PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: romans z mlodszym...pomocy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Czesc
Mam problem otoz od kilku miesiecy romansuje z 16latkiem...sama mam 24lata. Poznalismy sie na pewnym portalu na ktorym ocenia sie zdjecia :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Sam do mnie zagadal, wpierw mnie rozbawil problem z jakim przyszedl, jednak z ciekawosci kontynuowalam ta rozmowe. Bylo pozno ja nie moglam usnac wiec siedzialam sobie na tym potalu. Z czasem (dosc szybko) on wyznal ze cos do mnie czuje, stal sie zaborczy mowil ze chce zeby m byla jego kobieta do konca zycia...Oczywiscie mam rozum ale te slowa z czasem zaczely na mnie dzialac, wkrecilam sie w znajomosc, rozum odpuscił... Nie bede opisywac co sie dzialo przez te wszystkie miesiace, chlopak raczej juz ie rozmyslil z "bycia ze mna", ja jestem ciagle w nim zakochana... Przeraza mnie to ze zainteresowalam sie 16, wlasciwie wtedy mial 15lat...zastanawiam sie czy to w goole mozliwe ze ja do niego czuje to co moglabym czuc do dojrzalego faceta? Co to w ogole za wkret z mojej strony. Chcialam zaznaczyc ze do niedawna nie interesowali mnie nawet rowiesnicy gdyz wydawali mi sie zbyt niedojrzali, a tu nagle takie cos...Zaczelam szukac takich kontaktow z innymi chlopakami, on we mnie obudzil cos strasznego...Poza tym dziala na mnie destrukcyjnie, wszyscy pytaja co sie ze mna dzieje, ja juz nie mam sily..,.Nie iwem na co licze piszac ten temat. moze chce po prostu sie wygadac...Bo wiem ze to jest nawet nie nierozsadne, to czysty idiotyzm...
Zakochana czy zauroczona? bo to dwie różne rzeczy a na pierwszy rzut oka podobne :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Z własnego doświadczenia powiem że byłem w trochę podobnej sytuacji, ale nie do końca. Jedyne co w Twojej sytuacji pomoże to czas i powolny brak kontaktu z nim. Ale najważniejsze byś ponownie się nie angażowała jeżeli by jednak się nie rozmyślił bo w takiej sytuacji będziesz zaplatać błędne koło :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Człowiek uczy się na błędach więc myślę że już podobnego nie popełnisz.
Życzę powodzenia w rozwiązaniu "problemu" :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
w milosci zdarza sie popelniac bledy szczegolnie

moge radzic zeby dac sobie spokoj z malolatami bo nic z tego nie wyjdzie na dluzsza mete. Po prostu - nie oplaca sie lokowac uczuc.
Dzieki za odpowiedzi.
Ja juz kilka razy probowalam o nim zapomniec, iles razy wydawało mi sie ze on zapomniał o mnie, jednak zawsze po jakimś czasie sie odzywa. Jeśli olewam jedna wiadomosc odyzwa sie z roznych zrodel, kilka razy poki mu nie odpowiem. Dlatego jest mi ciezko zapomniec, gdyby chociaz on odpuscil to nie byloby moze tak trudno...Poważny nie jest, ale cos potwornie mnie w nim pociąga, ostatnio miałam przez niego zwalony tydzien bo znow rozmawialismy...Nigdy nie wiem kiedy znowu sie odezwie i zacznie błagać bym odpowiedziała, tym bardziej ze nie jest mi obojetny...On to wykorzystuje, nawet nie wiem czego on chce ode mnie...Moze to byl juz ostatni raz, moze juz nie bedzie szukał kontatku bo prosilłam bymsy sie wiecej nie kontaktowali, Zablokowałam go ale jak bedzie chcial to i tak znajdzie sposob, jestem jakas nienormalna...Czy ja jestem pedofilka? ;c
To masz problem bo albo zaczniesz go ignorować i żyć normalnie albo on będzie rządził Tobą ew. znajdź sobie inny obiekt westchnień to zawsze pomaga :-D
nie jesteś pedofilką :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


jw, inie masz wyboru za bardzo: albo postanowisz cos konkretnego, albo dasz się rządzić żądzom 16-latka
Też miałam kiedyś "kolegę" tylko, że przez internet (bo rozumiem, że Ty swojego poznałaś także realnie), który miał jakoś właśnie 15-16 lat. Miałam wtedy chyba 20 lat, ale dla mnie to i tak spora różnica, bo zupełnie inny etap. Trochę z przymrużeniem oka na takie zauroczenia od początku warto patrzeć, tamten też szybko się zakochał i odkochał :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:. W tym wieku łatwiej wszystko mija. Pedofilką nie jesteś, ale może po prostu to dla Ciebie przyjemne, że spodobałaś się młodszemu i dlatego tak trudno Ci się z tego uwolnić. Skoro chcesz zapomnieć to nie kontaktuj się z nim w żaden sposób choćby nie wiem co i tyle. Nauczka na przyszłość, żeby się nie angażować w takie coś i przychylniejszym okiem spojrzeć na facetów w zbliżonym wieku :Stan - Uśmiecha się:.
Do tej pory myślałam ze takie problemy to mają podstarzali faceci.... Sama sie czuje jak stara niechciana wariatka, moze to juz kryzys wieku sredniego :Stan - Niezadowolony - Obraża się:
Czuje sie jak dziwadło totalne, jak debilka, tak poznalismy się realnie, strasznie sie wstydze ze w ogole to wszystko napisalam...
Nie masz się czego wstydzić. Z tego co napisałaś nie wynika, żebyś coś złego zrobiła. Dziwne to zbytnio też nie jest, bo że tak zarzucę oklepanym lecz prawdziwym zwrotem "serce nie sługa" :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:. Myślę, że gdy minie trochę czasu, spojrzysz na to z dystansu i nie będzie Ci się to wydawało tak tragiczne.
Cytat: Przeraza mnie to ze zainteresowalam sie 16, wlasciwie wtedy mial 15lat..
Ta chora cywilizacja każe ci myśleć, że jest w tym problem, tak naprawdę jest to całkowicie normalne. Ja tez miałem kiedyś podobnie i zakochałem się w dziewczynie prawie 8 lat młodszej, ale problemu z tym nie miałem, bo ona była bardzo dojrzała emocjonalnie, i rozmawiając z nią miałem momentami wrażenie jakbym rozmawiał z Gandalfem Starszym :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Z kolei poznałem później dziewczynę 5 lat starszą ode mnie, akurat byłem z nią dłuższy czas i powiedziałbym, że była niedojrzała emocjonalnie, tj. strasznie się mnie uwiązała, nie czułem się wolny w tym wszystkim, i sama projektowała na mnie swoją niedojrzałość, chcąc bym ja takoż samo uwiązał się nią i byśmy razem do grobu byli w tym uwiązaniu sczęśliwi :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Co za nonsens.
Mam dziwne wrażenie, że małolat manipuluje Tobą bo mu na to bezradnie pozwalasz. Unikasz kontaktu ale też unikasz konfrontacji z problemem, unikasz odpowiedzialności, oddajesz sterowanie sobą w jego ręce: "prosiłam..", "ale jak będzie chciał to i tak.." - jak sama nie chcesz decydować to nie dziw się, że chętnie zdecyduje za Ciebie kto inny.
Mz. problemem jest głównie niedojrzała relacja do samej siebie skutkująca popadaniem w toksyczną zależność.
Moje prywatne zdanie jest takie, że TakaJednaMilka sobie robi jaja tutaj z tym wątkiem :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
To co piszesz to nie jest nawet związek tylko zwykła dziecinada.
Dzięki za odpowiedzi w stylu "dziecinada", nie twierdze, ze to jest powazny zwiazek, nigdzie tego nie napisałam :Stan - Niezadowolony - Obraża się:. Wspomnialam tez ze nie wiem na co licze zalac sie tutaj, po prostu jest mi przykro i sama sie sobie dziwie, jednak on ciagle siedzi w mojej glowie :Stan - Niezadowolony - Płacze:
I nie wiem jak miałabym sie skonfrontowac z problemem, nie wiem co mam zrobic bo o ile udaje mi sie samej do niego nie zagadywac ani nie "narzucac" (swoja droga kocham to stwierdzenie..) to kiedy on tego kontatku szuka wtedy jest mi zwyczajnie ciezko...
Nie wiem jak mialabym sie skonfrontowac z tym problemem, nikt mi tego nie mowi ani sama nie mam pomyslu. Bo rady w stylu "olej go, zjedz banana, zapisz sie na kurs tanca" to chyba nie jest konfrontacja z problemem ;c choc z pozoru wydaje sie byc nibylogiczne
Pisze na forum bo moze ktos mial podobny problem albo ktos bedzie w stanie podejsc do tego ze zrozumieniem...Sama nie wiem...
Określenia typu "dziecinada" są luźnym stwierdzeniem faktu, ale nie po to by cię oceniać, jeśli to cię uraziło to przepraszam, myślałem przez chwilę, że to żart.
Nie wiem co bym zrobił na twoim miejscu bo trudno mi się postawić, ale w związku powinna być pewna przestrzeń i wolność, bez tego nie ma miłości, a tylko zależność emocjonalna. Więc prawdopodobnie problemu nie szukałbym w tym facecie, tylko popracować nad sobą, by następną relację zbudować na zdrowym fundamencie.

Kiedyś byłem z dziewczyną i ona zapytała mnie co bym zrobił gdyby poznała innego mężczyznę. Trudno w takiej sytuacji powiedzieć co by się zrobiło, ale pomyślałem sobie, że jeśli czułaby się szczęśliwsza z tamtym niż ze mną to chciałbym, żeby była z tamtym. Ona była trochę rozczarowana tym, bo myślała, że ja bym walczył o nią czy coś takiego.
Myslę, że jest miłość i jest związek, ale miłość jest zawsze ponad związkiem, więc nie tracę jej gdy ktoś znika. Nie moge jej nigdy stracić, bo ja nią jestem, wobec tego nigdy niczego nie mogę stracić, prócz iluzji, bo to co prawdziwe jest tym czym jestem.

Polecam artykuł: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obca...iazku.html
TakaJednaMilka napisał(a):Dzięki za odpowiedzi w stylu "dziecinada", nie twierdze, ze to jest powazny zwiazek, nigdzie tego nie napisałam :Stan - Niezadowolony - Obraża się:. Wspomnialam tez ze nie wiem na co licze zalac sie tutaj, po prostu jest mi przykro i sama sie sobie dziwie, jednak on ciagle siedzi w mojej glowie :Stan - Niezadowolony - Płacze:
I nie wiem jak miałabym sie skonfrontowac z problemem, nie wiem co mam zrobic bo o ile udaje mi sie samej do niego nie zagadywac ani nie "narzucac" (swoja droga kocham to stwierdzenie..) to kiedy on tego kontatku szuka wtedy jest mi zwyczajnie ciezko...
Nie wiem jak mialabym sie skonfrontowac z tym problemem, nikt mi tego nie mowi ani sama nie mam pomyslu. Bo rady w stylu "olej go, zjedz banana, zapisz sie na kurs tanca" to chyba nie jest konfrontacja z problemem ;c choc z pozoru wydaje sie byc nibylogiczne
Pisze na forum bo moze ktos mial podobny problem albo ktos bedzie w stanie podejsc do tego ze zrozumieniem...Sama nie wiem...

A gdzie tutaj wlasciwie jest zwiazek? Piszecie do siebie i tyle,nie bylo zadnych spotkan w cztery oczy.Przynajmniej tak wynika z Twoich postow.
Wg mnie dalas sie zlapac na ladne slowka.Na Twoim miejscu bym go zablokowala,zeby nie przysylal wiecej wiadomosci,albo zapytala wprost czego chce.
TakaJednaMilka napisał(a):Nie wiem jak mialabym sie skonfrontowac z tym problemem, nikt mi tego nie mowi ani sama nie mam pomyslu. Bo rady w stylu "olej go, zjedz banana, zapisz sie na kurs tanca" to chyba nie jest konfrontacja z problemem ;c
Ale raczej nikt Ci nic innego nie doradzi, bo co niby? Rozmowa z nim nie ma sensu moim zdaniem, bo skoro "się rozmyślił" to się rozmyślił i na siłę nic nie zrobisz. Pozostaje przeczekać aż uczucia się uspokoją i właśnie dlatego lepiej zająć się czymś innym.
@TakaJednaMilka

Po przeczytaniu pierwszego postu, od razu przypomniał mi się film (anime) "Kotonoha no Niwa" ("Garden of Words"). :Husky - Podekscytowany: Przy okazji gorąco polecam.

mc napisał(a):Myslę, że jest miłość i jest związek, ale miłość jest zawsze ponad związkiem, więc nie tracę jej gdy ktoś znika. Nie moge jej nigdy stracić, bo ja nią jestem, wobec tego nigdy niczego nie mogę stracić, prócz iluzji, bo to co prawdziwe jest tym czym jestem.
Wybacz mi złośliwość, ale kiedy czytam takie i podobne Twoje wypowiedzi często odnoszę wrażenie, że jedyny ich sens, polega na zgubieniu jakiegokolwiek sensu, przy pomocy charakterystycznego obracania kota ogonem w tę i we w tę. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
@trash: innymi słowy, miłość nie jest w obiekcie miłości

jesli to wiem to mogę odejść od tej osoby bez lęku że coś tracę. Goodbye, nigdy cię nie potrzebowałem tak naprawdę :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Głównie piszemy do siebie, chociaz spotkania w cztery oczy tez były. Dobra ostatnie co chce to nazywac to zwiazkiem, niezwiazkiem albo w ogole to nazywac... Znajomosc, bo znajomosc to chyba jest... Po prostu uczucia mnie przerastają w tym momencie. Nie oczekuje zagrzewania do "walki" o niego, albo czegos w tym stylu...Zablokowałam jego nr w telefonie, na gadu...Powiedzialam zeby sie nie odzywal, jak mnie szantazowal o spotkanie to tez sie nie ugielam.
Chodzi o to jak ja sie teraz czuje, a nie jak sie niby płaszcze przed nim czy cos :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Zreszta i tak juz jest ciut lepiej ze mna, nie moge sobie poradzic z tym co sie dzieje we mnie. Na zewnatrz nie robie niczego strasznego, a juz na pewno nie błagam go o uwage ani nic z tych rzeczy. Jest mi cieżko, nie moge sie skupic na niczym.
Moze i marudze, ale naprawde w realu nie mam komu...Olej małolata i zyj dalej to najlepsze co uslyszalam od jednego kolegi, niby dojrzałego... Mi tez jest glupio z powodu moich uczuc i nie chwale sie tym na prawo i lewo. Moze jakis telefon zaufania sobie wykrece, albo nie iwem juz
emocje czasami wywołują sporo cierpienia, to fakt. Może cię pocieszyć fakt, że to wszystko ucichnie z biegiem czasu, cała ta emocjonalna agonia. Za kilka tygodni czar pryśnie i będziesz się cieszyć, że jesteś wolna.

tak trochę żartem: https://www.youtube.com/watch?v=2g7e4jAKiUs

:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Cytat:@trash: innymi słowy, miłość nie jest w obiekcie miłości

jesli to wiem to mogę odejść od tej osoby bez lęku że coś tracę. Goodbye, nigdy cię nie potrzebowałem tak naprawdę
Tak, z tego co napisałeś wynika że "jest" w twojej głowie. I właśnie dla tego zwróciłem uwagę na przewrotność tego zdania.
Cytat:Nie moge jej nigdy stracić, bo ja nią jestem, wobec tego nigdy niczego nie mogę stracić, prócz iluzji, bo to co prawdziwe jest tym czym jestem.

To co na zewnątrz nazywasz iluzją (to co istnieje i ma jakiś związek z [obiektywną] rzeczywistością), to co wewnątrz (obraz rzeczywistości w Twojej głowie - rysowany przez zmysły, dalej mózg emocje itd.) nazywasz czymś prawdziwym. Już samo to jest moim zdaniem "filozoficznym" obracaniem kota ogonem, a co dopiero kiedy zestawimy to z takim zwyczajnym. przyziemnym, "ludzkim" rozumowaniem. Czemu to ma służyć ?

Jak na moje oko to taka maszynka do "auto-rozgrzeszania" w pseudo-filozoficznym sosie. Wystarczy np. swoją porażkę ustawić w tego typu "filozoficznym" świetle i już mamy coś zupełnie innego. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Dzięki za ten zart, moze nie dostałam ataku smiechu, ale za kilka tygodni kto wie...
Nie wiem do kogo iść, co zrobić...
trash napisał(a):To co na zewnątrz nazywasz iluzją (to co istnieje i ma jakiś związek z [obiektywną] rzeczywistością), to co wewnątrz (obraz rzeczywistości w Twojej głowie - rysowany przez zmysły, dalej mózg emocje itd.) nazywasz czymś prawdziwym.
Oba obrazy, czyli ten wewnętrzny i zewnętrzny są jednakowo nieprawdziwe.
TakaJednaMilka napisał(a):Głównie piszemy do siebie, chociaz spotkania w cztery oczy tez były. Dobra ostatnie co chce to nazywac to zwiazkiem, niezwiazkiem albo w ogole to nazywac... Znajomosc, bo znajomosc to chyba jest... Po prostu uczucia mnie przerastają w tym momencie. Nie oczekuje zagrzewania do "walki" o niego, albo czegos w tym stylu...Zablokowałam jego nr w telefonie, na gadu...Powiedzialam zeby sie nie odzywal, jak mnie szantazowal o spotkanie to tez sie nie ugielam.
Chodzi o to jak ja sie teraz czuje, a nie jak sie niby płaszcze przed nim czy cos :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Zreszta i tak juz jest ciut lepiej ze mna, nie moge sobie poradzic z tym co sie dzieje we mnie. Na zewnatrz nie robie niczego strasznego, a juz na pewno nie błagam go o uwage ani nic z tych rzeczy. Jest mi cieżko, nie moge sie skupic na niczym.
Moze i marudze, ale naprawde w realu nie mam komu...Olej małolata i zyj dalej to najlepsze co uslyszalam od jednego kolegi, niby dojrzałego... Mi tez jest glupio z powodu moich uczuc i nie chwale sie tym na prawo i lewo. Moze jakis telefon zaufania sobie wykrece, albo nie iwem juz

Dobrze wiem jak to jest jak ktos mocno zakreci w glowie,ale uwierz mi po kilku miesiacach,roku,bedziesz na to patrzala zupelnie inaczej.
Po prostu daj sobie troche czasu.
Dzięki na pewno tak będzie, zresztą nieraz bywało... Mam tylko nadzieje ze on juz sobie o mnie nie przypomni w zadnym celu, wtedy powinno pojsc z gorki...
Stron: 1 2