PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Fobia społeczna czy nieśmiałość?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Opiszę swój problem. Mam 21 lat. Od zawsze jestem nieśmiała, chociaż "nieśmiałość" to zbyt łagodne określenie. Jestem studentką. Moje kontakty z rówieśnikami ograniczają się do uczelni. A i tam nie jest dobrze, bo ja w towarzystwie prawie w ogóle się nie odzywam. Mam jakiś taki opór, który próbowałam wiele razy przełamać ale się nie udało. W szkole było to samo. Były może ze dwie dziewczyny z którymi łatwiej mi się rozmawiało ale to wszystko. Tak samo na studiach, z paroma osobami rozmawiam, ale i przy nich nie jestem wygadana. Z większością osób z grupy w ogóle nie rozmawiam, nie wiem czemu, po prostu czuję się nieswojo w ich towarzystwie albo coś. Wszyscy wiedzą że jestem taką cichą myszką i po prostu nie wyobrażam sobie żebym nagle mogła przy nich zacząć mówić niewiadomo ile. Łatwiej z obcym mi się rozmawia co jest dosyć dziwne. W wolnym czasie nie spotykam się ze znajomymi bo ich nie mam. Wolny czas spędzam w domu. W gimnazjum i liceum byłam może kilka razy na jakichś urodzinach, dyskotece i to wszystko. Teraz coraz bardziej zaczyna mi dokuczać moja sytuacja, bo zdałam sobie sprawę że już tyle lat mi przeleciało przez palce, a ja w ogóle nic z życia nie miałam. Może jest tu ktoś z podobnym problemem jak ja? :-(
Witaj, również mam cholerny problem(opór) z mówieniem, są lepsze i gorsze dni, ale wciąż mi to mocno przeszkadza.
Doskonale Cię rozumiem, gdyż sam mam mam opór bycia wylewnym w towarzystwie i zazwyczaj jestem właśnie taką szarą myszką. Ale bywały też lepsze sytuacje że byłem "w miarę" wygadany mimo krępującego mnie towarzystwa, ale to była i tak rzadkość :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Miałam takie same kontakty z ludźmi w liceum i na studiach co ty. Większość grupy była mi kompletnie nie znana i tak zostało do końca. W liceum miałam trochę więcej koleżanek ale i to się jakoś rozleciało. W pracy teraz jest jeszcze gorzej. Myślę, że na pierwszy rzut zrób test Liebowitza, który jest na forum, ale przede wszystkim warto iść do specjalisty, żeby to on ocenił czy to fobia czy zwykła nieśmiałość.
Też tak mam, nie potrafię rozmawiać z wszystkimi osobami, ciągle muszę myśleć co by tu jeszcze powiedzieć, a gdy już mówię to na dodatek zaczynam się wsłuchiwać w swój głos, po czym często zdarza mi się przekręcać słowa. A do tego dochodzi jeszcze patrzenie na rozmówce co jest dla mnie katorgą :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
cholera wi :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: najlepiej idź do jakiegoś psychoterapeuty, spróbuj rozwiązać swoje problemy z profesjonalistą. w stanach chodzenie do psychoterapeuty jest modne :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: to jest Twoje życie i tylko Twoje, rób co możesz żeby być szczęśliwą.
Z podobnym problemem to chyba byli tutaj albo są nadal wszyscy.
Jeśli eni umiesz zmienić sie sama, co doskonla e rozumiem, to terapia nie jest złym pomysłem. W 9 na 10 przypadków w niczym praktycznie nie pomoże, zrodzi tylko smutek, rozczarowanie, frustrację i tęsknotę za zmarnowanym czasem, ale co innego można poradzić? Nie wiem, a bardzo bym chciał wiedzieć... No, ale możesz też mieć szczęście...
Ja mam tak, że żeby swobodnie przy kimś paplać musi minąć baaaaardzo dużo czasu, więc mam podobnie. Też nie bardzo potrafiłam przenieść kontakty ze studiów na neutralny grunt po zajęciach.
Może się gdzieś zapisz? Jeśli masz odwagę. Na coś co jest związane z jakimiś Twoimi pasjami, albo gdzie się w czymś pomaga. Może z takimi osobami łatwiej byłoby Ci porozmawiać, a i miło spędzić czas.
Ze mną jest podobnie, ale staram się z tym walczyć. Kiedyś w głowie miałam pustkę, nic kompletnie się nie odzywałam nawet nie umiałam odpowiedzieć na proste pytania („czego nic nie mówisz?” Odpowiadałam: „nie wiem” :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:). Nie interesowali mnie ludzie i ich życie, zainteresowania, nie szukałam z nimi kontaktu, wolałam stać na uboczu i się przypatrywać jak rozmawiają między sobą, śmieją się. Teraz jest przeciwnie, strasznie brakuje mi rozmowy z drugim człowiekiem, chcę czuć się potrzebna, chce pomagać innym, być lubiana, chcę z kimś gdzieś wyjść, pośmiać się, pogadać, połazić bez celu. Na chwile obecna dobrze czuje się w towarzystwie ludzi, ale mam okropnie zaniżoną samoocenę co sprawia że trudno jest mi z nimi nawiązać kontakt. Osoby znacznie starsze od siebie traktuje jak istoty nie z tego świata, nie wiem jak się do nich zwracać o czym mówić a przecież oni są normalnymi ludźmi i tak samo można z nimi porozmawiać jak z rówieśnikami. Nie umiem zacząć rozmowy, nawet głupie „co tam słychać” sprawia mi problem. Wolę jak ktoś pierwszy się odezwie, wtedy jakoś idzie i staram się przy tym nie analizować każdego słowa bo rozmowa wychodzi wtedy dość sztucznie i poważnie.
Shadow napisał(a):nawet głupie „co tam słychać” sprawia mi problem
A ja nie lubię dostawać tego pytania, bo i co mam odpowiedzieć :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
A ja to pytanie lubię, bo można odpowiedzieć cokolwiek, co się działo, co będzie się dziać, gdzie się idzie, a nawet jak się już nic nie robi to można powiedzieć, że jest się przywalonym robotą i jest straszny za+:Ikony bluzgi pierd: :-P

To jest według mnie dobry otwieracz, przynajmniej lepszy niż "gadanie o pogodzie" i zwykle z tego może wyniknąć jakaś rozmowa.
OtoJA napisał(a):A ja nie lubię dostawać tego pytania, bo i co mam odpowiedzieć
Ja zawsze na takie pytanie odpowiadam "a nic..." :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Shadow napisał(a):Osoby znacznie starsze od siebie traktuje jak istoty nie z tego świata, nie wiem jak się do nich zwracać o czym mówić a przecież oni są normalnymi ludźmi i tak samo można z nimi porozmawiać jak z rówieśnikami
Też coś takiego mam, wstydzę się rozmowy z takimi osobami tak jak bym był jeszcze dzieckiem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
PS.Witam koleżankę z Podkarpacia :Stan - Uśmiecha się:
Dołączam do klubu osób odpowiadających na pytanie "co słychać?" - "a nic". Zdarza się, że odpowiem "nic ciekawego", co rozmowy raczej także nie umacnia. :Stan - Uśmiecha się:
A ja mam w pracy takiego znajomego u którego codziennie na dzień dobry mam pytanie "co słychać", na początku pracy starałem się zawsze coś odpowiedzieć, ale po tygodniu mi się odpowiedzi skończyły i teraz mam dla niego tylko "nic nowego" :Stan - Uśmiecha się:
Też nie lubię pytania "co słychać", ale zadawanego przez osoby słabo mi znane. Jeśli jest to ktoś kogo dobrze znam, lubię i wiem, że ten ktoś pyta się, bo rzeczywiście chce poznać odpowiedź na to pytanie, to jakąś tam odpowiedź udaje mi się sklecić. Natomiast jeśli to ktoś z kim zamieniam parę słów i tyle, to udzielam zdawkowej odpowiedzi, bo i tak wychodzę z założenia, że tego kogoś niezbyt zainteresuje moja odpowiedź.
Dobrze, że trafiłam na to forum. Przynajmniej wiem, że nie tylko ja mam taki problem. A ten test Liebowitza wyszedł mi bardzo źle - 105 pkt. Ale czego mogłam się spodziewać..
Jak już jesteśmy na tym "co słychać" to dzisiaj miałem ciekawą sytuację.

Poszedłem dzisiaj do Biedronki i widzę, że znajomy z gimnazjum idzie prosto w moją stronę. Skoro nie mam wyboru i żadnej drogi ucieczki to zdecydowałem się przywitać i coś mnie tchnęło, żeby zapytać co robi w Biedronce (bo on w ogóle z innego miasta jest). Jako, że pomyślałem o tym w ostatniej chwili (spontany zawsze najlepsze :Memy - Cool Doge: ) to nie przemyślałem w ogóle pytania i spytałem się: "Jak tam w Biedronce?", a on "W Biedronce? No fajnie" :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Na szczęście zanim się zorientowałem jaką gafę zrobiłem to on się spytał co tam u mnie i zaczęliśmy gadkę, że nigdzie na sylwestra nie idziemy, o imprezach i upijaniu się (chociaż prawie na żadnej imprezie w życiu nie byłem :-P ). Gadaliśmy chyba z 10 minut, a i tak sam przerwałem, bo mi się trochę śpieszyło.

Jak dla mnie to najlepszy otwieracz jaki może być :Stan - Uśmiecha się:
Luctucor napisał(a):że nigdzie na sylwestra nie idziemy, o imprezach i upijaniu się (chociaż prawie na żadnej imprezie w życiu nie byłem :-P )

Ja też na sylwestra nigdzie nie idę i nigdy nie byłam :Stan - Niezadowolony - Smuci się: smutno się robi jak sobie pomyślę że większość ludzi gdzieś się teraz szykuje, cieszy się z tej nocy a ja spędzę sylwestra przed telewizorem :Stan - Niezadowolony - Smuci się: szkoda gadać :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: czy ktoś z was tez jeszcze nigdy nie był na sylwestrze poza domem?
butterfly92 napisał(a):czy ktoś z was tez jeszcze nigdy nie był na sylwestrze poza domem?
Tak, np. ja :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Mój Sylwester zawsze jest przed kompem :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
A ja chyba dzisiaj posprzątam sobie w pokoju :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Także nigdy nie byłem na sylwestrze poza domem, a urodziłem się 2 dni po uzyskaniu niepodległości przez Bośnię i Hercegowinę.
W dobie Wikipedii taka zagadka jest zbyt prosta... :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ja też nigdy nie byłam nigdzie w sylwestra, jedynie raz czy dwa razy, kiedy rodzice mnie wyciągnęli do jakichś swoich znajomych (ale i tak przesiedziałam sama, nie odzywając sie :Stan - Niezadowolony - Smuci się: ) albo do miasta, ale zazwyczaj to siedzę sama w swoim pokoju przed kompem :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
aleksandra0619 napisał(a):Ja też nigdy nie byłam nigdzie w sylwestra, jedynie raz czy dwa razy, kiedy rodzice mnie wyciągnęli do jakichś swoich znajomych (ale i tak przesiedziałam sama, nie odzywając sie :Stan - Niezadowolony - Smuci się: ) albo do miasta, ale zazwyczaj to siedzę sama w swoim pokoju przed kompem :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Już tego Sylwestra jakoś bym przebolała, ale ja w ogóle nigdzie nie wychodzę bo nie mam z kim, nie mam znajomych, nie odzywam się jak jest więcej osób, więc kto by mnie gdzieś chciał zaprosić..:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: