PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nerwica? Nie? To może fobia? Proszę o pomoc :)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mam problem. Otóż wszystko zaczęło się w tamtym roku na wakacjach. Strasznie bolał mnie brzuch, miałam zgagę nawet po wypiciu wody niegazowanej, częste biegunki. Generalnie mnóstwo innych objawów ze strony układu pokarmowego i trawiennego. To mnie bardzo męczyło, poszłam więc do lekarza. Miałam robione badania, wyniki były w porządku, lekarz uznał, że gastroskopia czy kolonoskopia są zbędne, i że mam po prostu podrażniony żołądek. Chwała Bogu, bo chyba w życiu nie zgodziłabym się na gastroskopie. Przepisał mi leki osłonowe i tyle. Zanim je wykupiłam, brałam przez tydzień Arketis, codziennie rano pół tabletki i wszystko przeszło. Tylko dopadało mnie czasami na parę godzin. Tak poszłam do szkoły, było już ok. Zapomniałam o sprawie, aż do teraz... Od tamtego roku schudłam 12kg nie zmieniając diety, sposobu życia ani nie dodając ćwiczeń. Nawet nie chciałam chudnąć, bo wolę 55 kg niż 43. Chciałam przytyć, więc poszłam do lekarza. Przy okazji byłam też bardzo słaba, senna, blada, często miałam drgawki, duszności, słabłam i byłam strasznie rozdrażniona. Myślałam o jakiejś anemii albo czymś. Lekarz ponownie wysłał mnie na badania, które znowu wyszły ok. To było w okolicach lipca. Cofając się wcześniej, do kwietnia, miałam robione badania krwi, moczu, kału (wymaz z odbytu), przed praktykami. Wszystko dosłownie idealnie, nawet badania kału. Czułam się dobrze przez całe wakacje, osłabienie zniknęło. I dwa tygodnie temu zaczęło się piekło. Znów brzuch, żołądek, jelita. Po wypiciu głupiej herbaty wszystko mi jeździło jak na torze f1, nada jeździ z resztą. Ciągle byłam głodna, non stop, nawet na kilka minut po zjedzeniu kilku naleśników, którymi zawsze się najadałam. Wystarczyło zjeść cokolwiek, by wylądować w kiblu i powracać do niego co kilkanaście minut z uczuciem, niepełnego wypróżnienia ładnie mówiąc. Zgaga, wahania wagi z dnia na dzień. Obecnie nie śpię od 3 dni, bo nie mogę, gdyż doszedł ból serca, na przemian uderzenia zimna i gorąca, słabnięcia, nudności, uczucie guli w gardle, jakby coś mi stanęło. Kładę się do łóżka i czuję się tak źle, że nie mogę zasnąć, przez co śpię tylko w dzień po 2-3h i jak się łatwo domyślić, mam już dość, bo brak snu spowodował kolejne trzy objawy: uczucie jak na ogrrrrromnym kacu i pieczenie oczu, którego nijak nie można się pozbyć oraz to, że jestem rozpalona i gorąca jak piec, jednak mam temperaturę około 36,1. Mierzyłam od wczoraj 3 razy. Dzisiaj miałam też niskie ciśnienie, bo 81/60 i tętno 90, co przy mojej tachykardii jest nienormalne, bo normą u mnie jest tętno w okolicach 120. Poza tym mam objawy psychiczne, że tak powiem, na przykład płaczę całą noc aż mi słabo i nie mogę złapać oddechu, modlę się, by umrzeć, a następnego dnia jestem mega przeszczęśliwa. A od kilku dni non stop płaczę, wszystko mnie wkurza i nic mi się nie chce. Byłam niedawno u lekarki po zwolnienie i mówiłam jej przy okazji o brzuchu i tym wszystkim, powiedziała, że badania miałam robione tak niedawno, że raczej nic nie mogło ulec zmianie i na 99% jest to na tle nerwowym. To samo z resztą powiedział mi inny lekarz. Na początku były podejrzenia jakiejś choroby neurologicznej z racji bólów głowy i humorków, ale sama je wykluczyłam, bo objawy ustąpiły i pojawiły się nowe - żołądkowe. Pewnie wielu z Was powie mi, żebym poszła do psychiatry lub psychologa. Nie, nie pójdę, bo straciłam do mojego zaufanie, a innych w okolicy nie ma dla dzieci i młodzieży. Do takiego dla dorosłych mogę iść dopiero po 18 czyli w grudniu. Nie stać mnie na prywatnego. Ciąża wykluczona jak coś :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Więc pytam Was... To nerwica według Was? Depresja? Fobia? Stres bo szkoła?
Dodam, że ostatnio stresu miałam dużo.

PS: Dzisiaj zaczynam brać Arketis na dzień i Ketrel na noc, po pół tego i tego, leczenie samowolka bo te leki zawsze mi pomagały. Mam nadzieję, że pomogą i teraz, bo już mam cholernie dość, mam szkołę i muszę jakoś żyć, a fizycznie czuje się, jakbym dosłownie umierała, zaś psychicznie, jakbym już nie żyła... Z góry dziękuję za pomoc!
Zbadaj trójkę tarczycową jeszcze.
Nie wiem co to :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Ale przy okazji badań na wakacjach miałam TSH bodajże, coś tarczycowe. Bo podejrzewałam właśnie kłopoty z tarczycą, bo to ponoć jest dziedziczne, a moja mama nadczynność bodajże, lub niedoczynność. Ale właśnie badania tego hormonu i ogólne macanie w okolicy tarczycy nic złego nie mówiły. Czyli poza tymi podstawowymi tarczycowymi badaniami to muszę robić tą trójkę czy po tych badaniach już nie? Mogłabyś mi wytłumaczyć z grubsza o co chodzi z tą trójką tarczycową? To możliwe, by tarczyca dawała objawy typu biegunka, nudności? Dzięki :Stan - Uśmiecha się:
Trójka tarczycowa to po prostu trzy hormony: ft3, ft4 i właśnie tsh, gdyż badanie samego tsh nie zawsze jest wystarczające. Zresztą znam dziewczynę z niedoczynnością, która akurat tsh zawsze wychodzi w normie.

I tak, może dawać takie objawy.
Obskurna_Baba napisał(a):PS: Dzisiaj zaczynam brać Arketis na dzień i Ketrel na noc, po pół tego i tego, leczenie samowolka bo te leki zawsze mi pomagały.
Jesteś pewna, że to z czym się zmagasz to nie są skutki uboczne zażywania tych leków?
Tak, jestem pewna, gdyż nie brałam żadnych leków od zeszłych wakacji. A właśnie na wakacjach brałam je jakieś 2 miesiące. Wątpię mocno, by skutki uboczne wystąpiły dopiero po roku od kuracji. Czasami jeszcze brałam je ale w gorszych dniach, więc raz na miesiąc może. A w zeszłym roku miałam to samo, co w tym teraz, i to zanim zaczęłam brać leki. Więc moim zdaniem skutek uboczny ich zażywania jako rozpoznanie choroby tutaj odpada :Stan - Uśmiecha się:


@ucieczka, co do badania hormonów będę musiała chyba jednorazowo się szarpnąć na prywatnego internistę, bo do rodzinnego już nie pójdę. W ciągu ostatniego roku byłam u niego z 5 razy, w tym 3 razy dawał mi skierowania na badania. Jak znowu tam pójdę i poproszę o skierowanie na badania hormonalne, bo podejrzewam u siebie chorobę tarczycy... To mnie wyśmieje. Z resztą, już mu jakoś wesoło jak do niego chodzę :Stan - Niezadowolony - Smuci się: