PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nie starajmy się na siłę zmieniać!
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
W samotności jakoś lepiej.Też tak mam.Na ogół mam doła z powodu FS,mnóstwo innych problemów(kompulsywne jedzenie) ale czasem przeżywam piękne chwile, które wynagrdzają mi wszelkie bóle.


Mi pomaga religia-pismo świete,katechizm,modlitwa.Jestem jakoś bardziej uduchowiona niż reszta osób niedotkniętych fobią.Jestem pewna, ze każdy z Was ma możliwości żeby być bardziej uduchowionymi.W tym tkwi siła jaką dają trudności związanie z fobią s.
Mój apel:nie zmieniajmy się na siłę, gdyż świat potrzebuje także małómównych, nieśmiałych ludzi!


Już był podobny post,jakże optymistyczny,o przesłąniu takim samym,ale już nie wiem jaki miał tytuł i jaką kategorię.
Ja chce po prostu byc soba. Bez ograniczen. Bez tej fobicznej klatki. To wszystko nie jest czescia mojego charakteru i zamierzam z tym skonczyc. Ostatnie depresyjne stany raczej sklaniaja mnie ku temu zeby sie odduchowic i bardziej skupic na tym co fizyczne :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Gdyby to był facebook zaznaczyłabym twoją odpowiedz jako ''lubię to''!
new one napisał(a):Mój apel:nie zmieniajmy się na siłę, gdyż świat potrzebuje także małómównych, nieśmiałych ludzi!

Do czego?
Właśnie, dobre stwierdzenie - do czego? Mi się wydaje, że tacy ludzie nie są szczęśliwi w społeczeństwie, bo owo społeczeństwo nie zaprząta sobie głów ludźmi, z których trzeba coś wyciągać na siłę. I robi się takie błędne koło. Ja obstaję przy tym, że do pewnego stopnia trzeba się zmienić i pokonać własne lęki. Nie znaczy to, że zmiana musi być o 180 stopni i trzeba się nieśmiałości wyzbyć całkowicie. Ale jakoś się dostosować do życia wśród ludzi należy, bo oni się do jednostki nie dopasują.
Ciekawą kwestię poruszyliście.
Jedni mówią zmień się w końcu ! Drudzy nie pozuj, bądź sobą, bądź naturalny i pozostań sobą.... I tak źle i tak nie dobrze. Zmienić się jest baardzooo trudno i wymaga dużo siły, pozostanie sobą znaczy, że godzimy się z fobią i tkwimy w aspołecznej formie, ale dalej kierujemy się tym co nam w duszy gra (bo tak przecież jest).

Dlatego tak sądzę, że new one uważa, że lepiej pozostać sobą, naturalnym człowiekiem, a nie sztucznym, zmienionym wedle widzi mi się tego nowoczesnego świata. Tylko tak się nie da funkcjonować :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Uduchowienie może jakoś pomaga zaakceptować siebie, ale ja nie czułbym się w taki sposób dobrze. Nie zamierzam też jakiś gigantycznych zmian, wszystko powoli. Wolę pozbyć się przynajmniej w niewielkim stopni FS, które hamuje mnie w mojej samorealizacji i czerpania przyjemności z otaczającego mnie świata.
Zawsze trzeba pozostać sobą ale trzeba się pozbyć tego strachu przed światem, to tak na wypadek gdyby od czasu do czasu przyszła nam ochota na coś nowego :Stare - Śmieje się głupkowato:
Nie jestem wierzący, ale uważam że masz rację. Jesteśmy trochę odcięci od tego wulgarnego i agresywnego świata dlatego mamy bardziej rozwiniętą empatię. Duchowo mi taki stan bardzo pasuje, jednak w dzisiejszych czasach słabe jednostki zawsze będą ofiarami. W życiu na każdym kroku trzeba walczyć o swoje, liczy sie tylko materializm...
Nawet nie da się od tego uciec, żeby żyć każdy musi płacić podatki, pracować.
Wydaje mi się, że jedyny sposób aby pozostać sobą to wynieść się do lasu i dożyć tam starości, w końcu praludzie jakoś żyli, a byli o wiele głupsi niż jesteśmy teraz. Po co nam prąd, internet i wszystkie te zjadacze czasu które tylko nas uzależniają, na które ciągle trzeba pracować. Jest tyle ładnych miejsc na ziemi, a większość ludzi siedzi całe życie w miastach pracując śpiąc i jedząc... Kiedy na to patrze z boku to jest gorsze od śmierci, być ciągle przykutym do pracy, mieszkania, podatków całego tego społecznego systemu w którym duszę się każdego dnia i w którym i tak zawsze będę wychodził stratny bo nie potrafię wywalczyć tego ci mi się należy. Grube ryby na wyższych szczeblach społecznych żyją sobie jak w raju, a zwykłe małe ludziki na nich pracują całe życie.
Forum Radia Maryja jest gdzieś.... tam?
A pytanie "do czego" swiad potrzebuje takich ludzi jest najlepszą pointą pierwszego wpisu w tmy wątku...

