały wcielone w życie w totalnej próżni. Ach, gdybym w liceum był mądrzejszy i poszukał pomocy albo wiedzy w internecie, to niewykluczone, ze właśnie wychodziłbym do ludzi :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:: starał sie podtrzymywać rozmowy z jednym bardzo pozytywnie nastawionym do wszystkich, ale w tym jakos i do mnie chłopakiem z chóru, by potem np. poznać też ludzi z jego klasy, w ogóle starał się byc bardziej widocznym, by potem nei usłyszeć od pani dyrygent, żem "bardzo nieśmiały i skryty w sobie", na pewno we własnej klasie, a potem grupie na studiach starałbym sie kontrolować, analizować i zmieniać własne zachowanie, skorzystałbym z tej propozycji wyjścia do pubu w jeden z grudniowych wieczorów 2008 r. z której nie skorzystałem, zapisałbym się na pewne dodatkowe zajęcia rok wcześniej... no, faktycznie, to dobra rada z tym wychodzeniem... Szkoda, że pójście tą drogą w szczegółach wygląda jednak inaczej nizby to wynikało z prostego przekazu i czasem ci, którzy szczycą sie, ze tą drogą poszli, nie zawsze mogli być tego stopnia przebojowi, jak to sobie zwykłem wyobrażać... :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Ale mozę się mylę, póki co nie jesteście reprezentatywną próbką...

Powtórzę wiec, Blanczku, nie chodziło mi o quick-fixy. Doskonale wiesz zresztą, ze nie umiałbym ich zastosować, bo dobrej terapii też znaleźć sobie nie potrafiłem i leczyć się nei potrafię. Chciałem po prostu zapytać, jak innym się udało.

stap!inesekend - nie. I pewnie źle się wyraziłem. Po prostu wydaje mi się ostatnio, że są mniejsze od moich, choć pamiętam chyba cześć dawniejszych twoich postów i... mogę byc niesprawiedliwy.A wiadomość dostałem, ale prędzej skorzystam z wysłanego mi dawno temu przez inna osobę linka, niż będę pchał się w środowisko, które jednak jest mi chyba bardzo odległe, a w każdym razie ja pojawić miałbym się nie wiadomo skąd i dlaczego... :Stan - Uśmiecha się:
Wędkarstwo podlodowe? Ale to musi być świetna sprawa przecież!

Kurs znalazł się przypadkowo, na necie (znów Internet, ach... w końcu trochę czasu się spędza, czyż nie?) - po części zainteresowania, po części związane z kierunkiem studiów. Fakt, że raczej wiem, 'co lubię' (no ale to od razu nie przyszło, to nie jest tak), fobii też raczej wielkiej nie mam, tylko jakieś pomniejsze zaburzenia, ale o tym chyba (?) wiesz... Miałam swoje obawy i traumy przed tym wszystkim, w trakcie również, nie zawsze było różowo - ale koniec końców, nie żałuję, choćby przez wzgląd na tę jedną znajomość, którą bardzo sobie cenię.

Zgadzam się z tym, że zdobycie się na takie 'wyjście' wymaga czasu, działania, ćwiczeń, ale też od czegoś trzeba zacząć (niech to będą nawet szachy z dziadem siedzącym na podwórku)
Zgadzam się również z tym, że:
soulja napisał(a):Swoja droga myślę Zas ze gadane to ty masz i tą kreatywność

i fajnie by było, gdybyś czasem o tym pamiętał :Stan - Uśmiecha się:

@Blank - nie ma za co :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: (Twoje nauki w las nie idą! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:)

@Stap - w sumie to nigdy nie miałam, podpatrywałam tylko - te cudze profile przepełnione folderami z muzyką i filmami zawsze wyglądały tak kusząco :Stan - Uśmiecha się:
"fobii też raczej wielkiej nie mam, tylko jakieś pomniejsze zaburzenia, ale o tym chyba (?) wiesz..."

