PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Ne liczcie tylko na leki w walce z fobią społeczną .
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Napisze wam tak .Leczę się na fobię równo 8 lat . Nabrałem się przez ten czas worek leków ,żaden nie pomógł , jedynie to co dostałem od leków to albo tycie 25 kg , albo chudnięcie i inne nieporządane objawy.
Osatni brałem ANAFRANIL SR75 i też kaszanka . Uwaga ten lek nie mogą
brać osoby mające problemy z sercem głównie arytmia .
co do terapii Terapia Richardsa , bardziej trzeba traktować z przymrużeniem oka niż faktyczna pomoc.Na psychoterapię nie pójdę , bo juz nie mam wiary w skuteczną walkę z tym świnśtwem i trudno trzeba z tym żyć.
Byłem w USA kilka lat .Na na tamtejszych forach terapeuci są zdania ze fobików od razu trzeba wrzucać na głeboką wodę , czyl tzw zmuszanie do wystąpien publicznych na siłę itp , aby zwalczyć lęk , czy to przynosi efekt nie wiem , ale jak widać ludzi spoconych , czy trzęsących sie ze strachu przed innymi ludzmi , to rożne mozna mieć zdanie.
Wam jednak życzę , aby leki wam skutecznie pomogły.
Pozdrawiam Wasyl.

jeszcze jedno .Nie pijcie alkoholu , bo to jest fałszywy przyjaciel fobików . Pewnie może pomóc fałszywie na kilka godzin załatwicie jakąś sprawe w urzędzie , ale jak po kilku latach wpadniecie w nałóg będziecie chlać dzień w dzień i to nawet jak nie będzie żadnej sytuacji społecznej .Wtedy to już będzie was powolny koniec.
Nie brzmi optymistycznie to co opisujesz, ja mam jeszcze taką cichą nadzieję, że kiedyś dam radę się zebrać w sobie i wybiorę się na terapię...
Wasyl napisał(a):trudno trzeba z tym żyć.
:-|
Cytat:Na na tamtejszych forach terapeuci są zdania ze fobików od razu trzeba wrzucać na głeboką wodę , czyl tzw zmuszanie do wystąpien publicznych na siłę itp , aby zwalczyć lęk , czy to przynosi efekt nie wiem , ale jak widać ludzi spoconych , czy trzęsących sie ze strachu przed innymi ludzmi , to rożne mozna mieć zdanie.
W tym faktycznie moze coś być, a przynajmniej tak mi się wydaje :-D Lecz trzeba by pewnie bardzo dużej systematyczności takich wyzwań, aby się w końcu "złamać psychiczne".Ale jest to bardzo drastyczna metoda dla fobika i wątpie aby ktoś się zdobył na odwagę aby to potwierdzić/sprawdzić?
witam
Post nie mial na celu dołowania ludzi chorych , bo sami wiemy jak fobia nas męczy . Jak juz pisałem znam angielski , przyglądałem się jak to wygląda w USA , byłem u 3 psychologów . Niestety mi to nic nie pomogło . Metoda USA drastyczna , ale może i skuteczna.
Chudy jeżeli moge cos doradzić , nie czekaj idz na terapię , póki jeszcze masz silę i nie dopadło się zniechęcenie .
Jedna podstawowa zasada znajdz specjalistę , który specjalizuje się w fobii społecznej , nie idz do zwykłego psychologa bo zapłacisz tak jak ja 90pln za godzinę ( kilka lat temu były takie stawki teraz nie wiem ) rozmowa będzie o duupp.. marynie a i tak to nic ci nie pomoże , bo moim zdaniem zwykly psycholog niewiele wie o fobii społecznej . Mówię to na przykladzie moich doświadczeń .i jak napisałem szukaj psychologa , który zajmuje się leczeniem fobii spolecznej i ma jakieś doswaidzczenie w tym wzgłędzie .
teraz cena to chyba 100pln za godzinę ale nie dam glowy za ten cennik.
Pozdawiam .
jezeli o mnie chodzi to na razie nie inne , coz zwykly brak wiary , inni nie wierzą w Boga ja przestalem wierzyć w skuteczną walkę z tą zarazą
i napisze to drukowanymi literami
UNIKAJ ALKOHOLU UZALEZNISZ SIE OD TEGO RODZAJU , KTORY AKURAT PIJESZ MOZE TO BYC PIWO , WINO WÓDKA ITP I WTEDY TO JUZ PO TOBIE , BEDZIESZ PIL DZIEN W DZIEN A NIE TYLKO W SYTUACJI SPOLECZNEJ KTORA POWODUJE POWSTANIE LEKU , ALKOHOL NA CHWILE CI POMOZE ALE POZNIEJ CIE WYKONCZY UWIERZ MI PROSZE
Chudy napisał(a):Ale jest to bardzo drastyczna metoda dla fobika i wątpie aby ktoś się zdobył na odwagę aby to potwierdzić/sprawdzić?
Powiem szczerze, iż wolałbym to od tego, co mam na swojej terapii. Inna sprawa, że wtedy mógłbym lecieć na ekscytacji zadaniami, co miałoby się nijak do codziennych sytuacji, zwłaszcza, gdy niekoniecznie pałamy do czegoś zapałem.
a ja uważam, ze rzucanie fobikow na gleboka wode to blad. Podobnie chyba uważa dr Richards. Sama teraz mam probke - po pol roku brania Asentry myslalam, ze jestem wyleczona. Wyjechalam sama na studia za granice i dopadly mnie tutaj takie lęki, ze zyc się nie chce. Mialam w planie bujne zycie towarzyskie, a jestem klebkiem nerwow. Izoluje się od ludzi jak tylko mogę, nie mam z nimi o czym rozmawiać, boje się do nich wychodzić. Na dodatek tutejszy lekarz przepisal mi Sertralin Aurobindo, biore go 3 dni i jest jakby gorzej. Lekkie splatanie, rozszerzone zrenice. Boze.
Wasyl, piszesz jedynie o swoich doświadczeniach a przecież każdy człowiek jest inny! Nie można na podstawie jednego przypadku wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Moje doświadczenia są zupełnie inne:

Wasyl napisał(a):Byłem w USA kilka lat .Na na tamtejszych forach terapeuci są zdania ze fobików od razu trzeba wrzucać na głeboką wodę , czyl tzw zmuszanie do wystąpien publicznych na siłę itp , aby zwalczyć lęk , czy to przynosi efekt nie wiem , ale jak widać ludzi spoconych , czy trzęsących sie ze strachu przed innymi ludzmi , to rożne mozna mieć zdanie.

I tu się zdziwisz. Ja 9 miesięcy byłem w wojsku i jako człowiek o wysokim poziomie fobii społecznej każdego dnia narażałem się na sytuacje, o których piszesz. Efekty? Wyszedłem z wojska może troszeczke odważniejszy i to kosztem bardzo negatywnych wspomnień! A może i nawet mój poziom lęków się nie zmienił, a jedynie przyzwyczaiłem się do podejmowania niektórych działań mimo "srania po gaciach" :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Wasyl napisał(a):co do terapii Terapia Richardsa , bardziej trzeba traktować z przymrużeniem oka niż faktyczna pomoc.

I tu się zdziwisz. Mi bardzo pomogła, chociaż może i dlatego że miałem już trochę do czynienia z podobną tematyką. Naprawdę tą terapię polecam, tylko niestety mało kto jest w stanie regularnie wykonywać te ćwiczenia, ja dopiero za trzecim podejście doszedłem do końca i rezultaty okazały bardzo dobre. Myślę, że mój poziom lęków spadł przynajmniej o połowę w znacznie krótszym okresie niż te wspomniane 9 miesięcy. Zresztą "rzucanie na głęboką wodę" i terapia Richardsa są przeciwieństwami i ja jestem zdecydowanym zwolennikiem tej drugiej metody.

A jeśli chodzi o alkohol i leki to się z tobą zgadzam. Leków nigdy nie brałem, bo uważam że na dłuższą metę więcej szkodzą niż pomagają.

Gość

Ja biorę leki dopiero niecały rok ale jestem zdania, że wiele nie pomagają i niektórym z tego co wiem tylko szkodzą. A taki rzut na głęboką wodę to dobry sposób, chociaż trudny. Ale myślę, że najbardziej skuteczny. Leki mogą zmienić tylko samopoczucie ale myślę, że fobia to problem siedzący w głowie, więc trzeba stanąć przed ludźmi i zobaczyć, że nie są tacy straszni jak się wydawali.

