PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jakie Zdarzenie w waszym zyciu was zmienilo?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Pytam bo nic nie dzieje sie bez przyczyny. Nie bylem takim dzikiem, niesmialym czlowiekiem bez ambicji, bez celow, teraz uciekam w samotnosc ale nic nie dzieje sie bez przyczyny. W Moim przypadku na to sie zlozylo ze taki sie stalem to to ze bylem przesladowany w szkole :Stan - Uśmiecha się:
1.Wieczne kłótnie w domu zwłaszcza o pieniądze - ciężko było się uczyć, więc wyjechałam za granicę, gdzie po części było fajnie i dużo się nauczyłam, ale...

2. Niejednokrotnie nasłuchałam się uwag pt. "you f* polish b*" co też spotęgowało...

3. moją niską samoocenę i wyniesioną z domu niepewność własnej osoby (bo przecież rodzice zawsze wiedzą lepiej), które sprawiły że zaczęłam bać się wszelkiej krytyki i przestałam wierzyć, że jestem wartościową osobą.

4. Nie wiedząc kim tak na prawdę jestem, wróciłam i poszłam na łatwy kierunek aby tylko rodzice byli zadowoleni, a ja miała wymówkę, że coś jeszcze robię.

Podsumowując na mój stan pracowałam latami, ponieważ jestem zbyt słabym człowiekiem by umieć walczyć o siebie i nie pozwolić sobą manipulować.
hhmmm u mnie była przeprowadzka i co za tym idzie prześladowanie w nowej szkole.
do tego mój ojciec i moja za duża wrażliwość..
Kilka czynników się na to złożyło.
Zaczęło się jak pewnie u większości, w domu. Nie chcę tu za bardzo wchodzić w szczegóły, bo wspominanie tego nie jest dla mnie przyjemne. Powiem tyle, że z domu wyniosłam właściwie zerową pewność siebie i brak umiejętności nawiązywania kontaktów. Niby miałam znajomych, ale to było złe towarzystwo, więc wciąż trwałam w odosobnieniu. Do okresu liceum niszczyła mnie właśnie ta samotność, pojawiła się depresja.
Dopiero pod koniec liceum zaczęłam jakoś z tego wychodzić, kiedy zaczęłam na różne sprawy inaczej patrzeć.
A myślałem, że to będzie pozytywny temat, służący dzieleniu się zmianami na lepsze...
Zabawne, bo ja po zobaczeniu nazwy tematu też tak od razu pomyślałam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Załóżmy taki! :Stan - Uśmiecha się:
tifa napisał(a):Kilka czynników się na to złożyło.
Zaczęło się jak pewnie u większości, w domu. Nie chcę tu za bardzo wchodzić w szczegóły, bo wspominanie tego nie jest dla mnie przyjemne. Powiem tyle, że z domu wyniosłam właściwie zerową pewność siebie i brak umiejętności nawiązywania kontaktów. Niby miałam znajomych, ale to było złe towarzystwo, więc wciąż trwałam w odosobnieniu. Do okresu liceum niszczyła mnie właśnie ta samotność, pojawiła się depresja.
Dopiero pod koniec liceum zaczęłam jakoś z tego wychodzić, kiedy zaczęłam na różne sprawy inaczej patrzeć.

No, wlasciwie strescilas tu historie mojego zycia :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Bez ostatniego zdania :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Na pewno fobia społeczna.

Gość

1. atmosfera w domu
2. atmosfera w szkole
Trochę patologii, brak bliższych więzi, poczucia akceptacji, a może nawet poczucie odrzucenia

Żadnych konkretnych zdarzeń sobie nie przypominam.
"sztywność" w relacjach rodzinnych / rozwód rodziców. Nie chcąc od małego pokazywano mi że kontakt z innymi ludźmi to nic ciekawego i że nie istnieje takie coś jak otwartość na innych :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Zaczepka na stołówce szkolnej. Wystarczył jeden drobiazg, by powstał problem ciągnący się do dziś i którego skutkiem jest moja obecność tutaj. Pamiętam to bardzo dobrze, to był poniedziałek w połowie września 2002 roku.
Prześladowanie w szkole, brak znajomych w niej.
1. Okrzyczenie mnie w przedszkolu przez dziewczynkę z "młodszaków", gdyż omyłkowo wszedłem do ich grupy zamiast do swojej (symboliczny początek moich problemów)
2. Spowodowanie pożaru rodzinnej działki letniskowej w wieku 12 lat
3. Czasowy związek
4. Praca
5. Wyprowadzenie się z domu
Jeśli chodzi o zmianę na gorszę to napiszę w punktach:
1.Moje narodziny
2.Dni w których ciągle walczyłam o to by moi bliscy lepiej żyli
3.Zdrada mojej matki ale innego rodzaju zdrada, nie ta która jest poszechnie tak znana
2.Prześladowanie przez inne dzieci
3.Prześladowania w szkole
4.Śmierć mojego dziadka, którego kochałam bardzo
5.Śmierć mojego wujka(brata mojego ojca), który był dla mnie prawie jak prawdziwy ojciec
6.Śmierć mojej babci (komplikacje, komplikacje,komplikacje...a to wszystko w naszych relacjach)
7.Śmierć mojego brata, który był dla mnie czasami jak brat bliźniak
O dziwo jak piszę o tym to jednocześnie widzę w tym negatywy oraz pozytywy czyli że te wydarzenia zmieniły mnie na gorsze ale również w niektórych sprawach zmieniły na lepsze :Stan - Uśmiecha się:

Zauważyłam że piszecie o tej zmianie na gorsze ale chcę żeby było po równo więc napiszę jakie wydarzenia sprawiły iż zmieniłam się na lepsze :Stan - Uśmiecha się:
Przede wszystkim zmieniła mnie na lepsze moja depresja, sprawiła że cierpiąc oczyściłam się po części i zrozumiałam wiele spraw. Dzień w którym zrozumiałam że jestem kimś więcej, że jednak nie jestem przeciętnym człowiekiem ponieważ jestem wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju ^_^ Do zmiany na lepsze przyczyniła się śmierć mojego brata oraz to co działo się po Jego śmierci. Dzień w którym prawie umarłam oraz w którym zostałam uratowana też mnie zmienił na lepsze :Stan - Uśmiecha się:
Hm jestem pewna że jest tego więcej :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt017
Życie skromne, ubogie gdzie było mało pieniędzy i harowanie by przetrwać, to mnie zmieniło na lepsze ponieważ nauczyłam się trochę pokory, jak prosić i jak dawać oraz dziękować gdy dają :Stan - Uśmiecha się: Dzień w którym zrozumiałam czym jest miłość bezwarunkowa i że moja mama kocha mnie miłością bezwarunkową nawet jeśli powiedziała mi wiele złego to wiem że zrobiłaby dla mnie wszystko ponieważ jest moją mamą a ja jestem dzieckiem :Stan - Uśmiecha się:

Jest tego o wiele więcej ale i tak już przesadziłam bo miało być jedno zdarzenie a nie z kilkanaście :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Odrzucenie i ignorancja przez koleżanki z klasy.
Pamiętam, że początkowo byłam rozgadanym, rozpieszczonym i głośnym dzieckiem...
W podstawówce byłam zwykle na marginesie klasy, młodsze dzieciaki mnie przezywały, przyjaciółki raz były raz nie... i zaczęłam być strasznym milczkiem, bałam się wszystkich i wszystkiego. W gimnazjum było jeszcze gorzej, doszło do tego, że jak byłam pytana to milczałam, nawet nie mogłam wykrztusić zwykłego "nie wiem".
W liceum mi przechodziło powoli, otwarłam się na ludzi, bo wreszcie miałam normalne osoby w klasie, poza tym inna szkoła i przezwiska za mną nie przyszły. To była ulga.
Poza szkołą to brak wsparcia rodziny, moja matka uwierzy prędzej nauczycielowi jakby był świętym jakimś - niż mnie. Jedyna jej próba ułatwienia mi życia w podstawówce zapoczątkowała prześladowania, co jest całkiem ironiczne jak na to teraz spojrzeć. Chyba coś jest nie tak z moim wyobrażeniem, że rodzice powinni zawsze stać po stronie dziecka...
1. Nadopiekuńcza mama przez którą nie chciałam wychodzić z domu
2. W przedszkolu, gdy wszystkie dzieci miały dziwny stosunek do mnie. A przy wyjściu z przedszkola większość z grupy stwierdziła, że nie chce trafić ze mną do podstawówki.
3. Moja naiwność, łatwowierność i bezmyślność w podstawówce gdy wpadłam w dziwne towarzystwo, a te osoby odepchnęły mnie stwierdzając, że jestem nudna i nieinteresująca.
4. Gimnazjum i ciągłe wyśmiewanie, traktowanie mnie jak dziwną, nienormalną wręcz.

Na dobrą sprawę jeszcze nie doświadczyłam jak to jest żyć bez fobii i raczej nie ma na to szans.
Z relacji rodziny byłam niezależnym dzieckiem, które wszystko chciało robić samo, a jak ktoś próbowałam mnie przytulić to się wyrywałam. Byłam strasznie otwarta na ludzi, ufna i wrażliwa.

Zmieniło mnie prześladowanie przez klasę do końca gimnazjum. Wiele razy wykorzystano moją naiwność. W liceum było już lepiej, ale byłam już tak zbita, że bałam się cokolwiek robić sama (nawet pójść do lekarza).

Teraz (może po samodzielnych 4 latach studiów) potrafię już to czy tamto sama załatwić, ale zawsze kosztuje mnie to oberwane skórki na palcach (obrywam ze stresu) i pogryzione wargi. W dodatku ciężko mi zaufać ludziom.
cthulhu napisał(a):1. Nadopiekuńcza mama przez którą nie chciałam wychodzić z domu
2. W przedszkolu, gdy wszystkie dzieci miały dziwny stosunek do mnie. A przy wyjściu z przedszkola większość z grupy stwierdziła, że nie chce trafić ze mną do podstawówki.
3. Moja naiwność, łatwowierność i bezmyślność w podstawówce gdy wpadłam w dziwne towarzystwo, a te osoby odepchnęły mnie stwierdzając, że jestem nudna i nieinteresująca.
4. Gimnazjum i ciągłe wyśmiewanie, traktowanie mnie jak dziwną, nienormalną wręcz.

Na dobrą sprawę jeszcze nie doświadczyłam jak to jest żyć bez fobii i raczej nie ma na to szans.
Najgorsze z tego jest to uczucie ze wszyscy cie olewaja.. I nikt nie rozumie, nie pomoze nie pogada. Mam to samo, ale jak to jest bez fobii czasem udaje mi sie poczuc, gdy mam dobry dzien i od rana bylam na zewnatrz cos robilam. Szkola sie nie liczy bo to tylko pogarsza.
Takim pierwszym ważnym wydarzeniem, które mnie zmieniło, nie, nie mnie samą zmieniło, ale raczej styl mojego bycia, była przeprowadzka z dużego miasta na zad...wieś. Choć i tam, w mieście, nie miałam może mnóstwa koleżanek i kolegów, no jednak tutaj po prostu musiałam przywyknąć do pustelniczego trybu życia. W sumie prowadzę go do dzisiaj, z mniejszymi i większymi wyskokami towarzyskimi.

Jako drugie to mój zawalony egzamin na kartę rowerową, który spowodował, że samoocena 11-letniej dziewczynki z hukiem uderzyła o dno. Niby taka głupota, egzamin potem ostatecznie zaliczony, ale do dzisiaj żywię niechęć do używania rowera.

Trzecim wydarzeniem będzie pewna gimnazjalna relacja, przez którą straciłam zaufanie do ludzi, a z czasem dostrzegłam w tym także moją winę i zaczęłam siebie nienawidzić.

Wydarzenie czwarte- pogrzeb wujka ok. 1 roku temu. Poznałam prawdziwy obraz mojej rodziny, ukrywany przede mną w czasie mojego dzieciństwa. Dość to przykre, kolejna rysa dotycząca zaufania i ludzkiej szczerości.

Piąte mogę ogólnie nazwać jako wakacje przed pierwszą klasą liceum/ początek liceum, czyli w sumie Mój Upadek- psychiczny, fizyczny, towarzyski. Albo po prostu moje młodzieńcze, nieco wybujałe zresztą, pragnienia, ambicje i plany uderzyły w szarą ścianę rzeczywistości.

Jednak wydarzeniową wyliczankę zakańczam szczęśliwie. W tym roku brałam udział w pewnym konkursie, który tak naprawdę chyba pokazał mi kim jestem oraz co mnie, jak to się mówi, jara :Stan - Uśmiecha się: W dodatku było to coś, czego się nie spodziewałam.

Oby teraz kolejne wydarzenia były tylko dobre!
Urodziłem się.
1) Patologiczna rodzina
2) Wyprowadzka w młodym wieku
3) Oczekiwania innych
4) Kłótnie z siostrą
5) Pożegnanie z bratem
6) Prawda, która wyszła na jaw
7) Współuzależnienie
8 Bycie dziwaczką w liceum
9) Patologiczny związek
10) Przeprowadzka do Szczecina
Naprawdę dobry temat, szacuneczek, mi osobiście najbardziej zryła beret nieszczęśliwa miłość między 2. a 3. klasą gimnazjum po której nie mogłem się pozbierać przez 4 miesiące, oraz gimnazjum, gdzie byłem gnębiony, szczególnie w 3. klasie, ponieważ nie rozmawiałem z ludźmi z klasy gdyż byłem w bardzo złej kondycji psychicznej.
1. Banie się własnej babci w wieku ok 2-3 lata i przy tym brak reakcji rodziców, to był pierwszy sygnał mojej fobii. Ogólnie wychowanie mnie przez rodziców. Kocham ich bardzo dobrze się czuję z nimi jednak taka jest niestety prawda, że jak ja chciałam np. chodzić na basen, do harcerstwa to w ogóle nie działali w tej kwestii nie pomagali np. z dowozem mnie zapisaniem itp. wtedy kiedy jeszcze chciałam i się nie bałam.

2. Pierwsza samotna kolonia. Dotarło do mnie, że nikt mnie nie lubi. Nie miałam z kim być w pokoju i zostałam dokoptowana do starszej dziewczyny. Płacz itp. błagałam rodziców, żeby mnie zabrali i tak po tygodniu zrobili.

3. Usłyszenie na imprezie sylwestrowej w liceum prosto w twarz: "ale ty jesteś brzydka"

4. Przejęzyczenia zacięcie stress w kontaktach z ludźmi który się uwydatnił

5. Nie powodzenia w pracy

6. Zazdrość jak mają inni w moim wieku (rodziny, podróże, praca, perspektywy). Chodzi o porównywanie ich do mnie z czego wynika jaka jestem beznadziejna. Jak również w rozmowach z ludźmi, że nic nie robię tylko studiuję nie mam pasji itp. to jestem beznadziejna.
1) Syndrom DDA
2) Rodzina patologiczna
3) Prześladowanie w szkole
4) Brak wzorców wśród dorosłych
5) Poczucie, że jestem beznadziejny, które pojawiło się w późnej podstawówce
6) Złe kontakty z rodziną
Teraz to nawet sukcesy w Liceum(konkursy, znalezienie zainteresowań) mi nie pomogły. Potrzeba jakiegoś silniejszego bodźca.
Stron: 1 2