Nie, nikt nie chce sie zmieniać na siłę z lubiącego filmy i muzykę klasyczną w słychajaćego disco-polo i uprawiajacego seks w klubowej toalecie. Chcemy tylko normlanie żyć.

I nie, samotność nie dostarczyła mi nigdy żadnych pięknych chwil. To, zę każdy jej czasem potrzebuje by odpocząć, nei am zpięknem nic wspólnego.
Hehe, beczka z "prawdziwych" grana na wieki. Naprawdę nie widzicie, że sami siebie oszukujecie? Ucieczka do symbolicznego lasu i życie o kiełkach ma przywrócić "prawdziwość"? Ludzie rejestrują się na forum, mówiąc jasno "mam problem", jednocześnie chcąc przekonać siebie i innych, że wszystko jest OK, tylko ci WSZYSCY ludzie naokoło są źli i nie pozwalają im być PRAWDZIWYMI. PRAWDZIWOŚĆ polega pewnie na przesiedzeniu w tej leśnej chatce, przysługując się w ten sposób wymarciu tego nieprawdziwego gatunku, dzięki czemu inny gatunek stanie się wiodący i nieudaczniki tej rasy będą mogły jojczeć, że kiedyś to było srak, a dziś to nieprawdziwość, ewolucyjny poziom stułbii był naturalny, a teraz wszędzie ta sztuczność.
Brzydki przykład racjonalizacji - uznawanie swego lęku za naturalny stan, zaś wszelkie czerpanie radości z życia jako zepsucie i plastik. Normalka niby - nabija się z ładnych, by poczuć się lepszym od nich ("skoro ładna, to na bank głupia"). Uwłacza tym, którym się w życiu powiodło, by mniej przejmować się swoją niezadowalającą dolą. Typowa ludzka cecha, która ma bronić przed zapaścią w marazm. Jednak stan, w którym jawne przejawy lęku zaczynamy przyjmować jako cechę naturalną jest już zwyczajnie szkodliwy. Nikt się tu nie rejestruje dlatego, że z powodu lęków jest mu dobrze, bo nie nazywałby tego fobią społeczną, a "nieprzeciętnym przystosowaniem do nie-życia w społeczeństwie". Lęk to nie cecha osobowości, tak jak nie jest nią czyrak na plecach. Można być introwertykiem, można być po drugiej stronie skali, ale lęk to nic naturalnego w codziennym życiu. Życiu, które jest łatwiejsze niż w mitycznym "kiedyś, za dawnych lat" - nie było lepszych czasów (mawiają, że to po prostu program informacyjny jest lepszy). Im szybciej się to zrozumie, tym lepiej, bo potem zostajecie takimi oderwanymi od rzeczywistości typami jak zamul22.
new one napisał(a):Mój apel:nie zmieniajmy się na siłę, gdyż świat potrzebuje także małómównych, nieśmiałych ludzi!
Można powiedzieć, że absolwenci historii czy różnego rodzaju -ogii też są potrzebni. Przecież palety w Biedronce same się nie przełożą!

Czytałaś kiedyś "Cierpienia młodego Wertera" Goethego (nuch!)? Troszkę hiperbolizuje ale życie typowego socjofoba wygląda tak jak życie Wertera. Wokoło gwarne życie a bohater jest wrażliwy i toczy walkę wewnętrzną. I finalnie przegrywa w sromotny sposób.

Może nie wszystkich da się wyleczyć. Na pewno są "przypadki kliniczne", już nie wnikam czy ocierające się o spektrum autyzmu czy nie. Anyway, nie można siedzieć bezczynnie bo w ten sposób życie przelatuje nam przed oczami. Żyjemy na pół gwizdka. Albo mniej, na ćwierć.

