PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nieśmiałość + ogromny szacunek do kobiet = problem.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam serdecznie, postanowiłem podzielić się gdzieś moim problemem i jednocześnie poradzić a niestety w "prawdziwym życiu" nie ma za bardzo z kim.

Otóż sprawa wygląda tak - mam 23 lata. Od zawsze byłem stosunkowo nieśmiały i raczej cichy/spokojny. Nie jest to jakoś bardzo dokuczliwa nieśmiałość gdyż nie mam problemu pogadania z kimkolwiek obcym czy nawet z jakimiś małymi wystąpienia przed większą ilość osób.

Cały problem rozchodzi się właśnie o związek i kobiety. Na wstępie - dlaczego twierdzę iż mój problem jest nietypowy ? Otóż mam ogromny szacunek do płci przeciwnej. I nie chodzi tu o otwieranie drzwi i tego typu rzeczy. Jak widzę śliczną dziewczynę to w przeciwieństwie do moich rówieśników nie rzucam tekstem ( nawet w myślach ) typu : "ale laska - szarpałbym". Ja od razu wyobrażam sobie jak mógłbym się w związek z nią zaangażować, opiekować się nią i dbać o nią. Seks w ogóle mi nie w głowie ( potem jak przyjdzie co do czego to oczywiście ). Czyli jak mi się zdaje jestem przeciwieństwem większości facetów.

Z jednej strony - fajnie, przecież sporo kobiet na pewno chciałoby takiego faceta. W praktyce mając 23 lata poza jednym "pseudo-związkiem" parodniowym ( w gimnazjum )" nigdy nie zbliżyłem się nawet do żadnej kobiety, nawet się nie całowałem.

Do pewnego momentu myślałem a co tam, jakoś to będzie. Ale mam 23 lata i momentami wpadam w coraz większy smutek z tego powodu.

Znowuż mam wyjątkowo silną wolę - w wieku 19 lat byłem dość grubiutki - pomyślałem : " kurcze to na pewno blokuje moją nieśmiałość jeszcze bardziej". Efekt : siłownia, rower i bieganie + dieta i ubyło 15kg w rok, muskularne ręce i powoli wychodzący kaloryfer :Stan - Uśmiecha się: .

Nie pije, nie palę, zdrowo żyję. Jak czasem robię sobie w myślach podsumowanie to jestem kandydatem do związku "idealnym". Tylko co z tego skoro nikt się o tym nie dowie... ?

Myślę iż wstępnie mój problem jest zrozumiały. Nie wiem czego oczekuję pisząc tu. Niby wiem - po prostu zagadaj. Niestety, ta moja nieśmiałość + ten szacunek do płci pięknej mnie blokuje.

Ogólnie mam mało znajomych - nie chodzę na imprezy gdyż nie piję, mało mam tematów z ludźmi bo uwielbiam sport a nie imprezy, zdrowo żyję. Unikam nawet cukru. Tak więc często po prostu siedzę w domu.

Może ktoś miał podobną sytuację ? Albo co myśli o czymś takim ?

P.S. : Jeszcze kwestia wyglądu - to raczej nie jest przyczyną moich niepowodzeń. Nie jestem może nieziemsko przystojny czy wysoki i w dodatku łysieję już :Stan - Uśmiecha się: . Jednak bardzo o siebie dbam. Elegancko się ubieram i generalnie w wyglądzie raczej problem nie leży - zwłaszcza że ten ciągle ulepszam ( sylwetka ).
Może nieśmiałość wynika wprost z takiego własnie 'szacunku'. Wydaje mi się, że całkiem podobnie bywa np. w kontaktach z wszelkiej maści 'autorytetami'. Pewnie nie ma nic złego w byciu oczarowanym wszelkimi rzeczywistymi i domniemanymi zaletami danej osoby, ale przesadzając z tendencyjnym, idealistycznym, wybiórczym stylem patrzenia, można dostać w efekcie obraz niepełny i wypaczony, pozbawiony podstawowego ludzkiego 'elementu wspólnego' nam wszystkim (pięknej dziewczynie i brudnemu żebrakowi, laureatowi nagrody Nobla i analfabecie, profesorowi psychiatrii i choremu psychicznie, itd.), a bez tego 'czegoś' nie postrzegamy siebie i tej drugiej osoby jako równorzędnych partnerów tego samego 'ludzkiego' gatunku. Automatycznie, podświadomie budujemy dystans, bo ktoś jest tak fantastyczny, tak różny, tak inny, że w sumie wydaje się zbyt obcy, zbyt odległy..
Myślę, że pasowało te kobiety jakoś pomału odczarowywać.. Sam mam z tym pewien kłopot.

