PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: bring me to life.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witajcie:Stan - Uśmiecha się:
Piszę tutaj bo szukam odpowiedniego budzika, który mnie obudzi. Ale o tym za chwilę.
Jestem depresyjno-nerwicowo-paranoiczno-destrukcyjno-obsesyjno-kompulsywno-unikającą dziewczyną wypaloną życiowo, chociaż w moim wieku "powinnam" latać po imprezach i szukać nowych wrażeń, przygód, romansów, bla bla. Od małego byłam ''dziwna''. Wychowywałam się w dziwnym domu, z dziwnymi ludźmi, biologicznie określonych jako rodzice i dziadkowie. W wieku około 11 lat po raz pierwszy się pocięłam. Od dziecka również miałam jedno marzenie: chciałam zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. W gimnazjum doszło zaburzenie odżywiania, stłumione w liceum, odnowione po liceum aż do dzisiaj. Lęk przed kontaktami, związkami, wystąpieniami publicznymi i tp miałam odkąd pamiętam, pewne okresy w życiu były mniej uciążliwe a pewne bardziej. Właśnie dlatego jeden rok mam wyjęty z życia, po maturze bowiem spałam, spałam, spałam i planowałam spełnienie marzenia z dzieciństwa. Studiuję psychologię:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Od niecałego roku (dopiero...) chodzę na psychoterapię.
Jestem mentalnym dzieciakiem i jednocześnie 100-letnim zużytym człowiekiem. Nie żyję na prawdę. Śnię albo zamykam się w swoich paranojach. Chciałabym "trzeźwym" okiem spojrzeć na świat. Chciałabym przestać się chować w skorupie. Obudzić się i przejąć kontrolę nad swoim życiem. Zdrową, prawdziwą. I czasami się uśmiechnąć, ale nie z automatu, lecz ot tak, po prostu...
Zarejestrowałam się, żeby "coś" znaleźć i może spróbować komuś z Was też pomóc znaleźć właśnie to ''coś''.
Jesteśmy w tych swoich bagnach ale...w kupie zawsze raźniej wyjść:Stan - Uśmiecha się:
Mam nadzieję, że to, co napisałam, ma jakiś ład i skład...albo coś tam.
Pozdro!:Stan - Uśmiecha się:
No cześć. :Stan - Uśmiecha się:

Nie ma żadnego zewnętrznego "budzika".
Cześć, fajnie, że tutaj zawitałaś :Stan - Uśmiecha się:
Bagna.. zapasy w błocie, hm.. to brzmi nieźle :-D
Ucieczka: Nie ma? A ja myślę, że nie zawsze w nas samych jest odpowiedź. Czasami coś z zewnątrz musi nas poruszyć, abyśmy odnaleźli w sobie jakąś drogę. Wiadomo, że cuda się nie zdarzają i samo się nic nie zrobi. Rozmawiając z ludźmi, którzy znają temat z autopsji a nie wymądrzają się i dają recepty na życie, g*wno wiedząc, czerpiesz coś więcej. Coś rozumiesz, nad czymś się zastanawiasz i tak dalej...Zawsze byłam ''Zosią-samosią'', co o sobie samej wiedziała wszystko najlepiej i kiepsko na tym wyszłam, dlatego próbuję dopuszczać do siebie głosy z zewnątrz. Obiektywniejsze, niż moje paranoje.
Masterblaster: Jak kto woli:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Tak, uważam że odpowiedź jest w nas samych. Tylko trzeba się zdobyć na wysiłek porównania tego co w środku z tym, co na zewnątrz, wyciągnięcia wniosków i wprowadzenia zmian. Nie potrzeba żadnego nagłego cudownego wydarzenia. I nie chodzi mi o zamykanie się na wsparcie z zewnątrz co mi próbujesz imputować, po prostu zdaję sobie sprawę, że nawet jeśli milion osób będzie chciało mnie ciągnąć w górę, to nic z tego nie będzie, dopóki sama nie zechcę, a ta chęć to też nie pstryknięcie palcami. Nie ma nagłego przebudzenia, jest długa i żmudna praca nad własnymi reakcjami. Żadnego budzika, który ot tak wyrwie ze snu. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

(Łatwo powiedzieć, trudniej zabrać za realizację.)
Niczego nie amputuję, odpowiadam, jak ja to widzę. Mam takie zdanie a każdy chyba powinien swoją drogę znaleźć po swojemu. Ja szukam motywacji, szukam innych dróg, innego podejścia ludzi, innego spostrzegania i głosów z zewnątrz. Nie myślę, że ktoś mi coś powie i nagle zmienię całe życie, bez przesady ale też nie jesteśmy chodzącymi skarbnicami wiedzy/odpowiedzi i tp. Uczymy się przez całe życie nowych rzeczy, których nie znamy, gdy nie doświadczyliśmy. Ale mniejsza z tym.
Życzę powodzenia w swojej długiej, żmudnej pracy nad własnymi reakcjami i pozdrawiam!
ucieczka napisał(a):Tak, uważam że odpowiedź jest w nas samych. Tylko trzeba się zdobyć na wysiłek porównania tego co w środku z tym, co na zewnątrz, wyciągnięcia wniosków i wprowadzenia zmian.
Ten plan również nie obywa się bez tego 'coś' na zewnątrz, wiec mz. zgadzacie się bardziej niż różnicie.
Witaj! W sumie Twój opis pasuje i do mnie. A najlepiej zdanie: "Jestem mentalnym dzieciakiem i jednocześnie 100-letnim zużytym człowiekiem."
Nika07 napisał(a):Ja szukam motywacji

Zamień to na natchnienie, bo widzisz, mogę Cię zmotywować kopem w dupę ale dalej będziesz chodzić na ślepo. Ale mogę Ci opowiedzieć legendy które okażą się prawdą i kopa sobie sama zasadzisz. Która opcja jest lepsza? Osiągniesz więcej gdy wskażę Ci kierunek ale bez celu czy cel nie wskazując kierunku?
Piszesz, że szukasz innych dróg, innych od czego? Od reszty? W takim razie nie wiesz gdzie idziesz, gdzie trafisz, zastanów się dlaczego, rozumiesz?
To "dlaczego" idziesz to trudne pytanie na które odpowiedź masz w sobie, ale jeszcze trudniejszą drogą jest jej wygrzebanie z czeluści samego siebie.
A to po co idziesz jest zagadką.
I dlatego idziemy każdy swoją drogą bo nie ma na to odpowiedzi póki nie dotrzemy do końca.
Ehhh....natchnienie, jakiekolwiek, to uleciało ze mnie dawno temu. Motywacji również nie mam i nawet Twój, być może potężny, kop w tyłek nic nie da. Bo już dostawałam od innych wiele razy i wiesz co? Zadowalałam ich, podnosząc się, bo mi kazano. Wciąż wewnętrznie cierpiąc i tracąc siebie.
Po co żyć? Ja nie wiem po co. Już od dawna nie wiem i nie mam po co żyć. Dlatego nie chcę szukać powodów, bo ich zwyczajnie nie ma. Przynajmniej dla mnie nie ma powodów, abym to ja osobiście żyła. Wszystko jest dla mnie bez sensu.
Szukam innych dróg ale SWOICH, osobistych, bo te, które miały mi pomóc, okazały się beznadziejne, zarówno te, które miały mnie ciągnąc w górę, jak i te, które wciąż ciągną mnie w dół. Jestem w kropce, dlatego szukam, bo dosyć mam stania w miejscu.
I nie zamierzam (przynajmniej na razie) myśleć w ogóle, PO CO ŻYĆ, bo jedynie mnie to dołuje i pokazuje, że nie ma sensu życia. A skoro nie ma sensu mojego życia, to nie mają sensu zmiany. Nie ma sensu szukać i nie ma sensu wstawać z łóżka. Wiele razy szukałam odpowiedzi i nigdy jej nie znalazłam, za to wiele znalazłam, aby to życie zakończyć. Rozumiem, o co Ci chodzi. Ale dzięki, ale chyba Twój sposób dla mnie jest nienajlepszy.
