PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wielka Księga... Okazji - Też Tak Macie?!
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Hej,

CZY TEŻ TAK MACIE?!

Chciałbym się z Wami podzielić pewną sprawą która mnie trapi od dłuższego czasu. A jak o tym myślę powoduję nieprzyjemny ból w środku. Raz próbowałem nawet łagodnie porozmawiać o tym z przyjacielem (nie jest fobikiem) i zupełnie nie załapał problemu. Myślę, że tylko osoby, które przeszły przez fobię społeczną są w stanie zrozumieć o co chodzi. Dlatego piszę właśnie tutaj.

Do rzeczy. Zarysuję w kilku słowach swoją sytuację. Kończę teraz studia, jestem na V roku. Fobia społeczna uderzyła mnie na samym początku klasy maturalnej. Wcześniej miałem powiedziałbym tylko elementy FS, bo dało się jakoś funkcjonować. Jednak III klasie liceum nastąpiło jakieś załamanie. Lęk był tak mocny, że nie chodziłem na większość zajęć i prawie przez to nie zaliczyłem klasy. Ale nie o tym teraz chciałem...

Dodam jeszcze, że 3 lata temu rozpocząłem terapię i przy pomocy terapeuty i mojej olbrzymiej pracy udało się jakoś ujarzmić fobię. Normalnie funkcjonuję. Chociaż oczywiście mniejszy lęk (czasem większy) zawsze mi towarzyszy.

Mój staż z FS jest już nienajkrótszy. I mam takie wrażenie patrząc na minione lata wstecz jak wiele wspaniałych okazji przeszło mi koło oczu...

Spotkałem wczoraj moją licealną miłość, która właśnie zaprosiła mnie na ślub. Z powodu fobii nie byłem wstanie stworzyć z nią związku. A jak już była z obecnym narzeczonym to przez parę lat dawała mi do zrozumienia, że wolałaby mnie, ale ja zawsze byłem tak zalękniony gdyby trzeba było działać. No i wyszło jak wyszło...

Dało też do myślenia...

Widzę znajomych z poprzedniej grupy studenckiej. Wspominamy pierwsze lata studiów. Jakieś zdjęcia. I widzę te wszystkie wystrzałowe imprezy integracyjne na których mogłem być... Ci fajni ludzie, z którymi mogłem się trzymać, ale zbyt panikowałem...

Przyjaciele, których mogłem mieć. Imprezy w akademiku, na których mogłem być... Organizacje studenckie, w którym mogłem działać....
Paczka znajomych, z którymi można się było wygłupiać i śmiać...
Ciekawe wyjazdy, na które można było pojechać...

Kolejne sympatyczne, urocze koleżanki, które były zainteresowane znajomością, ale byłem zbyt zestresowany żeby zrobić pierwszy krok...

Nie powiem, że wszystko przeszło w życiu mi przez palce. Ale teraz jak kończę studia spojrzałem na minione lata z szerszej perspektywy i widzę ile okazji przepuściłem. Albo inaczej to moja fobia nie pozwoliła mi z nich skorzystać.

Ciężko o tym myśleć. Bo niestety wielu rzeczy się już nie zmieni.
Staram się nadrabiać teraz straconą radość życia.

Chciałbym zapytać Was czy macie podobnie. Jeśli tak to jak sobie radzicie?

U mnie myślenie o tym ( a często się nie da, nie myśleć) powoduje olbrzymi żal, wyrzuty, frustrację i smutek.

pozdrawiam!
Mam chyba coś podobnego, dopóki o tym nie myślę to nie jest źle, więc staram się już wcale o tym nie myśleć :Stan - Uśmiecha się:
Wow, całe 5 lat zmarnowanych okazji!...
A co powiesz na 15?

"Chciałbym zapytać Was czy macie podobnie. Jeśli tak to jak sobie radzicie?"

Tak, mam tak samo. I czuje to samo, tylko zę ja nigdy nei funkcjonowałem normalnie, poza klasami 1-3 w podstawówce. I sobie nie radzę. Nie wiem jak. Co można zrobić, by nadrobić "Przyjaciół, których mogłem mieć. Paczkę znajomych, z którymi można się było wygłupiać i śmiać... " albo chociaż przeżyć coś jakościowo podobnego?

Może ty się raczej pochwalisz co robisz, skoro ponoć żyjesz teraz normalnie.
Zas napisał(a):Może ty się raczej pochwalisz co robisz, skoro ponoć żyjesz teraz normalnie.

Bardzo pomogła mi prywatna terapia poznawcz.-behawior. A wcześniej nagrania Overcoming Social Anxiety.

Jest dużo lepiej. Nie jestem wolny w 100% od lęku, ale daję radę żyć.

Jednak brzemię straconych okazji zostaje. I boli...

Wiem, że muszę to jakoś przetrawić, przeboleć, zostawić i żyć dalej. Ale teraz nie jest łatwo. Zwłaszcza jak widzi się jak np. wspomniana niespełniona miłość zaprasza na swój ślub. I wiesz, że gdyby nie fobia pewnie byłoby inaczej.

A nie mam kompletnie kogo się poradzić, kto przechodził coś podobnego.

Liczę na jakieś rady, wskazówki :Stan - Uśmiecha się:
Podobnie przez fobię i moją bierność przegapiłem całe życie towarzyskie na studiach.

A jak sobie radzę? Tutaj dobrym rozwiązaniem jest zastosowanie czegoś w myśl zasady: "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal" - czyli najlepiej nie myśleć o tym i nie wracać wspomnieniami do tego, ponieważ tego co straciłeś już nie odwrócisz. Jedyne co możesz zrobić to spróbować wziąć się w garść i zacząć coś działać, żeby nie stracić w ten sposób reszty swojego życia.

Gość

Jeśli jest się młodym to warto się zastanowić nad tym co napisałeś i zobaczyć ile można stracić jeśli się człowiek za siebie nie zabierze. To co napisałeś jest dla mnie motywujące i daje do myślenia. Nie chcę żeby całe życie przeleciało mi przez palce. Nie po to się urodziłam. Trzeba zacząć chwytać szanse.
Nie pytałem o terapie. Twoje "normalnie funkcjonuję" zrozumiałem jako "pokonałem fobię i COŚ osiągnąłem". Ale rozumiem, zę poza pokonaniem fobii nie masz nic, nic się nie zmieniło, i pozostaje ci tylko rozpamiętywanie tego, co straciłeś i czego nie zdajesz się zdobywać pomimo pokonania fobii?
"Staram się nadrabiać teraz straconą radość życia."
To chyba słabo ci idzie. Ja nei widzę innego sposobu na pokonanie s+:Ikony bluzgi pieprz: życia. Niestety za co się wezmę, to mi nie wychodzi.
"Chciałbym zapytać Was czy macie podobnie. Jeśli tak to jak sobie radzicie?"

Ja też tak mam i w ogóle sobie z tym nie radze. Jak patrzę na swoje życie i wszystko co straciłam, co mnie ominęło to nie potrafię sobie wybaczyć.
Ty masz to szczęście że udało ci się pokonać lęk i wiesz że już niczego więcej nie przegapisz.
No tak, ale trzeba mieć czego nei przegapiać. Co przy całkowitym pokonaniu lęku powinno być proste. Chyba, że nie pokonaliśmy lęku całkowicie, albo nie tylko o pokonanie lęku chodzi, moze nie tylko o to, co sami robimy.
"No tak, ale trzeba mieć czego nei przegapiać. Co przy całkowitym pokonaniu lęku powinno być proste."

Ja myślę że nam się tak tylko wydaje że po pokonaniu lęku nagle wszystko się od razu się ułoży i świat będzie wspaniały. Wyleczenie fobii to dopiero połowa drogi, trzeba jeszcze na nowo odbudować swoje opustoszałe życie. Jak dla mnie taki żal i rachunek strat po wyleczeniu jest całkowicie normalny i to z czasem minie.
estera napisał(a):"No tak, ale trzeba mieć czego nei przegapiać. Co przy całkowitym pokonaniu lęku powinno być proste."

Ja myślę że nam się tak tylko wydaje że po pokonaniu lęku nagle wszystko się od razu się ułoży i świat będzie wspaniały. Wyleczenie fobii to dopiero połowa drogi, trzeba jeszcze na nowo odbudować swoje opustoszałe życie. Jak dla mnie taki żal i rachunek strat po wyleczeniu jest całkowicie normalny i to z czasem minie.
A ja myślę że jak pokonam lęki i fobie do czego małymi kroczkami się zbliżam to wtedy bez przeszkód ułożę sobie życie
estera - mnei sie nic nie wydaje, patrz ciag dalszy.
Też tak mam. Ale najbardziej mnie wkurza że nie mam siły tego zmienić.
Każdego dnia, prawie każdej nocy wyobrażam sobie co by było, gdybym mógł cofnąć się w czasie, bez fobii, z wiedzą o tym jak mam pokierować swoim życiem, żeby nie trafić w ten punkt, w którym jestem teraz. Czasami wydaje mi się przez to, że bardziej żyje w świecie fantazji niż w życiu realnym. Posunąłem się do tego stopnia, że jak jestem sam i fantazjuje to gadam do siebie jak fajnie pokierowałem swoim życiem, układam wyimaginowane dialogi z przyjaciółmi, których mam w fantazji całe grono. Ech... szkoda gadać... Czasami staram się wymyślać podobne scenariusze ale na przyszłość, po tym jak ogarnę się z fobii. Wpadam wtedy w entuzjazm, jestem pełen nadziei. Niestety trwa to krótko. Ech.. oceany straconych okazji.
@Tutu - Mam podobnie! Łapię się, że gadam do siebie fantazjując jakbym się odezwał lub zachował w jakiejś sytuacji (świeżej bądź dawnej) gdybym tylko miał odwagę. True story...
maximus napisał(a):Spotkałem wczoraj moją licealną miłość, która właśnie zaprosiła mnie na ślub. Z powodu fobii nie byłem wstanie stworzyć z nią związku. A jak już była z obecnym narzeczonym to przez parę lat dawała mi do zrozumienia, że wolałaby mnie, ale ja zawsze byłem tak zalękniony gdyby trzeba było działać. No i wyszło jak wyszło...

Filmów miłosnych nie oglądałeś? Może jeszcze nic straconego? :Stan - Uśmiecha się:
No już się na to odważy, hahaha.

Pytanie jeszcze, czy ona mu się "tylko" podoba, czy to jest wielka, trwająca nieprzerwanie od lat miłość. Wtedy myślę warto co nieco krzyknąć w kościele...
Doskonale Cię rozumiem Maximus. Sam mam podobną sytuacje uczuciową. Od dwóch lat podkochuje się w dziewczynie z klasy i teraz kiedy za 4 miesiące koniec szkoły i matura nie mogę się pogodzić z tym, że nic nie zrobiłem, zmarnowałem dziesiątki okazji bo bywało, że sama mnie adorowała, ale oczywiście strach był silniejszy. A niestety jestem pewien, że już nic nie zrobię bo cudownie się człowiek nie zmienia z dnia na dzień.
Chyba każdy kto "przespał" życie ma takie myśli. To naturalne. Potem pozostaje dylemat, próbowac nadrobić czy żyć tak jak wypada.
Mam dopiero 20 lat ale czuję że przez ostatnie kilka lat wiele straciłem. Moje życie bez lęków i fobii mogłoby teraz wyglądać zupełnie inaczej. Izolowałem się, zapewniałem sobie fizyczne bezpieczeństwo, unikałem ryzyka podczas gdy moi rówieśnicy korzystali z życia. Motywujące jest to jak pomyślę ile dopiero mogę stracić jeśli choć trochę się nie ogarnę.
lękliwy86 napisał(a):Chyba każdy kto "przespał" życie ma takie myśli.
Ja nie mam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Nie wracam w takim sensie do tego co było. Nie myślę o przeszłości tak, że mogłam wtedy zachować się inaczej, że wszystko mogłoby potoczyć się w inny sposób, gdybym inaczej się zachowywała. Ważne jest dla mnie to na co mogę mieć teraz wpływ.
Często myślę, że zmarnowałam 25 lat życia i nie mam co wspominać z minionych lat. Ważniejsze jest jednak dla mnie to żeby w końcu te następne 25 lat coś znaczyły i będę mogła przed 50 powiedzieć "tak w końcu żyje z ludźmi, a nie obok".
Zmarnowałem 28 lat :Stan - Niezadowolony - Smuci się:. Chociaż nie, nie mogę tak do końca powiedzieć, coś tam osiągnąłem, ale to za mało :Stan - Uśmiecha się:
Hatifnatka napisał(a):Ja nie mam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Nie wracam w takim sensie do tego co było. Nie myślę o przeszłości tak, że mogłam wtedy zachować się inaczej, że wszystko mogłoby potoczyć się w inny sposób, gdybym inaczej się zachowywała. Ważne jest dla mnie to na co mogę mieć teraz wpływ.

Szacun! Też tak chciałbym. Chociaż tak intelektualnie to wiem, że masz rację i myślę podobnie. Tylko, że w rzeczywistości to nie zmienia tego, że cały czas jest pustka i ból, z którymi czasem nie mogę sobie poradzić.


Lonewolf napisał(a):... bo bywało, że sama mnie adorowała, ale oczywiście strach był silniejszy. A niestety jestem pewien, że już nic nie zrobię bo cudownie się człowiek nie zmienia z dnia na dzień.

Wiem, że może to wyda się głupio banalne. Ale działaj póki możesz! Z perspektywy czasu patrzę, że lepiej znieść (ewentualny) ból społecznego ośmieszenia niż ból przepuszczenia wielkiej okazji. No też nie wiem jak bardzo Ci zależy. Ale jak bardzo to działaj. Albo znajdź sposób w jaki odczuwasz mniejszy lęk i też działaj! 4 miesiące to kupa czasu!
...
Stron: 1 2