No, tego akurat nie.
Przyznawałam się tu już kiedyś, dawno dawno temu, i nie widzę sensu w udawaniu, że jest inaczej - to mnie dyskwalifikuje? Pewnie tak, bo nie jestem tru, czy coś tam. Ale uwierz mi, że w głowie to ja porządku nie mam, i bynajmniej nie znalazłam się tu bez konkretnej przyczyny (nie, nie nuda).
Nie, po prostu nie pamiętałem/wiedziałem. Dyskwalifikuje cię co najwyżej jak napiszesz samo "wyjdź do ludzi i już!" :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Zas chyba wlasnie liczysz na quick fixy, skoro denerwujesz sie na rady typu 'wyjdz do ludzi' - ze nie dzialaja tak jak powinny.

one dzialaja, ale pomnoz sobie prosta rade 'wyjdz do ludzi' razy tysiac i wtedy bedziesz mial efekty trwale


co do trwalych efektow u kogos z zaburzeniami osobowsci? trudno mi oceniac. mnie 'wychodzenie do ludzi' zajmowało jakies 6 lat, bo sie nie leczylem. dlategoz nie polecam samego 'wychodzenia', bo nie wiem co by to komu mialo dac, skoro:
- ten ktos ma myslenie do d*py, za czym najczesciej idzie adekwatne zachowanie i wnioski jakie wyciagnie beda podtrzymywac zaburzenie;
- ten ktos bedzie myslal ze wyjscie do ludzi 3 razy w miesiacu zalatwi sprawe;
- ten ktos bedzie oczekiwal indealnych, natychmaistowych efektow;


ale gdyby ten ktos sie leczyl (szeroko ujmujac), jednoczesnie robil sobie -bez o+:Ikony bluzgi pierd: sie- "trening spoleczny" (ale oczywiscie wszystko rzetelnie, nie na swoj 'chlopski rozum'), to mysle ze tak po kilku miesiacach, po roku, dwoch, moglby bardzo duzo zmienic w sobie.

praca nad osobowoscia czy to z zaburzeniem czy nie - wymaga sporo czasu. to nie jest jedynie kwestia 'chcenia'
Zas, ja po prostu czuję upływ czasu. Nie chcę już więcej marnować swojego życia.
stap!inesekend napisał(a):Zas, ja po prostu czuję upływ czasu. Nie chcę już więcej marnować swojego życia.

Dokładnie jest to coś myślę bardzo istotnego ,że człowiek w pewnym krytycznym momencie musi sobie przekalkulować co jest ważniejsze.
Czy jeżeli coś zacznie działać i wpadnie w wir stresów i różnych nieprzyjemnych odczuć (które w przypadku efektów ustępują czasami błyskawicznie a z pewnością w miarę nabierania doświadczenia i stawiania kolejnych kroków sa mniejsze) czy będzie dalej gnił w swoim samotnym świecie.
Ja ostatnio nawet myślę ze te stresy to fajna przygodna, coś przynajmniej dzieje się w moim nudnym życiu.
Nie można tez od razu spodziewać się efektów. Próbując poderwać dziewczynę nie zakładaj sobie "o zdobędę cie, będziesz kobieta mojego życia"
Musisz podejść do tego w ten sposób" podobasz mi się, chciałbym cie poznać, może jesteś fajną osobą i może ja tobie tez się spodobam, jak nie to i tak zrobiłem dużo i nabrałem doświadczenia"

To ,że ty jej albo ona tobie się może nie spodobać na którymś etapie tej znajomości jest czymś bardzo naturalnym. Nawet jak już sobie dziewczynę zaklepiesz i będziecie razem to po pewnym czasie ona może ci oświadczyć ze to nie jest to czego ona szuka i tak samo może być z twojej strony.Takie jest życie.

