PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: jeśli o czymś nie myślę to tego nie ma
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czy wy również odwlekacie w nieskończoność myśli działania, plany, cele, obowiązki? Oszukując się, że w takim wypadku rzecz nie ma prawa się zdarzyć?

Mam tak ze wszystkim. Wychodzę z założenia, że jeśli o czymś nie myślę, to znaczy, że to nie istnieje. To pomaga jakoś funkcjonować, bo udaję(a nawet w to wierzę!) że mam czyste sumienie i jeśli nie sprawdzę, nie pomyślę, nie zainteresuję się tematem, jestem bezpieczna, usprawiedliwiona.
Przykładowo, nie sprawdzam terminów egzaminów, bo przecież, dopóki tego nie zrobię, nie muszę się tym martwić, to nie istnieje. I tak, nie poszłam na większość kolokwiów, egzaminów, zaliczeń, umówionych wizyt. (w końcu nie sprawdziłam więc jak mogły się odbyć?)
Na maila grupowego nie zaglądam, bo mogą być tam niepokojące informacje, wyników kolokwiów, deklaracje.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, odebrać wpis(lepiej! kilka razy mimo zdanego przedmiotu w ogóle nie zgłosiłam się po niego)oddać indeks w czasie, napisać podań czy zdać w pierwszym terminie.
A to, że czasem uda mi się pójść i coś zaliczyć, wynika z tego, że jestem pilnowana jak dziecko i ktoś tę moją błogą nieświadomość brutalnie przerywa przypominając o obowiązkach czy wręcz wlekąc mnie na egzaminy. W dodatku czuję wtedy złość, bo przecież mogłam trwać w tym stanie hibernacji nadal, i nic by się nie zdarzyło, bo przecież o tym nie myślę, więc by nie mogło...(masło maślane)
I nie umiem się od tego odzwyczaić, tak bardzo, bardzo wierzę, że rzecz nie ma prawa się zdarzyć jeśli o niej nie pomyślę. Sprzeczne to ze sobą, bo przecież zdaję sobie sprawę z tej niedorzeczności a jednak nadal trwam w tym najlepsze.

Przepraszam jeśli taki temat już był, lub wybrałam zły dział(proszę przenieść w odpowiedniejsze miejsce) I za mało zrozumiałam wypowiedź, po prostu nie wiem jak to jaśniej określić.
Brak świadomości o czymś, daje Ci odpoczynek, ale zaniedbanie stwarza kolejne powody by znów odrzucić wydarzenia. Jest to koło, zamień to na kwadrat, byś mogła się czasem zatrzymać a nie ciągle kręcić. Spróbuj może raz pójść na pierwszy termin egzaminu by potem móc naprawdę odpocząć od braku kolejnego.
Ja to świetnie rozumiem, ale to 'błędne koło' nie pozwala mi chodzić na te egzaminy.
Nawet sprawdzić samego terminu(bo wtedy mogły by pojawić się jakieś wyrzuty sumienia w końcu wiedziałam a nie poszłam. A tak nie wiem, czyli nie ma problemu, jest wyeliminowany)
No owszem próbowałam, i kończyło się na tym, że blokowałam się przed wpisaniem hasła do forum grupy, a w końcu uświadamiałam sobie, że przecież mogę zrobić to jutro. Widocznie dziś nie jest mój dzień.
Ojej, Nut, jak dobrze to rozumiem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

I chyba znów w to wpadam, zaniedbuję zajęcia itd. A moja psychiatra się wkurza nieustannie, że zawsze dzwonię na ostatnią chwilę, gdy potrzebuję wizyty- acz do tego jeszcze sama się zmuszam, bo efekty uboczne jednorazowego pominięcia aktualnych leków są na tyle niemiłe, że bałabym się skazać na dłuższy okres bez nich.
Miałem/mam tak samo. Wiedza o czymś do zrobienia bez przerwy daje znać o sobie nieprzyjemnym napięciem psychicznym i powracającymi myślami. Więc lepiej nie myśleć i nie dopuszczać do tego. Tylko, że to droga do marazmu i zerowej aktywności w życiu. Cóż, bycie neurotykiem to tak jakby bycie dzieckiem w świecie dorosłych, gdzie świadomość i odpowiedzialność są kluczem do życia na satysfakcjonującym poziomie, a nie powodem do ciągłych obaw, lęków, zamartwiania się i odwlekania.
zazwyczaj coś co stresuje odkładam na później,
ale czy tego nie ma? hm.
Mam podobnie w różnych sytuacjach. Unikanie lub wypieranie się własnych decyzji niestety prowadzi do kumulacji problemów. Czasem kiedy nie mam zamiaru czegoś robić, uznaję, że po prostu tak zdecydowałem, tak wybrałem. Pewnie nieraz oznacza to świadome przyznanie się do jakiejś porażki lub poddanie się bez walki. Ale nie wiem, może jest w tym jakiś plus w porównaniu do jeszcze bardziej bezradnego wypierania się rzeczywistości. Poza tym, powstaje chyba przynajmniej teoretycznie pewien substytut decydowania za siebie i chociaż sytuacja dalej jest w sumie chora to może nieco przybliża myślenie do pewnego punktu, w którym można by zaryzykować inne decyzje. Tak to sobie tłumaczę :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Kurczę, doskonale Cię rozumiem Nut.
Również mam dużą łatwość w unikaniu myślenia o rzeczach istotnych. Choć w dużej mierze po prostu o nich zapominam, więc nawet nie muszę się przed tym bronić. Wystarczy że zajmę się czymkolwiek i potrafię się skupić na tym co robię w takim stopniu, że żadne natrętne myśli dotyczące problemów czy obowiązków nie są w stanie przedrzeć się do mojego umysłu. Zresztą myślenie o takich rzeczach wywołuje u mnie narastające napięcie, którego jak najszybciej staram się pozbyć. Bardzo chętnie natomiast konsumuję myślenie życzeniowe. Żyję pełen spokoju i nadziei, że prędzej czy później sobie poradzę, że przecież wszytko dobrze się skończy i tak naprawdę nie ma się czym przejmować.
Mam dokładnie tak samo, wszystko ciągle odkładam w nieskończoność (sprawy poważne) i jestem przez to traktowany wiadomo jak.Jedyny sposób to chyba tylko zacisnąć zęby i się przemóc dla własnych korzysci, samo się nic nie zrobi, rozwiążesz ten problem w moim przypadku prawojazdy do których ciągle nie mogę się zebrać i skończyć, przez to te myśli bezustannie wiercą mi głowę dopóki sam sobie nie wmówię że jeszcze mam czas albo że nie dam rady, albo że innym też się nie śpieszy.Rozwiąże ten problem, to będzie rozwiązany i koniec z zaprzątaniem głowy.Sprawy przyjemne to jedyne z czym nie mam problemu, z takim podejściem daleko nie zajadę
"Wszystko musi mi się udać!!!" - takie zdanie jest w neurotycznej główce i to jest nokaut.
Jest więcej tych zdań:
https://www.youtube.com/watch?v=ALvwuQ32RxQ