PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Hipochondrycy, łączmy się!
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Próbowałam wyszukiwarką, ale nie znalazłam podobnego tematu.
Zastanawiam się, jak dużo osób tutaj zmaga się z nerwicą hipochondryczną (stwierdzoną), lub jeśli nie zdiagnozowaną, to po prostu ciągle dopatrują się u siebie jakichś chorób.

U mnie nerwica hipochondryczna zaczęła się od tego, że trochę ponad rok temu bałam się że... jestem w ciąży. Ciążę "klasyfikowałam" w głowie jako chorobę i ciągle doszukiwałam się objawów. Potem ciąża płynnie przeszła w chłoniaka, białaczkę, czerniaka (aż okłamałam chirurga onkologa byleby usunął mi pieprzyk, przez który dostawałam ataków paniki), aż w końcu "wyszukałam" sobie stwardnienie rozsiane i tak sobie w nim tkwię grubo ponad pół roku doszukując się różnych mrowień, niedowładów etc. Ciągle mnie coś mrowi, nie wiem czy sobie wmawiam zawroty głowy czy faktycznie je mam, czasem widzę podwójnie (...na jedno oko. Wtedy dopiero był szał, ale okazało się że to wina mojego astygmatyzmu) i mam chwile, gdzie maniakalnie sprawdzam czy różne kolory są tak samo intensywne patrząc raz jednym, raz drugim okiem.

Wszystko to wina chyba pójścia na studia i kompletnie nowych problemów, które często mnie przerastają psychicznie, oraz faktu że kompletnie nie umiem dogadać się z nowymi ludźmi- i tak po niecałym roku dostałam takiej nerwicy że nie byłam w stanie myśleć o czymkolwiek innym niż o tym, że właśnie umieram, albo żre mnie jakaś okropna choroba która dopiero niedługo się ujawni, ale dla mnie samej i tak już będzie za późno.

Boję się chorób głównie dlatego, że myślę, że jak teraz zachoruję to wszyscy się ode mnie odwrócą (chociaż tych osób i tak mało jest) i nie będę miała szansy już więcej wyjść do ludzi i naprawić tej beznadziei która jest teraz.

Chętnie poczytam o waszych doświadczeniach w tej materii, bo fajnie by było widzieć że nie jestem z tym sama. :-)
Nie wiem co lepsze...myśleć, że jest się chorym czy bycie chorym jak ja :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: ale też uwielbiam QOTSA
Ja mam chyba ten sam problem. Nie wiem jak Ty, ale ja jestem tym strasznie przytłoczona. Już sama nie ogarniam tego, co się ze mną dzieje.
Ech, znam Twój ból. Nikt u mnie hipochondrii nie stwierdził, jednak podejrzewam ją u siebie od niedawna, bo ciągle szukam nowych chorób u siebie. Hipochondria jest chyba moją pierwszą trafną diagnozą.

Mam mnóstwo dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Od odbijania i zgagi, przez nudności i bóle żołądka, aż po biegunki i jakieś burczenie w jelitach. Cała gama objawów - szereg badań. Nic nie znaleziono. Chociaż ja byłam pewna, że mam... raka żołądka. Później również miałam stwardnienie rozsiane, nadal je mam. Podobnie jak czasami doświadczam anemii, cukrzycy, guza mózgu... Nie tylko u siebie, ale i u swojego chłopaka doszukuje się chorób. Czasami tylko mam przebłyski, gdzie na pięć minut poczuję się lepiej i powiem do lustra "Ej, Ty, weź się uspokój. To tylko nerwica. Lekarze Ci mówili. Poza tym to są objawy nerwicy, leki na nerwice Ci pomagają, więc to nie może być nic innego". A potem wracam do doktora Google.

A u mnie z kolei jest tak, że boję się śmierci. Raz, że nie chcę zostawić rodziny samej. Chłopaka. Wiem, że on mnie kocha tak samo jak moja siostra. Nie chcę umierać, bo byliby sami. Dwa, boję się bólu fizycznego podczas śmierci. Boję się, że umrę w bólu i cierpieniu, lub że się uduszę, zadławię czy będę miała zawał. Wszystkie te rodzaje śmierci są nieprzyjemne, więc się ich boję. Panicznie. Jeżeli miałabym umrzeć, to tylko we śnie, na totalnym znieczuleniu. Ale i tak się boję. A trzecim powodem jest to, co jest tam dalej. Niebo? Piekło? Nic? A może wcale nie umrę, może umrze tylko moje ciało? Może ja zachowam świadomość po śmierci i będę do końca świata wiedziała i czuła, że jestem jedzona przez robaki?