Ja kończę niedługo z lekami bo uważam że ani leki ani alkohol nie rozwiążą problemu. Nawet terapia niewiele daje a w moim przypadku i trochę zaszkodziła bo więcej zaczęłam się zamartwiać nad problemem fobii i depresji.
Ale za to bardzo może pomóc np. wyjście na dyskotekę albo publiczny występ, chociarz ciężko może być się na coś takiego zdecydować.
A ja myślę, troche jak stap, że takie wrzucenie do jeziora w zawiązanym worku to czasem jest ciekawe doświadczenie, ale niekoniecznie zostawi trwałe efekty.
Ja ostatnio znienawidziłem leki typu SSRI tak powszechnie testowane na fobikach, które to często robią z ludzi kaleki w sferze seksualnej, także po zprzestaniu przyjmowania tych prochów (tu patrz: syndrom PSSD) !!!

Zgadzam się, że leki to nie wszystko, ale gdy mamy silny lęk to żadna psychoterapia nie pomoże, bo zamiast na myślach będziemy się skupiać na paraliżującym lęku i nic z tego nie wyjdzie. Rzucanie na głęboką wodę uważam za śmieszny pomysł jeśli chodzi o fobików, który może tylko pogorszyć sprawę. Chyba, że w połączeniu z lekami i dobrą psychoterapią. Wiadomo, że fobik każdy sukces w swojej głowie może przekuć w porażkę a przy wystąpieniach publicznych taki scenariusz jest bardzo częsty...
A ja się nie zgadzam, że leki są złe. Mnie pomogły gdy było ze mną już całkiem źle- wyciągnęły mnie z depresji i pozwoliły normalniej życ.
Za to terapia była dla mnie stratą czasu i pieniędzy.

Nie mówię, że zupełnie nie działała; ale jeśli po 1 roku terapii wciąż boję się tych samych sytuacji to co to innego znaczy.

To miała byc terapia poznawczo- behawioralna , a wyglądała tak:
Przykład:
Ja: Z nikim nie rozmawiam i bardzo źle się z tym czuję.
Psycholog: A co by pani np. chciała komuś powiedziec?
Ja: Cokolwiek. Najczęściej nie wiem co mogłabym powiedziec.
Psycholog: Ja też czasem nie mam ochoty z kimś rozmawiac bo nie wiem co powiedziec. To normalne.
super psycholog. Ale ja juz wiem, zę wtedy więcej do takiego nie zaglądasz. Nie warto.
Corcoran napisał(a):Psycholog: Ja też czasem nie mam ochoty z kimś rozmawiac bo nie wiem co powiedziec. To normalne.
Ta rada mi się najbardziej podoba, muszę to zapamiętać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Słowa klucze: CZASEM i NIE MAM OCHOTY
Chciałbym nieśmiało zauważyć, że nie widzę tu ZWYKLE/CZĘSTO/ZAWSZE i LĘKAM SIĘ

Ach, ci psychologowie-tytani intelektu! Ale intencje miał szczere i serduszko dobre, chciał pocieszyć!
Zas napisał(a):Słowa klucze: CZASEM i NIE MAM OCHOTY
Chciałbym nieśmiało zauważyć, że nie widzę tu ZWYKLE/CZĘSTO/ZAWSZE i LĘKAM SIĘ
Tutaj się zgodzę z Zasem, tyle mądrych książek ci psychologowie przeczytali (albo i nie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ) a nie zwracają uwagi na te Zasowe słowa klucze :Stan - Uśmiecha się:, według mnie takie zwyczajne olewanie człowieka z problemami, coś w typie: "u mnie jest ok, więc i u ciebie powinno być w porządku" .
Cytat:Ach, ci psychologowie-tytani intelektu! Ale intencje miał szczere i serduszko dobre, chciał pocieszyć!

Szkoda tylko, że za cene 130 złotych. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Fajny i modny biznes, chcesz się komuś wygadać to płać.
Co? Nie wiesz co powiedzieć? A to niefart.. Następny proszę! :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Nie róbcie tu nagonki na psychologów bo to niepoważne. Znam wielu świetnych specjalistów którzy dużo mi pomogli. Ale nawet i ten powyższy dialog wcale nie świadczy o niekompetencji psychologa. Takie rozmowy toczy się długo i w końcu dochodzi się do sedna sprawy, a ten fragmencik taki jakby wyrwany z kontekstu...
Za darmo to i w mordę nie chcą dać, trzeba szmartfonem przekupić :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Znam te ból, wszędzie banda drogich partaczy...
Miałem okazję poznać kuluary światka psychologicznego i psychiatrycznego. Intuicja mówiąca, że trafiają tam ludzie z problemami nie jest zupełnie oderwana od rzeczywistości. Oczywiście - jak wszędzie - jest wiele wspaniałych osobowości, które łącząc wiedzę z atrybutami charakteru potrafią być niezwykle pomocni. Wchodząc w relację zwaną psychoterapią należy o tym pamiętać, ponieważ jest to przyspieszone wchodzenie w relację z człowiekiem, który może być idiotą czy psychopatą, a z drugiej strony może to być także okazja do poznania człowieka, o którym kiedyś będziemy myśleć, że obok rodziców, bliskiego przyjaciela, partnera, miał największy wpływ na krystalizowanie naszej osobowości, myślenia. Oby tylko na plus. Poza tym z psychoterapiami jest podobnie jak z innymi relacjami międzyludzkimi - pewne osoby rozumieją się lepiej ze sobą, łatwiej nawiązują i pogłębiają kontakt pomimo braku obiektywnych cech sprzyjających budowaniu relacji. Jeśli ktoś nie ma wokół siebie ludzi bliskich realnie czy potencjalnie i/lub ma silną osobowość, to dość długo może szukać psychoterapeuty, który mu jakkolwiek pomoże. Ale są jeszcze terapie grupowe - tam osoby psychoterapeutów nie mają tak wielkiego wpływu na dynamikę psychologicznego wzrostu, więcej zależy od własnej motywacji.
haraczu napisał(a):Ale są jeszcze terapie grupowe - tam osoby psychoterapeutów nie mają tak wielkiego wpływu na dynamikę psychologicznego wzrostu
Pozwolę się nie zgodzić :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Pozwolę sobie zgodzić się ze stapem w całej rozciągłości...

"Jeśli ktoś nie ma wokół siebie ludzi bliskich realnie czy potencjalnie (...) to dość długo może szukać psychoterapeuty, który mu jakkolwiek pomoże."

Taa, coś o tym wiem. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
No własnie, z psychologami tak samo jak z hydraulikami. Wykształcenie wykształceniem, staż stażem a znających się cokolwiek na robocie jest i tak tylko pewien procent. Decyduje czynnik ludzki..
Ja uważam, że taką psychoterapię to nawet ja bym mogła prowadzić....jakby mnie mama albo tata wcisnęli na odpowiedni wydział na uniwersytecie i po skończeniu studiów teoretycznie miałabym kwalifikacje i dalej...na posadkę w odpowiedniej instytucji........ W ten sposób każdy z nas mógłby być psychologiem. To dlatego te wszystkie terapie moim zdaniem to takie fiku miku. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie nurtuje tutaj. Psychoterapia, jaka by nie była, kojarzy mi się w pewnym sensie z praniem mózgu. Czy zdajecie sobie sprawę, moi mili, jak bardzo trzeba mieć silną osobowość, ażeby wpłynąć tak na kogoś, żeby mu poprzestawiać w głowie tak, żeby go uzdrowić?
Nie twierdzę, że w ogóle nie ma dobrych specjalistów, ale prawda jest taka, że trzeba posiadać szczególne predyspozycje do wykonywania tego zawodu.
Jak do każdego...
:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Powtórzę jeszcze raz co napisałem , nie chcę tematu zamydlać ,żeby nikt nie popełnial błędów takich jakie sam popełniłem.
Oczywiście leki mogą pomóc nie twierdzę . Jeżeli o mnie chodzi mi nic nie pomogły a brałem je wiele lat i wiele ich było .
2. Jeżeli będziecie posiłkować się np piwem po 5 6 latach wpadacie w nałog i chlejecie nawet jak nie macie społecznej sytaucji w życiu typu telefon do lekarza , pójscie do urzędu i alkohol wygrał.
Ważna rzecz : Terapia może pomóc jak traficie do specjalisty , który ma doświadczenie w leczeniu fobii społecznej , jak pójdziecie do zwykłego psychologa , przez 60 minut rozmowa o dup*e marynie i na końcu poproszę 100 PLN , wiem coś o tym .
do tego Richards i pozytywne myslenie i można sukces osiągnąć a nie viągle marudzić jak Zas na tym forum i do czego to prowadzi ? napewno nie do sukcesu w walce z tym gów....
Stron: 1 2 3