PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Moje leczenie, moje lepsze jutro...albo lepsze kiedyś...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Chciałam się podzielić z Wami tym co będzie się działo podczas mojego leczenia, ale i nie tylko...
Wczoraj zadzwoniłam do poradni psychologicznej i stał się cud, termin wizyty jutro, tzn. teraz już dziś. Na początku chciała wyznaczyć za pół roku. Za pół roku to pewnie odechciało by mi się, albo w inny sposób bym sobie pomogła, ale to już było by drastyczne. Tak czy siak miałam farta. Poszłam na spotkanie. Pani psycholog bardzo sympatyczna i tu też mi chyba się trafiło. Zadawała ciężkie pytania. Nie umiałam jej odpowiedzieć, ale jak było milczenie , to czułam jakby napierała na mnie (oczywiście nie napierała, tak się czułam)i musiałam coś powiedzieć. Nie powiedziałam tak jak chciałam, nawet pytania nie zadałam, a chciałam znać odpowiedzi, ale dostałam paraliżu jakiegoś, poryczałam się. Zaproponowała mi spotkanie co tydzień. Ja jej mówię, ale ja muszę mieć pracę, ja ją znajdę, to co z terapię? Na razie pracy nie mam, to mam chodzić. Fajnie, że jest miła, ale co ją to obchodzi czy ja będę miała co jeść i za co prąd zapłacić itp? Wielkie G! Dajmy na to, że zacznę pracę od poniedziałku na rano i co? Nie pójdę na terapię, bo jest Ona tylko rano. A nie mam siły na to by latać i szukać co rusz to nowych porani, psychologów bym mogła dopasować sobie termin. Także załamało mnie to i zdenerwowało. Zrobiłam pierwszy krok, a nie wiem jak będzie dalej. Już się boję.
Moje samopoczucie jest dziś lepsze niż wczoraj, ale mam w sobie dziś dużo złości. Wkurza mnie to, że nie mam nikogo kto by ot tak mnie przytulił, wysłuchał, dał się wypłakać.
Nienawidzę ludzi, którzy mają serce z kamienia!Choć nienawiść nic tu nie pomoże!
No cóż, dla pracujących są ci prywatni. nawet o 20:00 niektórzy przyjmują.
Ale jak ci teoretycznie pasuje, to idź, póki możesz. Nie ma sensu myśleć o mglistej przyszłości.
Hej, ja Cię podziwiam że mogłaś tak bez stresu(?) umówić się i iść do psychologa. Ja to pewnie nawet wolałbym ten termin za pół roku niż jutro :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: W dodatku łzy na takim spotkaniu dobrze wróżą. Ja przez pół roku terapii grupowej ani razu nie płakałem, i to nie jest powód do dumy...
Margaret, jestem w trochę podobnej sytuacji do Ciebie. Zrezygnowałam tymczasowo ze studiów przez te moje wszystkie lęki, wróciłam do domu do rodziny.. Także nie wiem zupełnie jaka będzie moja przyszłość, bardzo bym chciała wrócić na studia. Co do wizyty u psychologa to naprawdę nie masz się czego obawiać, ja sama przez "całe życie" tułam się po psychologach, psychiatrach i psychoterapeutach :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:, ale póki co nie narzekam. Też nie zawsze udawało mi się dojść do porozumienia, niejednokrotnie wydawało mi się, że moja psycholog odbiera mnie niewłaściwie, że nie chce się angażować emocjonalnie itd, denerwowało mnie, że zawsze jak pojawiało mi się najwięcej pytań, ona wskazywała na czas, ale grunt to szczerość, żeby się otworzyć do głębi, nie sugerować się wyglądem (w sensie czy ktoś wygląda na dobrego psychologa czy nie) i mówić nawet o najbardziej wstydliwych rzeczach, o tym co nas gnębi, dla psychologa to normalne. Teraz natrafiłam na dobrego psychologa i z chęcią chodzę na te spotkania. Czy żałuję decyzji o zaprzestaniu studiów? Powiem Ci, że nie, uznałam swoje zdrowie, to co się ze mną działo za ważniejsze od studiowania. A Twoi rodzice nie mogliby Ci jakoś pomóc, wesprzeć finansowo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:?