Grzesio napisał(a):nie chodzę na imprezy... uwielbiam sport, zdrowo żyję.
Myślę, że tak samo jak niejedna fajna dziewczyna..
Są jeszcze imprezy sportowe, niekoniecznie oficjalne. Wiem, że ludzie często umawiają się np. na wspólne bieganie.
Jeśli chodzi o stosunek do kobiet, to możemy przybić sobie piątkę. Ja również należę do tych "porządniejszych". Gardzę facetami, którzy krzywdzą kobiety, chociaż zdaję sobie sprawę, że to potrafi działać w obie strony. Mam jednak tutaj na myśli gości, którzy zaliczają laski jedna po drugiej korzystając z ich naiwności. Ja bym się nie mógł nigdy tak zachować. Ostatnią rzeczą jaką bym chciał jest to, żeby kobieta przeze mnie cierpiała.

Resztę napisałeś już Ty. Na pocieszenie dam Ci przykład, że inni są w gorszej sytuacji od Ciebie (np. ja), także wraz z nadejściem Nowego Roku masz pełne prawo liczyć na polepszenie swojej sytuacji.
Dzięki serdeczne za odzew.

masterblaster - na pewno jest w tym co napisałeś dużo racji. Szacunek jest aspektem bardzo ważnym ale jak po sobie widzę niezbyt pomaga w sytuacjach kiedy musimy wyjść bardziej z inicjatywą. Kiedyś ktoś mnie też pocieszał mówiąc iż to nie ze mną jest coś nie tak ale z kobietami. Sęk w tym iż ja się nie usprawiedliwiam w ten sposób, wiem iż w 75% ( wartość wzięta troszkę z "pupy" ) problem leży z mojej strony. Jak mogę liczyć na sygnał ze strony przeciwnej jednocześnie szukając kogoś podobnie "zbudowanego" uczuciowo.

Co do miejsc to drugi gigantyczny dla mnie problem o którym w sumie nie wspomniałem konkretnie. Chodzi się na tą samą uczelnie czy do pracy widząc tych samych ludzi - i nic się nie zmienia. A nie jestem z tych co zaczną flirtować na przystanku autobusowym.

Tak więc bardzo celna uwaga z imprezami sportowymi. Pomyślałem nawet nad zapisaniem się na jakiś kurs tańca towarzyskiego od września tego roku.

To właśnie jest najgorsze ( albo i nie ? ) - zdaję sobie sprawę iż gdzieś tam jest podobna dziewczyna, tyle że nie poznamy się na imprezach na które oboje nie chodzimy :Husky - Podekscytowany:.

viller - 1-szy napisany przez Ciebie akapit to jakby moje myśli. Nawet gdy jakiś znajomy strzeli jakimś sprośnym tekstem jak to on by ją przerżnął to rośnie mi ochota aby go trzasnąć w łepetynę :Stan - Uśmiecha się:.

Nie rozczulam się też jakoś wyjątkowo nad sobą - zdając sobie sprawę jakie wielkie ludzie mają problemy. Cieszę się z życia ogromnie - tyle właśnie iż pod koniec pracowitego i owocnego dnia kładę się sam i wtedy trybiki myślowe szaleją.

Dzięki raz jeszcze za odpowiedzi. Jakby ktoś miał jeszcze jakieś przemyślenia albo sam ma podobne sytuacje to zapraszam.
Mogę ci powiedzieć, że poznać kobietę i zdobyć kobietę to dwie różne sprawy. Możesz mieć nawet tysiąc fajnych koleżanek i swobodnie z nimi rozmawiać, ale jeśli nie zmienisz swojego podejścia (chodzi tu o brak odwagi) to nadal będziesz sam.
Grzesio napisał(a):Tak więc bardzo celna uwaga z imprezami sportowymi. Pomyślałem nawet nad zapisaniem się na jakiś kurs tańca towarzyskiego od września tego roku.
Tylko po co czekać aż do września? :Stan - Uśmiecha się:
Opisany przez Ciebie problem z koleżankami znam aż za dobrze :Stan - Uśmiecha się:. Wiele ich nie było ale jednak parę i właśnie tak to wyglądało. Sama prawda.

Zaś jeśli chodzi o wrzesień to po prostu tak się złożyło iż wtedy zaczyna się kurs na który zapraszał mnie znajomy - bo tanie to to nie jest. Teraz zaś będę miał dni zawalone od 7 rano do 21. Nie zmienia to jednak faktu iż będę w inny sposób wychodził z inicjatywą i kombinował jakieś inne miejsca/okazje :Husky - Podekscytowany:.
Cześć Grzesiek. Opisany przez Ciebie problem jest mi bliski. Też kocham sport, zdrowo się odżywiam, nie pije, bo nie czuje takiej potrzeby. Mam podobny stosunek do kobiet. Mając 18 lat myślałem, poważnie o związku, rodzinie, tymczasem w tym wieku ludzie chcą się wyszaleć. Może właśnie tu jest problem. Bo jak widzimy wiele osób, które różnią się od nas i mają inne podejście do życia, to się blokujemy, jesteśmy ostrożniejsi. Tylko przez takie blokowanie się możemy nie dać szansy osobom, które są inne.
Na pewno jest wiele dziewczyn, które myślą podobnie jak Ty i na pewno jest mnóstwo takich, które chciałyby mieć takiego faceta. Problem tylko jest taki, jak taką znaleźć. Jeśli lubisz sport np. bieganie, to możesz zapisać się na jakiś bieg w okolicy. Są organizowane różne treningi. Wtedy myślę, że na kolejne spotkania przychodzą w miarę ci sami ludzie, więc jest szansa poznania kogoś bliżej. Inną opcją jest internet. Fajne jest to, że możesz napisać o sobie to, co Ci się wyda najistotniejsze. Wtedy raczej odezwą się osoby z podobnymi zainteresowaniami i podejściem do życia.
Dobrze, że potrafisz cieszyć się z życia, bo jak masz pozytywną energię to przyciągasz pozytywnych ludzi. Najgorsze co można zrobić, to się załamywać z powodu bycia samemu.
Także kombinuj i odwagi
:Stan - Uśmiecha się - LOL:
Fakt że dotychczas nie pasowałem do większości rówieśników. Co prawda mi to nie przeszkadzało bo zawsze miałem/mam swoją paczkę znajomych.

Cytat:Problem tylko jest taki, jak taką znaleźć.

O to właśnie się rozchodzi. Prócz całej reszty ( charakter ) brak inicjatywy przez te lata też do tego doprowadził.

Poza tym to życie jest piękne i nie mam "chyba" innych problemów. Myślę iż jestem optymistą generalnie :Stan - Uśmiecha się:. To jednak ciągnie się na tyle długo że zacząłem się po prostu martwić.

No ale dzięki za dobre słowo :Husky - Podekscytowany:.
Wiesz, ja jestem trochę starszy, bo blisko mi do trzydziestki. U mnie to ciągnie się dosyć długo. Gdzieś od 4 lat jestem sam. Nie widzę szansy, żeby to się zmieniło. Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do samotności. Poza tym tak jak Ty potrafię się cieszyć z życia nie będąc w związku.
Chce Cię przestrzec przed tym, aby nie być zbyt biernym w szukaniu tej jedynej.
Dotychczas właśnie bierny byłem, teraz zamierzam to zmienić. Tobie również życzę powodzenia.
Masz problem z tym, że dopisujesz sobie jakieś wydumane szlachectwo, stawiając się w opozycji do jakiejś wymyślonej patologii, przez co wynajdujesz powody racjonalizujące twe porażki i wycofanie.

POZDRAWIAM, PROFESOR RUIN
Suma sumarum - stanęło na dość prostych wnioskach ( które niby są oczywiste ) - tak więc jakiejś specjalnej ideologii już nie posiadam :Stan - Uśmiecha się:. Bo faktycznie, tłumaczenie niepowodzeń wyjątkowo skomplikowanymi powodami w niczym nikomu raczej nie pomoże.

I również pozdrawiam.