Podejrzewam, że wraz z wyleczeniem hipochondrii zniknęłyby wszystkie moje choroby. To straszna choroba, niszczy psychikę i zdrowie.
Witam,
czy są na forum osoby mające zaburzenia hipochondryczne?
Od półtora roku chodzę po lekarzach i szukam wszelkich możliwych chorób, niestety okazuje się, że jestem zdrowa.. jak już zaczęłam sobie robić badania, to wiadomo wyszło parę rzeczy, np tarczyca ale to nic poważnego. Ciągle się badam, chodzę do wielu różnych lekarzy i nie wierzę w wyniki badań które sa prawidłowe. Nawet ostatnio po kolonoskopii ciągle mam wątpliwości że lekarz nie obejrzał dokładnie moich jelit, coś przeoczył. Wyniki badań które mam prawidłowe często zwalam na złe laboratorium. Robię usg brzucha co pół roku i tk brzucha już drugi raz od półtora roku, skierowanie wydębiłam od onkologa z dopiskiem pilne... Wydaje mi się że każdy dzień zwłoki skończy się tragicznie. Leżałam dwa razy w szpitalu na diagnostyce. Robili mi wiele różnych badań pod kątem chorób wewnętrznych, układowych. Mam cały wielki segregator wszelkich możliwych wyników.
Najgorsze jest to, ze jak mnie coś zaboli to wydaję mi się, że to już jakaś straszna choroba, na przykład dziś bolą mnie płuca, i sama nie wiem czy sobie to wkręcam czy naprawdę, wyobrażam sobie już najgorsze scenariusze itd... Zaczynam popadać w paranoję z powodu tych wszystkich chorób które sobie prawdopodobnie wymyślam. Jak coś mnie boli nie potrafię uwolnić się od myśli że mam jakąś straszną nieuleczalna chorobę. Cała moja rodzina martwi się o mnie i mój stan zdrowotny... Jest już pierwsza w nocy a ja właśnie nie śpię bo mam coś w płucach z powodu bólu w klatce piersiowej... Nie mogę opędzić się od myśli o tym, że choruje na coś strasznego i nieuleczalnego... Staram się jakoś ogarnąć ale to wychodzi gdzieś głęboko z podświadomości, nie mogę uwolnić się od tego przeświadczenia. Jesienią ub.r. miałam wiele stresujących sytuacji co mogło spowodować ponowne "obudzenie" tego mojego hipochondryzmu, bo przez parę miesięcy czułam się całkiem ok:Stan - Uśmiecha się:
Ja już sama nie wiem czy popadam w paranoję czy naprawde jestem tak schorowana. A mam dopiero 23 lata.
Jak sobie pomóc? Z chęcia poszłabym teraz do szpitala bo niedługo chyba popadnę w paranoję z powodu tych wszystkich chorób... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Już pędzę Cię uspokoić.
Otóż płuca należą do tych organów, które nie bolą, nawet jak coś się dzieje. Dopiero jak zaczniesz odksztuszać krwią, to będzie wiadomo, że to grubsza sprawa.
Oczywiście nie mam specjalistycznej wiedzy lekarskiej, ale ten ból w klatce piersiowej, który odczuwasz, może być spowodowany odczuwaniem stresu. Zwłaszcza jeśli miałaś wcześniej stersujący czas, no i na pewno "zły stan Twojego zdrowia" również Cię stresuje.
Czy to, co odczuwasz ze strony klatki piersiowej bardziej jest odczuwalne jako uczucie rozsadzania klatki piersiowej? Czy bardziej jest to ból?
Niedawno wyczytałem, że obsesyjne myśli (hipochondria tak mi się kojarzy) mogą mieć przyczynę w dysbiozie jelit, np. zakażenie bakteriami produkującymi dużo amoniaku powoduje podtruwanie wątroby (zakażenie albo zatrucie wątroby wpływa na psychikę, może całkiem zmienić osobowość/charakter, wywołuje obsesje itd).
iLLusory to jest taki ucisk w klatce, jakby miało zabraknąć mi oddechu i przy głębokich wdechasz czuje ból w całej klatce. Oprócz tego mam często kłucia itd..
To dobrze, że płuca nie bolą :Stan - Uśmiecha się: jednak takiego hipochondryka jak ja trudno uspokoić i trudno do mnie dochodzą racjonalne argumenty....
:Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Wczoraj podczas drugiej w życiu tomografii brzucha tak obsesyjnie bałam się podania kontrastu że masakra. To jest straszne:Stan - Niezadowolony - Obraża się: jak już wlali we mnie kontrast to zaczęłam wychylać się z łóżka i wołać pielęgniarki bo bałam się że coś mi się stanie, badanie nie wyszło ale powiedzieli że opis byle jaki może da radę zrobić. Ech, naprawdę jestem taka beznadziejna i psychiczna...
Możesz coś więcej powiedzieć na ten temat masterblaster? Ja właśnie staram się trzymać dietę jak najbardziej korzystną dla jelit. Co drugi dzień robię swój własny naturalny jogurt i wypijam średnio pół litra dziennie takiej pożywki dla jelit i staram się jeść bardzo dużo strączków.
Zaczyna mnie zastanawiać fakt, że ktoś ma powiedzmy fobię społeczną, udaje mu się ją pokonać w większym lub mniejszym stopniu i zaczyna cieszyć się życiem a potem dopadają takiego człowieka inne fobie czy jakieś zaburzenia psychiczne i nie pozwalają wieść spokojnej egzystencji, że tak sobie to nazwę. Może to jest po prostu nasza genetyka, zaburzenia w biochemii mózgu, kto to wie... :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Tutaj coś wyczytałem:
Bugged Out: How Bugs in Your Brain Make You Crazy

Zdrowe odżywianie to podstawa jakiegokolwiek zdrowia, wiadomo.
Swojski jogurt brzmi nieźle, jednak to dalej nabiał (ma to pewne wady dla mnie). Możesz przybliżyć co masz na myśli pisząc "bardzo dużo strączków"? Ja ostatnio jadam soczewicę..
Mój post przeniesiono..
Jesteś weganem masterblaster?
Mleko przefermentowane na jogurt nie ma w sobie żadnych alergenów i nie zawiera laktozy.
Przynajmniej dwa razy w tygodniu jem danie ze strączków. Np. moja ostatnia zupa to: buraki, marchew, cebula i szklanka soczewicy oraz zioła. Wszystko zmielone blenderem i zupa mega odżywcza. Jutro będzie "dal", indyjski.:Stan - Uśmiecha się:
Lubię też cieciorkę, np. w daniu chana masala.
Fasolka to mój chleb powszedni, że tak powiem bo mnóstwo dań można z tego robić a ostatnio do każdej zupy ją dodaje.
A TY jak jadasz soczewicę?
Dzięki za linka. Postaram sie poczytać, jednak mój angielski jest słaby :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Klatka piersiowa dalej mnie boli, już nie wiem, może naprawdę jutro do lekarza pójdę.... Czuje takie coś jak by mi ciągle tlenu brakowało... I tak w kółko, ciągle coś mi nie daje spokoju, ciągle się obawiam o swoje zdrowie... Czasami jak się zdenerwuje to potrafię cała się spocić, ciśniene mi rośnie i robię sie czerwona na twarzy bo nagle zdaje sobie sprawę że moja dolegliwość to jakaś straszna choroba... A zdarza mi się to praktycznie codziennie.. A najgorsze jest to że ja wierzę w te swoje choroby mimo dobrych badań!
Rtg płuc miałam półtora roku temu więc chyba nic by się tam nie zrobiło w tak krótkim czasie?
Alexandria napisał(a):Jesteś weganem masterblaster?
Mleko przefermentowane na jogurt nie ma w sobie żadnych alergenów i nie zawiera laktozy.
Raczej nie jestem weganem póki co. Chyba od laktozy bardziej martwi mnie kazeina (rozszczelnienie jelit, śluz, kazeinomorfina, insulinooporność..).

Również lubię soczewicę i ciecierzycę. Zwykle namaczam dzień wcześniej (albo kiełkuję) i potem gotuję w daniach jednogarnkowych z warzywami, zielonym suszem, jakimiś ziołami. Czasem jadam same kiełki. Od pewnego czasu właściwie codziennie na śniadanie jadam gotowaną soczewicę. Nie gotuję zup tylko jakby paruję w małej ilości wody. Latem zajadałem się zielonym groszkiem prosto z krzaka i uważam, że wyszło mi to bardzo na zdrowie.

