PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Radzenie sobie ze stresem, egzaminy , pozytywne aspekty fobi
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Cześć. Jestem studentem i ostatnio zauważyłem ,że zdecydowanie moim ulubionym okresem w roku jest... sesja. Tak, dla wszystkich zdrowych ludzi może wydawać się to niemożliwe. Nie lubię się uczyć, więc zawsze mam poprawki... ale ja to lubię! Dlaczego? Otóż są to sytuacje powszechnie uważane za stresowe. Każdy się denerwuję. W takich sytuacjach czuję się jak ryba w wodzie. Ja codziennie przeżywam stres, gdy wszyscy inni są zrelaksowani. Jest to jedyny okres w roku, gdzie jestem na równi z innymi. KAŻDY SIĘ BOI. Z tym ,że ja mam dużo więcej doświadczenia - mam przewagę. Do tego rozmowy z innymi są głównie na temat uczelni. Nie lubię gadać o sprawach prywtynych itp, sprawy zaliczeń wydają mi się najbardziej naturalnym tematem, którego się nie boję... I kolejny powód... egzamin trwa z reguły 1h, potem 5 minut gadania jak to źle poszło i można iśc do domu , do swojej samotności ... :Stan - Uśmiecha się: Ktoś też tak ma? :Stan - Uśmiecha się:
To zależy czy komus zależy. Mnie sesja nie stresowała w ogóle i nie uważam żeby to było godne uwagi. I też ją lubiłem bo zajęć nie było.

Z punktu widzenia osoby z fobią w egzaminach ustnych nie jest to zbyt stresujące chyba, że by to było przy wszystkich a pisemny w ogóle nie jest stresujący bo nikt się na ciebie nie gapi tylko na swoją kartkę.
Owszem, sesja dla mnie zbytnio stresująca nie jest. Podchodzę do niej raczej w dość neutralny sposób, bo w sumie na studiach średnio mi zależy. Wtedy wychodzi kto dobrze radzi sobie ze stresem i nie mogę powiedzieć żebym jakoś szczególnie zostawał w tyle, można nawet powiedzieć że bywa wręcz przeciwnie. Faktem jest też, że egzamin się pisze raz-dwa i do domu, a nie po 10-12 godzin na zajęciach co tydzień czy dwa (zaoczne), co dla mnie bywa uciążliwe i męczące.
Sesji nie znosiłem z jednego powodu - to czekanie an egzamin, ta egzaltacja, ekscytacja, sraczka i pieprzenie o tym co kto umie, czego nei umie, jak po+:Ikony bluzgi kochać 2: jest podręcznik, jak głupie były cwiczenia, jakie były pytania, co trzeba w 5 min z szybością nadświetlna powtórzyć... Boooże, jeśli coś upiornego zakłóca marzenia o cofnięciu sie w czasie, to atmosfera przed egzaminem.
Ona jest znosna tylko, gdy jesteś perfekcyjnie przygotowany i możesz wszystko i wszystkich olać. Ale jeśli choc jedną rzecz też musisz sobie przypomnieć - to już wpadłeś... Poza tym, umiesz czy nie umiesz - ględzenie o nastawieniu wykładowcy, o pytaniach, o tym jakie były ćwiczenia i jak nieprzystępny podręcznik prof. R. (a g...o prawda, swietny był) - masakrują...
Zas napisał(a):Sesji nie znosiłem z jednego powodu - to czekanie an egzamin, ta egzaltacja, ekscytacja, sraczka i pieprzenie o tym co kto umie, czego nei umie,
Też tego nie lubiłem, im dłużej się czekało na wejście na egzamin tym większy stres się robił. I jeszcze ciągłe przekrzykiwanie się ludzi z grupy, kto czego nie umie a i tak później ten co najbardziej niby nie umiał zdawał najlepiej
Gelo napisał(a):Do tego rozmowy z innymi są głównie na temat uczelni. Nie lubię gadać o sprawach prywtynych itp, sprawy zaliczeń wydają mi się najbardziej naturalnym tematem, którego się nie boję... I kolejny powód... egzamin trwa z reguły 1h, potem 5 minut gadania jak to źle poszło i można iśc do domu , do swojej samotności ... :Stan - Uśmiecha się: Ktoś też tak ma? :Stan - Uśmiecha się:

Też to zauważyłem. Zawsze jak kończy się semestr to nagle mam z kim gadać, do tego mój telefon, który przez cały semestr milczy potrafi dzwonić po kilka razy dziennie. Jakoś w tym czasie zawsze czuje się bardziej zżyty z ludźmi :Stan - Uśmiecha się:
Co, do kujonów każdy dzwoni po notatki?
NIe, nie z sympatii, miśki, każdy ma was w dup*e.
wiemy Zasiu, swiat jest zuy i nikt nie pokocha fobika


dzielenie sie notatkami nie wywola u nikogo przyplywu milosci, ale na pewno jest jedna z wielu metod na to by zaprezentowac sie z lepszej strony, no i -przede wszystkim- mozliwoscia na interakcje. fobicy uskarzaja sie notorycznie na problem braku tematu do rozmowy, 'wspolnej plaszczyzny', a to juz jakas jest.

-------

anyway, tez nie stresowalem sie przed egzaminami, choc przed matura ustna kiedys tak - z wiadomych powodow- choc udalo mi sie na tyle dobrze nastawic, ze poszlo mi ok.

same egzaminy pisane nie stresuja mnie za bardzo. mam nawet wrazenie, ze akurat w takich sytuacjach potrafie intuicyjnie obnizac poziom stresu do poziomu, ktory mnie rozbudza, ale nie rozkojarza.

z drugiej strony stres, taki w innej formie, wyrazony w obawie o poczucie wlasnej wartosci, sprawia ze namietnie prokrastynuje i ucze sie na ostatnia chwile.
i czuje, ze sie na tym przejade srogo w koncu.
Daruj sobie. Nie tylko nikt cię nei pokocha, ale dla nikogo nie staniesz sie też dobrym kumplem ani nawet znajomym choćby twoje notatki były staranne jak dzieła klasztornych kopistów. Będziesz "tym od notatek". Nic ci też nie da prezentowanie się z dobrej strony - a pardon, faktycznie, będziesz neutralną postacią, a nie dzikusem i dziwakiem. Nie przedstawiaj więc tego w świetle jakiejś okazji do zapoczątkowania "relacji", bo akurat takie relacje to większość mimo wszystko miewała, tylko że nie prowadzą one do niczego szczególnego. A jak już chcemy być ultra-precyzyjni - może pożyczenie notatek na początku pierwszsego roku jest znakomitą okazja by cos pociagnać dalej, natomiast z relacji opisywanych wyzej nie ma się co cieszyc, bo to juz tylko jedno wielkie g...o. Zresztą, piszący chyba też to czują, bo zauważają ze to tylko pozory zżycia sie z ludźmi. Nie wiem po co więc zakłamywać rzeczywistość.
pozyczenie komus notatek nie sprawia ze staje sie on przyjecilem z automatu?

ojej, chyba zaszyje sie w domu znowu, jednak tylko mi sie wydawalo ze wyleczylem sie w fobii.


Cytat:dzielenie sie notatkami nie wywola u nikogo przyplywu milosci, ale na pewno jest jedna z wielu metod na to by zaprezentowac sie z lepszej strony, no i -przede wszystkim- mozliwoscia na interakcje. fobicy uskarzaja sie notorycznie na problem braku tematu do rozmowy, 'wspolnej plaszczyzny', a to juz jakas jest.
znajomy = przyjaciel?
Nie, to nie jest żadna wspólna płaszczyzna i interakcja warta bycia zadowolonym. Oczywiście każdy fobik i tak pewnie przeżywa to jak renifer wiosnę, a fakt, że mógł komuś pomóc i jego notatki się przydały.. no wow! (Tak, też studiowałem) Ale to jak radość ze wymieniają z tobą służbowe maile. Fajnie zaklina sie w ten sposób rzeczywistosć, tylko rzadko coś z tego wynika - dlatego tutył wątku jest koszmarny - jakie pozytywne aspekty?

Ach, bardzo sie cieszę zę w twoim wspaniałym mieście w pierwszym szpitalu zaprosili cię na leczenie i podsunęli ci wszystko pod nosek od pierwszej wizyty, łącznie z najskuteczniejszą terapią, nie musisz o tym przypominać na każdym kroku.
Blank napisał(a):dzielenie sie notatkami nie wywola u nikogo przyplywu milosci, ale na pewno jest jedna z wielu metod na to by zaprezentowac sie z lepszej strony, no i -przede wszystkim- mozliwoscia na interakcje. fobicy uskarzaja sie notorycznie na problem braku tematu do rozmowy, 'wspolnej plaszczyzny', a to juz jakas jest.
nie wiem, moze ujalem to zbyt zwiezle? tutaj oczywscie mowie o tym, ze to tylko jedna z metod na interakcje. warto korzystac z takich drobnych okazji, bo pozwala na obycie sie z ludzmi. Zaprawde powiadam wam - nie znam innego sposobu na poznawanie ludzi niz poprzez interakcje z nimi (roznego rodzaju).

Pozyczenie notatek znajomego nie stworzy, ale jak juz wspomnialem (i zacytowalem dwa razy) jest to jakas interakcja i tez trzeba byc z takich zadowolnym - bo czemu nie?
i podchodzic do tego racjonalnie


Cytat:Ach, bardzo sie cieszę zę w twoim wspaniałym mieście w pierwszym szpitalu zaprosili cię na leczenie i podsunęli ci wszystko pod nosek od pierwszej wizyty, łącznie z najskuteczniejszą terapią, nie musisz o tym przypominać na każdym kroku.
??


anyway, tak czytam twoje posty ostanio i mam wrazenie, ze twoj egocentryzm w koncu cie zameczy. Najpierw masz pretensje do siebie (jestes do niczego, za slaby - cale twoja historia ma ci o tym przypominac). Podejrzewam, ze probujac bronic sie przed depresja zaczynasz po jakims czasie miec pretensje do calego swiata, co -moze to moje zboczenie tylko- odczytuje w 90% twoich postow. I tak na przemian w zasadzie, choc ostatnio wiecej jest ataku na zewnatrz niz do wewnatrz?

Przestan tak sie skupiac na sobie, wyluzuj, niczyja wina, ze jest jak jest. Daj spokoj sobie i swiatu, po prostu rob swoje - lecz sie, rozwijaj czy nazwij to jak chcesz.
Zajmij się lepiej swoim narcyzmem niż moim egocentryzmem. Z twoich postów wynika, ze nie jesteś w tym wiele lepszy ode mnie i ostatnio doładowujesz swoje ego ocenami z testów. Jeśli mam pretensje, to do konkretnych osób, np. "specjalistów" z których na razie każdy zostawiał mnie z niczym, zamiast użyć swojej specjalistycznej wiedzy i coś mi doradzić

No i niestety ten świat jest taki straszny, zę nie każdy jest za+:Ikony bluzgi kochać 2:, najbardziej lotnym na oddziale pacjentem. I nie każdy może sobie pozwolić na - jak to piszesz - wyluzowanie. Moze dlatego, zę jest ślepy na jedno oko i do większości prac raczej go nie wezmą, a może dlatego, że 65 matka z niską emeryturą nei zagwarantuje mu bycia wiecznym studentem, choć w sumie po studiach, jakie skonczył, niespecjalnie ma wybór - dlatego zachowawczo nie może wpieprzyc całej zaoszczędzonej kasy w prywatne terapie i wizyty u lekarzy,, którzy w jego meiście najefektywnej przyjmują prywatnie - a przynajmniej musi się nad tym bardzo mocno zastanowić. Ale faktycznie, przed niektórymi to pięć lat luzu.

__________________________________________________________________________

Mozę z bardzo uderzył mnie pierwszy post, ale ja znam doskonale to jednodniowe poczucie bycia w grupie, bo akurat jest wielki straszny egzamin. Być mozę autorzy podchodzą do tego zdroworozsądkowo i nei twierdzą zę sesja jest fajna bo można z kims pogadać. Tzn. pewnie tak czy inaczej twierdzą - ważne by wiedzieć, zę to eni sukces. Sukces jest wtedy, gdy gadają z tobą poza sesją - a ty gadasz z nimi. I że zadowolenie ze zdawkowych rozmów nie moze byc czymś, co popchnie nas w relacjach dalej.
nie mialem kasy na prywatne terapie, u terapeutki bylem 3 razy. oddzialy w szpitalach ktorych bylem: jeden ogolny, czyli takie zbiorowisko ludzi z problemami- nie ma tam zadnej prawdziwej terapii. Drugi - terapia grupowa, w nurcie ktory na fobie spoleczna moze pomoc najmniej.


nie urodzilem sie w czepku, nie bylem najbardziej lotnym chlopakiem. Moja 'fobia' nie przeszla mi w tydzien. Nie chce mi sie licytowac kto mial gorzej, bo mialem okazje uslyszec takie historie ludzi, ktore wydawaly sie nierealne w swoim okrycienstwie. O takich rzeczach to sie niby wie, ze sie dzieja - ale trudno uwierzyc, ze naprawde wsrod nas. Wiec mi zwyczajnie glupio udawac, ze mialem niesamowicie zle.

tak naprawde najwiecej leczylem sie sam, a te szpitale, to byl koniec drogi jesli chodzi o fobie spoleczna - juz bardziej efekty niz przyczyny. Choc jesli chodzi o moje leczenie to nie jest jeszcze koniec. Teraz mnie nie stac, ale jest na tyle dobrze u mnie, ze moge 'przedluzac'.

masz ciezko? wierze. Nie sadze, zebys rejestorwal sie tutaj przez przypadek. Tylko skoro czujesz czas Ci ucieka, to skup sie na tym, co mozesz zmienic. Nie wiem czy potrzebujesz przejsc taki okres, wyrzucic caly zal z siebie? Ale w zasadzie, od samego poczatku, w twoich wypowiedziach czesto zawarta jest pretensja czy to do siebie czy do innych, do lekarzy, do forumowczow, do dawnych znajomych, w ogole do ludzi. Nie wiem dokad to zmierza? Moze to potrzebne.

W sumie, to zostawilbym to w spokoju, ale zaintrygowala mnie twoja postawa vs skargi na brak znajomych. Pomijajac fobie - z takim podejsciem to naprawde nie dziwne (?)

No ale daje juz spokoj
Zas robisz się naprawdę nieprzyjemny. To niczyja wina, że jesteś w takiej sytuacji a nie innej, więc się nie wyładowuj na kimś komu się poprawiło. Poza tym żalisz się na brak kasy i na to, że Ciebie do pracy nie przyjmą a podejrzewam, że nawet nie próbowałeś szukać. A no i jesteśmy po tych samych studiach, więc na studia wszystkiego nie zwalaj.

Poza tym to ja na drugim roku pożyczyłam notatki zupełnie nieznanej osobie i kumplujemy się do dzisiaj.
To ciekawe, bo z twoich opisów drogi do wyleczenia i terapii - które jeszcze pamiętam - wynika coś zgoła odmiennego, jeśli chodzi o rolę i efekty samoleczenia oraz szpitalnej terapii. Że o przechwalaniu się kto był największym kozakiem na oddziale nie wspomnę. Widać jednak jesteś lotny.

Ja na terapii byłem - niewiele mi dała. Widać jestem oporny i głupi, i wcale się nie skarżę, stwierdzam fakt. Gdy szukałem cbt znalazłem w intranecie jedno ogłoszenie. Też mnie nie stać.
Słąbo wychodzi mi jak wdiać to skupianie sie na tym, co mogę zmienić...

Ciekawe że zawsze kują wszystkich w oczy pretensje. To interesujący paradoks nie powinienem ich np. mieć do lekarzy, bo ode mnie wszystko zależy, ale do siebie też nei powinienem. Ale tak - nie podoba mi się, jak ułożyło się moje życie. I faktycznie nie ma sensu licytowanie się, kto miał gorzej, Bo obiektywnie mozę wyjść, zwłaszcza pod względem materialnym, ze na tle mojej dzielnicy maiłem za+:Ikony bluzgi kochać 2:...

A ostatniego zdania nie rozumiem - chodzi ci o moja postawę w tym wątku? Nie mam nic do dodania. Chyba, zę chcesz mi znowu imputować, ze z premedytacją przedmiotowo/jak ostatni cham traktowałem znajomych ze studiów. Wysłałbym ci ostatnie 140 SMS-ów wymienionych na przestrzeni 1,5 roku z dwiema jedynymi znajomymi, to mozę byś sie odczepił, ale... to chyba nie jest dobry pomysł.
___
Cytat:To ciekawe, bo z twoich opisów drogi do wyleczenia i terapii - które jeszcze pamiętam - wynika coś zgoła odmiennego, jeśli chodzi o rolę i efekty samoleczenia oraz szpitalnej terapii. Że o przechwalaniu się kto był największym kozakiem na oddziale nie wspomnę. Widać jednak jesteś lotny.
prosilbym zebys poswiecil moim opisom wiecej uwagi, bo przed chwila napisales ze mialem podstawiona "idealna terapie dla fobii pod nos".

na najzwyklejszy oddzial ogólny do szpitala psychaitrycznego trafilem mimo braku ubezpieczenia (bo nie pracowalem ani nie uczulem sie) tylko dlatego bo bylem 'pacjentem w psychozie' (a takowi nie musza miec ubezpieczenia by sie leczyc psychiatrycznie). Nie wiem jak to sie ma do tego dosc przyjemnego opisu ktory przedstawiles.
I tak, to prawda, ze mniej-wiecej od srodka pobytu czulem sie tam dobrze, ale jak juz wspomnialem- byl to efekt wczesniejszego leczenia. To byl jakby taki momemnt 'oswiecenia' gdzie pozbywszy sie wielu ograniczen, zobaczylem ze moge w zasadzie robic "co chce" (oczywiscie nie przebiegalo to zupelnie bezstresowo). Wtedy moim problemem nie byla juz tak bardzo fobia, a raczej wyjscie z obojetnosci, biernosci. To wszystko zostalo napisane przeze mnie.


Cytat:Ja na terapii byłem - niewiele mi dała. Widać jestem oporny i głupi, i wcale się nie skarżę, stwierdzam fakt. Gdy szukałem cbt znalazłem w intranecie jedno ogłoszenie. Też mnie nie stać.
Słąbo wychodzi mi jak wdiać to skupianie sie na tym, co mogę zmienić...
Szukaj dalej. Szukaj innych metod. Szukanie winnego w sobie czy w losie nie sprawi przeciez ze nagle bedzie lepiej. Nie rozumiem sensu tego zabiegu tak naprawde.


Cytat:Ciekawe że zawsze kują wszystkich w oczy pretensje. To interesujący paradoks nie powinienem ich np. mieć do lekarzy, bo ode mnie wszystko zależy, ale do siebie też nei powinienem. Ale tak - nie podoba mi się, jak ułożyło się moje życie.
Tez mam pretensje do lekarzy.

Cytat:A ostatniego zdania nie rozumiem - chodzi ci o moja postawę w tym wątku? Nie mam nic do dodania. Chyba, zę chcesz mi znowu imputować, ze z premedytacją przedmiotowo/jak ostatni cham traktowałem znajomych ze studiów. Wysłałbym ci ostatnie 140 SMS-ów wymienionych na przestrzeni 1,5 roku z dwiema jedynymi znajomymi, to mozę byś sie odczepił, ale... to chyba nie jest dobry pomysł.
byc moze moje wnioski wynikaja z nadgorliwosci. oczywiscie nie wiem jak ty funkcjonujesz w realu.
Mowie tylko jaki obraz Ciebie wylania mi sie tu: kogos mocno skrzywdzonego, ale zgorzknialego, z pretensjami.

ale przyznaje ze ten temat to tylko pretekst dla mojej wypowiedzi.

choc z drugiej strony, fakt ze naiwnoscia jest sadzic, ze pozyczenie komus notatek sprawi, ze ktos (tylko z tego powodu) sie z toba zaprzyjazni.
ale taka sama naiwnoscia jest wiara, ze nie warto tego robic, bo ludzie i tak oleja.
Bo zdrowi ludzie myślą raczej "chcę, albo nie chcę" a nie "warto" czy "nie warto". To kompletnie nieprzystająca do rangi wydarzenia kategoria. Zresztą nie chodziło o "warto" tylko o "kurde, kurde, kurde, nie jestem sam!"

Pewnie na;leży skończyć tę rozmowę nei an temat, ale mam dość pałętania się od drzwi do drzwi i szukania, oraz przekonywania się, ze i tak :Różne - Koopa: to daje. Nie doszukuj się tylko wszędzie zabiegów. Niestety neiktórzy trafii tutaj zanim stali sie smiali, szczęśliwi i za+:Ikony bluzgi kochać 2:.

Na wspomnienie szpitala matka zareagowała histeria, płaczem i "ale po co chcesz iść do spzitala do tych wariatów, o jezu jezu za co ja tak cieprię" Nie piszę o tym, by stwierdzić, ze nigdy nie pójdę, ale fajna atmosfera...

A tę nadgorliwość wykazujesz od dawna. Tylko ja nie wysłałem dziś znajomej wiadomości "i co, fajne walentynki, nie? A żeby ci ktoś to serce złamał" Chyba jednak opublikuję te SMSy, tylko zmienię imiona i wytnę jakieś nazwiska wykładowców...
ja sie tak denerwowalam, ze mi sie charakter pisma zmienial. Usmialam sie, dobry jestes, wazne zeby "swoj" sposob miec. Ja sie na poprawkach odnajdowalam (moj sposob myslenia, inny ale bazuje na tym samym). Hahaha Kazdy orze jak moze.