Nie chodzi o to, ażeby z osoby introwertycznej, zamkniętej w sobie od zawsze zrobić w parę tygodni bywalca sopockich salonów rozbijającego się po najlepszych melanżeriach w mieście, pijącego rum, wciągającego kokę i śpiącego z paroma niezłymi piczkami w łóżku, przedstawiciela "shlahty". Byleby ta osoba funkcjonowała w miarę normalnie w społeczeństwie, nawiązywała jakieś kontakty międzyludzkie - ważne! - nie czuła bólu wewnętrznego, poczucia bezradności i odrzucenia a będzie dobrze.
MarszałekFoch napisał(a):Można powiedzieć, że absolwenci historii czy różnego rodzaju -ogii też są potrzebni. Przecież palety w Biedronce same się nie przełożą!
A fobicy mają paniczny lęk przed paletami, przecież można sobie drzazgę wbić a to już krok do zakażenia i utraty ręki :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

MarszałekFoch napisał(a):Może nie wszystkich da się wyleczyć. Na pewno są "przypadki kliniczne", już nie wnikam czy ocierające się o spektrum autyzmu czy nie.
No tak pewnie jest tak jak piszesz, ale wydaje mi się że jest spora grupa fobików, której żeby pokonać swoje lęki wystarczy wsparcie i bliskość innej osoby, jakaś pochwała od czasu do czasu, żeby w końcu w siebie uwierzyć.

MarszałekFoch napisał(a):Żyjemy na pół gwizdka. Albo mniej, na ćwierć.
Nie lubię takich określeń, każdy żyje na cały gwizdek, tylko nie czerpie radości z życia :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

MarszałekFoch napisał(a):Nie chodzi o to, ażeby z osoby introwertycznej, zamkniętej w sobie od zawsze zrobić w parę tygodni bywalca sopockich salonów rozbijającego się po najlepszych melanżeriach w mieście, pijącego rum, wciągającego kokę i śpiącego z paroma niezłymi piczkami w łóżku, przedstawiciela "shlahty".
Według mnie tu chodzi o to, żeby dojść do takiego stanu żeby to co opisałeś robić lub nie ale tylko dlatego że tego chcemy/nie chcemy a nie przez to że się tego boimy. I każdemu życzę żeby taki stan osiągnął :Stan - Uśmiecha się:
Uważam że wielu ludziom wpojono obraz "idealnego człowieka" jako śmiałego, ekstrawertycznego, spontanicznego, imprezowego młodzieńca, otoczonego wianuszkiem przyjaciół i jeszcze większym wianuszkiem znajomych, korzystającego z życia nie na 100, ale na 200%. Przyjęli oni osiągnięcie takiego statusu życia za jedyny cel swojego istnienia. Teraz ostro przez to cierpią, bo ich organizmy i mózgi, psychiki, nie zostały być może przystosowane do takiego życia. Kiedyś może mieli swój prawdziwy obraz siebie, który umożliwiał im życie zgodnie z sobą, ale zatracili go pod wpływem edukacji i mediów, wpajających ów obraz "człowieka idealnego". Uważam, że jedyna zmiana jaka może pomóc takim ludziom, to odszukanie prawdziwego obrazu samego siebie, a nie próba gonienia ideałów, którymi nigdy nie będą mogli się stać.
"...której żeby pokonać swoje lęki wystarczy wsparcie i bliskość innej osoby, jakaś pochwała od czasu do czasu, żeby w końcu w siebie uwierzyć."

Przepisują to na receptę? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
niebieski90 napisał(a):Uważam że wielu ludziom wpojono obraz "idealnego człowieka" jako śmiałego, ekstrawertycznego, spontanicznego, imprezowego młodzieńca, otoczonego wianuszkiem przyjaciół i jeszcze większym wianuszkiem znajomych, korzystającego z życia nie na 100, ale na 200%. Przyjęli oni osiągnięcie takiego statusu życia za jedyny cel swojego istnienia. Teraz ostro przez to cierpią, bo ich organizmy i mózgi, psychiki, nie zostały być może przystosowane do takiego życia.

I otóż to.
Tylko wydaje mi się, że ten "idealny człowiek" to nie tylko kwestia pewnej krótkotrwałej mody. Moim zdaniem właśnie w tę stronę zmierza dzisiejszy świat. Rozwój świata zależy od tych przedsiębiorczych, śmiałych ludzi i taki "ideał" nie został bezzasadnie nam wmówiony. I czy my się nadajemy do takiego "życia pełną parą", czy nie - :Różne - Koopa: świat obchodzi. Zasady dla wszystkich są takie same. W szkole nauczycielka zjedzie dwóch chłopców przy całej klasie, żeby ich zmotywować do systematycznej pracy. Jeden z nich jest niefobiczny - spłynie to po nim jak po kaczce, drugi - fobiczny np. będzie wagarował żeby uciec od przeklętej szkoły itd. Nie trudno sobie wyobrazić, który z nich będzie lepiej widziany w społeczeństwie, jeśli mechanizmy rządzące ich działaniem nie zmienią się.

Co ma zrobić fobik? Przystosować świat do siebie? Zamieszkać na odludziu i zająć się jakąś w miarę spokojną pracą, czy niejako walczyć ze swoją naturą, ćwiczyć, dostosowywać się do świata?