Przy pierwszym kontakcie gdy kobieta nie jest zainteresowana szybko to wyczujesz. Nic strasznego cie nie może spotkać a jak uważasz ze może to proszę napisz co takiego. Zagadujesz i jeżeli dziewczyna nie przejawia zainteresowania, bo niby coś odpowiada ale wcale nie rozmawia z tobą (spojrzeniem i myślami jest gdzie indziej i stara się ci dać do zrozumienia 'odejdź'), delikatnie się wycofujesz i koniec historii.Jeżeli zagadasz i widzisz ze ona przejawia zainteresowanie, uśmiecha się i jest przyjaźnie nastawiona , fajnie wam się rozmawia to na koniec starasz się umówić albo bierzesz numer i później już lecisz z tematem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ja jestem już na innym etapie. Lęk i obawa przed odrzuceniem mnie tak nie blokuje bo to potrafię pokonywać. Problemem jest brak kreatywności i pomysłu na zagadanie, jak również to że mam problem z tym żeby o czymś mówić. Gdyby nie to ,to już nie widzę problemu w podrywaniu.
Można to robić na przystanku , w empiku, hipermarkecie, czekając w kolejce do ubikacji w pubie, na wystawie, w muzeum ,w sklepie z ciuchami , w klubie i dyskotece itd. Trzeba mieć tylko pomysł jak zagadać i mieć coś do powiedzenia :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Równie dobrze mógłbyś też dostać dziewczynę 'wyłożoną na tacy" i też byś nic z tym nie zrobił. Wyobraź sobie ze masz jakiegoś znajomego i on przedstawia ci swoja koleżankę i co ty wtedy robisz?

ehh gdybym to ja był kreatywny i miał o czym rozmawiać .. to dopiero jest problem na który pewnie rady nie znajdziecie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

ps. 2000 postów nabiłem chyba już jestem w forumowej elicie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
zacząłem odczuwać, że zostałem całkiem sam, po skończeniu liceum, gdy dwie najbliższe osoby poszły swoją drogą. Co prawda czasem się spotkamy ale rzadko bo mają swoje życie.
I właśnie przez samotność chyba, pomyślałem sobie, że trzeba przekłuć swoje poglądy w konkretne działanie. Idee same w sobie są ważne, a właściwie to co można przez nie osiągnąć, ale nie robi sie tego w pojedynkę.
Najpierw chciałem się zapisać do pewnej organizacji, która mi odpowiadała. Szukałem informacji na temat ich działalności w moim regionie. Oczywiście w moich okolicach wymarła. Ale poznałem na forum jedna osobę, która miała podobne zamierzenia do moich i sie dogadaliśmy i razem zaczęliśmy organizować. On próbował zaangażować swoich znajomych, bo działał już wcześniej, więc ich poznałem a czasem ktoś nowy dochodził (i odchodził). Takie tam sprawy polityczno-filozoficzne, po których czasem szliśmy do pubu :-P mam dwa dalsze wyjazdy za sobą, które dosyć ciężko zniosłem bo nie lubię podróżować, i poznanie paru osób, które można zobaczyć w telewizji :Stan - Niezadowolony - Diabeł:
problem jest taki, że muszę dojeżdżać do innego miasta jako jedyny. I widać moją desperację bo prawie zawsze jestem w przeciwieństwie do innych, którzy jeszcze tam studiują albo mieszkają po prostu :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Fobia wcale mi nie przeszła ale jest mi tam, z nimi, trochę łatwiej, bo mając podobne poglądy, mamy o czym rozmawiać. Dziewczyn też jest sporo w tym środowisku (lewicowe), jeśli ktoś miałby takie zamiary :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: no ale mi akurat nie uda sie z tym wygrać
W każdym razie - Zas, trzymam za Ciebie kciuki, przed takim inteligentnym gościem jak ty jest świetlana przyszłość - naprawdę.
Bardzo fajny temat, będę tu zaglądać. A może wkrótce sama coś napiszę :Memy - Cool Doge:
Rada "wyjdź do ludzi" jest jednocześnie najlepsza i najgłupsza, każdy chyba wie dlaczego.

