PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Rozstanie, mój problem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Witam,

Jestem po zakończonym długoletnim "związku", bo tego związkiem nazwać nie można, jednak na ten temat rozpisywać się nie chcę, bo co poniektórzy powiedzą, że dobrze mi tak i mam za swoje.
Tak, mam, jednak nie o tym...
5 lat skutecznie odebrało mi chęć do życia. Nie mam już kontaktu z owym 'panem', którego bardzo kocham. Tak bardzo, że dzisiaj rozumiem co to znaczy zabić się z miłości...
Mieliśmy być razem, jednak ja mu nie wierzyłam, nie ufałam, byłam niedobra, nie wspierałam i zostawił mnie :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Żałuję niesamowicie swojego zachowania, nie wiem kim jestem, czy drzemią we mnie dwie różne osobowości, gdybym mogła cofnąć czas...:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Codziennie budzę się z nadzieją, że może jednak zatęskni, że napisze, zadzwoni...codziennie kładę się myśląc o nim i pierwszą myślą po przebudzeniu jest ON. Szukam go na mieście, modlę się żeby jechał, żeby go zobaczyć...Czasem krążę w jego okolicach - wiem, że zakrawa to o obsesję, ale nie umiem tego powstrzymać. Tak bardzo za nim tęsknię :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Codziennie płaczę, codziennie moje myśli krążą wokół braku sensu wstawania do pracy, nic nie sprawia mi przyjemności...Kładę się wcześnie spać, bo tylko sen koi, sprawia, że ból psychiczny mija :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Chciałabym te uczucia "przespać", przyśpieszyć kolejny dzień w nadziei, że go zobaczę lub, że zadzwoni....
Jednak....nie zadzwoni, ja też nie, bo duma mi nie pozwoli :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Od 2 miesięcy pracuję, wśród ludzi - co jest dla mnie kolejną bolączką...Mam erytrofobię, unikam ludzi, dodatkowo rozstanie nie pomaga mi w pracy, wręcz powstrzymuję łzy, jest to nie do wytrzymania, bo obsługując pacjenta nie mogę sobie pozwolić na pomyłkę, a rozkojarzenie daje mi się we znaki. Gdyby nie ta praca - nie wiem czy pisałabym dzisiaj tego posta. Po coś rano muszę na siłę wstać...
Chciałabym tylko dowiedzieć się od Was czy ktoś ma podobny problem, czy moje obsesyjne myślenie o NIM da się zagłuszyć? Ja chcę zapomnieć, to tak boli, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Ile można płakać? Zostawil mnie we wrześniu, do grudnia było ok, bo mieliśmy kontakt, który urwał się tuż przed świętami - z mojej winy. On już się nie odzywa. Przepłakałam całą noc sylwestrową, leżałam i wyłam. Codziennie zżera mnie od środka tęsknota i miłość do człowieka z którym nigdy nie będę mogła być.
Jak wyciszyć, zabić, zagłuszyć, cokolwiek zrobić żeby ta obsesja przestała istnieć?
Nie potrafię nawet spotykać się z kimś innym - próbowałam żeby szybko o Nim zapomnieć...jednakże po drodze ranię niewinne osoby, mówiąc, że nie jestem w stanie związać się po ostatnim związku....Myślałam, że klin klinem, jednak poprzeczka jest tak wysoko, że ja już w ogóle sobie nie wyobrażam znaleźć bratnią duszę...Brakuje mi ciepła, przytulenia, brakuje mi faceta, ale tylko jeden mi w głowie :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Jeżeli to cierpienie ma trwać kilka lat to ja nie chcę żyć...
Czy leki pomagają stać się nieczułym? Niewrażliwym na otoczenie, wspomnienia?
Proszę o pomoc :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
soulshine napisał(a):Jak wyciszyć, zabić, zagłuszyć, cokolwiek zrobić żeby ta obsesja przestała istnieć?
Jak to mówią, czas leczy rany, innego wyjścia chyba nie ma, pozostaje to przeczekać. Z czasem będzie coraz lepiej, zobaczysz :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja w takim samym stanie jestem prawie cały czas od paru lat, od rana do wieczora bez przerwy, czasami tylko mniej czasami bardziej, ale ogólnie to cały czas.
mc napisał(a):Ja w takim samym stanie jestem prawie cały czas od paru lat, od rana do wieczora bez przerwy, czasami tylko mniej czasami bardziej, ale ogólnie to cały czas.
To znajdź sobie nową miłość :Stan - Uśmiecha się:
Jestem dokładnie w tej samej sytuacji, od pół roku próbuję zapomnieć o pewnej dziewczynie. U mnie jest o tyle gorzej, że jestem zmuszony widzieć ją codziennie. I nie znalazłem na to lekarstwa, pozostaje tylko czekać i liczyć na nową miłość... chociaż może lepiej nie? :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Ja dodam od siebie, że proces zapominania o danej osobie znacznie przyspiesza znalezienie sobie nowego obiektu westchnień. A tak to standardowo z czasem powinno ustąpić, jednak najlepiej starać się nie wspominać tej osoby, znaleźć sobie w zamian jakieś zajęcie i usunąć wszelkie rzeczy przywołujące wspomnienia (zdjęcia itp.).
soulshine napisał(a):po zakończonym długoletnim "związku", bo tego związkiem nazwać nie można,
(...)
ja mu nie wierzyłam, nie ufałam, byłam niedobra, nie wspierałam i zostawił mnie :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
No tak, zdaje się, że "związki" nawet te złe lub byle jakie i tak mocno uzależniają. Pewnie stąd taki nagły wodospad emocji - z nagłego odstawienia "narkotyku". Wydaje mi się, że można to leczyć..
masterblaster napisał(a):Wydaje mi się, że można to leczyć..
Ale z czego chcesz leczyć? Z życia, z największego przejawu żywotności jaka jest w człowieku? Nie możesz z tego leczyć, bo to tak jakbyś chciał kogoś wyleczyć z życia. Lekarstwem jest tylko jeszcze większa miłość.

Przywiązanie się pojawia naturalnie, nie masz na to wpływu.
@mc
Z konsekwencji uzależnienia, a z czego innego.
mc napisał(a):Lekarstwem jest tylko jeszcze większa miłość.
"Wieksza"? Od czego większa.. od wyobrażenia? Co takiego specjalnie dużego zaistniało do tej pory? Bo może wystarczy jakakolwiek..
Na pewno to miłe uczucie 'być w związku' takim czy innym ale nie zapominajmy, że to ma działać w obie strony. Mz. rozstanie może się przydać jeśli nie do znaczących zmian (koleżance jak widać dało do myślenia), to przynajmniej jako tymczasowy detoks..
Uzależnienie od osoby tak, ale nie od miłości, tu bardziej chodzi o zrozumienie, że miłość nie jest tak naprawde do osoby i wtedy się uwalniam od osoby, ale nie od miłości, od niej sie nie możesz uwolnić, całe szczęście.

To co chcę w tym powiedzieć, że to nie jest tęsknota za osobą tylko tęsknota za miłością.
Ja się nie zgadzam z MC. Po zerwaniu wolałbym wrócić do byłej niż szukać kogoś innego. I nie chodzi mi o to, że gdybym musiał szukać nowej dziewczyny to bawiłbym się od początku w randki, poznawanie, pierwsze koty za płoty, i by mi się to nie chciało więc wrócę na gotowe.
Nie.
Tęskniłbym za tą konkretną osobą bo wiązała by mnie więź która dotyczy tylko tej osoby. Plany, wspomnienia, doświadczena, przeżycia.
Jakbym myślał na zasadzie takiej jaką tu opisujesz to chyba nigdy bym tak naprawdę nie kochał drugiej osoby skoro to tylko wypełnianie miejsca nazywanego ''miłością''.

W Twojej wypowiedzi widzę, że dla Ciebie nie liczy się osoba tylko liczy się spełniony warunek.
Jak nie ta to inna, być może ale to nie za miłością tęsknimy, bo to nie ona z nami rozmawiała, nie opiekowała się nami i nie kupowała nam ciastech jak chcemy czegoś słodkiego.

Robiła to osoba.
Konkretna.
pozbadz sie wszystkich rzeczy/nawyków, ktore moga Ci go przypominac; nie rozmyslaj o nim; a tym bardziej nie krec sie w jego okolicy!

czas leczy rany, ale jak mu sie nie pomoze, to bedzie leczyc bardzo dlugo..
Dziękuję wszystkim za cenne rady...

Dzisiaj chyba jednak nastąpiło apogeum złych emocji, jakaś kumulacja która musiała w końcu ujść...
Tylko dlaczego w pracy?? :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Rozpłakałam się w pracy...bo jedna osoba była na mnie zła, że coś zrobiłam źle...
Nie mogłam powstrzymać łez, po prostu potok....stałam, brałam głębokie wdechy, wydechy, stanęłam nawet przy oknie i patrzyłam w słońce modląc się żeby mi się jakieś endorfiny wyprodukowały...
Powiedzcie, jak walczycie z nagłym płaczem?
Nie potrafię zapanować...a przecież nie mogę płakać wśród ludzi - w pracy to niedopuszczalne:Stan - Niezadowolony - Smuci się: Całe szczęście dopiero przyuczam się do zawodu i nie często staję oko w oko z pacjentem, ale do czasu...chyba, że mnie wywalą za mój brak koncentracji, problemy z pamięcią i te wybuchy płaczu jeśli będą się powtarzać...pomóżcie, bo nie daję rady :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
soulshine napisał(a):Rozpłakałam się w pracy...bo jedna osoba była na mnie zła, że coś zrobiłam źle...
:Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt056


soulshine napisał(a):Powiedzcie, jak walczycie z nagłym płaczem?
Nie płaczę, więc nie wiem jak z tym walczyć. Ale może nie ma sensu z tym walczyć, lepiej chyba uwolnić emocje w ten sposób. A jak sobie na coś takiego pozwolisz to może i z czasem samo to przejdzie. :Stan - Uśmiecha się:
W sylwestra przepłakałam pół nocy. Było to 2 tyg.temU. Płakałam tyle, że już myślałam, że będę miała spokój, że wypłakałam i wyrzuciłam wszystkie nagromadzone emocje. Jak widać nie...jak już się dzisiaj rozkręciłam tak ciężko było mi to opanować. Płacz wcale nie pomaga...:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
To co napisałaś jest poruszające. Też byłem kiedyś mocno w kimś zakochany, ale widzę, że moje cierpienia przy twoich to pestka. A co myślisz o wizycie u psychologa? My tu możemy sobie pisać, ale to rozmowa o problemie na żywo przyniesie chyba największe skutki.
Oczywiscie mówimy o problemie w pracy, a nie o uczuciach, które wszyscy mają w dup*e. Ale tak, to pierwsze ma jakieś szanse powodzenia.
viller napisał(a):A co myślisz o wizycie u psychologa?
Co się u tych psychologów dzieje, że tak często pada takie rozwiązanie? Wydaje mi się, że zrobił się z tego sposób na każdy problem. Pytam poważnie, bo nigdy u psychologa nie byłem i nie wiem co się tam wyprawia.
Idizesz, siedzisz 50 min, płacisz, tylko przyjemności nei ta sama co w burdelu.
Jak trafisz na prawdziwego "speca", czyli takiego kogoś do niczego - to masz szansę wynieść z tego jakaś lekcję na temat np. własnej wartości, większej wiary w to, co sam myślisz itp, udpornić się na nieuniknione w życiu, ciągłe porażki, niefajnych ludzi, którzy dodatkowo powodują straty finansowe. Im mniejszy "spec", tym gorszy efekt. Jak trafisz na nijakiego, to głównie stracisz pieniądze.

Są ponoć na drugim biegunie i tacy, co potrafią pomóc. Ja na razie nie spotkałem. Nie wiem, czy jeszcze poszukam, ale może? Na razie marnuję pieniądze w inny sposób. W sumie nie lepszy, ale jest odmiana.
Zas napisał(a):Idizesz, siedzisz 50 min, płacisz, tylko przyjemności nei ta sama co w burdelu.
Zas napisał(a):Na razie marnuję pieniądze w inny sposób. W sumie nie lepszy, ale jest odmiana.
Wolę nawet nie pytać jak marnujesz te pieniądze :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:


soulshine napisał(a):W sylwestra przepłakałam pół nocy. Było to 2 tyg.temU. Płakałam tyle, że już myślałam, że będę miała spokój, że wypłakałam i wyrzuciłam wszystkie nagromadzone emocje. Jak widać nie...jak już się dzisiaj rozkręciłam tak ciężko było mi to opanować. Płacz wcale nie pomaga...Smutny
Tak jak pisałem już wcześniej to wszystko przejdzie tylko potrzeba czasu. Musisz to przyjąć za pewnik i przetrwać ten najtrudniejszy moment.
Z klubem go-go na tubtińskim deptaku nie ma to nic wspólnego... :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Wydaje mi się, że to co przeżywa soulshine to może być zdecydowanie bardziej zwyczajne poczucie straty, niż jakieś miłościowo-zakochańcze-romantyzmy.

Przypomniała mi się sytuacja dzieciaka, któremu przez nieuwagę, na trawniku uciekł chomik i przepadł. Oczywiście szybko pojawiły się takie objawy jak: panika, żal, łzy, rozpacz i w ogóle co teraz będzie. Niedługo przyszło kompleksowe rozwiązaniem tego wszystkiego.. pójść do sklepu po nowe zwierzątko.
Dobrze, że chomiki tanie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Miałem dwa, ale drugi nei był jednak taki fajny jak pierwszy... I brzydszy był...
Co do sytuacji w pracy, w ostateczności możesz iść do psychiatry i poprosić o jakiś stabilizator nastroju. Powinno to zobojetnić Twoje odczucia, rozwiązanie tymczasowe ale może pomóc.
Raven napisał(a):Co do sytuacji w pracy, w ostateczności możesz iść do psychiatry i poprosić o jakiś stabilizator nastroju. Powinno to zobojetnić Twoje odczucia, rozwiązanie tymczasowe ale może pomóc.
A moja rada, nie rób tego nigdy w życiu, jesteś tu po to, żeby doświadczać życia w pełni. Poczuj w pełni ból rozstania i otwórz się na niego całkowicie, nie uciekaj przed tym. Tego co potrzebujesz teraz to otworzyć się na to i zobaczyć, że miłość wcale nie odeszła wraz z osobą.

Przez coś takiego jak wyżej ból nie zniknie i zostanie zepchnięty gdzieś głęboko, i za niedługo może pojawić się podobna sytuacja w zyciu i będzie jeszcze gorzej, musisz sobie z tym poradzić teraz. Branie leków po to by zobojętnieć i nie czuć nic to taka pewna forma samobójstwa.

Generalnie dobrze by było skontaktować się z tym facetem, by pozostał twoim przyjacielem.
Stron: 1 2