Jak jestem głodny to jem, bez filozoficznego zastanawiania się "po co mam zjeść tę kanapkę?", "co to zmieni jak ją zjem?", "to bez sensu bo przecież za 3 godziny znów będę głodny", "a tak w ogóle to na świecie dzieci umierają z głodu" etc. Chcę ją zjeść, po prostu. Ludzie, którzy są głodni życia nie powiedzą Ci po co żyć. Sami tego nie wiedzą, bo tego nie da się wiedzieć. Po prostu chcą żyć, sprawia im to przyjemność, satysfakcję bla bla bla. Chcą i już. Z tego co czytam chciałabyś, aby ktoś zaraził Cię głodem życia, sprawił byś poczuła chęć, apetyt na życie. Gdy jest apetyt to jest chęć na jedzenie, a nie na myślenie. Można powiedzieć, że celem życia jest robienie tego co się chce. Więc siłą rzeczy, ludzie, którym się nie chce, nie mają celu. Celem głodu jest zaspokojenie go, bez głodu/ochoty jedzenie jest bezcelowe. Szukanie wyższych celów to omijanie sedna problemu. Problemem jest brak chęci, a nie bezsens egzystencji, a twierdzenie że za brak chęci odpowiada bezsens jest bzdurą. Chęć rodzi się z biologicznego mechanizmu zwanego układem nagrody. Poczucie sensu swojego żywota to tylko skutek poprawnie działającego tegoż mechanizmu.
uno88 - Właśnie tak...Za długo marnowałam czas, szukając odpowiedzi na to całe ''po co''. Teraz uczę się nie musieć wiedzieć, po co to, po co tamto.
Nika07 napisał(a):Teraz uczę się nie musieć wiedzieć, po co to, po co tamto.

To metoda na chwilę, ludzi nie interesuje jak coś działa dopóki się to nie zepsuje. A ja myślę, że Twoje życie właśnie się psuje.
Nie wiem, może chcesz nieświadomie uciec od poznania tego wszystkiego, po prostu w tym istnieć, uważasz, że nie masz możliwości wpływania na to co Cię otacza.
Najpierw piszesz, że Twoje życie nie ma sensu, potem, że szukasz dróg by być może odszukać ten sens, i potem znowu o braku.
Jesteś zagubiona i paplanina moja, Uno, czy kogokolwiek innego tylko plącze Ci postrzeganie Twojego podwórka.
Musisz odpocząć, zmienić tryb życia, zacznij robić przeciwne rzeczy do tych dotychczasowych. Człowiek sam się nie ostrzyże, musisz i Ty sobie pomóc.

Nie mów, że nie ma sensu, bo to bez sensu.
Judas: Nie wiem, co ludzi interesuje a co nie, gdyż nie znam wszystkich ludzi na całym świecie. Wiem natomiast, co mnie zawsze interesowało w sobie a co nie interesowało, bez względu na to, czy było to zepsute czy nie. I wyobraź sobie, że interesowało mnie kompletnie wszystko. Stąd za dużo pytań w mojej głowie i różne zaburzenia (pośrednio). Ale o tym nie będę się rozwodziła dłużej.
Właśnie się mylisz, moje życie w końcu, bardzo powoli, ale zaczyna się naprawiać. REALNIE a nie poprzez uciekanie w kolejne mechanizmy obronne. Właśnie teraz, dokładnie 2 tygodnie temu dopiero ''odkryłam'', że mam możliwość wpływania na swoje życie.
Moje życie nigdy nie miało sensu. I nadal nie ma. ALE W PRZYSZŁOŚCI chciałabym po prostu żyć, bez myślenia o tym, po co, dlaczego (bez skrajności, bez przesady, nie zrozum tego źle). Nie dla kogoś, nie po coś konkretnego, tylko dla każdej przyszłej pozytywnej albo i negatywnej chwili, która mnie spotka. Nie po coś, tylko po prostu. Bo będę tego chciała.
Jedno się zgadza, jestem cholernie zagubiona. Dlatego szukam a nie czekam, jak robiłam dotychczas. I nie plącze mi nic, bo nie przyjmuję wszystkiego do siebie automatycznie. Poznaję inne sposoby życia, patrzenia, myślenia i wyciągam dla siebie to, co uważam za słuszne. Z WŁASNEJ ŚWIADOMEJ WOLI a nie jak dziecko we mgle.
Niczego nie muszę. I nie sądzę, żebyś Ty wiedział, czego mi potrzeba. Człowiek umie sam się ostrzyc xD Nie muszę sobie wcale pomóc. Mogę się stoczyć na samo dno a mogę się odbić i dążyć w drugą stronę.
Jednak, jak pewnie wiesz, stany psychiczne, zaburzone, nie da się wyleczyć jednym złotym środkiem, nie wystarczy znaleźć klucza, jakiegoś drogowskazu, który pozwoli już na zawsze iść tylko w górę lecz zdarzają się upadki, zawroty, raz się chce, za chwilę się nie chce, ma się założenie leczenia, po czym opada i chce się jedynie zabić. To nie grypa, gdzie branie lekarstw gwarantuje (zazwyczaj) powrót do zdrowia. I zastanawia mnie, czy sam masz/miałeś problem i mówisz to na podstawie własnych przeżyć czy bawisz się w znawcę życia (bez urazy)?
Podoba mi się, że szukasz tego czegoś, sam mam w sumie chyba podobnie. Przeważnie moje poszukiwania mają przystanki na książkach, one bywają dla mnie deską ratunkową, kiedy ogarnia mnie depresja, wnerw na wszystko, bezradność i dezorientacja, bywają jednocześnie przejściami w nowe wymiary rzeczywistości. Gdybym tylko jeszcze miał lepszą pamięć..
masterblaster: No szukam...bo za długo siedziałam w miejscu i przyjmowałam rzeczywistość taką, jaka jest. Co przyszło, to przyjmowałam, podporządkowywałam się i tak dalej. I tylko dlatego, bo nie wiedziałam, że nie muszę. I bałam się sprzeciwić. Teraz wiem, że nie muszę i dlatego szukam tego, co mogę, choć nadal się boję, nadal często rezygnuję. Deprecha, w+:Ikony bluzgi kurka:, bezradność, dezorientacja, pamięć szwankuje - skąd ja to znam...
Ooo, a co ciekawego czytasz? Poleciłbyś coś?:Stan - Uśmiecha się:
Znalazłbym pewnie paręnaście tytułów, których za nic nie chciałbym przegapić. Trudno mi zgadywać czy coś z tego i Ciebie by zainteresowało. Na podstawie tego co piszesz tutaj wydaje mi się, że mogła by Cię wciągnąć np. lektura 'Atlas zbuntowany' - Ayn Rand. Ta książka pozwoliła mi popatrzeć z perspektywy, którą trudno mi było sobie wcześniej wyobrazić (chociaż bardzo chciałem). Miałem uczucie, że coś się we mnie zmieniło po tej książce i było mi z tym bardzo dobrze. :Stan - Uśmiecha się:
Jest to chyba jedyna powieść wśród moich książkowych debeściaków..
Nika07 napisał(a):I zastanawia mnie, czy sam masz/miałeś problem i mówisz to na podstawie własnych przeżyć czy bawisz się w znawcę życia (bez urazy)?

Miałem ten problem, trwał około pół roku, wyszedłem z tego, próbowałem pomóc metodami które mi pomogły.
Powodzenia.
Judas: PÓŁ ROKU? To gratuluję serdecznie. Chętnie bym się dowiedziała w szczegółach, co konkretnego zmieniłeś w swoim myśleniu, postępowaniu i tak dalej, bo aż trudno uwierzyć (w dobrym znaczeniu), że tak się za siebie wziąłeś i to skutecznie.
Nie wiem czy dla Ciebie pół roku to dużo czy mało, a na te i inne pytania odpowiedzi możesz szukać pod bardziej sprecyzowanymi pytaniami bo tak ogólnie to za dużo pisania.
Może nie ''mało'' ale wydaje mi się, że jest to szybk:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:
Interesuje mnie, co zacząłeś robić, żeby się nie wiem...oswajać, albo gdzie i w jakim funkcjonowaniu znalazłeś ''natchnienie'', jak to wcześniej napisałeś. Albo jakieś ''triki'', żeby się zmienić stosunek do świata i siebie..?:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
W indywidualności którą określiłem 'samotnością', ale o tym się już rozpisałem w innym temacie w dziale "to ja poznajcie mnie", nie masz tam jak na razie dostępu więc jak chcesz poczytać moje wypociny to napisz i wyślę Ci na pw.
Jasne, chętnie poczytam.