Te Twoje opisy napadowej duszności, potów, paniki itd. kojarzą mi się cokolwiek z hipoglikemią reaktywną i nietolerancjami pokarmowymi.
Sam użerałem się z napadami huśtawki cukrowej, kompletnie nie wiedząc co się dzieje i dlaczego..
Ale nie żebym coś sugerował.
Szkoda, że ja nie mam możliwości zajadania się takim groszkiem z krzaka :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
widzę, że mamy podobne upodobania kulinarne:Stan - Uśmiecha się:
Hipoglikemia raczej odpada, we wrzesniu badałam się na insulinoodporność a w grudniu znowu powtarzałam glukozę we krwi... A jak u Ciebie się objawiały te huśtawki cukrowe? Ja mam straszne napady w ciągu doby na słodkie, też z początku myślałam że może cukier ale chyba z 10 razy badałam i zawsze w normie.. myślałam że może c. albicans i dlatego te jogurty ciągle pije na jelita :Stan - Uśmiecha się:
Jakie mogą być nietolerancje pokarmowe? Kazeina np?
Alexandria napisał(a):Hipoglikemia raczej odpada, we wrzesniu badałam się na insulinoodporność a w grudniu znowu powtarzałam glukozę we krwi. (...) z początku myślałam że może cukier ale chyba z 10 razy badałam i zawsze w normie..
Reaktywna hipoglikemia nie ma nic wspólnego z jako takim poziomem cukru, średnim albo na czczo rano, cukier w zwykłych badaniach może wychodzić w normie. Nie wiem na czym polegały Twoje badania ale przypuszczam, że to takie jak dla cukrzyków, które reaktywnej hipoglikemii nie mają szans stwierdzić. Reaktywna to taki dość krótki czasowo spadek glukozy np. poniżej 70mg/dl, to powoduje objawy, potem człowiek coś zjada i w miarę szybko cukier się normuje. Trzeba by sprawdzać sobie cukier we krwi glukometrem na początku lub w trakcie objawów, zanim się coś zje. Poza tymi względnie krótkimi epizodami spadku, glukoza może być na zupełnie normalnym poziomie.
Hipoglikemia reaktywna
Reactive hypoglycemia

Najbardziej pospolite nietolerancje pokarmowe dotyczą takich pokarmów jak:
gluten (pszenica, jęczmień, żyto, owies, orkisz, pszenżyto, kamut)
nabiał - laktoza, kazeina (mleko, sery, masło, jogurt)
kukurydza
jajka
soja
orzechy
psiankowate (Pomidory, papryka, ziemniaki, bakłażan)
cytrusy
drożdże (piekarnicze drożdże, drożdże piwne i produkty fermentowane, takie jak ocet, alkohol)
Dziesiątki innych rzeczy w tym dodatki do żywności, barwniki, konserwanty itd. mogą powodować nietolerancje.
Alergia pokarmowa typu III
Dzięki za linki masterblaster. Ale ja= wegetarianka + rezygnacja z tych wszystkich alergenów to chyba katastrofa by była..
Póki co mam powiększone bolesne węzły chłonne za uszami, nic mnie nie boli oprócz tego. No tylko klatka piersiowa ale jak wyobrażam sobie raz że oddycham jednym płucem to właśnie nim oddycham, a jak wyobrażam sobie że oddycham drugim płucem to wydaje mi się że tylko nim oddycham więc nawet wstyd iść do lekarza i to mówić.. (chyba że do psychiatry)
może rzeczywiście powinnam jakieś relanium zażywać to by przeszło...
Póki co to jestem kłębkiem nerwów. Jak mi przejdzie hipochondryzm to pewnie znowu fobia mnie dopadnie i tak do końca życia męka...
Nie wytrzymam!!powróciła nasiłona... Panika ze mam białaczkę, guza nadnerczy,przysadki,gardła wszystkiego. Jeszcze czytanie innych i objawów nasila hipo . Juz nawet lekarzom nie ufam,bo przrciez inni i Google lepiej wiedzą co mi dolega . Nie chce jej mieć:Stan - Niezadowolony - Smuci się: