PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wymówki
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mam nadzieję, że nikogo moja aktywność nie męczy... ale żal mi dupę ściska jak widzę, że tak potrzebne forum jest mało użytkowane. Dlatego zakładam nowy topic, którego mam nadzieję jeszcze nie było. W tej stercie ciężko do tego dojść.


Do meritum.... Jak wy sobie radzicie z różnymi wymówkami dotyczącymi wyjść, spotkań itp. Co mówicie jak gdzieś wasz znajomy chce wyrwać was z domu a wy nie macie ochoty iść z oczywistych względów? Jak odpowiadacie na to, że jesteście tacy skryci, małomówni, zazwyczaj z boku, nie trzymający się ludzi? Wątpię w to, że odpowiadacie wtedy "sorki mam FS, to przez to". Sądzę, że jest to często przewijające się zdarzenie w naszym ciężkim :Memy - Cool Doge: życiu. Co w takich sytuacjach robicie? Jak się przy tym czujecie? Bardziej interesuje mnie co czujecie przy czymś takim niż już sam motyw wymówki.


U mnie to zależy dużo od samopoczucia. Jak wyłapię doła, to nawet nie odbieram telefonu od osoby, która wiem, że może chcieć się spotkać a ja tego nie chcę. W nieco lepszym stanie liczę, że będzie coś ciekawego się działo i odbieram (tzn. nie powodującego pogorszenia nastroju). Czasem odpowiem w prost: "nie chcę mi się", tylko dużo osób łapie wtedy focha, to się staram tego unikać. A typowymi wymówkami to brak czasu, coś robię sorki... (ale nie lubię strasznie kłamać i zmyślać, co z resztą ciężko mi przychodzi, to nie mówię co dokładnie robię). Po tym jednak jak odmówię, to przychodzi po kilku minutach myśl, kurcze może jednak by wyjść? I takie bicie się z myślami. Czasem żałuje, ale nie zmieniam już decyzji, bo staram się być konsekwentny i stanowczy do bólu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Co Ty robisz? Ja nie mam z tym problemu akurat.
Ja mam podobnie, najczęściej odmawiam i potem żałuję, ale swój żal zostawiam dla siebie. Kiedyś próbowałam to przełamać i starałam się możliwie często zgadzać się na takie propozycje, tym bardziej że jakaś część mnie chce przebywać z ludźmi.
I najczęściej jak przyszło co do czego, czułam się bardzo nieswojo i żałowałam, że nie zostałam jednak w domu. Bo uczucie skrępowania wśród ludzi jest wyjątkowo nieprzyjemne. Myślę, że bardziej nieprzyjemne niż ewentualne żałowanie odrzucenia takiej czy innej propozycji. Dlatego wymawiam się, czy to nadmiarem obowiązków, czy złym samopoczuciem. Tak czy siak, na pewno nie mówię, że nie mam ochoty iść ze znajomymi. Wyjątkowo przy tym nie lubię zaproszeń na wspólne posiłki w okienkach między zajęciami na uczelni. Nienawidzę jeść publicznie i kiedy jest mi proponowany taki wypad na obiad w mieście, mówię, że mam już obiad w domu, nie chcę, by się zmarnował albo że nie mam kasy przy sobie xD
KASIA8844 napisał(a):Co Ty robisz? Ja nie mam z tym problemu akurat.

No a ja mam, dlatego o tym piszę :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: A jeśli Ty nie masz to gratuluję. Tylko pozazdrościć.

@nickt
Dokładnie... raz na jakiś czas wychodzę. To wtedy jest fajne, ale tak częściej to jakoś staję się coraz bardziej aspołeczny wobec tych ludzi... A jak tylko np. raz w tygodniu to jakoś lepiej wygląda. Bo często wychodząc staję się jakiś drętwy, mniej się udzielam, mniej mówię. Nie wiem skąd to się bierze :Stan - Niezadowolony - Obraża się:
Również nie lubię tego skrępowania podczas jedzenia wśród innych. Pić mogę i nawet lubię :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ale jeść to nie.

Gość

Ja staram się unikać wymówek. Jak ktoś się chce spotkać, czy coś (co rzadko się zdarza) to traktuję to jako szansę i nie pozwalam sobie odmówić bo wiem, że muszę pchać się między ludzi, a jak z czegoś zrezygnuję to będę tylko żałowała. Poza tym wiele można zyskać a mało jest do stracenia. Oczywiście nerwy są, ale trzeba pokonać lęk a nie cofać się.
Czasami czuję się wśród ludzi na prawdę źle ale to nic - przynajmniej nie stchórzyłam. Mogłam tymczasem siedzieć w domu bezczynnie i rozpaczać.
SpaceDementia napisał(a):Poza tym wiele można zyskać a mało jest do stracenia. Oczywiście nerwy są, ale trzeba pokonać lęk a nie cofać się.
Czasami czuję się wśród ludzi na prawdę źle ale to nic - przynajmniej nie stchórzyłam. Mogłam tymczasem siedzieć w domu bezczynnie i rozpaczać.

Popieram :Stan - Uśmiecha się:. Trzeba być wytrwałym a lęk to tylko lęk, można go pokonać (albo zignorować, jak kto woli :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: )

Ja nie zawsze jestem taka stanowcza wobec siebie ale ostatnimi czasy jakoś łatwiej jest mi powiedzieć "tak" niż "nie mogę" :Stan - Uśmiecha się:. Jak jestem w dołku albo nie czuję się na siłach to wtedy jest mi najtrudniej zgodzić się na jakiekolwiek wyjście. Jak przegrywam tą wewnętrzną walkę z moimi lękami to zazwyczaj mówię że "brzuch mnie boli" albo że "bardzo się źle czuję no i włosy mam takie brudne" :Stan - Uśmiecha się - LOL: . Ja to czasami mam dziwne wymówki, a zresztą nie potrafię kłamać więc od razu druga osoba kapuje że po prostu nie chcę iść, ciekawe jest to że się nikt nie czepia, to chyba dlatego że strasznie się stresuje gdy kłamię i w ogóle wyglądam jakbym była jakoś poważnie chora :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Dzisiaj mi się nie chce, Nie mam nastroju, humoru. Nie dzięki. Może jutro itd. Zależnie od sytuacji. PS: Fajny temat, choć bardziej ciekawi mnie dlaczego odmawiamy, a nie jak.
Jak się dobrze zastanowię, to praktycznie nigdy się nie wymawiałem od takich rzeczy. Ostatnimi czasy za rzadko mnie takie zaproszenia spotykają, więc głupotą było by odmawiać.

Gość

zzz
Ja nie mam takiego problemu, bo mi rzadko coś ktokolwiek proponuje. A jeśli już się to zdarzy to idę szczęśliwy.
Zależy jakie to wyjście, jeśli do znajomych gdzie jest tylko kilka osób to nie odmawiam. Jeśli ma być to wypad na imprezę w jakimś klubie to odmawiam zawsze (szczęściarą jestem, że znajomi nadal próbują mnie na takie wyciągnąć, ale jakoś nie potrafię się przełamać). Kino, teatr czy koncert nie ma problemu choć czasem wymawiam się zmęczeniem, brakiem kasy czy czasu... Zawsze żałuję, że nie wyszłam i dlatego mimo wszystko staram się korzystać z propozycji (z różnym skutkiem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:).