I czy to kwestia osiągnięcia szczęścia, w myśl : fobik nie może być szczęśliwy? Czy kwestia przetrwania - z fobią nie dasz rady w dzisiejszym świecie?
Cytat:świat potrzebuje także małomównych, nieśmiałych ludzi!
Do pracy fizycznej chyba. Przynajmniej nie będą się o podwyżkę domagać. Ogólnie nieśmiali są niegroźni ani jeśli chodzi o konkurencyjność w doborze naturalnym, ani konkurencyjność w karierze zawodowej, ani chyba w żadnej innej dziedzinie życia. Więc są potrzebni, bo ktoś musi zmywać talerze i opiekować się starymi ludźmi.
Cytat: Jeden z nich jest niefobiczny - spłynie to po nim jak po kaczce
Ale może nie mylmy fobii z wrażliwością, co? Bo to niekoniecznie jedno i to samo. Niefobiczny wrażliwiec być może nie będzie unikał konfrontacji, co nie znaczy, że będzie się wtedy czuł dobrze.
Uogólniłam, żeby lepiej oddać kontrast. Pisząc niefobiczny miałam na myśli skrajne przeciwieństwo fobika. a wrażliwca mimo wszystko do takiego nie zaliczę.
Ale to prawda, że świat zmierza w takim kierunku. Zresztą charyzma i przebojowość już zajmują ważne miejsce obok kwalifikacji jeśli chodzi o ewentualną pracę.

Poza tym już jak byłem w szkole to widać taką tendencję, że Ci rozrabiający i nadaktywni i niekoniecznie postępujący zgodnie z zasadami etyki i tak mają największe uznanie i nawet nauczyciele ich bardziej cenią.

Tu mi się w pamięć wrył gość z liceum, który wraca do klasy z bilansu u pielęgniarki i krzyczy na całą salę : "mam nadwagę" cały ukontentowany. Ja sobie myślę " i co mnie to obchodzi?" a klasa zachwycona się do niego szczerzy. Heh, ale teraz trzeba umieć sprzedać swoją osobowość w żywiołowy sposób inaczej jesteś mniej wart w oczach innych. Dlatego powodzenia jak masz fobie.
No i dobra, niech świat sobie zmierza w takim kierunku jaki mu najbardziej odpowiada. Ja nie muszę płynąć z prądem, za mało społeczny jestem żeby z góry przyjąć za prawdę to, co uważa i jak żyje większość. Owszem nie osiągnę w ten sposób w życiu ani wysokiej pozycji społecznej, ani wysokiego stanowiska w pracy, ani wielkich pieniędzy, ani władzy. Ale te kwestie niekoniecznie znajdują uzasadnienie w moim systemie wartości. Jestem jaki jestem, akceptuję i szanuję siebie, niekoniecznie planuję się zmieniać. Chcę mieć spokojną pracę, która nie pozwoli mi zaznawać głodu i na tym koniec. Fobii mieć nie chcę to oczywiste, nie jestem przecież masochistą, ale nie widzę potrzeby większych zmian w swoim życiu i nie dążę do nich. A propos charyzmy i przebojowości stawianych na równi, a nawet i ponad kwalifikacjami - obniża to moją motywację do zdobywania kwalifikacji, które muszą iść w parze z powyższymi.
"A propos charyzmy i przebojowości stawianych na równi, a nawet i ponad kwalifikacjami - obniża to moją motywację do zdobywania kwalifikacji, które muszą iść w parze z powyższymi."

fakt, choc jesli kwalifikacje są naprawdę niesamowite, to cała reszta nie ma kompletnie neimal znaczenia. No ale, ilu jest geniuszy...

Toć przecież wszyscy tutaj nei chcą stać się skrajnymi ekstrawertykami, ale ogromna zmiana jest potrzebna, by mieć nawet tak "niemodne" rzeczy jak przyjaźń, miłość i spokojna praca
Zas napisał(a):(...)by mieć nawet tak "niemodne" rzeczy jak przyjaźń, miłość i spokojna praca


No właśnie. Na pewno mieć? Czy raczej chcieć mieć?
Ja np. chciałabym, żeby zaczęło mi zależeć na przyjaźni, miłości, karierze...czymkolwiek. Spokojna praca to tylko tak, żeby nie umrzeć z głodu, najmniejszym kosztem. Ale dla przyjemności?
nickt napisał(a):Ja np. chciałabym, żeby zaczęło mi zależeć na przyjaźni, miłości, karierze...
Spokojnie, jak spotkasz właściwe osoby to Ci zacznie zależeć :Stan - Uśmiecha się:
nickt napisał(a):Ja np. chciałabym, żeby zaczęło mi zależeć na przyjaźni, miłości, karierze...czymkolwiek.

Nie wierzę, żeby Ci nie zależało na niczym z tych wymienionych :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Stron: 1 2 3