stap napisał(a):ja po prostu czuję upływ czasu. Nie chcę już więcej marnować swojego życia.
No właśnie, w pewnym momencie pojawia się silne odczucie, że nie da się dłużej odkładać, jeśli naprawdę nam na czymś zależy.
No właśnie, i ja bym się tego odczucia trzymała, na początek to naprawdę sporo - oczywiście sama determinacja to nie wszystko, ale z uporem maniaka będę broniła stwierdzenia, że w pokonywaniu różnych ograniczeń odgrywa bardzo ważną rolę.
BlankAvatar - wspaniale, że wiesz lepiej o co pytam. A ja pytam właśnie o to, "dostarczanie ludzi". Czy wszyscy rzucający hasła "wyjdź do ludzi" w sytuacji gdy inna osoba pisze, że jest kompletnie sama, rzeczywiście dostarczali ich sobie w identycznych okolicznościach. No i jak na razie poznałem tylko takich, którym tych ludzi dostarczyła głównie szkoła/praca albo inni ludzie (tzn. nastąpiło tzw. spadnięcie z nieba mniejsze).

Sam twierdzisz, ze dostarczenie sobie ludzi jest niezbędne. Że terapia ma być połączona z ekspozycją (ze ta druga jest właściwie częścią tej pierwszej), i to ekspozycją nie byle jaką! Nie wystarczy jak rozumiem wyjść do ludzi trzy razy w miesiącu, ani pewnie nawet trzy razy w tygodniu, prawda?
Zaraz... dalej piszesz, że ekspozycja nie ma sensu bez terapii... Cóż, zapytam więc - czy możliwa jest zmiana myślenia na terapii bez ekspozycji? Przynajmniej wstępna? No bo jeśli nie - to wracamy do mojego pytania. Chciałem poznać doświadczenia tych, którzy dostarczyli sobie ludzi, wciąż majac skrzywione myślenie, zaburzenia osbowości i czując lęk. Sami sobie dostarczyli. Kiedy ja piszę, że łatwiej byłoby mi zacząć w takim gronie jak szkoła (to niestety już za mną) praca (której na razie nie ma) - to dostaje opieprz, że nie ma tak łatwo. A widzę, że większość (wszyscy) zaczynali od tego łatwo. Wiesz, ze nie jestem zbyt mądry, dlatego szukam jakiegoś innego przykładu. Przecież da sie inaczje niz przez konto an kolejnym forum albo nękanie dwóch dawnych koleżanek. (a to wujowa ekspozycja, bo boje sie ich mniej niz innych - tzn boje sie chyba nadal nękać, ale juz rozmawiac, gdy to tego dojdzie - niespecjalnie, pozostaje kwestia tego co mowic, oceniania siebie itp... Tylko ze to ekspozycja raz na x tygodni/miesięcy)

Dla mnie to błędne koło - pójdę na terapię, zapytają się "jak wychodzę do ludzi", a z drugiej strony... jak "wychodzić do ludzi" bez terapii i zmiany sposobu myślenia?...

Ja podobnie jak stap czuję upływ czasu. Przeraża mnie to. Boję sie konsekwencji każej marnowanej chwili, ale... nie umiem iść dalej. Co z tego, ze ktos napisze "to wymaga masy czasu" (Kogo to obchodzi? Rodziców, pracodawców? Nawet mnie to nie obchodzi...) - z drugiej strony, wszysycy zdaja sie byc lepsi w leczeniu ode mnie, moj roczny niemal pobyt tutaj, bez efektow, wydaje sie chyba wszystkim załosny - i kazdy radzi "wyjdź do ludzi" Czytając ten wątek nei widzę, by poszło to wszystkim gładko i bez pomocy - ale pewnie zaprzeczysz.

Mam poczekać z terapią aż znajdę pracę/staż? Wtedy nikt by mi nei zarzucał, że marnuje czas albo ze to nie ma sensu, bo byłaby ekspozycja. No i miałbym wolne srodki, których nie obawiałbym się wydać, nawet bez efektu... od razu zapisałbym sie prywatnie na terapię... Tylko nie wiem już, co robić, gdy akurat stażu nie znajdę. Pewnie odpowiesz - wyjdź do ludzi inaczej. No właśnie z pojęciem tego mam problem, bo jakoś wielu takich cwaniaków nie widzę.

Zresztą - myśl sobie, co chcesz... ja już godzę sie z tym, ze jestem żałosny. Nie znalazłem takiej terapii do tej pory, nie jestem na tyle inteligentny, by leczyć sie samemu. Wspominałem o tym w swoim wątku i ostatnio u psychologa. JChyab zaczynam to wsyzstko rozumieć, chyba tym razem jestem pewien, że psychiatra i leki to jedyne wyjście.

soulja - wspaniały teoretyczny wykład. Tylko ja już nie bardzo rozumiem, jak to z toba jest. W pierwszym poście piszesz, ze na razie tylko przez internet, ze chciałbyś to dopiero zmienić... Z twojego wątku kojarzę co prawda wpis o tym, zę spotkałeś sie ostatnio an żywo z jakąś osobą poznaną... przez internet i bodaj zagadałeś też do kogoś znanego ci tylko z widzenia... Fakt, to i tak juz coś, już 1000x więcej niż u mnie, ale chyba pisanie, "myślę ze te stresy to fajna przygodna, coś przynajmniej dzieje się w moim nudnym życiu." jest trochę na wyrost :Stan - Uśmiecha się:
Resztę teorii każdy zna na pamięć - że to naturalne, iż nie każdy się każdemu podoba, że łatwo wyczujesz czego dziewczyna chce (choć nie o tylko o podrywanie dziewczyn mi chodziło). OK, jesteś na etapie gdy rozumiesz, że możesz zostać zignorowany/wyśmiany. No i co - wychodzisz do obcych ludzi? Bez trudu rozpoznajesz intencje obcych dziewczyn? To opowiedz o tym, jeśli możesz byc tak miły Czy to wciaż tylko teoria?...

a co do mojej elokwencji/pomysłów na temat rozmowy - myslisz, że ja naprawdę wiem o czym i jak rozmawiać? ze umiem gadać o niczym? Wiele razy pisałem tu o tym problemie - wcale sie od ciebie w tej materii nie różnię.
Cytat:No i jak na razie poznałem tylko takich, którym tych ludzi dostarczyła głównie szkoła/praca albo inni ludzie (tzn. nastąpiło tzw. spadnięcie z nieba mniejsze).
przy 'wychodzeniu do ludzi' tez mozna liczyc na szczescie i zbiegi okolicznosci. nie widze nic w tym nadzwyczajnego.

Cytat: Cóż, zapytam więc - czy możliwa jest zmiana myślenia na terapii bez ekspozycji? Przynajmniej wstępna?
tak, mysle, ze takie wstepne zapoznanie sie z teoria jest istotne.
na pewno dobrze jest poznac swoje rozne mechanizmy, ktore steruja naszym zachowaniem. zreszta, przeciez na tym polega tez terapia. przy terapii fobii spolecznej uczysz sie o genezie lęku, o tym jak lek wplywa na ciebie (nie tylko od strony poznawczej, ale tez fizjologicznej), potem uczysz sie swoich patologicznych mechanizmow unikania. itp

tak samo przy zaburzeniach osobowosci, uwazam, ze dobrze jest sie zapoznac z taka wiedza, zeby zobaczyc jakimi patologicznymi strategiami poslugujemy sie np. w interakcjach spolecznych, albo jak to plywa na motywacje itp. z tym, ze tutaj jest trudniej, bo nie jest rzecza latwa dostrzec w sobie takie rzeczy, bo twoje zachowanie/myslenie wydaje ci sie naturalne - w koncu zyles tak cale zycie.

istnieje tez inny problem: jak ktos probuje sie doksztalcac, to gotow przypisac sobie 90% zaburzen, bo widzi 'elementy wspolne' ze swoim zachowaniem.

no ale juz potem bez 'ekspozycji' ani rusz. trzeba na biezaco interpretowac interakcje, swoje zachowania, myslenie i korygowac, to co jest nie tak.
poza tym, na tym polega proces uczenia sie zachowan (nie da stac sie zabawna osoba po przeczytaniu zabawnej ksiazki; trzeba sie tego jeszcze nauczyc)

w skorcie, chodzi po prostu o to, ze do leczenia trzeba podchodzic na wielu poziomach

Cytat:Chciałem poznać doświadczenia tych, którzy dostarczyli sobie ludzi, wciąż majac skrzywione myślenie, zaburzenia osbowości i czując lęk. Sami sobie dostarczyli. Kiedy ja piszę, że łatwiej byłoby mi zacząć w takim gronie jak szkoła (to niestety już za mną) praca (której na razie nie ma) - to dostaje opieprz, że nie ma tak łatwo. A widzę, że większość (wszyscy) zaczynali od tego łatwo.
nie. wszyscy pisalismy tez o internecie badz "kursach szydelkowania".

u mnie dlugo, dlugo - o wiele za dlugo- byl tylko net. ale to tez mi dalo sporo. jakby nie bylo -podsumowujac: tysiace rozmow, dziesiatki znajomosci! i juz wtedy mialem nastawienie na wyrabianie sobie umiejetnosci towarzyskich, z tym, ze robilem to troche po omacku...

potem byly spotkania forumowe, terapie grupowe. ale to juz bylo w fazie, gdy wiedzialem mniej-wiecej co robie (laczac to z poprzednimi doswiadczeniami z calego zycia, poszlo 'dosc blyskawicznie')

Cytat:Dla mnie to błędne koło - pójdę na terapię, zapytają się "jak wychodzę do ludzi", a z drugiej strony... jak "wychodzić do ludzi" bez terapii i zmiany sposobu myślenia?...
jak mowilem. trzeba wszystko na raz.

no i trzeba podejsc z dystansem, bo bedzie problem. ja rozumiem rozpacz, zniechecenie, zgorzknialosc, ale lepiej ta rozpacz przekuc na motywacje. no i porzucic perfekcjonizm.

a jesli moge dac ci kolejna porade, to jak mowilem w pierwszym poscie: radze porzucic malkontenctwo i zlosliwosc, wymaganie od kazdego bycia idealnym (kazdemu zarzuciles klamstwo, wady, niedokladnosc); kazdemu zazdroscisz (wszystkich los lepiej potraktowal bo im 'z nieba spadlo') przy jednoczesnym robieniu z siebie ofiary ('wiem ze jestem zalosny, glupi, wszyscy mna pogardzaja'). nie wiem czy to drugie ma na celu wywolanie poczucia winy u sluchacza czy moze polepszenie autoprezentcji ('moze jestem wredny, ale biedny' :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ) czy moze miotasz sie miedzy jednym a drugim; z jednej strony wpadasz w rozpacz z powodu samotnosci, a z drugiej potrzebujesz sie odegrac. nie znam sie. nie bede sie bawil w terapeute, ale jesli tak funkcjonujesz w relacjach z ludzmi, to nie dziwie sie, ze jestes sam. nie traktuj tego jako proby skarcenia. wyobrazam sobie, ze jezeli funkcjonujesz w podobny sposob od dawna, to nie jest jedynie kwestia 'dobrych checi' by zachowywac sie inaczej.


co do postu soulja, to oczywiste jest, ze on znajduje sie teraz w stanie "pomiedzy" wyzdroweniem, a tym co bylo do tej pory.
No widzisz skoro to wiesz to chyba teorii nie trzeba ci wykładać wiec powiedz co ty byś chciał usłyszeć i czego byś chciał się dowiedzieć bo wygląda na to ze ty to wszystko już wiesz.

Ja za sobą mam i teorie i praktykę. Pierwsza dziewczynę z którą byłem w związku poznałem też przez internet.
Szczegółów ci nie będę zdradzał bo ta Pani ciągle tu zagląda a poza tym to są nasze sprawy i pozostanie to między nami :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ale to już jest historia :Stan - Uśmiecha się:
Nie myśl jednak ze przyszło mi to łatwo. Wymagało to ogromnego wysiłku z mojej strony. Ale jak już sie 1 raz spotkaliśmy to poleciało z górki ze hoho. Można powiedzieć ze juz po 1 spotkaniu byłem całkiem innym człowiekiem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: chociaż przed tym spotkaniem lęki i bariery miałem prze ogromne! Pytanie czy ty byś się odważył zrobić w życiu coś tak szalonego jak ja? Pojechałbyś spotkać się z dziewczyną która mieszka 280km od Ciebie :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ?

Przez to forum też zawarłem jeszcze jedną bardzo dobrą znajomość i mam nadzieje ze jeszcze kilka mi się uda w najbliższym czasie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: czas pokażę :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Jak się chce to się da. Użytkownicy z dłuższym stażem którzy mnie kojarzą (o ile ktoś mnie tu kojarzy jakoś bardziej :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: ) wiedza ze kiepsko ze mną było i wcale się nie różniłem od ciebie.Też straciłem wiarę ze mogę poznawać nowych ludzi a tym bardziej spotykać się z dziewczynami.W zasadzie wcale jakos dobrze ze mną teraz nie jest , to jest nieustana praca nad sobą i swoim życiem.Jakby u mnie wszystko było super to pewnie przestałbym zaglądać na to forum :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Teraz jedynym dla mnie źródłem do poznawania ludzi jest właśnie internet wiec staram się z tego korzystać. Nie chce jednak ograniczać się tylko do internetu wiec jak mam okazje to próbuje z niej korzystać na tyle na ile potrafię :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Będę tez musiał pomyśleć nad tym ,żeby sobie okazje stwarzać a nie tylko czekać aż same się pojawią :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Stopniowo do przodu.

Teraz jestem na etapie poznawania nowych ludzi nie w teorii tylko praktyce :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Nie powiem że mi to przychodzi z łatwością ale z ciężkim trudem i zobaczymy jakie w ogóle efekty przyniosą te moje wysiłki :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

ps. nigdy nie byłem u psychiatry/psychologa/terapeuty leków tez nie brałem ani innych wspomagaczy
Ja zostałem "oświecony" dopiero niedawno jak fobia kierowała moim życiem i że mnie przez ostatnie lata doprowadzała tu do stanu w którym jestem czyli wyrzutkiem społecznym i frustratem życiowym.

Nie mam żadnych kontaktów praktycznie... kumpla, który mnie zaprasza na sale na piłkę nożną raz na tydzień tylko dlatego, że kiedyś był moim dobrym znajomym i 2 przyjaciół z którymi się prawie nie kontaktuje...

Także jeżeli coś się zmieni i moja walka się powiedzie prędzej czy później to wtedy chętnie pomogę.

Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że bez leczenia wychodzenie do ludzi jest o kant dup* rozbić bo na salę do kumpla chodzę tydzień w tydzień od października a strach za każdym razem jest ten sam i ten sam paraliż przed jakimkolwiek działaniem. Może sam sport to nie jest najlepsza forma integracji ale tak czy inaczej nic innego z tego nie wynikło i nie wyniknie jeżeli w sobie czegoś nie zmienię.
Ale, to chyba nie ma recepty na poznawanie ludzi - ogólnie. Zaróżnorodni jesteśmy chyba albo trzeba by się nauczyć ludzi i wiedzieć jak zagadać do każdej odpowiedniej osoby. Oczywiście są osoby z "darem", ale przy fobii, to ten dar chyba ulatuję w głęboką czeluść przytłumiony strachem.
Wydaje mi się, że wszystko trzeba robić na spokojnie i z dystansem. Może warto zaczynać i angażować się w znajomości internetowe potem mały kroczkami przenieść je w prawdziwy świat. Oczywiście do tego trzeba mieć też szczęście by trafić na fajne osobowości...
Co kółek wędkarskich itp to to jest bardzo dobry pomysł lub może jakieś kursy... Wiadomo z początku jest to męczarnie, ale potem wszystko samo się rozbuja :Stan - Uśmiecha się:
Stron: 1 2